Zbiórki

Małgorzata Cieśniewska, Bydgoszcz

Nadzieja umiera ostatnia!

Mam 56 lat, kochaną córkę (26 lat), równie kochanego męża i niestety złośliwy nowotwór trzonu macicy G3, który nie chce się ode mnie odczepić. Byłam operowana 22 grudnia 2021 r. Potem standardowe leczenie - radioterapia i brachyterapia. Wszyscy dawali mi nadzieję, że rak nie powróci, operacja się udała, nie było przerzutów do węzłów chłonnych. Niestety rak powrócił bardzo szybko. Rutynowe zdjęcie rentgenowskie z kwietnia 2023 r. wykazało przerzuty do płuc. Przede mną dalsza diagnostyka i chemioterapia. Mam duże wsparcie mojej kochającej rodziny i wierzę, że to jeszcze nie mój koniec. Mimo przeciwności losu ciągle mam plany i marzenia do spełnienia. Zebrane środki chcę przeznaczyć na lekarstwa, konsultacje, może uda mi się zakwalifikować na immunoterapię.

121 zł z 10 000 zł
1%
Anna Smoderek, Warszawa

Immunoterapia w leczeniu raka piersi

Hej! Mam na imię Ania. O diagnozie dowiedziałam się niedawno, tuż przed pierwszymi urodzinami mojego synka. Karmiłam piersią, więc gulka, którą wyczułam, wzbudziła moją czujność, ale nie pomyślałabym, że może okazać się nowotworem złośliwym piersi. Podczas USG wykryto, że oprócz wyczuwalnego guzka w tej samej piersi mam jeszcze jedną zmianę. Wynik biopsji był dla mnie druzgocący, byłam w szoku, tym bardziej, że badam się regularnie. Nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego nowotwór tak szybko rozwinął się w zaledwie rok, może mniej... Ciężko stwierdzić. Wiem natomiast, że można go wyleczyć poddając się najmocniejszej chemii tzw. czerwonej oraz immunoterapii. Czeka mnie również operacja. Niestety immunoterapia w moim przypadku nie jest refundowana przez NFZ. Aby zwiększyć szanse na całkowitą remisję, będę przyjmować wlewy, których pojedyncza dawka to koszt 12.000 zł. Takich dawek potrzebuję kilkanaście na przestrzeni najbliższego roku. Jeśli możesz - pomóż mi wyzdrowieć. Dziękuję za każdą wpłatę! ♡

144 078 zł z 200 000 zł
72%
Karolina Kornaś, Szczytniki

Każdy dzień jest… DAREM!

Cześć, mam na imię Karolina, w 2021 r. mając 38 lat, podczas karmienia piersią mojego małego synusia wyczułam zmianę w piersi, która okazała się nowotworem złośliwym piersi, tzw. potrójnie ujemnym, z przerzutem do węzłów chłonnych pachowych. Jest to agresywny rodzaj nowotworu piersi, na który w Polsce nie ma celowanego leczenia (jak w przypadku innych typów raka piersi). Pozostaje więc chemioterapia, leczenie operacyjne, radioterapia i pozostawienie dalszego losu w rękach Boga! W Stanach Zjednoczonych do leczenia raka piersi trójujemnego dopuszczono równolegle z chemioterapią leczenie biologiczne – immunoterapię lekiem pembrolizumab. Z pomocą moich najbliższych i instytucji finansowych już udało mi się pokryć koszty leczenia tym nierefundowanym w Polsce lekiem w wysokości 200 tys. zł. Pół roku po zakończeniu leczenia, w wyniku powikłań po operacji rekonstrukcji piersi, krwiaka i reoperacji oraz zastosowanej radioterapii konieczne było usunięcie implantu. Kolejna operacja spotęgowała obrzęk limfatyczny po usunięciu węzłów chłonnych. Szansą na powrót do normalnego życia jest dla mnie odroczona rekonstrukcja piersi metodą DIEP wraz przeniesieniem węzłów, jednak z uwagi na znaczny koszt, NFZ niewiele takich operacji finansuje, a czas oczekiwania obecnie wynosi ok. 6 lat! Przy rekonstrukcji zaangażowanych jest 12 lekarzy, a czas jej wykonania sięga nawet 12 godzin. Koszt takiej operacji wynosi ok. 75 tys. zł. Tym razem, mając jeszcze poprzednie zobowiązania, nie jestem w stanie udźwignąć takich kosztów prywatnie. Jeśli możesz pomóc mi zebrać środki na kontunuowanie leczenia, to ja, moja rodzina i przyjaciele, będziemy Ci bardzo wdzięczni! Pomożesz mi przetrwać ten ciężki czas!

