Zbiórki

Beata Olekszyk-Nowakowska, ŻORY

Pomoc w zbiórce na leczenie

Mam na imię Beata i jestem mamą 11-letniego Mateuszka. Razem z mężem i synem lubimy góry, psy i życie na wsi blisko przyrody. Moją pasją jest praca z dziećmi, które uczę angielskiego od 20 lat w szkole w Pawłowicach. We wrześniu 2019 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. W październiku przeszłam operację. Od 11 grudnia jestem poddawana leczeniu celowanemu, które nie było niestety refundowane. Koszt jednego wlewu to 6 000 zł. Do tego dochodziły koszty dojazdu do szpitala w Warszawie raz na dwa tygodnie. Przeszłamcykl 12 podań. Chemioterapia bardzo obciąża organizm, ale wiem, że pomaga. Dodatkowo metodą wspierającą jej działanie jest hipertermia, której się poddawałam, jej koszty były bardzo wysokie. Zabieg trzeba wykonać jeden dzień przed chemioterapią, jeden po niej i czasem też pomiędzy. Koszt jednego godzinnego zabiegu to 550 zł. Ale ta metoda bardzo skutecznie wspomaga leczenie mojej przypadłości. Koszt całości, czyli przynajmniej 18 zabiegów to 9900 zł. No i na koniec rzecz chyba jedna z ważniejszych - Oncompass. Są to bardzo specjalistyczne badania genetyczne, których wykonanie to koszt rzędu 20 tys. złotych. W obecnej chwili kontynuuję immunochemioterapię już w Gliwicach. W związku z leczeniem przebywam na zwolnieniu lekarskim. Leczenie, związana z tym dieta i odżywianie, a także rehabilitacja związana z neuropatią po chemioterapii są bardzo kosztowne, a wypłata nie ma szans tego pokryć. W związku z tym zwracam się do Was o pomoc w zbiórce. Liczę na to, że dzięki Wam będę mogła przejść przez ten trudny czas. Wierzę też, że dobro wraca i jeżeli będzie potrzeba, ja będę mogła w przyszłości też komuś pomóc. Chciałabym wrócić jak najszybciej do szkoły, do dzieci. Widzieć mojego syna i innych uczniów na szkolnym korytarzu, stołówce. Chcę cieszyć się życiem i wrócić na górski szlak, idąc razem z Matim i Maćkiem, razem z nimi zdobywać szczyty. Dzięki ogromnemu wsparciu kochającego męża, syna, rodziny i Was wiem, że się uda. Dziękuję za każdy gest pomocy, za wsparcie.

195 958 zł z 220 000 zł
89%
Halina Sałdan-Kowalska, Warszawa

Wsparcie w leczeniu

Dzień dobry, diagnoza o raku piersi była szokiem i przerwała leczenie powikłań po ratującej życie operacji brzusznej. Z powodu chorób współistniejących klasyczne leczenie w celu redukcji rozsiewu raka jest zbyt toksyczne i ryzyko przewyższa korzyści. Aby zapobiec przerzutom, konieczne jest ciągłe monitorowanie i zastosowanie leczenia preparatami biologicznymi. Zbieram środki na konsultacje medyczne, rehabilitację i leki. Przede mną długa, ciężka i kosztowna droga. Za każdy gest wsparcia bardzo dziękuję.

10 907 zł z 35 000 zł
31%
Agnieszka Binkowska, Świebodzice

Zbiórka na leczenie dodatkowe

Witam serdecznie, mam na imię Agnieszka i od 1,5 roku walczę z nowotworem piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych, który okazał się być nieoperacyjny. Mimo tego, iż ciągle się kontrolowałam, przeciwnik okazał się sprytniejszy i trudny do zdiagnozowania. Leczenie, któremu jestem poddana (hormonoterapia + nowoczesna terapia celowana) przynosi dość dobre rezultaty, gdyż na tę chwilę udało się nowotwór zatrzymać. Pojawiła się szansa na jeszcze lepsze wzmocnienie organizmu i wdrożenie dodatkowego leczenia w klinice onkologicznej we Wrocławiu, które daje szansę na cofanie się raka. Potrzebne mi jednak wsparcie, gdyż jestem osobą samotną, która dodatkowo wychowuje 12-letnią córkę. Do tej pory mimo choroby pracowałam jako Opiekun Medyczny i sama pomagałam chorym, jednakże ta możliwość zakończyła się, ponieważ od zajętych nowotworem węzłów puchną mi bardzo ręce. Znalazłam się naprawdę w trudnej sytuacji, a moim światełkiem w tunelu jest leczenie odbarczające i wzmacniające we wrocławskiej klinice. Do tego potrzebne mi są środki finansowe, a moje możliwości zarabiania skończyły się. Bardzo proszę Państwa o wsparcie swoim 1,5% podatku. Chcę jeszcze pożyć trochę dla córki, która jest młodą dziewczynką. Ona dodaje mi sił w chorobie i nie wyobrażam sobie zostawić jej samej na tym świecie, dlatego chcę zrobić wszystko, co możliwe, żeby zostać wraz z nią tutaj jak najdłużej.

