Zbiórki

Monika Laszczak, Mazańcowice

Operacja profilaktyczna drugiej piersi, badania kontrolne, leki

Witam serdecznie, Po prawie 3,5 latach od diagnozy nie śpię dalej spokojnie. Czy kiedyś będzie to możliwe? Nie wiem, ale musze zrobić wszystko, co mogę zrobić, by ustrzec się przed nawrotem choroby,a więc muszę usunąć drugą pierś, w której może pojawić się rak. Niestety w moim wypadku operacja ta nie jest refundowana, gdyż nie spełniam wymogów NFZ. Zachorowanie w młodym wieku i mój podtyp raka stwarzają ryzyko, iż nowotwór może pojawić się w drugiej piersi. Poza tym chora pierś i jej okolice po rekonstrukcji i radioterapii zrobiły się twarde i bolesne. Odbiegają również mocno wyglądem od zdrowej strony. Naświetlona tkanka zwłókniła się, zdeformowała i stwardniała. Z tego powodu coraz bardziej krzywi mi się kręgosłup i pojawia się ciągnący ból, z którym coraz trudniej mi sobie radzić. Tyle już przeszłam , nie mogę teraz złożyć broni i poddać się losowi. Muszę zrobić, co się da, by żyć dla dwójki moich małych dzieci. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że wciąż mogę z nimi być. Jestem wdzięczna Wam za pomoc w leczeniu. Obecnie kontynuuję hormonoterapię, która daje mi w kość każdego dnia, ale tak trzeba, by mieć szansę na życie. Kontrole, konsultacje lekarskie, leki i badania prywatne, które muszę robić, by wcześniej wykryć ewentualny przerzut, szarpią mocno mój budżet. W obecnych czasach, gdy wszystko tak podrożało, nie mam finansowej możliwości pokryć w całości operacji drugiej piersi oraz poprawy już zrekonstruowanej. Koszt takiej operacji to około 25 tys. zł. Brakuje jeszcze 17 tys. zł., dlatego też będę wdzięczna za każde choćby najmniejsze wsparcie. Wszystkim moim darczyńcom bardzo dziękuję i życzę dużo zdrowia w tych trudnych czasach.

67 827 zł z 77 000 zł
88%
Janina Rodkiewicz, GDAŃSK

Wołanie o pomoc!

Witam, nazywam się Janina Rodkiewicz, mam 62 lata. 23 maja 2017 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi. Jestem po usunięciu piersi. Obecnie jestem poddawana chemioterapii, następnie czeka mnie radioterapia. Jedynym moim dochodem jest emerytura w wysokości 1410 zł miesięcznie. Mieszkam sama w mieszkaniu komunalnym, w którym nie ma gazu, wszystko pracuje na prądzie - ogrzewanie, bojler na ciepłą wodę i kuchenka. Moje miesięczne wydatki, to: 308 zł - opłata za czynsz 400 zł - energia elektryczna + 200 zł - leki na depresję, reszta na comiesięczną skromną egzystencję i bieżąco zapisywanie leki. Do tej pory pomagał mi mój jedyny syn, ale w obecnej chwili przebywa w zakładzie karnym za przewinienia drogowe, co uniemożliwia mu opiekę nade mną. Jestem zdana na siebie i ewentualnie na dobry humor i dobre serce sąsiadów. Z uwagi na zły stan zdrowia (zawroty głowy, słabość, złe znoszenie chemioterapii) mam duże trudności z pokonaniem trasy do i od lekarza onkologa, na pobrania krwi przed wizytą u onkologa oraz na zabiegi chemioterapii i korzystam z uprzejmości sąsiadów. Niestety nie jestem w stanie zapłacić chociaż za paliwo - wprawia mnie to w zakłopotanie i dyskomfort psychiczny. Nie wiem, jak długo to potrwa i jak długo sąsiedzi będą mnie dowozić do przychodni i odwozić do domu, ponieważ jest to kłopotliwe z uwagi na czas oczekiwania podawania chemii. Po zaaplikowaniu chemii mam złe wyniki krwi - zgodnie z zaleceniem lekarza muszę wypijać drinki proteinowe, stosować odżywki niezbędne na jej poprawienie. Gdy wyniki są złe, wypadam z programu otrzymania chemii, co automatycznie wydłuża czas leczenia i zwalczenia raka. Jest mi bardzo ciężko i potrzebuję pomocy w kwestii opłacenia transportu na wizyty lekarskie, na pobrania krwi do badań oraz wyjazdy do szpitala na podanie chemii, a także na zakup zalecanych przez lekarza środków farmakologicznych w celu uzyskania lepszych wyników krwi, by leczenie przebiegało sprawnie i bez przesunięć. Z góry dziękuję za okazaną pomoc i zrozumienie. Janina Rodkiewicz

