Zbiórki

Sylwia Perczyńska, Lubin

Pomoc w sfinansowaniu leków, dojazdów oraz opieki paliatywnej

Chcę normalnie żyć i marzyć... Chcę realizować swoje pasje i mieć na nie czas. Wychowuję sama 3 dzieci i każdy ułamek sekundy łączę z bólem. Od dwóch lat walczę z rakiem piersi, obecnie jestem w progresie na kości i kręgosłup oraz głowę. Jestem w trakcie leczenia bólu w hospicjum. Chcę się jeszcze cieszyć, póki mogę! Nie chcę widzieć smutnych oczu moich dzieci, a szczególnie 8-letniej córki. Serce mi się kroi, gdy pomyślę, że przegram walkę... Utrzymuje się ze świadczeń. Brakuje mi na leki i czasem na dojazdy do Wrocławia i innych szpitali. Do tej pory nigdy nie prosiłam o pomoc, zawsze radziłam sobie sama, lecz moja bezradność jest silniejsza, a ból sprawia, że muszę walczyć. Walczę i choćbym miała przegrać, to będę wiedziała, że warto było, bo mam dla kogo żyć. Proszę ludzi dobrego serca o pomoc! Bym mogła jeszcze patrzeć na to same niebo co każdy...

25 055 zł z 25 000 zł
100%
Edyta Strychała, Międzyrzecz

Dalsze leczenie

Zawsze dawałam z siebie, ile mogłam, dzieląc się sercem, radą i czasem z ludźmi potrzebującymi pomocy, których los stawiał na mojej drodze. Wiem, że relacje z ludźmi to najcenniejsze, co mamy, dlatego pielęgnuję przyjaźnie i dbam o ich jakość. Dziś ja Was potrzebuję i proszę o wsparcie na mojej drodze ku wyzdrowieniu, ponieważ pragnę jeszcze troszkę kwiatów dozbierać do mojego bukietu życzliwości.

24 548 zł z 20 000 zł
122%
Wiktoria Borowczyk, Poznan

Marzę, bo Ty wierzysz. Twoje wsparcie, moja walka!

Mam 30 lat. Moja głowa zawsze była pełna marzeń, a ja sięgałam po nie bez najmniejszego zawahania. Chcesz nauczyć się czegoś nowego? Wchodzę w to! Chcesz zobaczyć coś nowego? Powiedz tylko kiedy! Chcesz spróbować czegoś nowego? Jasne! Chcesz przeżyć coś nowego? ...Oczyw... No właśnie, tutaj moje życie się zatrzymało. Znaczy, ono rozpędziło się jak na karuzeli, a ja czuję, że stoję nieruchomo i oglądam film, który nie jest o mnie. Nowotwór złośliwy nerki. Przerzuty do płuc i kości. Guz na sercu. Pytań jest wiele: dlaczego? Zawsze dbałam o zdrowie, byłam aktywna, wybierałam świadomie to, co jem... A jednak ta diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Rozdzierające poczucie niesprawiedliwości, strach i niepewność towarzyszą mi od miesięcy, ale nie poddam się. To czas na walkę! Moi najbliżsi dobrze wiedzą, że nie lubię (i trochę nie umiem) przegrywać. W tym wypadku inny wynik po prostu nie wchodzi w grę. Tym razem jednak, w tej nierównej rozgrywce, potrzebuję Twojej pomocy. Przeciwnik nie daje za wygraną – rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie, wpływając na każdy aspekt mojego codziennego życia. Na ten moment potrzebuję wsparcia poprzez konsultacje z najlepszymi specjalistami, by upewnić się, że podążam właściwą drogą do zdrowia. To wszystko jednak oznacza ogromne koszty, które znacznie przekraczają moje możliwości. Nie poddaję się, bo wiem, o co walczę. Kocham życie. Od zawsze wyciskałam z niego każdą kroplę – podróżowałam, uczyłam się, chłonęłam nowe doświadczenia. Chcę znów oddychać pełną piersią, ciesząc się każdą chwilą i każdym dniem. Dlatego dziękuję Ci za Twoją pomoc i gwarantuję, że wykorzystam potencjał każdej złotówki i każdej dobrej myśli, którą mnie wesprzesz!