15 716 zł z 40 000 zł
39%
Rafał Laskowski, Mareza

Leczenie czerniaka

Dzień dobry, nazywam się Rafał Laskowski i mam 38 lat. Prywatnie jestem szczęśliwym mężem i ojcem 16-letniej córki i 6-letniego syna, którzy są dla mnie całym światem. W 2019 roku nasze szczęście rodzinne zostało jednak mocno zachwiane. Zdiagnozowano u mnie ciężką chorobę pod postacią złośliwego nowotworu skóry - czerniaka. Od tego czasu przeszedłem kilka operacji usunięcia wznów czerniaka w lewej ręce, w tym także operację usunięcia węzłów chłonnych lewej pachy, gdzie zdiagnozowano przerzut. Przyjmowałem leczenie uzupełniające w postaci tabletek, które powstrzymały postęp choroby na kilka miesięcy i dało złudne nadzieje na wyleczenie. Przez ponad trzy lata od diagnozy toczyliśmy walkę własnymi siłami wraz z rodziną, przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi. Przez ten okres wielu ze znajomych, współpracowników nie miało nawet świadomości, jaką walkę toczę. Jednak przeciwnik nie daje za wygraną i zmusza mnie do złożenia prośby o wsparcie w tej walce. Niestety, pomimo podjętego leczenia, operacji, czerniak szybko postępuje i daje kolejne wznowy, a w tym momencie też przerzuty do innych organów. Na lewym ramieniu, w miejscu, gdzie po ostatniej operacji była już przeszczepiana skóra, pojawiła się nieoperacyjna zmiana w postaci bardzo szybko rosnących guzów. W tym momencie jestem pod opieką Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. W pierwszym etapie leczenia otrzymałem immunoterapię w postaci wlewów, jednak po kilku podaniach nie osiągnęliśmy oczekiwanych rezultatów. W chwili obecnej przyjmuję leczenie skojarzone, na które czekałem dość długo - musiałem przejść szereg badań i wykonać kilka TK. Leczenie to otrzymuję co tydzień w Warszawie w Narodowym Instytucie Onkologii, co wiąże się ze znacznymi kosztami dojazdu, jak również noclegiem. Jednorazowo taki wyjazd to koszt około 700-800 zł. Oprócz immunoterapii obecnie wspomagam się kosztownymi środkami, które pomagają mi uśmierzyć odczuwany ból po przebytych licznych operacjach ręki. Wzmacniają również mój organizm w walce z jeszcze jednym, trudnym przeciwnikiem, który ujawnił się w początkowym etapie leczenia nowotworu - jest nim choroba jelit Leśniowskiego-Crohna. Szukając pomocy, natrafiłem na prywatną klinikę na Dolnym Śląsku, gdzie przyjmuję przeszczepy flory bakteryjnej od ponad roku. Kuracja ta w znacznym stopniu poprawiła funkcjonowanie moich jelit i pomogła zmniejszyć ból, który wcześniej utrudniał mi funkcjonowanie w życiu codziennym. Znaczne zaleczenie objawów choroby Crohna pozwoliło na pewnym etapie zmniejszyć częstotliwość przyjmowania przeszczepów do co 3-miesięcznych. Niestety przyjmowanie immunoterapii oraz znacznych ilości leków, głównie bardzo silnych leków przeciwbólowych, doprowadziło do konieczności zwiększenia częstotliwości przyjmowania przeszczepów. W chwili obecnej taki przeszczep przyjmuję co tydzień, a każdy taki wyjazd na południe Polski + wizyta to koszt 1100-1300 zł. Również w leczeniu czerniaka pojawia się dla mnie kolejna perspektywa, jednak aby otworzyć sobie kolejne drzwi, konieczne jest wykonanie na start badań genetycznych, których koszt to ponad 20000 zł. Podjęcie dalszej terapii będzie wiązać się ze wzrostem tych kosztów. Takie badania są wykonywane w Bydgoszczy i na dniach będę czynił kroki, aby się im poddać. Istnieje możliwość wykonania podobnych badań w szwajcarsko-węgierskiej klinice, jednak w dużo mniejszym zakresie. Wszystkie nakłady finansowe związane z płatnymi lekami, dojazdami oraz prywatnymi wizytami lekarskimi, które umożliwiają wdrażanie szybszych działań w walce z chorobą, przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny. I choć nie jest to dla mnie łatwe, w obecnej sytuacji chciałbym bardzo prosić ludzi dobrego serca o wsparcie i pomoc w dalszej ciężkiej i nierównej walce z chorobą. Mam wokół siebie ukochanych ludzi, dla których chcę walczyć o zdrowie i kolejne lata życia, bo mam dla kogo żyć. Serdecznie dziękuję za każdą udzieloną pomoc. To wiele dla mnie znaczy.

