Zbiórki

Lidia Spocińska, Warszawa

Pomaga innym, ale sama też potrzebuje pomocy.

Nazywam się Lidia i mam 45 lat. Od ponad 25 lat pracuję w sektorze ochrony zdrowia. Trzy lata temu zmarł mój ukochany tata na pierwotnego raka wątroby w przebiegu HCV. Mojego taty siostra już od kilku lat walczy z rakiem piersi. Za nich wszystkich czułam i czuję się odpowiedzialna. Organizowałam wizyty, jeździłam na chemię, na radioterapię, pomagałam podejmować trudne decyzje i myślałam, jakie to szczęście, że mogę to robić, że ja nie jestem chora. Poza tym praca zawodowa (zwykle w korporacjach) pochłaniała cały mój czas. Praca zawodowa tak bardzo zdominowała moje życie, że żyłam w poczuciu winy, że za mało czasu poświęcam swojej 12-letniej córce i 6-letniemu synkowi. Planowałam to zmienić, uzdrowić, pomyśleć o sobie i rodzinie. Byłam zmęczona. Nie spodziewałam się, że wszystko zmieni samo życie. W maju 2015 r. wykonałam USG u najlepszego rekomendowanego lekarza w Warszawie. Wynik: „w miejscu bolesności nie stwierdza się patologicznych zmian”. Pan dr spieszył się, pod gabinetem była kolejka. Zapłaciłam 150 zł i wyszłam zadowolona. Uf... może to jakiś poszerzony przewód mlekowy - pomyślałam i uśpiłam swoją czujność na 2 miesiące. Zaufałam renomie pana dr i to był błąd, bo po 2 miesiącach rozlany naciek w piersi był coraz większy. Wykonałam MR, potem PET CT. Diagnoza zwaliła mnie z nóg: ”Rak zrazikowy, naciekający, inwazyjny z przerzutami do węzłów i jajnika”. Minęło 3 dni, zanim odważyłam się to ujawnić. Guz miał 67 mm. Straciłam 3 miesiące, które mogą zaważyć na moim życiu. Dziękuję Panu, Panie dr za błędną diagnozę. Dzięki ludziom, z którymi współpracuję, mojemu pracodawcy wszystko poszło jak lawina: mammografia, biopsja, ostateczna diagnoza z oznaczeniem receptorów, plan leczenia: chemioterapia, zabieg radykalny, radioterapia, może ponowna chemioterapia, rehabilitacja, kolejna operacja i rekonstrukcja. To długa, mozolna, wyczerpująca droga z niewiadomym wynikiem na końcu. Mam tego pełną świadomość i boję się, co będzie dalej. Strach paraliżuje mnie, powoduje ból nie do zniesienia. Aktualnie jestem po IV cyklu chemioterapii. Teraz rozumiem ludzi, którzy bladzi i słabi snują się po korytarzach szpitala. Nigdy nie byłam po stronie proszących o pomoc. Z drugiej strony jest łatwiej. Celowane leki niestety nie są refundowane. A nawet jeśli są, to często za późno. Ja muszę żyć, bo muszę jeszcze dużo w życiu zrobić. Mam kilka misji do zrealizowania, bardzo ważnych. W wolnych chwilach pracuję jako wolontariusz, to daję mi siłę. Staram się i każdego dnia powtarzam, że nie wszystkie dni są szczęśliwe, ale dla każdego warto żyć. Pomagając, pomożecie zrealizować moje marzenie - życie, nawet gdyby miało to potrwać 5 lat. Dziękuję.

43 654 zł z 80 000 zł
54%
Magdalena Janusz, Warszawa

Po ciężkiej walce z rakiem piersi WYGRAŁAM!

Szanowni Państwo, 3 lata temu zachorowałam na złośliwego raka piersi. Leczenie chemioterapią i radioterapią było długie, ciężkie i pełne bólu. Po dwudziestu chemioterapiach i kilkunastu radioterapiach mój organizm jest bardzo wyczerpany, skutków ubocznych jest całe mnóstwo - ból kości, głowy, brzucha. Z przeprowadzonych badań kontrolnych wynika, że udało mi się wyzdrowieć, ale również wynika, że mogę mieć wznowę choroby, ponieważ posiadam gen BRCA1. Dlatego też muszę walczyć o przedłużenie okresu życia poprzez zastosowanie prewencyjnej mastektomii i odbudowy. NFZ nie pokryje tych kosztów w całości. Chcę szukać nowoczesnych nierefundowanych leków oraz możliwości leczenia poza granicami kraju. Ponoszę również koszty zakupu leków, które zmniejszają dolegliwości bólowe. Mimo bólu i braku siły nadal mam ochotę żyć i staram się być aktywna. Zapraszam wszystkich chętnych do pomocy.