2 812 zł z 12 000 zł
23%
Marlena Gryta, Garwolin

Rak zabiera mi siłę, ale nie zabierze mi miłości do synów

Zawsze byłam osobą, która pomagała i wspierała innych. Od lat byłam zarejestrowana w DKMS jako potencjalny dawca szpiku – gotowa, by w każdej chwili podać pomocną dłoń. Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie dzień, w którym to ja będę musiała błagać o wsparcie. A jednak dziś wiem, że bez pomocy nie zdołam dalej walczyć. Mam na imię Marlena, mam 45 lat i jestem mamą dwóch cudownych synów. Jeszcze niedawno nasze życie płynęło spokojnym rytmem – szkoła, praca, wspólne posiłki, zwykłe codzienne radości. Wszystko runęło w maju tego roku, kiedy usłyszałam słowa, których nikt nigdy nie chce usłyszeć: nowotwór złośliwy piersi. Te kilka słów zmienia wszystko. Odbierają sen, odbierają poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim – zabierają przyszłość, o którą tak bardzo pragnę walczyć dla moich synów. Chcę żyć. Chcę być przy nich, patrzeć, jak dorastają, wspierać ich i cieszyć się każdą chwilą. Niestety choroba nie tylko odebrała mi zdrowie, ale też możliwość pracy. Każdy dzień to walka – z bólem, z lękiem, z bezsilnością, ale i z coraz trudniejszą sytuacją finansową. Ojciec moich dzieci od dawna nie wspiera nas ani emocjonalnie, ani finansowo, więc cały ciężar utrzymania rodziny i walki z rakiem spoczywa wyłącznie na moich barkach. Jestem w trakcie wyczerpującej chemioterapii, a czekają mnie dalsze etapy leczenia jak operacja usunięcia węzłów chłonnych czy długoterminowa radioterapia, drogie leki oraz długa i wymagająca rehabilitacja po operacji. Do tego dochodzą kolejne koszty, które trudno udźwignąć w naszej sytuacji: konieczność regularnych dojazdów na konsultacje i badania – każdorazowo ponad 100 kilometrów w jedną stronę, opłaty za wizyty u specjalistów, dodatkowe badania diagnostyczne, a także niezbędne środki wspierające organizm w trakcie chemioterapii i po zabiegu. To wszystko sprawia, że walka o zdrowie staje się jeszcze trudniejsza, bo każdy krok naprzód wiąże się z ogromnym wysiłkiem finansowym. Dlatego z całego serca proszę – pomóż mi stanąć do tej najważniejszej walki. Każda złotówka, każdy gest wsparcia, każdy znak solidarności przybliża mnie do tego, bym mogła pokonać chorobę i pozostać przy moich synach. Nie proszę dla siebie – proszę dla nich, bo oni potrzebują mamy.

575 zł z 10 000 zł
5%
Ewa Zemła-Furca, Katowice

By zdrową być

W styczniu otrzymałam druzgoczącą diagnozę. Mam "to" i muszę poddać się leczeniu. Pierwszy szok, odrętwienie, przerażenie... Podjęłam walkę. Dla siebie, dla dzieci, dla bliskich. Jestem już po drugiej chemii. Każdą opłaciłam fatalnym samopoczuciem, rozbiciem i zwątpieniem. Kolejne przede mną. Nie tracę nadziei, choć to trudne. Zbiórka ma pomóc w powrocie do zdrowia, bo wierzę, że z "tym" można wygrać. Nie wiem, czy zebrana kwota będzie wystarczająca. Nie wiem też, czy Waszewsparcie wykorzystam w całości, bo być może nie będzie takiej potrzeby, ale na pewno zebrane środki pomogą wtedy komuś innemu. 1,5% podatku to pomoc bardzo istotna dla wszystkich potrzebujących, a nieobciążająca dla darczyńców, więc przekaż mi, proszę, swoje 1,5%, bo w ten sposób pomagasz mi wygrać tę nierówną walkę.

