Zbiórki

Katarzyna Kulesz, Białystok

Walka z glejakiem

Nazywam się Kasia, mam 36 lat. Zaczęło się tak… W ubiegłym roku, w lutym, będąc w piątym miesiącu ciąży, nagle straciłam mowę na parę godzin… Po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Zaczęły się badania i szukanie przyczyny, a w konsekwencji diagnoza - guz mózgu. Mój poukładany, pełen planów świat legł w gruzach. Zamiast cieszyć się cudownym błogosławionym stanem, rozmyślać o urządzeniu pokoju dla naszego drugiego synka myślałam tylko o tym – dlaczego ja??? Cudowny mąż, 4-letni synek, w drodze drugie dzieciątko i ta straszna wiadomość. Po pierwszym szoku, niedowierzaniu i wylaniu morza łez nie mogło być inaczej - postanowiłam WALCZYĆ. Walczyć nie tylko o siebie, ale również o życie maleństwa, które rosło tuż pod moim sercem. Wszelkie badania od początku były prowadzone dwutorowo: aby nie zaszkodzić dziecku i jednocześnie dowiedzieć najwięcej o tym potworze, który urósł w mojej głowie. Pod koniec maja 2022 r. decyzją lekarzy rozwiązano wcześniej ciążę. Na szczęście, choć mój synek urodził się wcześniakiem, jest zdrowy. W sierpniu 2022 r. w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy przeszłam operację usunięcia guza. W konsekwencji utraciłam mowę. Żmudna rehabilitacja pozwala na jej częściowe przywrócanie. Wyniki molekularne guza wykazały, że jest to glejak złośliwy III stopnia. Wtedy mój świat runął po raz drugi. Myślałam tylko o tym, czy nasz nowonarodzony syn dostanie czas, żeby mnie poznać, zapamiętać... Jak wytłumaczyć 4-latkowi, co się ze mną dzieje, bo przecież widzi moje łzy? Po tej nie do zaakceptowania diagnozie musiałam stanąć na nogi, dla dzieci, dla męża. W październiku 2022 r. w Białostockim Centrum Onkologicznym rozpoczęłam radioterapię. Naświetlaniom poddawana byłam przez 6 tygodni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, którą rozpoczęłam w grudniu 2022 r. Lekarze przewidują, że potrwa sześć cykli, co oznacza rok leczenia. Choroba nauczyła mnie, że każdy dzień jest ważny, każdy trzeba w pełni poczuć i przeżyć, dlatego staram się żyć normalnie, doceniając życiowe drobiazgi. Staram się być mamą dla moich synów, żoną dla męża, cieszyć się każdym dniem. Dziękuję za to, że są ludzie, którym los drugiego człowieka nie jest obojętny, dlatego jeśli możesz wesprzyj moje dalsze leczenie, przekazując 1,5%. Dzięki temu będę mogła jak najdłużej cieszyć się z chwil spędzonych z tymi, których kocham - z moimi najbliższymi. W celu przekazania 1,5% podatku w zeznaniu podatkowym należy podać: KRS Fundacji Alivia - 0000358654 i koniecznie wpisać cel szczegółowy mojej z zbiórki - 111806

82 801 zł z 20 000 zł
414%
Halina Ziemińska, Katowice

Razem przeciwko chorobie – pomóż mi pokonać raka piersi!