12 245 zł z 50 000 zł
24%
Aleksandra Osuchowska, Warszawa

Potrójnie ujemny rak piersi - leki oraz rehabilitacja

Cześć, jestem Ola i potrzebuję Twojej pomocy. Nazywam się Aleksandra Osuchowska, mam 28 lat i od 8 lat jestem w szczęśliwym związku z moim partnerem Marcinem, 2 lata temu powiększyliśmy naszą małą rodzinę o kotkę Tosię. Prowadziliśmy normalny, zwyczajny tryb życia do momentu wykrycia choroby. Diagnoza W kwietniu 2023 r. wykryto u mnie nowotwór piersi, potrójnie ujemny. Mimo regularnych, profilaktycznych badań, przeciwnik zaskoczył mnie w tak młodym wieku, zupełnie nieoczekiwanie. Nagromadzenie informacji przekazanych w ostatnich dniach: nowotwór, chemioterapia, utrata włosów, operacja piersi, radioterapia, nagłe i szybkie podjęcie decyzji: "czy chcę mieć dzieci?" - w tym momencie mój świat stanął w miejscu. Cel oraz przebieg leczenia Początkowo zbiórka założona została w celu uzyskania środków finansowych na pokrycie kosztów immunoterapii. Od lipca 2023 roku lek, którym jestem leczona, został dodany do listy leków refundowanych przez NFZ, w związku z tym zmieniłam cel zbiórki. Z końcem października 2023 roku planowane jest zakończenie chemioterapii. Na ten moment koszty, jakie głównie poniosłam, związane są z zakupem leków (zwalczających skutki uboczne chemioterapii oraz zabezpieczających jajniki), prywatnymi konsultacjami z innymi specjalistami (aktualne leczenie doprowadziło do uszkodzenia wątroby oraz neuropatii), dojazdami do szpitala, zakupem rękawic i skarpet chłodzących oraz zakupem peruki. Ponadto przed rozpoczęciem chemioterapii poddałam się leczeniu zabezpieczającemu płodność. W związku z wykryciem u mnie mutacji w genie BRCA1 oraz BARD1 wraz z lekarzami zrezygnowaliśmy z operacji oszczędzającej chorą pierś na rzecz obustronnej mastektomii z rekonstrukcją (zdrowa pierś zostanie zoperowana profilaktycznie). Środki uzyskane ze zbiórki przeznaczę na pokrycie bieżących wydatków oraz późniejszej rehabilitacji. Każda Twoja wpłata przybliża mnie do osiągnięcia celu. Wiem, że z Twoją pomocą mogę w pełni odzyskać zdrowie.

1 987 zł z 40 000 zł
4%
Monika Łukaszewska-Koltun, Warszawa

Pomóż mi wygrać walkę z rakiem piersi

Lubię wracać do tego zdjęcia. Było zrobione dwa dni przed wykryciem guza, a ja myślałam, że muszę się nauczyć jeździć na rolkach, aby córka nie jeździła sama. Mój cel musiał się drastycznie zmienić kilka dni później – muszę się wyleczyć, aby córka i syn nie zostali sami. Idąc na USG, nie miałam żadnych obaw. Co roku regularnie się badałam, miało to być zwykłe coroczne "odhaczenie" badania. Wyszłam z ugiętymi nogami i zdjęciami dwóch guzów. W ciągu 3 tygodni miałam już diagnozę - nowotwór złośliwy piersi, typ HER2 dodatni. Moja lekarka powiedziała mi, że możliwe, że urósł w kilka miesięcy. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, później czeka mnie operacja i kolejne cykle chemioterapii. Patrząc na ludzi w szpitalu, staram się wierzyć, że rak to nie wyrok i ciągle jest szansa na wyleczenie. I na to właśnie chciałabym przeznaczyć pieniądze ze zbiórki – dodatkową diagnostykę, rehabilitację, a jeśli będzie taka potrzeba to również nierefundowane terapie. Chcę za rok założyć rolki i jeździć z dziećmi.