8 555 zł z 75 000 zł
11%
Monika Sobstel, Niepołomice

Na leczenie raka piersi – „jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy....”

Witajcie kochani, „…jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany (…) My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie - jeszcze nie, długo nie...” Mówią na mnie Monika, a czasem Maryla, jak Monik jest zbyt wiele w jednym miejscu. W maju skończę 45 lat. Nigdy nie sądziłam, że będę kiedykolwiek potrzebować takiego wsparcia, jakiego potrzebuję od Was dzisiaj. Zawsze sądziłam, że jestem silną kobietą i ciągle myślę, że jestem. Przynajmniej tak też sądzą o mnie rodzina i przyjaciele. Ale ta silna kobieta, ta która pokonała już tyle przeciwności losu, czasem też musi się wypłakać, czasem już nie ma siły być tą silną kobietą. Każdy z nas w życiu gra różne role, niekoniecznie jesteśmy sobą w wielu środowiskach. Najczęściej udajemy, że jest dobrze, że sobie poradzimy, że niejedno już przetrwaliśmy. Ale życie nie polega na walce ze wszystkim w samotności. To walka, która nie jest jednoosobową wojną. To wojna, w której uczestnikami mogą być nie tylko nasi bliscy, ale wszyscy ci, którym nie jest obojętny nasz los. Los, w którym zmagamy się z taką ciężką chorobą, jaką jest nowotwór złośliwy. Jeszcze w roku 2022 wyczułam nieregularny guzek w prawej piersi. W pierwszym odczuciu myślałam, że to może powiększone węzły chłonne prawej pachy. Ale po kilku dniach niestety nie przechodziło. Zrobiłam więc standardowe badanie USG piersi. Niestety ku mojemu zaskoczeniu nic nie wykazało, a nawet było wręcz idealne w porównaniu do tych, które robiłam co roku. Jakby nie były to moje piersi. Nie dawało mi to spokoju i poprosiłam ginekologa raz jeszcze, ale tym razem o skierowanie na mammografię. Pierwszą w swoim życiu. Na szczęście nie robił problemów, chociaż znam przypadki lekarzy, którzy moim koleżankom mówią: „Pani! Mammografia to dla kobiet po 50-tce!”. Ja się pytam, kto pozwala jeszcze pracować takim lekarzom?! Wystarczy przejrzeć listę podopiecznych pań, aby zobaczyć jak wiele z nas to bardzo młode kobiety. Mammografia niestety wykazała podejrzenie w kierunku nowotworu, skala BI-RADS 4 (zmiana podejrzana). Po umówieniu wizyty w poradni onkologicznej, USG wykonane przez chirurga onkologa już wykazało tę zmianę. A biopsja gruboigłowa potwierdziła okrutną prawdę: nowotwór złośliwy piersi. W oczekiwaniu na wynik bliscy mówili, że będzie dobrze, ale ja czułam, że wynik niestety potwierdzi najgorsze. Przyjęłam go ze stoickim spokojem, ale ja tylko schowałam się za żelazną kurtyną… A po przekroczeniu