Cześć! Nazywam się Halina i chcę podzielić się z Tobą moją historią. Moje dotychczasowe życie było wypełnione po brzegi. Po pracy znajdowałam czas na rozwijanie swoich pasji - uczyłam się języka hiszpańskiego, szyłam na maszynie i tańczyłam bachatę. Moja energia niejednokrotnie skłaniała mnie do działania na rzecz innych. Poświęcałam się projektom społecznym i fundacjom - uczyłam szycia na maszynie dzieci z Fundacji Godne Życie, pomagałam w organizacji Wigilii dla samotnych czy też brałam udział w projekcie Szerpowie Nadziei. Niestety w zeszłym roku bieg mojego życia nagle zwolnił, a w zasadzie zatrzymał się na moment, kiedy usłyszałam diagnozę: rak piersi HER2-ujemny. Moja codzienność nagle stała się pełna wizyt u lekarzy. Obecnie przechodzę przez trudny etap chemioterapii, który wiąże się z wieloma fizycznymi i emocjonalnymi wyzwaniami. Wkrótce czeka mnie operacja - mastektomia obu piersi oraz usunięcie węzłów chłonnych. To będzie trudny czas, ale wiem, że muszę się temu poddać, aby mieć szansę na zdrowe i dalsze życie. Jednak to, co najbardziej mnie niepokoi, to ryzyko, że będę miała ograniczoną funkcjonalność rąk, co bardzo utrudniłoby mi codzienne czynności, chociażbytakie jak dźwiganie zakupów czy inne czynności wymagające wysiłku. Aby temu zapobiec, konieczny jest kosztowny zabieg zespolenia limfatyczo-żylnego LVA oraz liczne rehabilitacje. Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie finansowe. Każda złotówka przyczyni się do pokrycia kosztów rehabilitacji oraz zabiegu LVA, który może uratować funkcję moich rąk i umożliwić mi powrót do normalnego życia. Teraz, gdy stoję w obliczu walki z rakiem piersi, z całego serca proszę o Twoje wsparcie. Twoja pomoc będzie dla mnie bezcennym źródłem nadziei w tych trudnych chwilach i pozwoli pozytywnie myśleć o przyszłości. Dziękuję Ci za okazane wsparcie i za to, że jesteś częścią mojej historii.

80 783 zł z 60 000 zł
134%
Andrzej Charzyński, Konin

Cel zbiórki został osiągnięty

Witam! Nazywam się Andrzej. Mam 61 lat. W czerwcu 2016 r. przeszedłem operację zastawki mitralnej w sercu. Dodatkowo rok później przeszedłem kolonoskopię i niestety okazało się, że choruję na raka jelita grubego. W 2017 roku przeszedłem operację usunięcia guza z jelita. Przez niecały rok wszystko było w porządku, aż do lipca 2018, kiedy okazało się, że nastąpiła wznowa i musiałem przejść drugą operację. Dodatkowo pojawiły się przerzuty na wątrobę i węzły chłonne. Obecnie jestem już po 5 chemioterapii i na przełomie styczeń - luty 2019 najprawdopodobniej czeka mnie kolejna operacja, tym razem wątroby. Zbieram pieniądze na konsultacje z lekarzami, lekarstwa, dojazdy do szpitala. Niestety, los nie oszczędził też mojej rodziny. Moja córka również zachorowała na raka jelita grubego. Po ciężkiej i kosztownej walce, w wieku 32 lat zmarła... Bardzo proszę Was nawet o najdrobniejsze wsparcie finansowe. Liczę, że razem z Wami uda mi się pokonać chorobę. Serdecznie pozdrawiam.

75 127 zł z 12 000 zł
626%
Anna Olech, Lwówek Śląski

Udało się ustabilizować sytuację!

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Ponieważ sytuacja jest stabilna i obecnie nie potrzebuję środków, proszę na ten moment o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Ania i mam 40 lat. Jestem mamą dwóch wspaniałych chłopców (10 i 13 lat), których wychowuję sama. W październiku 2016 r. otrzymałam wyniki histopatologii, okazało się że choruję na raka i jest to mięsak maziówkowy. Jedyna klinika lecząca ten rodzaj nowotworu znajduje się w Warszawie. Każdorazowy wyjazd do Warszawy (500 km) to dla mnie ogromny wydatek (ok. 400zł). Obawiam się, że nadejdzie dzień, kiedy nie pojadę na leczenie, bo zabraknie mi środków finansowych. Mam szansę pojechać na leczenie do Kliniki w Niemczech, jednak koszt terapii to 7300 euro plus dojazd, co zdecydowanie przekracza moje możliwości finansowe. Wciąż potrzebuję pomocy, codzienne koszty związane z chorobą, dojazdy do Warszawy, leki, konsultacje i inne wydatki są bardzo duże. Wszystkim Darczyńcom serdecznie dziękuję!