11 293 zł z 50 000 zł
22%
Shirley Ytac, Warszawa

Jestem samotną matką. Muszę pokonać raka, aby żyć dla mojej córki.

Shirley pracowała jako native English speaker w przedszkolu na warszawskim Mokotowie. Jest samotną matką wychowującą nastoletnią córkę, Sheilę. Razem tworzą małą, ale kochającą, szczęśliwą rodzinę. Niestety... Ubiegłego roku, podczas odwiedzin babci na Filipinach, córka zachorowała na bardzo poważną chorobę - Dengue. Żeby uratować swoją córkę, Shirley zadłużyła się finansowo. Poleciała na Filipiny i musiała zostać tam wiele tygodni zanim Sheila wyzdrowiała. Niestety, koszt leczenia przerósł jej budżet. Od tamtego czasu lawina nieszczęśliwych wydarzeń w jej życiu trwa do dziś. Kiedy wróciła do Polski okazało się, że ma guza na piersi... Po kilku tygodniach i wielu badaniach otrzymała diagnozę: złośliwy nowotwór piersi, co dla Shirley brzmiało jak wyrok śmierci. Choroba cały czas się rozwija. Shirley ma przerzuty na węzły chłonne. Stopień choroby powoduje, że Shirley ma ogromne wydatki, które coraz bardziej narastają. Shirley musi ponosić bardzo duże koszty między innymi na zakup leków, opłacenie wizyt lekarskich plus badania, dojazdy na wizyty lekarskie i szpitalne, zakup oczyszczacza powietrza (bo przy jej nowotworze bardzo ważne jest zminimalizowanie ryzyka infekcji) oraz zakup peruki. Shirley jest osobą pełną ciepła i radości, która zawsze każdą wolną chwilę przeznaczała, żeby pomóc innym. My wszyscy, którzy ją znamy możemy to potwierdzić i wraz z najbliższymi jej przyjaciółmi prosimy o pomoc. Nie damy rady sami... Leczenie onkologiczne to tylko początek. Chemioterapia, operacja mastektomii, radioterapia... To wszystko jest dla Shirley za dużym ciężarem do dźwignięcia. Żeby trochę ulżyć Shirley, organizujemy zbiórkę. Pomóżmy jej, bo kiedyś możemy sami potrzebować pomocy innych do walki o nasze życie!

1 252 zł z 40 000 zł
3%
Monika Adamczyk, Lekowo

Pomoc dla Moni w walce z rakiem

Witam, mam na imię Monika, mam 47 lat. Jestem mamą dwóch dorastających córek i 9-letniego Antosia. Bardzo ich kocham. Wraz z początkiem roku 2025 miałam pewne nadzieje i plany, niestety w styczniu dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Moja choroba rozpoczęła się pod koniec 2024 roku. Początkowo leczyłam się na żołądek i pęcherz. Leczenie nie przynosiło jednak ulgi. 21 grudnia trafiłam do pobliskiego szpitala. Tam po badaniach stwierdzono niedrożność jelita i wypisano mnie do domu. Święta spędziłam w bólach. Wciąż chudłam i nie mogłam jeść. W końcu trafiłam do kolejnego szpitala, gdzie poznałam diagnozę: rak jelita grubego naciekający na pęcherz moczowy i esicę. Konieczna była rozległa operacja. Usunięto mi połowę jelita grubego, tylną ścianę pęcherza moczowego oraz esicę. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami przebytej operacji. Pojawiają się bóle, a rana wymaga ciągłego opatrywania z powodu infekcji. Przede mną chemioterapia. Zebrane środki pomogą mi pokryć koszty dojazdów do szpitala, środków opatrunkowych, rehabilitacji i medycznej żywności podczas leczenia chemią. Moim noworocznym marzeniem jest stać się ponownie 100-procentową mamą i żoną dla swojej rodziny. Chciałabym móc się nimi opiekować, wspierać ich w różnych chwilach. Wierzę, że z Państwa pomocą mi się to uda. Bardzo dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