progów szpitala płakałam jak dziecko, a w domu płakałam godzinami… Kocham podróże, te bliskie i te dalekie. Kocham swoją rodzinę i przyjaciół, chociaż może nie zawsze potrafię im to okazać. I dwa moje psie Skarby – Rio i Tokio. Chcę jeszcze spełniać swoje marzenia, wsiąść do pociągu/samolotu byle jakiego, znaleźć się na drugim końcu świata, aby przekonać się, że tam tak samo pięknie zachodzi słońce. Nie spodziewałam się, że będę kiedyś prosić o pomoc, ale jak wiemy nikt nie planuje chorować na nowotwór. A koszty leczenia pochłaniają niejeden budżet, bo przecież nie spodziewamy się najgorszego… Nie wymagam, byście Państwo wpłacali bezpośrednie darowizny. Oczywiście będę wdzięczna Państwu za każdą złotóweczkę. Ale najbardziej mi zależy, abyście Państwo wypełniając swój PIT wybrali KRS Fundacji Alivia, podając w celu szczegółowym moje imię i nazwisko oraz ID zbiórki. Pozyskane środki chcę przeznaczyć m.in. na: - rekonwalescencję po operacji oraz po dalszym leczeniu - najpewniej radioterapii lub chemioterapii, a następnie hormonoterapii. Ale w dalszym ciągu czekam na wyniki. - rehabilitację onkologiczną (manualną i terapię hiperbaryczną, mobilizację blizny) - możliwy koszt 150 zł za jeden zabieg, Aktualny czas oczekiwania na rehabilitację z NFZ to czerwiec 2024, lub turnus rehabilitacyjny koszt ok. 2-3 tys. zł. - środki farmakologiczne (koszty wyjdą w trakcie zlecenia), żywność specjalnego przeznaczenia medycznego (w razie potrzeby – 200 zł/msc); - dodatkowe badania Maintrac - diagnostyczną metodę laboratoryjną do wykrywania ilościowego komórek nabłonkowych pochodzenia nowotworowego. To badanie krwi, które wykrywa komórki nowotworowe uwolnione przez guz i krążące w krwiobiegu (często opisywane jako płynna biopsja). Niestety jest to metoda bardzo kosztowna (nawet w granicach 5-10 tys. zł za jedno badanie) i nierefundowana w Polsce. Do wykonania przed (stan aktualny) i po leczeniu (w jakim stopniu zakończyło się sukcesem). - inne badania lub zakup środków medycznych potrzebnych w trakcie leczenia (np. specjalna bielizna 200-500 zł). Pragnę podzielić się ze wszystkimi efektami i działaniem, ścieżką, jaką przebywałam i jaką będę podążać. Nie ukrywam tego, bo nic co ludzkie nie jest nam obce, a zawsze się znajdzie ktoś, kto potrzebuje pomocy. Był rok w którym i ja przekazałam darowiznę na fundację Alivia i na inną fundację, by pomóc komuś z podopiecznych. Dzisiaj potrzebuję jej ja, jutro to możesz być Ty. Ale jutro już będę zdrowa i jutro to ja pomogę Tobie. Bo dobro jest w nas - rozdając je, ono wraca do Ciebie ze zdwojoną siłą. Dziękuję :)