21 636 zł z 20 000 zł
108%
Małgorzata Dulęba, Bydgoszcz

Czerniak - taki mały, a taki złośliwy

Mam na imię Małgosia i mam 37 lat. Moja historia rozpoczęła się 3 lata temu, kiedy pod sercem nosiłam córeczkę, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Cieszyłam się pięknym czasem. Wiadomość przyszła krótko po porodzie. Okazało się, że węzeł chłonny w lewej pachwinie wielkości kurzego jajka zajęty jest przez czerniaka. Przerzut... Skąd? No właśnie, dobre pytanie! Przerzut czerniaka bez czerniaka. Okazuje się, że to możliwe. Obecnie jestem po operacji limfadenektomii pachwinowo-biodrowo-zasłonowej oraz rocznym leczeniu uzupełniającym dabrafenibem z trametynibem. Jestem pełną energii matką dwójki dzieci w wieku 10 i niespełna 3 lat. Kochamy góry, zwłaszcza Tatry. Abym mogła zapomnieć w miarę możliwości o chorobie i patrzeć z optymizmem na każdy kolejny dzień, niezbędna jest codzienna profilaktyka przeciwobrzękowa. Uciskowe pończochy, rehabilitacja, masaże będą mi towarzyszyć już do końca życia.

21 219 zł z 10 000 zł
212%
Ewa Stefańska, Kraśnik

Ewa walczy z nowotworem

Ewa ma 40 lat, jest wspaniałą mamą 2 cudownych chłopców: 5-letniego Filipka i rocznego Mikołaja. Ewa nie widzi świata poza synami. Jest ciepła, pełna miłości, nigdy nie odmawia pomocy innym. W grudniu 2021 roku zawalił się świat Ewy i jej bliskich. Zdiagnozowano u niej złośliwy nowotwór jajnika z przerzutem. Ewa natychmiast przeszła radykalną operację, ponowna tomografia wykonana w styczniu 2022 roku ujawniła kolejny przerzut. Ewa obecnie przebywa w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w Lublinie. Chcemy zapewnić Ewie środki do kontynuowania leczenia, na specjalistyczne konsultacje, których będzie potrzebowała w czasie leczenia. Marzeniem Ewy jest patrzeć, jak rozwijają się jej synowie, uczestniczyć w ich wychowaniu. Teraz to nasza Ewa potrzebuje wsparcia i pomocy. Walczymy dla niej i jej dzieci. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żeby spełnić marzenie Ewy. Rodzina i Przyjaciele

20 688 zł z 20 000 zł
103%
Wiktoria Kot, Rębielcz

Leczenie i rehabilitacja

Witam, nazywam się Wiktoria Kot, w tym roku skończyłam 18 lat. W marcu 2014 roku zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę limfoblastyczną ALL. Chemioterapia trwała dziewięć miesięcy, następnie przez rok trwało leczenie podtrzymujące i rehabilitacja. W trakcie leczenia podtrzymującego wystąpiło u mnie dwukrotnie ostre zapalenie trzustki oraz niewydolność wątroby. Gdy myślałam, że najgorsze mam już za sobą, w maju 2018 roku nastąpiła wznowa choroby. Moje życie znowu wywróciło się do góry nogami. Intensywne leczenie mam już za sobą, teraz jestem w trakcie leczenia podtrzymującego. Choroba zmieniła całe moje życie i mojej rodziny. Mimo przeciwności losu dostałam się do liceum i w tym roku już matura. Mam nadzieję, że spełnią się moje marzenia i dostanę się na studia medyczne. Leczenie jest długie i kosztowne, dlatego proszę Was o pomoc w codziennej walce z chorobą. Potrzebuję wsparcia, żeby pokryć koszty niezbędnych leków i rehabilitacji. Z góry dziękuję wszystkim darczyńcom. Wiktoria