11 249 zł z 50 000 zł
22%
Jolanta Szczepańska, Zielona Góra

Kosztowna operacja pomoże uratować mi życie

Witam! Jestem Jola, mam 55 lat, mam męża i dwoje dzieci. Zwracam się z prośbą do ludzi o dobrych sercach o pomoc w zbiórce pieniędzy na moją operację, która pomoże mi uratować życie. Zachorowałam trzy lata temu na chorobę nowotworową trzustki, jest to nowotwór złośliwy NET G1. Przeszłam operację resekcji trzonu i ogona trzustki, śledziony i woreczka żółciowego, był to dla mnie wielki szok i przeżycie, ale udało mi się wygrać tę bitwę. Miałam spokój przez trzy lata. Teraz zachorowałam ponownie, znów guz zaatakował w okolicy głowy trzustki przy wyrostku haczykowatym. Najlepszym rozwiązaniem w moim przypadku, żeby zaoszczędzić tę część trzustki, która mi pozostała, jest usunięcie guza metodą małoinwazyjną ,Nanoknife. Zostanie usunięty sam guz, a potem zostanie zastosowane leczenie. Po takiej operacji mogłabym żyć i normalnie funkcjonować. Bardzo proszę o pomoc, gdyż ta operacja nie jest finansowana przez NFZ, a kosztuje 40.000 zł. Dla mnie kwota ta jest nieosiągalna. Bardzo proszę o pomoc.

1 233 zł z 40 000 zł
3%
Marek Adam Orłowski, Trękus

Niech nasza pomoc dodaje Markowi siły w walce z rakiem

Na początku 2024 roku otrzymaliśmy najgorszą i najbardziej przerażającą wiadomość w naszym życiu. Nasz wspaniały tata, mąż, dziadek i przyjaciel, Marek (64 lata) musiał zmierzyć się z brutalną diagnozą - zaawansowanym rakiem żołądka (z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby). Informacja załamała nas wszystkich, ale Marek stanął do walki i rozpoczął leczenie. Jego determinacja, miłość do życia i pozytywne myślenie są dla nas wszystkich ogromną inspiracją. On sięnie poddaje. Ma jeszcze wiele planów na przyszłość, marzeń do spełnienia. To daje mu siłę do walki. Codziennie stajemy się silniejsi, wspierając go na każdym kroku tej trudnej drogi. Życie stawia przed nami różne wyzwania, ale to od nas zależy, jak je pokonamy. Dlatego razem z Markiem walczymy, aby mógł cieszyć się pełnią życia, z każdego dnia spędzonego z najbliższymi. Nie wiemy, co nas czeka, co przyniosą najbliższe miesiące, ale wiemy, że zrobimy wszystko, aby te miesiące zmieniły się w lata. Prosimy o wsparcie, aby ten silny i dzielny człowiek, który nie poddaje się w obliczu największych trudności, mógł godnie walczyć z chorobą. Z góry dziękujemy wszystkim, którzy zechcą nam pomóc w tej trudnej drodze. Marek dopiero rozpoczyna leczenie. Środki będą potrzebne na leki, rehabilitację, pokrycie kosztów związanych z dojazdami na badania, konsultacje oraz inne wydatki związane z leczeniem. Zwracamy się do wszystkich Was Kochani o wsparcie w walce z chorobą. Marek chciałaby przeżyć jeszcze długie lata ze swoimi bliskimi, ciesząc się ich radościami, spełniając swoje pasje i niosąc pomoc innym ludziom. Każde dobre słowo i gest solidarności są dla niego niezmiernie cenne.

561 zł z 40 000 zł
1%
Wiesława Kondziak, Oleśnica

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Wiesława odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Wiesława odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Wiesławy została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witam, mam na imię Wiesława. Mam 57 lat i jestem szczęśliwą żoną, mama i babcią. Moje życie przed chorobą było spokojne i spełnione. Niestety... Z początkiem roku wykryto u mnie czerniaka złośliwego innych i nieokreślonych części twarzy. Nowotwór zabrał mi już wzrok w jednym oku. Aktualnie walczę o wzrok w drugim. Nowotwór zaatakował głównie lewą część czaszki, oczodół oraz lewą stronę nosogardła. Wiem, że czeka mnie jeszcze długa walka i jestem pełna wiary, że tę walkę wygram, jednak nie ukrywam, że koszty wizyt, dojazdów oraz koszty leczenia nieustannie rosną. Zbiórka ta pomoże mi w zmaganiach z chorobą. Jestem ogromnie wdzięczna za każde wsparcie!

