Zbiórki

KRYSTYNA NIEGOWSKA, Koszalin

Zakup nierefundowanego leku na leczenie uzupełniające

W kwietniu 2024 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi złośliwy. Jestem w trakcie leczenia onkologicznego, przeszłam bardzo ciężką chemioterapię, operację i radioterapię. Aktualnie jestem w trakcie terapii hormonalnej. Jednocześnie powinnam stosować terapię lekiem, który może powstrzymać nawrót choroby. Niestety ten lek nie jest refundowany, a jego koszt jest bardzo wysoki, leczenie przez okres 2 lat to około 150 000 zł. Taka kwota przerasta moje możliwości finansowe. Mam kochającą rodzinę: męża i córkę. Chciałabym razem z nimi żyć w zdrowiu. Bardzo lubię przyrodę, ogród i zwierzęta. Dlatego bardzo proszę o wsparcie finansowe, które umożliwi dalsze kontynuowanie mojego leczenia.

5 000 zł z 150 000 zł
3%
Klaudia Zborowska-Kszczot, Poznań

Zbiórka na nierefundowany lek, który jest mi potrzebny, aby wyzdrowieć!

Cześć, jestem Klaudia. Mam 29 lat, jestem szczęśliwą mężatką z dwójką adoptowanych psiaków. Każdy dzień był dla mnie pełen rzeczy, które kocham robić: spacerów z psami, spotykania się ze znajomymi, wspólnych treningów z mężem na siłowni, zajęć z szydełkowania czy tańca. Bardzo lubię rozwijać się nie tylko na tle zawodowym, ale i prywatnym. Myślałam, że czas, zanim skończę 30 lat, będzie pełen szczęścia i spokoju, niestety... W kwietniu 2024 wykryłam u siebie guz w prawej piersi. Po trzech tygodniach czekania dostałam diagnozę - rak złośliwy piersi potrójnie ujemny (najgorzej rokujący). Gdyby nie moja rodzina i bliscy, nie miałabym siły, by podnieść się po takiej diagnozie. Od tego czasu każdy mój dzień wypełniony był wizytami u kolejnych specjalistów, konsultacjami i badaniami. Zespół specjalistów ustalił mój plan leczenia: najpierw chemioterapia i immunoterapia, a w dalszym postępowaniu operacja. Jestem w trakcie chemioterapii. I tutaj pojawia się mój ogromny problem: przez jeden ze wskaźników (który jest za wysoki) nie kwalifikuję się na refundację leku przez NFZ. Jedna jego dawka kosztuje 14 tysięcy złotych!!! Onkolog kliniczny ustalił, że potrzebuję 8 dawek, które muszę przyjmować co 3 tygodnie. Łączne leczenie przed operacją wyniesie 112 000 zł. Lek ten jest mi niezbędny, żeby wyzdrowieć, a koszt jednej dawki przewyższa trzykrotnie moje miesięczne zarobki. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą do każdej osoby, która to czyta, aby udostępniać tę zbiórkę dalej i w razie możliwości wspomóc mnie finansowo w tym trudnym dla mnie okresie. Dzięki Tobie będę mogła podjąć walkę z chorobą i wygrać życie. D Z I Ę K U J Ę za Twoją pomoc!

76 339 zł z 222 000 zł
34%
Ewa Blumczyńska, Kłodawa

Ewa Blumczyńska - zbiórka na nierefundowany lek

Uruchamiamy zbiórkę na lek, który w Polsce jest nierefundowany, a jedna dawka kosztuje około 14 tysięcy złotych. Ewa, chorująca na nowotwór piersi, leczy się w Szczecinie i jest w trakcie przedoperacyjnej chemioterapii. Otrzymała już dwie dawki leku. Pozostały kolejne dwie przedoperacyjne i 9 pooperacyjnych.