20 528 zł z 20 000 zł
102%
Karina Błachnio, Warszawa

Cel zbiórki został osiągnięty

Mam na imię Karina. Wszystkie informacje na temat raka zawsze omijałam szerokim łukiem (być może ze strachu?), ponieważ wydawało mi się, że zdrowa dieta, zdrowy styl życia, pozytywne podejście do życia, pozwolą mi się przed nim ustrzec. Niestety, to za mało, nieznane są przyczyny jego pojawienia się. U mnie zdiagnozowano raka piersi i to w momencie totalnych przemian w moim życiu. Pożegnałam się z pracą, w której przepracowałam 10 lat. Zaczęłam szukać prawdziwego powołania. Zmieniłam mieszkanie i jestem pierwszy raz w życiu z kredytem. Przestałam karmić po drugiej ciąży, żeby móc zacząć ćwiczyć. Chciałam trochę schudnąć, żeby wrócić do formy. Planowałam wakacje dla dzieci w sierpniu. Ale wszystkie plany muszę zrewidować i odłożyć na jakiś czas. Życie w pandemii pokazało nam, że jednak lubimy całą tę krzątaninę, wyjścia do kina, spotkania w kawiarniach, w ogóle WSPÓLNE spędzanie czasu. Ja z moją diagnozą zrozumiałam to jeszcze dosadniej. Teoretycznie wszyscy wiemy, że umrzemy. Pytanie: kiedy? Ja chciałabym żyć, wybieram życie dla siebie, dla mojej Paulinki, dla Marcela i dla mojego męża. Dla siebie, bo muszę jednak dużo zmienić. Było takie przemówienie Steve'a Jobsa, w którym mówił, że sens pewnych działań w życiu i zdarzeń można zrozumieć jedynie z retrospektywy. Ja mam nadzieję, że jak za 10 lat będę wspominać czas choroby, to będzie to tylko i wyłącznie wydarzenie, które pozwoliło mi zmienić się na lepsze. Mam nadzieję, że pomożecie mi w tym, żebym mogła wrócić do swoich planów i je zrealizować. Zbieram pieniądze na wydatki związane z moim leczeniem; leki, konsultacje, diagnostykę oraz dojazdy do ośrodków leczenia.

20 331 zł z 15 000 zł
135%
Alicja Wójcik, Luborzyca

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wpłaty! Cel został osiągnięty. Prosimy o nieprzekazywanie darowizn. **************************************************************************************************************************** Mam na imię Alicja. Mam 42 lata, jestem mężatką i mamą 14-letniej Gabrysi i 22-letniego niepełnosprawnego Norberta. W listopadzie 2018 r. po badaniu USG piersi byłam w 100% zdrową kobietą. Zadowolenie nie trwało długo, bo pod koniec stycznia 2019 r. wyczułam guzka w prawej piersi. Pognałam po raz kolejny na USG. Lekarz od razu zaproponował biopsję gruboigłową. Strach i przerażenie. Wynik biopsji był wyrokiem: RAK ZŁOŚLIWY INWAZYJNY. Onkolog postanowił przeprowadzić operację oszczędzającą, a potem radioterapię. Plany gwałtownie się zmieniły po dalszej diagnostyce, która wykazała RAKA POTRÓJNIE UJEMNEGO (cT2N0M0). Konsylium zadecydowało o wcześniejszej chemioterapii, bo guz bardzo szybko się namnaża. Po chemii mastektomia i radioterapia. Moje przerażenie, strach i obawy z dnia na dzień potęgują się, bo jeszcze nie otrząsnęłam się po wypadku mojego syna, który miał miejsce w 2014 r. Uraz mózgowo-czaszkowy z następowym niedowładem czterokończynowym i śpiączką pourazową. Ponad cztery lata nieustannej walki o jego sprawność. Niekończąca się kosztowna rehabilitacja, wyczerpujące rekonstrukcje, konsultacje medyczne odbierały mi siły. Ogromna obawa o córkę, która w tym czasie miała tylko 8 lat, a już musiała zmagać się z panicznym strachem, co będzie dalej. Nie było mnie w domu całymi tygodniami, bo musiałam być przy Norbercie, a ona musiała sobie z tym radzić. Płakała, krzyczała, nie sypiała po nocach. Dzięki wsparciu rodziny przetrwaliśmy te tragiczne chwile. Nauczyliśmy się żyć inaczej. Wychodziliśmy na prostą. A na tej prostej stanął RAK. Znów muszę walczyć, tylko że siły już nadwyrężone. Nie wiem, co dalej będzie. Boję się, czy dam radę kolejnemu wyzwaniu. Tak bardzo chciałabym widzieć dalsze efekty rehabilitacji syna, uczestniczyć w dorastaniu córki, być przy kolejnych jej sukcesach tanecznych (od 3 lat tańczy w grupie turniejowej Hip-hop i zdobywa wysokie lokaty). Zebrane środki chciałabym spożytkować na badania diagnostyczne, środki farmakologiczne, konsultacje, transport, rehabilitację i terapie.