75 681 zł z 100 000 zł
75%
Anna Bielecka, Kraśnik

Zbiórka pieniędzy na leczenie raka

Nazywam sią Anna Bielecka, mam 38 lat, jestem szczęśliwą żoną i matką dwóch chłopców - 7 i 10 lat. We wrześniu zrobiłam kontrolne badanie piersi i okazało się, że w prawej piersi pojawiła się zmiana. Lekarz kazał tę zmianę obserwować i zgłosić się do kontroli za sześć miesięcy. Jednak mąż postanowił rozszerzyć badania, ponieważ trzy lata temu zmarła moja kochana mama. Po biopsji wykonanej we wrześniu okazało się że, jest to nowotwór złośliwy piersi i od tego momentu rozpoczęliśmy walkę. Dziś jestem już po pierwszej serii chemioterapiach, rozpoczęłam drugą chemioterapię, czeka mnie jeszcze operacja w Niemczech, radioterapia i terapia hormonalna. Proszę o wsparcie w poniesieniu nierefundowanych kosztów leczenia.

55 533 zł z 80 000 zł
69%
Paweł Banasiak, Strzelce Krajeńskie

Walka z nowotworem

Cześć, mam na imię Paweł. Mam 36 lat. Na przewlekłą chorobę Leśniowskiego-Crohna choruję od 18 roku życia. Po osiemnastu latach choroby zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. W wyniku pierwszej operacji, aby złagodzić olbrzymi ból, wyłoniono mi na stałe kolostomię. Obecnie jestem w trakcie leczenia chemią. Ze względu na rodzaj nowotworu istnieją możliwości przerzutów. Niestety nie mogę być operowany w trybie pilnym, ponieważ guz jest zbyt obszerny. Moje życie zmieniło się z dnia na dzień. Byłem czynny zawodowo. Uprawiałem sport. Jedyne co mi pozostaje to być silnym psychicznie oraz wytrwałym, co jest bardzo trudne. Niestety środki z NFZ nie pokrywają w całości kosztów zakupu niezbędnych akcesoriów do stomii. Ponadto częste wyjazdy na leczenie, odpowiednie wyżywienie oraz utrzymanie mieszkania wraz z życiem codziennym to spore wydatki przekraczające mój budżet jako osoby bezczynnej zawodowo.