4 131 zł z 150 000 zł
2%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Nierefundowany lek na nowotwór płuc

Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 050 zł z 150 000 zł
2%
Dorota Dobosz, Kraków

Twoja niewielka pomoc może znaczyć dla mnie tak wiele

Dzień dobry, z tej strony Dorota. Wiosna ubiegłego roku była czasem, gdy moje życie stanęło pod znakiem zapytania - zachorowałam na raka piersi potrójnie ujemnego. Przetrwałam pełną chemioterapię oraz mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją piersi z implantem. Odpowiedź na leczenie była patologicznie całkowita - to znaczy wyleczona! Niestety, jak się okazało, wszystko co dobre, szybko się kończy - pół roku później, mimo czujności, nastąpiła wznowa miejscowa. Ta wiadomość zupełnie mnie przybiła. Byłam załamana, a nad moją rodziną ponownie pojawiły się czarne chmury. By móc dalej dla nich żyć, potrzebuję prosić Państwa o pomoc. Chciałabym jeszcze kiedyś móc, bez choroby i bólu związanego z wyniszczającą chemią, spędzić z nimi czas bez zmartwień i strasznych myśli z tyłu głowy. Lek dałby na to dużą szansę, dlatego liczę, że rozważą Państwo wsparcie mojej zbiórki. Obecnie przyjmuję co tydzień chemioterapię, w planie jest 16 wlewów. W całej tej sytuacji, która jest dla mnie bardzo trudna, mam ogromną pomoc i wsparcie w osobach dwóch znakomitych onkolożek, które szukają możliwości najlepszej terapii, potem czeka mnie następna operacja i kontynuacja leczenia. Po konsultacji w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zadecydowano o immunoterapii lekiem, który znamiennie zwiększa szanse na radykalne wyleczenie choroby nowotworowej. Planowane jest też leczenie uzupełniające, które wpływa na odległe wyniki leczenia. Lek ten jest stosowany w Unii Europejskiej w kuracji raka piersi, ale w Polsce - nie jest refundowany. Niestety nie stać mnie na zakup tego leku samodzielnie, potrzebuję co najmniej 10 dawek. Jedna dawka kosztuje ponad 15 000 złotych, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zakupie. Lek ten należy włączyć do terapii, którą już rozpoczęłam, jak najszybciej. Kluczową rolę gra tu czas. Zawsze starałam się pomagać innym w miarę swoich możliwości, teraz sama jestem w potrzebie. Na obrazku widać naszą ukochaną kotkę, którą udało się wyleczyć z choroby serca. Ciekawe, czy i ja dostanę szansę na skuteczne leczenie? Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za wsparcie! Dorota

12 163 zł z 160 000 zł
7%
Teresa Nawrot, Tarnowo Podgórne

Przecieram szlak (rak ACC)