74 244 zł z 35 000 zł
212%
Magdalena Strojnowska, Warszawa

Cel zbiórki został osiągnięty

Magda ma 38 lat i straciła oboje rodziców – Tata zmarł, gdy Magda była nastolatką. Mama zmagała się z przerzutami raka piersi do kości, wątroby i węzłów chłonnych. Odeszła w 2019 roku po 3 latach leczenia pełnych cierpienia i bólu. Mimo takich doświadczeń Magda to osoba pogodna, uczynna i pomocna dla innych. Wrażliwa oraz dziewczęca, a zarazem zawadiacka i zwariowana... jest super kobietą, matką, człowiekiem! Niestety aktualnie jej życie zdominowała walka z rakiem piersi. Jest też nosicielką mutacji genetycznej BRCA1 predysponującej ją do wznowień oraz powstania kolejnych nowotworów. Zdecydowała się przeprowadzić serię radykalnych operacji (podwójna mastektomia, adnexectomia). Chce żyć dla 9-letniej Leny. Dzięki jej determinacji i pomocy Darczyńców udało się! Magda ma już za sobą profilaktyczne operacje - zmniejszyła ryzyko do minimum! Teraz walczy o pełną sprawność, zmaga się też z zakrzepicą i powikłaniami. Wciąż potrzebuje rehabilitacji, konsultacji specjalistów, ponosi również duże miesięczne wydatki na leki. Gorąca prośba do Was o pomoc. Jednocześnie, niejako z góry wyrażona, wdzięczność za jakąkolwiek formę wsparcia. Piękne dzięki! HISTORIA: W połowie 2016 roku Magda dowiedziała się, podobnie jak jej mama kilkanaście lat wcześniej, że ma raka piersi. Przeprowadzono operację oszczędzającą i zalecono dalsze leczenie. W lutym 2017 Magda zakończyła chemioterapię. W międzyczasie wykonano badania genetyczne, które potwierdziły mutację genu BRCA1. Stąd decyzja i determinacja do usunięcia piersi i jajników w cyklu 3 operacji. Dzięki ofiarności licznych znajomych i innych osób przychylnych Magdzie udało się zebrać dużą część funduszy na pokrycie dotychczasowych kosztów leczenia, rekonwalescencji i transportu. Do tej pory udało się przeprowadzić mastektomię obu piersi wraz z rekonstrukcją, a także operację usunięcia jajników! Ale wciąż potrzebne są środki na prowadzenie kontrolnej diagnostyki, zakup leków, konsultacje lekarskie i pomoc psychologiczną.

73 732 zł z 20 000 zł
368%
Iwona Czarnecka, Warszawa

Cel został osiągnięty! Bardzo dziękujemy za wpłaty!

Mam na imię Iwona, jestem matką samotnie wychowującą 12-letniego syna. Guza w piersi wyczułam w kwietniu tego roku. W połowie maja miałam już diagnozę: naciekający rak piersi z przerzutem do węzłów chłonnych, niewrażliwy na hormony, HER 2: 3+, Ki67 + w 90%. Szok. Na początku marca tego roku robiłam kontrolne USG piersi i nic niepokojącego nie zostało zdiagnozowane, a w maju mam już przerzut, w niespełna 2 miesiące. Niestety jest to możliwe. Wskaźniki, które podałam świadczą o bardzo wysokiej złośliwości nowotworu, który cechuje się bardzo agresywnym przebiegiem i zwiększoną zdolnością do przerzutów oraz nawrotów. Leczenie zaczęłam praktycznie natychmiast. Pierwszą "czerwoną chemię" przyjęłam 3.06.2019. W tej chwili jestem już po 3 chemiach, ale to dopiero początek. Po zakończeniu czerwonej chemii, przed operacją czeka mnie jeszcze seria 12 chemii + trastuzumab. To oferuje mi NFZ. Ja mam dla kogo żyć. Mam wspaniałego syna, który wie, że jestem chora. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo poważna jest moja choroba. Ma dopiero 12 lat, więc nie powinien się martwić. I zrobię wszystko, żeby wprowadzić moje dziecko w dorosłe życie. Jest lek, który znacznie zwiększy moje szanse - pertuzumab, który w moim przypadku nie jest refundowany przez NFZ. Muszę go zacząć przyjmować wraz z pierwszą dawką trastuzumabu. Żeby w ogóle to było możliwe, musiałam przenieść leczenie do szpitala, który mi to umożliwi. Wszystko dzieje się z dnia na dzień. Nie mam czasu na to, żeby czuć się źle po chemii. Jak nie mam siły, pomagają mi moi przyjaciele. Wożą mnie od lekarza do lekarza. Leczenie trastuzumabem i pertuzumabem zaczynam już 29.07.2019 r. Niestety koszt leczenia tym lekarstwem to 57.834 PLN. Na pierwszą dawkę mam. Mogę zacząć :-) Koszt każdej dawki to 11.566,80 PLN. Pomóżcie mi, proszę, zrealizować moje marzenie i wprowadzić mojego syna w dorosłe życie! Dajcie mi proszę szansę na 10 lat! To jest minimum, o które walczę. Chcę być spokojna, że mój syn poradzi sobie w życiu. Byłam zdeterminowana, żeby jak najszybciej zacząć leczenie. Udało się! Teraz też jestem zdeterminowana i wierzę, że tym razem też mi się uda z Waszą pomocą! Z góry dziękuję, także za wsparcie moralne. Siła jest w nas!