404 zł z 25 000 zł
1%
Małgorzata Wiczkowska, Dłutów

Dla Gosi - walka z rakiem

Na imię mi Gosia. Po raz pierwszy od wielu lat byłam z mężem na krótkich wakacjach. Jeszcze nie zdążyłam się nacieszyć z wypoczynku, a znalazłam małą zmianę w lewej piersi. No i się zaczęło... Mammografia, USG, wizyty u kolejnych lekarzy. Coraz częściej padało słowo "rak", ale cały czas nie było pewności. Przyszły święta, były smutne i nerwowe. Wreszcie nadszedł 29 grudnia 2022 i wizyta u onkologa. Wyniki biopsji potwierdziły moje obawy. Mam raka piersi hormonozależnego. Najpierw szok, niedowierzanie, pytanie "dlaczego ja?". Nigdy nie paliłam, stronię od alkoholu, wykarmiłam piersią dwie córki. Jedyne co mogę sobie zarzucić to moja nadwaga. Wpadłam w wir kolejnych badań, diagnoz, wizyt u lekarzy. Zrobiło się tak dynamicznie, że nawet nie było, kiedy się załamać. Okazało się, że rak jest szybki i nie próżnuje, zdążył zaatakować węzły chłonne i wątrobę. Wszystko poszło dynamicznie, w niecały miesiąc od feralnej diagnozy jestem na pierwszym cyklu chemii. Całe dotychczasowe życie raczej mnie nie rozpieszczało. Mój kochany Tato zmarł, kiedy miałam 14 lat. Jedyną pokrewną mi duszą był kolega z podstawówki, stał się moim chłopakiem, a dzisiaj jest moim mężem, ojcem moich córek i dziadkiem naszych wnuków. Pracujemy oboje od czasu, zanim jeszcze osiągnęliśmy pełnoletniość. Pasją mojego życia jest moda, projektowanie, szycie odzieży. Przez wiele lat pracowałam w szwalniach. Kilka lat temu postanowiłam spróbować własnych sił. Nie było łatwo, mieszkam we wsi wykluczonej komunikacyjnie. Jednak znalazły się osoby, których to nie odstraszyło. Pojechaliśmy na wczasy, bo zaczęliśmy wychodzić na finansową prostą. Teraz pewnie znów upłyną lata, zanim gdzieś pojedziemy... Większość z Was, a na pewno osoby chore wiedzą, że na raka nie choruje tylko diagnozowana osoba, ale cała jego rodzina. Często choroba ta trapi naszych przyjaciół. Mam to szczęście, że czuję wielką pomoc i zaangażowanie od wszystkich bliskich mi osób. Mąż z córkami, rodzina i przyjaciele sprawiają, że czuję się bezpieczna i pewna zwycięstwa. Każdą złotówkę, którą postanowicie wspomóc moją walkę z chorobą, wykorzystam najlepiej, jak będę potrafiła. Do tej pory największe wydatki związane są z podróżą. Każdorazowy wyjazd związany z chorobą to min. 60 km. Na drugim miejscu na razie są leki, ale wiem że będę potrzebowała także środków na rehabilitację, leczenie stomatologiczne, może psychologa, suplementację i badania.

20 385 zł z 45 000 zł
45%
Sylwia Czyżewska, ząbki

Leczenie oraz badania

Nazywam się Sylwia, mam 44 lata. Wychowuję sama dwóch dorastających synów. W grudniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie rozsianego raka piersi. Był to dla mnie cios, ponieważ całe życie pomagałam innym - byłam honorowym dawcą krwi oraz szpiku. Choroba wywróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami, zostawił mnie partner, zostałam z problemami całkiem sama, bez środków do życia. Postanowiłam zawalczyć i podjąć leczenie. Najpierw długa chemioterapia, następnie mastektomia piersi z usunięciem węzłów chłonnych. Potem miało być już z górki - rekonstrukcja piersi oraz 5 lat leczenia hormonalnego. Niestety znów dostałam kopniaka od losu. Podczas podróży z synem do rodzinnego Włocławka straciłam przytomność i dostałam ataku padaczki. Obudziłam się w szpitalu. Po cyklu badań wykryto u mnie guza przysadki mózgowej. Lekarze zalecili obserwację oraz liczne badania, nie wszystkie refundowane. Serdecznie proszę o pomoc, by móc się leczyć i żyć dla moich synów. Styczeń 2021: Jestem wciąż pod stałą opieką i obserwacją lekarzy w sprawie guza przysadki. Niestety efektem zmian w mózgu jest dodatkowe leczenie z powodu ataków padaczki… Za kilka miesięcy czeka mnie drugi etap rekonstrukcji piersi oraz związana z nim rehabilitacja. Styczeń 2022: Od początku roku leżę w szpitalu, czekają mnie długie rehabilitacje. Bardzo dziękuję za każde, nawet najmniejsze wsparcie. Marzę, żeby znów żyć jak dawniej, ale potrzebuję jeszcze odrobinę Waszej pomocy, by móc stanąć na nogi. Chciałabym żyć i być dla moich dzieci oparciem, ponieważ mają tylko mnie. Dziękuję z całego serca.