20 155 zł z 12 000 zł
167%
Agnieszka Słysz, Kosina

Rehabilitacja i dalsze leczenie

W marcu 2023 r. podczas kontrolnych badań lekarz zauważył niepokojące zmiany w piersi prawej i skierował mnie na kolejne badania diagnostyczne, które niestety wykazały raka przewodowego naciekającego. W lipcu zostałam poddana mastektomii podskórnej wraz z implantacją protezy piersi. W kolejnym miesiącu rozpoczęłam chemioterapię, po której zakończeniu czeka mnie hormonoterapia. Obecnie wymagam stałej rehabilitacji mającej na celu zniwelowanie skutków mastektomii i usprawnienie prawej ręki. Pragnę również przeprowadzić poszerzone badania genetyczne, aby skutecznie zaplanować moją dalszą terapię.

20 068 zł z 20 000 zł
100%
Katarzyna Karpińska, Braniewo

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Kasia, mam 36 lat. Do tej pory moje życie biegło spokojnie. Mam pracę i kochającego 12-letniego syna, którego sama wychowuję od 6 lat. W kwietniu 2022 r. wyczułam u siebie w prawej piersi guza. Po wszystkich badaniach i biopsji mammotomicznej okazało się, że jest to nowotwór złośliwy sutka. W sierpniu zaczęłam chemioterapię i swoją walkę z rakiem. Po kilku miesiącach chemioterapii czeka mnie operacja usunięcia guza i węzłów chłonnych oraz radioterapia. Będzie to bardzo ciężki okres dla mnie i mojego syna pod względem zarówno psychicznym, jak i finansowym. Utrzymujemy się tylko z mojego wynagrodzenia, które się pomniejszyło z racji długotrwałego leczenia. Dlatego pomyślałam, że w ludziach siła, że może mogę liczyć na Waszą pomoc. Przyda się każda złotówka, która pomoże mi w leczeniu, dojazdach do szpitala oraz codziennych wydatkach związanych z walką o zdrowie. Chcę wyzdrowieć dla mojego syna, wrócić do pracy i żyć pełnią życia. Obiecuję, że jak tylko poczuję się silniejsza, od razu zabieram się do działania. Mam w sobie sporo pozytywnej energii i chcę ją dobrze spożytkować. Życie stawia przed nami wiele wyzwań. Jednym z najważniejszych dla mnie dziś jest pokonanie choroby. Wierzę, że tak będzie i jeszcze wiele wspaniałych rzeczy mnie w życiu czeka. Z góry dziękuję za okazane wsparcie i każdą złotówkę. Jesteście wspaniali!

20 004 zł z 20 000 zł
100%
Ewelina Jarosz, LICHNOWY

Walka z rakiem. Proszę o pomoc.