73 161 zł z 58 000 zł
126%
Katarzyna Jańczak, Mińsk Mazowiecki

Pomóż mi wygrać!

Mam na imię Kasia, mam 34 lata. Rozpoczynam bardzo nierówną walkę z potrójnie ujemnym rakiem piersi. Zbieram środki na pokrycie kosztów konsultacji, badań, leków, dojazdów i rehabilitacji. Potrzebuję siły do boju i Twojej pomocy w poniesieniu codziennych kosztów leczenia. Tak, aby za kilka lat nadal być MAMĄ, partnerką, córką, siostrą, pracownikiem, koleżanką!

70 004 zł z 70 000 zł
100%
Marcelina Krzemińska, Wodynia

Dalsza walka z rakiem piersi!

Witam wszystkich. Mam na imię Beata, mam 57 lat i w dalszym ciągu chęć do życia. Wiedziałam, co to rak, gdy umierała moja mama 21 lat temu, widziałam ból, cierpienie i niemoc człowieka. Dlatego starałam się dbać o siebie, do lekarza onkologa chodziłam od 25 lat, piersi badałam regularnie. Niestety pod koniec 2020 r. usłyszałam diagnozę: dwa guzy HER2+++, jeden hormonozależny, drugi nie. Przeszłam chemioterapię, później mastektomię lewej piersi, po miesiącu limfadenektomię pachową, radioterapię. Niestety, chemioterapia nie zniszczyła jednego guza całkowicie, zarówno w piersi, jak i w węźle chłonnym. Jest to niekorzystnym czynnikiem rokowniczym. Aby poprawić moje szanse na przyszłość, powinnam być leczona lekiem, który niestety w moim przypadku nie jest refundowany w Polsce. Żadna kobieta chora na ten typ nowotworu nie chce czekać, aż nastąpi nawrót choroby i być może dopiero wtedy dostanie zgodę na leczenie. Niestety, będzie to już tylko przedłużanie życia, bez możliwości wyleczenia. Moim marzeniem jest doczekanie wnuka, mam kochającą córkę, która robi dla mnie wszystko, niestety nasze możliwości finansowe są ograniczone. Suma potrzebna na leczenie jest dla nas wręcz nieosiągalna. Na chwilę obecną potrzebuję 65 000 zł. Ja nie pracuję, pensja męża jest niewielka, córci również. Nigdy nie myślałam, że będę postawiona w takiej sytuacji, ale proszę wszystkie osoby o wielkim serduchu o pomoc dla mnie w walce z tą chorobą. Całe życie byłam osobą pozytywną i energiczną, teraz pomimo choroby staram się bardzo, aby to się nie zmieniło. Wierzę, że uda mi się pokonać chorobę, jednak bez odpowiednich środków jest to niemożliwe. Z góry dziękuję wszystkim, którzy nacisną ten magiczny dla mnie czerwony przycisk. -------------------------- Moi drodzy, z dniem 1.03.2022 r. wszedł do refundacji lek dla kobiet z chorobą resztkową. Dzięki temu ostatni, dziewiąty wlew, będę miała opłacony przez NFZ. Niemniej jednak moje leczenie będzie trwało nadal. W związku z dużą agresywnością tego nowotworu wymagane są: stałe monitorowanie i badania diagnostyczne, które często nie są refundowane przez nasz rząd. Będę walczyć dalej o zdrowie i mam nadzieję, że da to pozytywne efekty.