5 118 zł z 30 000 zł
17%
Tomasz Przybyła, Mokrsko

Leczenie nowotworu

Moja choroba zaczęła się od grudnia 2022 r. Schudłem 25 kg, miałem uczucie duszności, gorączkę, zimne poty, świąd skóry, zaburzenia czynności układu pokarmowego i byłem osłabiony. Potem w marcu ukazały się niebolesne powiększone węzły chłonne i duży guz w lewej pachwinie. Po jego usunięciu i zrobionej biopsji postawiono diagnozę: chłoniak nieziarniczy rozlany - limfoblastyczny (złośliwy). Po kilku badaniach krwi i szpiku kostnego oraz tomografii komputerowej otrzymałem skierowane do hematologa. Czas oczekiwania na badania oraz leczenie wciąż się wydłuża. W najbliższym czasie mam wizytę u hematologa, a w planach rozpoczęcie chemioterapii i mam nadzieję, że dotrwam do tego czasu, bo z dnia na dzień jestem coraz bardziej osłabiony. Mam rodzinę żonę i troje dzieci i to dla nich chcę żyć. Potrzebuje pomocy i szybkiego leczenia, dlatego zdecydowałem się założyć zbiórkę. Pieniądze chcę przeznaczyć na dodatkowe wydatki związane z moim leczeniem, takie jak dojazdy do szpitala, dodatkowe konsultacje, badania diagnostyczne, na które trzeba długo czekać w ramach NFZ oraz leki przepisywane przez lekarza. Z góry serdecznie dziękuję za każdą pomoc.

9 zł z 25 000 zł
0%
Magda Hayder, Warszawa

Zbiórka na leczenie onkologiczne i rehabilitację

Mam 43 lata i wspaniałą, jedenastoletnią córkę Polę, oraz nowotwór złośliwy piersi, stopień złośliwości – G3. Od razu zdecydowałam się na wszystko. Mam za sobą 16 sesji chemii, wkrótce czeka mnie operacja. Potem radioterapia. Wreszcie pięć do dziesięciu lat leczenia hormonalnego. Na razie medycyna potrafi tyle. To nie pierwsza operacja. Minęły raptem cztery lata od czasu, gdy przeszłam ryzykowną operację kręgosłupa. Dwa lata temu kolejną. Potem rok intensywnej rehabilitacji i mogłam wrócić do pracy. Miałam plany jak wszyscy. Więcej podróżować, więcej się śmiać, więcej zarabiać, może wreszcie znaleźć chłopaka. Talent Poli – jest flecistką, śpiewa w Chórze Teatru Wielkiego Opery Narodowej – pozwolił jej na pierwsze poważne międzynarodowe sukcesy. Wszystko szło jak marzenie. No i nagle to. „Rak” – usłyszałam. Musiałam wybrać – albo chemia, albo zajęcia rehabilitacyjne kręgosłupa. W trakcie chemioterapii nie mogłam kontynuować rehabilitacji kręgosłupa i musiałam zastukać do Poradni Leczenia Bólu Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie – cierpię na polineuropatię. No i na razie po mojej zawodowej karierze. Byłam świetną zawodniczką public relations – długie blond włosy, błysk w oku, nieszablonowe rozwiązania, podróże, ambicje… Kolejne studia podyplomowe – odnalazłam się także na nowym polu zawodowym, w szkole. Teraz nie mam włosów, za to czasem prawdziwy lęk, że świat widzi we mnie tylko pacjentkę, ale to tylko chwile. Potem przemywam oczy i idę walczyć. Leczenie, rehabilitacje generują też koszty. Zapewnienie opieki, dojazdy na leczenie, leki, suplementy, dieta, rehabilitacja, wyroby medyczne, badania i wizyty u specjalistów. Dla samodzielnej matki to już ponad siły. Kiedyś Pola zapytała, jakie jest moje hobby. Odpowiedziałam, że bycie mamą. To nie była kokieteria. Uwielbiam być mamą. Chcę patrzeć, jak dorasta moje dziecko i przeżyć te wszystkie cudowne chwile. Pokazać jej świat. Właśnie zaczęłyśmy go poznawać razem, Pola od najmłodszych lat sprawdza się jako najlepsza kompanka. Nasze hasło to: „zawsze razem”! Teraz motywuje mnie potrzeba odczarowania raka w oczach Poli, tak żeby nigdy nie musiała się go bać. Kocham życie. Jestem wdzięczna za wszystko, co mam. Wierzę, że dobro zawsze wraca. Można odliczyć 1,5% przy rozliczaniu się od podatku, na moje konto. Należy wówczas podać w zeznaniu podatkowym KRS Fundacji Alivia: 0000358654 oraz w celu szczegółowym koniecznie numer mojej zbiórki: 111769. Darowizny na rzecz mojego leczenia można przekazywać także za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, Blik, PayPal lub tradycyjnego przelewu - aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na przycisk "Przekaż darowiznę".