Mam na imię Ewelina, mam 30 lat, obecnie jestem osobą niepracującą. Wcześniej pracowałam jako sprzedawca kasjer, jednak gdy zachorowałam i przebywałam na zwolnieniu lekarskim, zostałam zwolniona w styczniu tego roku. Przeszłam operację torbieli jajnika, a ok. 2 tygodnie później (to było pod koniec października) wyczułam u siebie guza w lewej piersi. Umówiłam się na badanie USG, gdzie potwierdzono, że są dwa guzy w jednej piersi. Wtedy się zaczęło życie w strachu, nieprzespane noce, myśl "dlaczego ja?". Przecież mam jeszcze tyle planów na życie, jestem jeszcze młoda, nie mam dzieci, chcę mieć swój dom, bo obecnie mieszkam z rodzicami, dobrą pracę, żebym mogła się realizować... Niestety los chciał dla mnie inaczej. Pierwszą biopsję wykonano u mnie 20.11.2019. Na wynik czekałam ok. 6 tygodni i wyszło, że konieczne dalsze pilne postępowanie, więc druga biopsja gruboigłowa, wynik po ok. 3 tygodniach. Znowu strach, najgorsze to czekanie... DIAGNOZA: rak inwazyjny NST gruczołu piersiowego. Nie ukrywam, że był i jest to dla mnie okropny szok, do tej pory strasznie się boję, co dalej. W lutym wzięłam pierwszą chemię: białą i czerwoną. Niedawno wypadły mi włosy, jest mi ciężko, strasznie ciężko, boli mnie skóra głowy, próbuję sobie jakoś to wszystko przetłumaczyć, ale strach jest silniejszy ode mnie. Ponieważ nie pracuję, nie jestem sobie w stanie poradzić sama ze wszystkimi wydatkami: leki, badania, konsultacje, dojazdy 300 km w dwie strony przekraczają moje możliwości. Zakupiłam perukę (koszt to 750 zł) - wydałam ostatnie pieniądze, żeby wyglądać jak człowiek... Zebrane środki chciałabym również przeznaczyć na rehabilitację. Jedyną moją nadzieją jesteście WY, Państwo! ☺️ Bardzo potrzebuję Waszego wsparcia i zrozumienia. Z góry bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc!

19 674 zł z 12 000 zł
163%
Anna Mordwińska, GZY

Pomóż mi pokonać raka

Cześć, nazywam się Ania. W wieku 49 lat zachorowałam na raka jajnika C56 (stadium 4). Przed chorobą prowadziłam zwykłe życie. Pracowałam w znanym dyskoncie, zajmowałam się domem, rodziną. Miałam swoje pasje i marzenia. Zawsze chętnie pomagałam i wspierałam potrzebujących. Dziś sama proszę o pomoc. W lipcu, w badaniach od pracodawcy okazało się, że mam podwyższony marker raka jajnika CA125. Zaczęło się szukanie przyczyn i pogoń za jak najszybszą diagnozą. Lekarze uspokajali, że to nie musi oznaczać najgorszego. Jednak przeczucie sprawiło, że zaczęłam szukać pomocy na własną rękę. Moje obawy potęgowała śmierć młodszej siostry (nowotwór złośliwy piersi). W trakcie badań okazało się, że mam mutację genu BRCA1. Badania USG, TK nie wykazały żadnych niepokojących zmian, ale ze względu na mutację w.w. genu zdecydowano o profilaktycznym laparoskopowym wycięciu narządów kobiecych. W trakcie zabiegu okazało się jednak, że rak rozrzucił się po całym brzuchu. Operacja trwała 7 godzin. Wycięto zmiany rakowe. Po wybudzeniu usłyszałam diagnozę. Szok, strach, stres i niepewność, co dalej. Zaczęła się walka o pomyślne przejście przez chorobę. Na co dzień staram się myśleć pozytywnie, ale przychodzą także chwile zwątpienia, załamania i bólu. Dziś jestem po 4 chemiach i 3 wlewach immunoterapii. Wszystkie wydatki związane z leczeniem wyczerpują mój budżet. Po operacji nie mam możliwości powrotu do pracy. Moją motywacją są synowie, rodzina, koledzy, przyjaciele, którzy wspierają mnie w tym ciężkim czasie. Chcę wychować mojego 10-letniego synka i być przy nim w ważnych momentach jego życia (drugi syn jest już dorosły). Zebrane środki ze zbiórki przeznaczę na dojazdy, prywatne wizyty, odżywki, witaminy, lekarstwa, dietę i rehabilitację pooperacyjną. Z góry dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę!

19 353 zł z 10 000 zł
193%