67 504 zł z 65 000 zł
103%
Elżbieta Ossowska, Czersk

Nierefundowana immunoterapia dla Elżbiety

Mam na imię Ela, mam 52 lata i moje życie w jednej chwili wywróciło się do góry nogami. Trudno opisać słowami, co czuje osoba, która usłyszy diagnozę - nowotwór złośliwy. Ja dokładnie 14 sierpnia tego roku usłyszałam: potrójnie ujemny rak piersi o wysokim stopniu złośliwości z przerzutami do węzłów, czyli... najbardziej agresywny, szybko postępujący i najrzadszy podtyp spośród nowotworów piersi. Trafił mi się najbardziej zacięty i przebiegły przeciwnik, co więcej jest on na tyle szybki, że zdążył zadomowić się w węzłach. Aby zwiększyć swoje szanse w tej nierównej walce, potrzebuję jak najszybszego wdrożenia innowacyjnej metody leczenia – immunoterapii. Ta forma terapii znacząco poprawia skuteczność leczenia i daje nadzieję na lepsze rokowania pacjentkom z potrójnie ujemnym rakiem piersi. Niestety, w moim przypadku immunoterapia nie jest refundowana, a okazuje się być kluczowa w mojej walce o życie. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc dla siebie, jednak koszt leczenia nie daje mi wyjścia. Moja wola życia, radość z każdego dnia, ludzie, którymi na co dzień się otaczam, sprawiły, że zdecydowałam się odważyć i poprosić Was o pomoc. Przede mną najtrudniejsza walka, jaka mogła mi się przydarzyć, bo o własne życie... ale nie poddam się, bo mam dla kogo walczyć. Jestem przede wszystkim żoną, mamą, babcią – to moja rodzina jest moim największym skarbem i motywacją. Od 2010 roku prowadzę mały sklep spożywczo-przemysłowy, który myślę, że mogę śmiało nazwać moim drugim domem. Codziennie odwiedzają mnie cudowni ludzie, z którymi dzielę radości i problemy. Dzięki ich wsparciu i moich najbliższych, moja nadzieja na wyzdrowienie nie gaśnie. Wiem, że będzie to trudny onkologiczny pojedynek, ale mam zamiar walczyć z całych sił. Kto zna mnie bliżej, ten wie, że optymizm to moje drugie imię. Życie ma jednak swoją cenę, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliża mnie do wyzdrowienia. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie – ja i moi bliscy jesteśmy Wam ogromne wdzięczni. Niech dobro, które ofiarujecie, wraca do Was ze zdwojoną siłą!