438 zł z 10 000 zł
4%
Monika Filipek, Zielona Góra

Leczenie

Bardzo dziękuję za dotychczasowe wsparcie!!! Jak wiecie walczę ze złośliwym nowotworem piersi z przerzutami. Aktualnie jestem po dwóch operacjach i niestety to nie koniec walki z rakiem. Potrzebuję nierefundowanego leku i potrzebuję wsparcia finansowego.

199 429 zł z 209 000 zł
95%
Henadzi Burakouski, Warszawa

Pomóż Henry’emu odzyskać zdrowie i powrócić do muzyki!

Cześć! Nazywam się Henadzi Burakouski, a przyjaciele nazywają mnie Henry. Cztery lata temu wyemigrowałem do Warszawy z powodu sytuacji politycznej w moim kraju, zostawiając dom, bliskich i dotychczasowe życie. Tutaj zaczynałem wszystko od nowa: pracowałem jako kierowca taksówki, uczyłem się języka, odkrywałem miasto, ludzi i nowe możliwości. Równocześnie rozwijałem swoją pasję — muzykę i sztukę. Śpiewam, komponuję i staram się poprzez twórczość dzielić emocjami oraz inspirować innych. Muzyka daje mi siłę i poczucie, że naprawdę żyję. Półtora roku temu moje życie zmieniło się diametralnie: zdiagnozowano u mnie chłoniaka Hodgkina II stopnia. Ogromny guz w klatce piersiowej uciskał płuca, serce i mostek. Mimo swędzenia, bezsenności i zmęczenia nadal żyłem, pracowałem, tworzyłem muzykę i utrzymywałem w sobie nadzieję na wyzdrowienie. Nawet lekarze byli zdumieni, jak mogę czuć się „prawie zdrowy”, gdy ciało tak cierpi. Od sierpnia 2024 roku przechodziłem chemioterapię ABVD. To była ciężka droga: wypadanie włosów, zmęczenie, ból, wysuszona skóra. Jednak pierwsze wyniki dawały nadzieję — PET‑CT wykazał znaczny regres guza. Wierzyłem, że dam radę. W kwietniu 2025 roku guz powrócił i okazał się odporny na pierwszą terapię. Lekarz zaproponował drugi etap: immunoterapię, a następnie „ratującą” chemioterapię i przeszczepienie szpiku kostnego. Teraz czekam na pobranie komórek macierzystych przed autoprzeszczepem. Październik będzie najtrudniejszym momentem: po zabiegu mój układ odpornościowy będzie praktycznie nieczynny, a każda infekcja może być niebezpieczna. Bardzo potrzebuję bezpiecznego miejsca do rekonwalescencji, z dala od ludzi i zwierząt, gdzie mogę skupić się na regeneracji sił, odżywianiu i spokoju. Liczę na zebranie 10 000 zł na początek na pokrycie różnorakich kosztów związanych z leczeniem i powrotem do zdrowia, dopóki nie będę w stanie samodzielnie pracować. To wsparcie to fundament, który pozwoli mi odzyskać zdrowie i wrócić do życia pełnego twórczości i radości. Po leczeniu chcę zorganizować koncert online, aby osobiście podziękować każdemu, kto mnie wspierał. Muzyka jest dla mnie sposobem dzielenia się wdzięcznością, ciepłem i wiarą w lepsze jutro, i marzę, aby znów mogła zabrzmieć dla wszystkich. Dziękuję każdemu, kto czyta te słowa, wspiera mnie lub po prostu o mnie myśli. Twoja pomoc to nie tylko wsparcie finansowe, ale światło, nadzieja i wiara, które dodają mi siły. Z miłością i wdzięcznością, Henadzi Burakouski

295 zł z 10 000 zł
2%
Sonia Wieder, Ruda Śląska

Transporty sanitarne

Zbieramy na transport sanitarny Z całego serca proszę o pomoc dla mojej Mamy, Soni, która walczy z glejakiem IV stopnia. Jest po drugiej, bardzo trudnej operacji mózgu, ma bardzo osłabione nogi i nie może chodzić. Niedawno dodatkowo przeszła ostre zapalenie trzustki, które bardzo osłabiło jej organizm. Mama nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, przez co nie może liczyć na bezpłatne przewozy do szpitali czy poradni. Potrzebuje bezpiecznego transportu sanitarnego w pozycji leżącej, by móc kontynuować leczenie i kontrole lekarskie. Koszt jednego przewozu to kilkaset złotych, a takich podróży jest kilka w miesiącu. Każda wpłata, nawet najmniejsza, pomoże zapewnić Mamie opiekę, na jaką zasługuje – bez lęku, czy będzie nas stać na dotarcie do lekarza. Dziękuję z całego serca za wsparcie.