Mam na imię Teresa, w 2010 roku zdiagnozowano u mnie raka gruczoło-torbielowatego tchawicy i oskrzeli z przerzutami do płuc: Adenoid Carcinoma Cysticum.Nie bądź sędzią. Błagam, ratuj mnie! Od początku choroby mierzę się z brakiem danych w naszym systemie lecznictwa o tej chorobie, a tym samym brakiem pomysłów, jak do tego wszystkiego podejść.Na ogólnoświatowej liście prowadzonej przez Amerykańską Fundację ACCRF wskazującą lekarzy specjalizujących się w leczeniu raka gruczołowo-torbielowatego Adenoic Carcinoma Cysticum, brak pozycji z Polski... Stąd tytuł zbiórki dla mnie - "Przecieram szlak", by ewentualni chorzy w przyszłości natrafiali w dokumentacjach medycznych z polskiej bazy na mój ślad i nigdy nie usłyszeli tego co ja, że nie da się nic zrobić. Pierwszy lekarz, który objął mnie opieką, leczył mnie na astmę oskrzelową, plułam krwią, dostając jedynie wziewy i tabletki na kaszel. Kiedy się okazało, że to rak i na dodatek nieznany, kolejny lekarz prowadzący powiedział, że nic się nie da zrobić.Z tej beznadziei udało mi się wyrwać z pomocą profesora Tadeusza Orłowskiego, który usunął zmienione nowotworowo rozgałęzienie tchawiczo-oskrzelowe i mówiąc obrazowo, zacerował je jak skarpetę. Potem usunął mi fragmenty guzów z płuc. Następnie poddana zostałam immunoterapii, jednak jak się okazuje nieskutecznej w przypadku tego raka. Mijały lata, żyłam normalnie, zapomniałam o swojej chorobie, choć ta się po cichu rozwijała. Regularnie się kontrolowałam, przeszłam jedną chemioterapię, ostatnio drugą, po której nastąpiła progresja choroby. W międzyczasie radioterapia, nie zapominając o wszystkim, co robiłam w miarę moich możliwości, tj. zioła, napary, modlitwa. Zresztą od niej zaczęło się moje świadome życie w chorobie, pojechałam do grobu Św. Rity, patronki kobiet w sprawach beznadziejnych. No ale czas leci. Moja ostatnia doktor prowadząca powiedziała mi, że na mojego raka nie ma lekarstwa i nie mogę się do niej dodzwonić. Szukam pomocy w Centrum Onkologii w Warszawie i Poznaniu, jednak czuję, że system mnie wypycha. Mam 69 lat, trzech synów, pięcioro wnucząt. Synowie wspierają mnie w finansowaniu dotychczasowego leczenia, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi i bez Waszej pomocy nie damy rady... Zmieniona operacyjnie i poradiologicznie tchawica, z naciekami nowotworu nie pozwala mi normalnie oddychać. Zanikam.Potrzebuję terapii celowanej molekularnie (inhibitory kinazy tyrozynowej TKI). Obejmuje ona dwa nierefundowane leki, na które zbieram pieniążki za pomocą Alivii i proszę Was o wsparcie. Koszt terapii to 30 tysięcy złotych miesięcznie. Zbieram na półroczną terapię, o nic więcej nie proszę. Nigdy o nic nikogo nie prosiłam... Ściskam serdecznie, życząc Wam zdrowia i wiary,Tereska

1 125 zł z 150 000 zł
0%
Robert Janas, Pionki

Pomoc dla Roberta w walce z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia

Cześć, mam na imię Klaudia i proszę Was o wsparcie i pomoc. Jestem córką mojego cudownego taty. Robert Janas to moja nadzieja. Tata ma 49 lat i zamierza wygrać walkę. TERAZ MÓJ TATA WALCZY Z GLEJAKIEM WIELOPOSTACIOWYM IV STOPNIA. Standardowa sytuacja, standardowe życie – rodzina, studia, praca, dom, znajomi, codzienne sprawy – te bardziej i te mniej istotne. Jeden dzień za drugim. Wspólne plany, marzenia, troski… W czerwcu bieżącego roku życie postawiło naszą rodzinę przed wielkim wyzwaniem i heroiczną walką. Tata zaczął gorzej widzieć, pole widzenia się zawężało, pojawiły się problemy z mówieniem. 13 czerwca Tata trafił do Szpitala w Anglii – Salford Royal NHS Foundation Trust i tam 16 czerwca został zoperowany, w jego głowie był guz 6x4 cm. Po szczegółowej diagnostyce usłyszeliśmy diagnozę – glejak wielopostaciowy IV stopnia, najbardziej złośliwy nowotwór mózgu. Od tamtego momentu życie Taty, moje i całej rodziny wywróciło się do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o życie Roberta. 8 sierpnia zaczęliśmy radioterapię w Radomskim Centrum Onkologii. Leczenie trwało 6 tygodni. Po tym czasie nastąpił miesiąc przerwy. W październiku rozpoczęliśmy leczenie chemią w tabletkach podawaną przez 5 dni w miesiącu. 30 listopada dowiedzieliśmy się, że guz odrasta, a tradycyjna chemia nie pomaga. 6 grudnia Tata przeszedł operację w prywatnej klinice w Kluczborku. Operacja polegała na usunięciu całości guza. Koszt tego zabiegu wyniósł 60 000 tys. zł, który dzięki internetowej zbiórce został pokryty w całości przez cudowne, wielkie, ciepłe serca ludzi. Bardzo dziękujemy za każdą pomoc. NIE MOŻEMY SIĘ PODDAĆ, Tata NIE MOŻE SIĘ PODDAĆ. Będziemy walczyć tak długo, jak to możliwe, bo życie człowieka jest najcenniejszym darem od losu. Zaangażowanie całej rodziny i przyjaciół w poszukiwaniu dostępnych w kraju i za granicą metod leczenia daje nam nadzieję na wygranie tej walki. Bardzo w to wierzymy, gdyż mamy obecnie kontakt z osobami, które już tę walkę stoczyły i żyją, mają się coraz lepiej – wracają do swoich rodzin i do swoich obowiązków. Prowadzą blogi, przekazują swoją cenną wiedzę na temat tego, jak i gdzie szukać wsparcia i pomocy w leczeniu tego schorzenia. Każda z innowacyjnych metod leczenia daje dużą szansę na osłabienie komórek nowotworowych i zahamowanie rozwoju nowotworu, jednak ze względu na ich innowacyjność i ograniczoną dostępność koszt leczenia jest bardzo wysoki. Pomimo wsparcia finansowego rodziny oraz przyjaciół nie jesteśmy w stanie sami sfinansować leczenia szacowanego wstępnie na kwotę około 150 000 zł, w ramach którego będziemy mogli opłacić dalsze leczenie uzupełniające po operacji, które trwać będzie około 6 miesięcy: 1) Nierefundowany lek - 1750 EUR co 3 tygodnie 2) Chemioterapia sprowadzana zza granicy za zgodą Urzędu Rejestracji Produktów Medycznych - 49 200 zł 3) Lek sprowadzany z Niemiec - 20 tys./miesiąc 4) Rehabilitacja po zabiegu - 15 tys./6 miesięcy Licząc na Waszą bezinteresowną pomoc i wsparcie finansowe wierzymy, że uda nam się sfinansować planowane leczenie, które pozwoli Tacie wrócić do normalnego życia, pozwoli mu realizować plany, pozwoli być dalej mężem i ojcem. Życie mojego Taty jest dla mnie największą wartością i największym priorytetem, dlatego PROSZĘ Z CAŁEGO SERCA O POMOC! Każda najdrobniejsza wpłata zbliża nas do wygranej. Chcemy móc krzyczeć z radości i mówić do ludzi dumnie, że wygraliśmy walkę z najgorszym nowotworem mózgu! Jestem otwarta na dzielenie się naszymi doświadczeniami i walką o zdrowie. Każdy z Państwa może do mnie zadzwonić i odpowiem na pytania oraz opowiem o naszej historii.

852 zł z 150 000 zł
0%
jolanta kubikowska, Zaborów

Wsparcie w leczeniu onkologicznym

Moje plany marzenia i pasje legły w gruzach, kiedy dowiedziałam się że jestem śmiertelnie chora na nowotwór złośliwy piersi. Jestem zrozpaczona, nie mam siły, ale muszę walczyć o swoje zdrowie dla mojej córki... Koszty codziennych wydatków związanych z leczeniem przekraczają moje dochody, dlatego bardzo proszę o wsparcie nie tylko finansowe, ale też duchowe. Serdecznie dziękuję.

180 zł z 150 000 zł
0%
Jarosław Ignasiak, WRZEŚNIA

Nierefundowany lek daje mi szanse na powrót do zdrowia!