66 765 zł z 60 000 zł
111%
Monika Dąbrowska, Abramowice Prywatne

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wszelkie wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ****************************************************** Witam, mam na imię Monika i mam 33 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci - Agatki (4 latka), Karolinki (2 latka) i Adasia (4 miesiące). Tuż po porodzie synka rozpoczęłam diagnostykę lewej piersi, ponieważ wyczułam guza. Guz okazał się spory - 3,5 cm. Wkrótce usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Runęło wszystko. Jednak otrząsnęłam się i rozpoczęłam walkę. Zaczęłam szukać informacji, dokształcać się, szukać ośrodka, w którym będę czuła się pewnie i który poprowadzi moje leczenie. Wybór padł na Centrum Leczenia Chorób Piersi przy Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, który nadzoruje cały proces. Mieszkam w Lublinie, także muszę dość daleko dojeżdżać na wizyty w Poradni, badania, konsultacje oraz zabiegi operacyjne, jak również kontrole pooperacyjne. 1.02.2019 r. rozpoczęłam cykl 16 chemioterapii. Będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie od jego zakończenia odbędzie się w Krakowie zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ze względu na fakt, że posiadam mutację genu BRCA1, konieczne będzie wykonanie mastektomii drugiej, zdrowej piersi, jak również zabieg wycięcia jajników, ponieważ istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu choroby do tych narządów. Będą również konieczne rehabilitacje pooperacyjne. Terapia leczenia raka nie jest łatwa, ale staram się ją przetrwać dla mojej rodziny - dzieciaków i męża. Oni mnie napędzają i dają siłę. Dla nich muszę wyzdrowieć. Taki jest mój cel. Niestety koszty diagnostyki, niektórych zabiegów, prywatnych badań, prywatnych konsultacji, niektórych leków, częstych dojazdów i noclegów w Krakowie, jak również późniejszych rehabilitacji przekraczają możliwości naszego budżetu. Dlatego też ośmielam się prosić chętnych Darczyńców o drobne datki i pomoc w przejściu leczenia do końca. Zarówno ja, jak i moja rodzina będziemy niezmiernie wdzięczni.

64 912 zł z 30 000 zł
216%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest lek nierefundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

64 780 zł z 60 000 zł
107%
Rafał Gałka, Warszawa

Wsparcie w walce z nowotworem

Dzień dobry przyjaciele, znajomi i nieznajomi. Mam na imię Rafał, mam 38 lat. Od 16 lat jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Los obdarzył nas dwójką przecudownych dzieci - Julia (16 lat) i Eryk (12 lat). Od zawsze miałem zamiłowanie do komputerów i programowania, co z czasem stało się również moją pracą. Uwielbiam podróże, zarówno te po zakątkach naszego kraju jak i te zagraniczne. Bieganie zawsze sprawia mi olbrzymią przyjemność, do tego stopnia, że w 2015 roku udało mi się ukończyć maraton. Jestem otwarty na wszelkie nowości i zmiany, jakie zachodzą w moim życiu, ale ta zmiana mnie zaskoczyła... Pierwsze, niepokojące objawy pojawiły się w kwietniu 2018 roku, kiedy zauważyłem znaczne ilości krwi w moczu. Po wykonaniu badań okazało się, że mam guza w pęcherzu moczowym, którego zdecydowano usunąć i postawiono diagnozę: nowotwór pęcherza o najwyższym stopniu złośliwości. Po 3 miesiącach badanie kontrolne wykazało kolejnego guza, którego również usunięto. Postanowiłem pobiec również w tym maratonie i walczyć o swoje życie. Kolejne badania kontrolne nie wykazywały wznowy i po około 2 latach byłem przekonany, że dobiegłem do mety. Niestety, w październiku 2020 wystąpił inny niepokojący objaw: krwioplucie. Okazało się, że mam guza w prawym płucu, który początkowo był diagnozowany w kierunku gruźlicy, co skutkowało 9-tygodniowym pobytem w szpitalu. Takie opóźnienie w diagnozie pozwoliło zmianie na swobodny rozrost do dużych rozmiarów oraz zajęcie węzłów chłonnych. Podjęto decyzję o usunięciu dolnego płata płuca prawego. Po operacji w wyniku histopatologicznym stwierdzono przerzut nowotworu z pęcherza. Moja walka trwa ale mój wróg rośnie w siłę. Nawet największy wojownik potrzebuje pomocy... Obecnie niezbędna jest szybka diagnostyka oraz konsultacje z wieloma specjalistami, aby dobrać odpowiednie dalsze leczenie. Aby zwiększyć swoje szanse na pokonanie raka chcę skorzystać z najlepszych i najnowocześniejszych metod leczenia, często bardzo kosztownych i zazwyczaj nierefundowanych. Jeżeli zajdzie taka potrzeba biorę również pod uwagę leczenie za granicą, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Bardzo dziękuję za nawet najmniejsze wsparcie finansowe, które pomaga mi w tej nierównej walce z rakiem.

63 149 zł z 60 000 zł
105%