285 zł z 10 000 zł
2%
Józef Kachnowicz, Orneta

Zbieram środki na dalsze leczenie

Nazywam się Józef Kachnowicz, mieszkam w Ornecie - w niewielkim miasteczku w woj. warmińsko-mazurskim, mam 71 lat. W marcu 2020 r. zdiagnozowano u mnie raka złośliwego pęcherza moczowego. Guz był wielkości kilku centymetrów. W przeciągu paru miesięcy - od wiosny do jesieni 2020 roku byłem leczony chemią w Klinice Onkologii i Immunoterapii w Szpitalu w Olsztynie. Leczenie na tę chwilę zostało pozytywnie ocenione przez mojego lekarza prowadzącego i guz na razie zginął. Niestety leczenie chemiczne spowodowało skutki uboczne. Moja tarczyca przestała działać i w związku z tym mam problem ze sztywniejącymi mięśniami, co ogranicza możliwość poruszania się. Dodatkowo nerki źle funkcjonują, organizm jest zanieczyszczony i uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Wyniki krwi niestety są coraz gorsze. Razem z małżonką jesteśmy emerytami ze skromnymi dochodami. Liczę na pomoc na dalsze leczenie specjalistyczne. Standardowy czas oczekiwania na lekarza specjalistę jest obecnie mocno wydłużony. Niestety czekanie na leczenie skutków ubocznych chemioterapii w moim przypadku oznacza złe rokowania. Liczę na pomoc finansową, która umożliwiłaby mi opłacenie dojazdów do lekarzy specjalistów oraz dalsze leczenie, jak również sfinansowanie konkretnych leków. Pozdrawiam wszystkich ludzi o dobrym sercu i wszystkim życzę zdrowia!

20 249 zł z 30 000 zł
67%
Tetiana Mykhailiuk, Warszawa

Zbiórka dla Ukrainki z Buczy, chorej na raka

Dzień dobry! Nazywam się Tatiana Michajlyuk, mam 58 lat. Pochodzę z miasta Bucza (Ukraina, obwód kijowski). Moja historia jest jednocześnie prosta i złożona. Uciekliśmy z Ukrainy przed wojną 8.03.22 (przekroczyliśmy granicę z Polską). Z każdym dniem zacząłem się czuć coraz gorzej. Myśleliśmy, że to stres. Niestety, lekarze w Polsce po zbadaniu mnie poinformowali, że mam raka szyjki macicy (prawdopodobnie stopień 3). Potem miałam operację. Jestem bardzo wdzięczna Polsce za okazaną pomoc! Nasza wdzięczność nie ma końca. Uciekliśmy z powodu wojny, ale nie byliśmy gotowi na uderzenie również na froncie zdrowotnym. Teraz walczymy dalej o moje zdrowie, ale nie mam pieniędzy na mieszkanie (jestem związana z Warszawą z powodu przepisowego leczenia radio i chemioterapią jeszcze przez kilka miesięcy), transport, lekarstwa, nie mam jedzenia. Straciliśmy wszystko. Wiem, że jest wielu dobrych ludzi i ktoś może pomóc. Każda złotówka przybliży mnie do powrotu do zdrowia i da szansę na życie. Naprawdę chcę żyć! Mam wspaniałą rodzinę i wnuki! Chcę wrócić na Ukrainę i pomóc krajowi w każdy możliwy sposób. Chcę być szczęśliwa i żyć jak wszyscy. Proszę, pomóż mi, jeśli możesz. Dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzą!