Mam na imię Jarek. Moje życie przed chorobą było dobre i szczęśliwe. Miewałem oczywiście chwile zwątpienia, napięcia i stresu w pracy, ale wiedziałem, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają... To wszystko składało się w mozaikę, którą zwiemy życiem i codziennością. Wszystko zmieniło się w październiku, kiedy to małe drętwienie palców zmieniło się szybko w przeraźliwą diagnozę - guz mózgu, glejak wielopostaciowy. Rozpocząłem walkę - dla siebie i dla moich bliskich. W wyniku operacji doznałem niedowładu prawej strony ciała - ręki i nogi, ale nie poddawałem się, cały czas ćwiczyłem i rehabilitowałem się w nadziei na odzyskanie sprawności. Nadal wierzę, że kiedyś zagram z przyjaciółmi w tenisa, pojeżdżę na nartach czy popływam, a nawet poprowadzę swój samochód. Dzięki wsparciu rodziny i najbliższych dałem radę przejść kolejną operację. Niestety, w czerwcu pojawiła się wznowa, w wyniku której utraciłem zdolność mówienia. Jest to dla mnie wyjątkowo trudne, ponieważ uwielbiałem rozmowy i dyskusje na wiele tematów. Podjęliśmy decyzję o trzeciej operacji. Niestety ze względu na umieszczenie guza okazała się ona mało efektywna, ja natomiast przeszedłem ją bardzo ciężko. Na szczęście siła, która pcha mnie do życia, znowu pozwoliła się podnieść i podążać dalej. Razem z rodziną cały czas uczymy się cieszyć z drobnych rzeczy. Dzisiaj jest nowy dzień. Dzisiaj moje oczy mówią, że kocham, że jestem i że walczę o każdy dzień... W tej chorobie nie ma wielu metod, nie ma złotego środka, ale jest nadzieja. Podjąłem decyzję o leczeniu nierefundowanym lekiem. Koszt podania miesięcznej dawki to około 13 000 złotych. Dla mojej rodziny jest to ogromna suma, ponieważ stosowana suplementacja i rehabilitacja również pochłania dużą część naszego budżetu. Wierzę, że z pomocą wszystkich dobrych ludzi, przyjaciół i rodziny uda się przyjmować ten lek jak najdłużej, a choroba się zatrzyma. Najbardziej chciałbym znowu móc mówić, powiedzieć o swoich emocjach, wyrazić swoje myśli, powiedzieć "kocham" najbliższym. Miłością nie można obdarować na zapas... Ona jest w nas każdego dnia. Wiara w to, że tak będzie, dodaje mi sił do dalszej walki. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZELKIE WPŁATY I DATKI!

162 zł z 150 000 zł
0%
Katarzyna Madejek, Gorzów Wielkopolski

Pomoc na walkę z rakiem

Moje życie do 24.12.24 roku biegło spokojnie. Przez 58 lat prowadziłam spokojny i poukładany tryb życia. Mam dobrego syna i męża oraz swoich kochanych rodziców, którzy teraz są już po 80-tce. Prowadziłam sklepik ze starociami, który był moim oczkiem w głowie. I tak życie biegło z dnia na dzień do Wigilii, o którejpo prostu zapomniałam... Po wizycie w szpitalu musiałam tam zostać i to był pierwszy raz bez opłatka, prezentów i życzeń. Moja rodzina w tym dniu została nagle sama, bez uprzedzenia, w pustym domu. A ja przeszłam badania i diagnozę: guz mózgu. Potrzebna była natychmiastowa operacja. Operacja się udała, teraz czeka mnie 6 tygodni radio i chemioterapii. Muszę dać radę dla tych, których kocham nad życie i wiem, że jest im smutno, ale nie tracą nadziei, wspierając mnie. Moja bezsilność jest straszna, ale będę walczyć. Są nowe metody leczenia nierefundowanego przez NFZ i mam nadzieję i głęboko w to wierzę, że dla tych, których kocham, tę walkę wygram. Z góry dziękuję za okazane wsparcie. Gdy wyzdrowieję, postaram się ten dług spłacić, pomagając innym.