10 230 zł z 50 000 zł
20%
Olena Hovorukha, Opole

Potrzebuję środków na leczenie

Proszę o pomoc w zbieraniu funduszy na leczenie. Nie pracuję od trzech lat i jestem w trakcie leczenia onkologicznego. Diagnoza, którą mi postawiono, to chłoniak Hodgkina. W tej chwili tylko mój mąż przynosi dochód rodzinie. Na ten moment leczenie przebiega dobrze, ale życie bez wystarczających środków jest trudne, wszystko jest droższe i i brakuje nam pieniędzy, aby pokryć wszystkie niezbędne koszty związane z moimi lekami, dojazdami, konsultacjami i badaniami.

10 045 zł z 50 000 zł
20%
Danuta Kwas, Cielęta

Chcę żyć! Proszę o pomoc w zebraniu środków na lek na raka piersi.

Mam na imię Danuta, lat 53. Jestem kobietą, jakich wiele - mam wspaniałego męża, śmiesznego psiaka, który wnosi w nasze życie wiele radości, pracę, moje ukochane kwiaty i polskie góry, które uwielbiam odwiedzać na urlopie.W zeszłym roku dowiedziałam się, że mam coś jeszcze, coś, co chce to moje fajne zwyczajne życie zepsuć - mocno złośliwy nowotwór piersi. Od usłyszenia diagnozy minęło 5 miesięcy, a ja przeszłam już wszystkie fazy - od szoku i niedowierzania: "to na pewno musi być jakaś pomyłka", poprzez załamanie i pytania: "dlaczego właśnie ja?", aż do postanowienia: "muszę przezwyciężyć to choróbsko i zrobić wszystko by wyzdrowieć".Ale nie jest to takie proste, pojawiają się przeszkody.Leczę się, co trzy tygodnie jadę na chemioterapię, czekam w długich kolejkach do lekarza - wizyta trwa minutę i następny pacjent. Nie dziwię się - jest nas wielu, onkolog jeden, w poczekalni czarno od kobiet w chusteczkach na głowach i nieukrywających łysin mężczyzn. W necie szukam informacji o typie mojego nowotworu - dobija mnie zła wiadomość - jest z tych najzłośliwszych. Ale znajduję pełen nadziei pozytyw - jest skuteczny lek. W trakcie kolejnej wizyty bombarduję lekarza pytaniami o ten lek. Znów zła wiadomość: lek jest w Polsce refundowany, ale częściowo - ja nie spełniam warunków by go otrzymać za darmo. Dostaję inną chemię, która takich cudownych skutków nie obiecuje, ale za to ma plus - jest darmowa. Dowiaduję się, że cena pięciu dawek leku, które powinnam przyjąć, to koszt 50 tysięcy złotych. Cena astronomiczna, ale chcę żyć, chcę być zdrowa, dlatego chcę być leczona lekiem, który w innych krajach Europy jest refundowany, który jest skuteczny, a u nas jest bezpłatny tylko dla części potrzebujących go pacjentów.Stąd jestem tu i proszę Państwa o pomoc finansową. Każda podarowana złotówka ułatwi mi zrealizowanie mojego planu, który jest i prosty i trudny zarazem - mam plan, by pokonać nowotwór i żyć! Dziękuję, że przeczytali Państwo moją historię i życzę Wam wszystkim dużo zdrowia. Naprawdę jest najważniejsze.

9 732 zł z 50 000 zł
19%
Bożena Czajka, Otwock

Nazywam się Bożena. Każda pomoc będzie dla mnie dużym wsparciem.

Nazywam się Bożena, jestem matką dwojga wspaniałych dzieci w wieku 13 i 23 lat. Mam 48 lat. W sierpniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi - HER2 dodatniego. Poddałam się operacji mastektomii, a we wrześniu kolejnej – usunięcia węzłów chłonnych. Aktualnie jestem po tzw. „chemii czerwonej” i czeka mnie roczny cykl leczenia herceptyną. Skutki uboczne stosowanej chemii i przebytej operacji zostawiły trwały ślad na moim organizmie, dlatego wymagam rehabilitacji. Ten rodzaj raka piersi wymaga leczenia skojarzonego, które nie jest w pełni refundowane przez NFZ. Przez 25 lat jako pielęgniarka pomagałam niosąc wsparcie chorym ludziom. Dzisiaj sama potrzebuję pomocy. Sfinansowanie chociaż części drogiej terapii będzie dla mnie dużym wsparciem finansowym. Dzięki Waszej pomocy będę mogła mieć szansę na leczenie spersonalizowane, które jest leczeniem komercyjnym. Już teraz dziękuję z całego serca za okazaną mi pomoc, Bożena

59 601 zł z 100 000 zł
59%