10 243 zł z 20 000 zł
51%
Dominik Kosiło, Szczecin

Leczenie onkologiczne, lekarstwa, nierefundowane badania

Na imię mam Dominik, moja walka z rakiem rozpoczęła się w 2010 roku i trwa nadal. Obecnie mam 34 lata. Zdiagnozowano u mnie zespół chorobowy MEN II B złośliwy rak tarczycy w stadium rozsiewu do kośćca z podejrzeniem rozsiewu do płuc. Do tej pory przeszedłem kilka operacji, wiele badań i radioterapię. Usunięto mi całkowicie tarczycę, węzły chłonne szyi, nadnercza z powodu guzów chromochłonnych oraz guzy w okolicy kręgosłupa i aorty. Na początku leczenia poziom Kalcytoniny wynosił 2 tysiące, obecnie jest na poziomie powyżej 100 tysięcy i wciąż rośnie. Przed diagnozą miałem plany i marzenia jak każdy młody człowiek. Teraz nie mam siły ani możliwości żyć normalnie. Choroba wyczerpuje mnie psychicznie i fizycznie. Potrzebuję wsparcia na leki, badania i leczenie nierefundowane przez NFZ. Wierzę w wielkie serce ludzi i ich dobroć.

30 213 zł z 40 000 zł
75%
Jadwiga Majchrzak, Kraków

Pomóż mojej Mamie w walce z nawrotem raka

Pomóż mojej Mamie w walce z nawrotem raka – liczy się każda złotówka i każdy dzień Mam na imię Dagmara i z całego serca proszę o pomoc dla mojej Mamy – niezwykłej kobiety, która od lat dzielnie walczy z nowotworem.Pięć lat temu Mama zachorowała na raka trzonu języka z naciekami na żuchwę i węzły chłonne. Przeszła bardzo trudne leczenie – chemioterapię, radioterapię. Mimo cierpienia i bólu nie poddała się. Dzięki ogromnej sile i determinacji udało się wtedy wygrać – choroba ustąpiła, a Mama wróciła do życia. Niestety, dziś znowu stoimy w obliczu tego samego koszmaru. Rak powrócił. Tym razem są już przerzuty. Mama ma 72 lata, ale wciąż jest pełna życia i pragnie walczyć. Niestety, system publicznej opieki zdrowotnej nie oferuje wszystkich możliwości leczenia. Żeby dać Mamie realną szansę, musimy szukać wsparcia poza standardowymi procedurami – to są m.in. konsultacje, terapie nierefundowane, dodatkowe badania, leki celowane, suplementacja wspierająca organizm w trakcie walki z chorobą.Koszty rosną z dnia na dzień, a my nie jesteśmy w stanie sami ich pokryć. Dlatego proszę – jeśli możesz, pomóż. Każda złotówka przybliża nas do lepszego leczenia, do nadziei, do czasu. Mama nie chce się poddać, a ja nie chcę stać bezsilnie i patrzeć, jak choroba odbiera mi najbliższą osobę.Twoja pomoc może sprawić, że Mama dostanie szansę na kolejną remisję. Może znów wyjść z tej walki zwycięsko – jak pięć lat temu.Dziękuję z całego serca za każdą wpłatę, za każde udostępnienie, za każdą myśl. PozdrawiamDagmara - córka Jadwigi

10 176 zł z 20 000 zł
50%
Małgorzata Musiał, Osięciny

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Małgosia odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Małgosia odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Małgosi została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Jestem Małgosia. We wrześniu skończę 50 lat. Mam wspaniałego męża i dwóch cudownych synów. W grudniu 2020 r. zawalił mi się nagle cały świat. Diagnoza - nowotwór złośliwy piersi G3 z przerzutami do węzłów chłonnych. Zaczeło się... Szybka operacja - amputacja piersi prawej z limfadenektomią, następnie radioterapia i terapia hormonalna na 5 lat. Niestety po 2 latach znowu w grudniu nowotwór zaatakował ze zdwojoną siłą. Nastąpił rozsiew do kości i wątroby. Zaczęłam kolejną walkę o życie. Jestem w trakcie chemioterapii, hormonoterapii i radioterapii. Jestem tym wszystkim bardzo osłabiona, a do Centrum Onkologii muszę dojeżdżać minimum 3 razy w miesiącu. Koszty dojazdów są wysokie, gdyż za każdym razem muszę wynająć i opłacić transport. Bardzo proszę o wspracie na dojazdy do lekarzy i na badania. Mam dla kogo żyć i chcę wygrać tę nierówną walkę. Pozdrawiam i dziękuję za wszystko.

140 zł z 10 000 zł
1%