50 zł z 150 000 zł
0%
Ivanna Vaskul, Poznań

Ivanna walczy z guzem mózgu - glejakiem! Zbieramy środki na leczenie terapią NanoTherm.

Mam na imię Ivanna, mam 52 lata, cudowną córkę Bożenkę i zięcia Andrzeja. W grudniu świat całej naszej rodziny przewrócił się do góry nogami. Zdiagnozowano u mnie złośliwy guz mózgu - glejak IV stopnia. Z dnia na dzień z silnej, zdrowej i aktywnej osoby stałam się pacjentką, którą czeka nierówna i bardzo niesprawiedliwa walka z nowotworem. W dniu 27 grudnia guz został usunięty w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. Niestety jest to dopiero początek mojej ciężkiej i długiej drogi do zdrowia. Obecnie przebywam w Wielkopolskim Centrum Onkologii, gdzie jestem poddawana chemio i radioterapii, co jednak nie daje pewności na dalsze życie i powrót do zdrowia przy moim ciężkim schorzeniu, bowiem glejak jest bardzo agresywnym nowotworem. Pojawiła się nadzieja uzupełnienia standardowego leczenia terapią NanoTherm. To innowacyjna metoda, która polega na wprowadzeniu bezpośrednio do guza mózgu lub w miejsce po guzie, nanocząsteczek z tlenkiem żelaza. Następnie odpowiednia temperatura niszczy lub trwale uszkadza komórki rakowe, które przetrwały zabieg operacyjny, ale nie uszkadza zdrowych struktur. Jest to jednak niezwykle droga terapia – jej koszt wstępnie szacowany jest na około 200 tysięcy złotych! Dla nas jest to olbrzymia kwota! Niestety, ta terapia nie jest refundowana w Polsce, dlatego proszę Państwa o pomoc. Wiem, że otaczają nas ludzie o dobrych sercach i wspólnie możemy pokonywać nawet najwyższe szczyty. Zwracam się z uprzejmą i gorącą prośbą do wszystkich życzliwych ludzi o przekazanie darowizny na leczenie. Nawet jeden grosz pomoże! Wierzę, że damy radę. Wierzę też, że dobro wraca szybciej, niż się tego spodziewamy. Dziękuję za wszystkie dobre myśli, modlitwy, udostępniania oraz za wsparcie!

44 956 zł z 200 000 zł
22%
Agnieszka Cygan, Lublin

Proszę o pomoc w walce z glejakiem

Witam Kochani, mam na imię Agnieszka. Jestem mamą dwóch dziewczynek: Natalii (9 lat) i Julii (6 lat). Byłam osobą bardzo aktywną i szczęśliwą do czasu pierwszego w życiu ataku padaczki w 2015 r. Po badaniu MRI diagnoza: guz mózgu - glejak. Na szczęście operacyjny. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak groźna jest ta choroba. Myślałam "to tylko guz, wytnie się go i będę zdrowa". Niestety, okazało się inaczej. Guza nie udało się usunąć w całości. Pomimo przyjmowania leków, pojawiały się ataki padaczki. W 2017 r. guz zaczął odrastać. Po drugiej operacji wynik histopatologiczny: skąpodrzewiak anaplastyczny III WHO, co oznaczało, że guz uzłośliwił się. Radio i chemioterapia musiały zostać przerwane ze względu na słabe wyniki krwi. Potrzebuję pomocy finansowej na dostępne, ale nierefundowane leczenie w Polsce i za granicą. Myślę o terapii w Koloni: terapia immunologiczna dostępna w IOZK - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy, link do angielskiej strony: http://www.iozk.de/en/start/home Proszę o wsparcie. To dla mnie szansa na życie...

95 324 zł z 252 000 zł
37%