74 908 zł z 100 000 zł
74%
Renata Bilon, Szamotuły

Na leczenie w prywatnej klinice

Mam na imię Renata. Stwierdzono u mnie przerzut nowotworu złośliwego. Przeprowadzono szereg badań, które niestety nie wskazały miejsca wyjścia nowotworu. Nasza służba zdrowia nie dała mi nadziei na wyzdrowienie. Zaproponowano mi leczenie paliatywne, a przewidywany czas życia miał wynosić 3 miesiące. Szukając pomocy rozpoczęłam leczenie w prywatnej klinice, bo tylko tam dają mi szansę, a leczenie zaczęło przynosić efekty. Wymaga ono wiele wysiłku ale warto zyskać więcej czasu. Mam wspaniałego, ukochanego synka, który ma 10 lat. To właśnie dla niego chcę walczyć o każdy dzień swojego życia. To właśnie dla niego muszę żyć jak najdłużej. Wiem, jak bardzo jestem mu potrzebna. Wszystkie wydatki muszę finansować sama. Żaden z zabiegów, badań ani przepisanych leków nie są refundowane przez Fundusz Zdrowia. Nie jest tajemnicą, że koszty leczenia są bardzo wysokie, miesięcznie to nie setki, ale tysiące złotych.

24 860 zł z 50 000 zł
49%
Alicja Żebrowska-Szreder, Gdańsk

Młoda mama kontra agresywny rak - pozwól mi wygrać życie!

Witajcie Kochani! Mam na imię Alicja, na co dzień jestem samotnie wychowującą mamą wspaniałych dzieciaczków, które bardzo dzielnie towarzyszą mi w najtrudniejszej walce, jaką do tej pory przyszło mi stoczyć. Zawsze starałam się pewnie stąpać po ziemi, aby zapewnić byt moim ukochanym dzieciom. 23.06.2022 roku runął nam grunt pod nogami - potwierdzono u mnie diagnozę: "rak piersi HER2 dodatni oraz przerzuty do węzłów chłonnych" - ekspresowo rozsiewający się agresywny rak obydwu piersi. Strach, płacz, przerażenie... to wszytko mieszało się z chęcią bitwy z tym potworem, który właśnie postanowił mnie wykończyć. Natychmiastowa pomoc: w ekspresowym tempie wykonane szczegółowe badania, biopsje, chemia na cito oraz wlewy uzupełniające, aby przerzuty nareszcie się zatrzymały. Następnie radykalna mastektomia wraz z usunięciem zajętych już węzłów chłonnych oraz radioterapia. Chwila na zagojenie ran i kolejna walka o powrót do dawnego funkcjonowania - często prywatne wizyty u części specjalistów, specjalna bielizna, odpowiednia suplementacja i szereg kosztownych rehabilitacji wspomagających codzienne funkcjonowanie w życiu codziennym. Otrzymałam pierwszy stopień niepełnosprawności - grupa znaczna. Mijają lata, a ja wciąż nie pożegnałam się z chirurgią onkologiczną. Począwszy od rekonstrukcji, a kończąc na operacyjnym leczeniu skutków popromiennych po radioterapii. Pomimo iż jest już rok 2025, ja wciąż nie mogę pozwolić sobie na wymazanie z pamięci tamtej walki o życie. W kwietniu 2025 wystąpiły u mnie kolejne niepokojące objawy i na nowo zrodził się ten okrutnie paraliżujący strach, że może to znowu śmierć na nowo się o mnie upomina. Kolejna dawka emocjonalnego rollercoastera - badania pod kątem przerzutów do głowy, płuc i kości. Z CAŁEGO serca DZIĘKUJĘ całej mojej rodzinie, wszystkim cichym Aniołkom Stróżom oraz cudownym przyjaciołom za całe wsparcie w tym tak trudnym dla mnie czasie. Wasza Alicja Dzięki wspaniałej opiece lekarzy z UCK Gdańsk

18 707 zł z 45 000 zł
41%