21 603 zł z 25 000 zł
86%
Małgorzata Sobiechowska, Wąbrzeźno

Leczenie Małgorzaty Sobiechowskiej

Mam na imię Gosia, mam 57 lat, dwójkę dorosłych dzieci. Przed chorobą prowadziłam normalne życie. Byłam osobą aktywną, pracowitą, nigdy poważnie nie chorowałam. Moje dzieci (córkę i syna) wychowaliśmy wraz z mężem na dobrych i uczciwych ludzi. Cieszyliśmy się, że niedługo będziemy na emeryturze wieść razem szczęśliwe i spokojne życie. Banalne objawy mojej choroby okazały się informacją druzgocącą: nowotwór gruczołowo-torbielowaty nosogardła, złośliwy, bardzo rzadki, uniemożliwiający normalne oddychanie. To było w grudniu 2019 roku. Przeszłam operację, radioterapię uzupełniającą i wydawało mi się, że udało się chorobę pokonać. Po dwóch latach znowu złe wieści... Przerzuty do płuc i wątroby. Rozpoczęłam chemioterapię, bardzo źle ją znosiłam, a i tak raka nie pokonałam, jedynie trochę go zatrzymałam. Mój lekarz powiedział mi wtedy o immunoterapii. Co prawda nie jest refundowana dla mojego typu raka, ale może pomóc. W tej chwili to moja jedyna nadzieja. Miesięczny koszt dawki leku to ponad 18 tys. złotych. Do tej pory korzystałam ze środków własnych i z pomocy rodziny, ale koszty są tak duże, że moje możliwości są na wyczerpaniu. Możliwe, że nie stać mnie będzie na zakup leku, a wtedy... Boję się śmierci, bólu, tego, że zostawię rodzinę. Siły do walki z chorobą daje mi głęboka wiara i modlitwa. Liczę na Waszą pomoc, chciałabym dalej żyć!

108 174 zł z 150 000 zł
72%
Ewa Chlebuś, Sulechów

Zrzućmy się dla Ewy walczącej z białaczką

Zrzućmy się dla Ewy, która walczy z ostrą białaczką szpikową na koszty związane z leczeniem po przeszczepie. 9 listopada 2021 r. Ewa trafiła w stanie ciężkim do szpitala. Wtedy usłyszeliśmy straszliwą diagnozę - ostrą białaczkę szpikową. Cały nasz świat się zawalił, a wydarzenia zaczęły dziać się błyskawicznie. Z dnia na dzień Ewa znalazła się na oddziale Hematologii w Zielonej Górze. Dawne życie zniknęło, a zaczęło się nowe, trudne życie, w którym codziennością były wizyty w szpitalu. Natychmiast wdrożono intensywne leczenie - długie, męczące i wykańczające. Silne dawki chemii z każdym dniem zabierały jej siły, niszcząc organizm. Dodatkowo w wrześniu 2021 r. Ewa przeszła udar, co lekarze później zdiagnozowali jako początek białaczki. Przez 10 miesięcy spędzonych w szpitalu przeszła cztery chemioterapie i biopsję głowy. Doznała paraliżu, co wymagało dwu miesięcznej rehabilitacji. Przez cały czas większość dnia spędzała w izolatce, a jej życie niejednokrotnie było zagrożone. Ostatecznie Komisja Lekarska zakwalifikowała ją do autologicznego przeszczepu komórek macierzystych. To był bardzo trudny czas. Ewa przeszła ciężką chemioterapię, a następnie jej układ odpornościowy został „zresetowany” i musiał się odbudowywać. Jej stan, izolacja, obostrzenia covidowe oraz dodatkowe zakażenie wewnątrzszpitalne były ogromnym obciążeniem. Dobrą wiadomością było to, że znalazł się dawca szpiku (jej brat) i 22 sierpnia 2022 r. Ewa przeszła przeszczep szpiku, pełna nadziei, że teraz będzie tylko lepiej. Po przeszczepie Ewa wyszła ze szpitala do domu 19 września 2022 r. Co tydzień lub co dwa tygodnie przyjeżdżamy na kontrolę do Kliniki Hematologii i Przeszczepu Szpiku we Wrocławiu. Z czasem wizyty będą odbywać się raz w miesiącu. Niestety, wydatki rosną z każdym dniem. Z naszej miejscowości do Kliniki we Wrocławiu jest 204 km w jedną stronę. Nie możemy korzystać z komunikacji publicznej ze względu na brak odporności Ewy, a koszty paliwa mocno obciążają nasz budżet domowy. Do tego dochodzą koszty leków. Mieszkamy z córką, a nasz dochód to jedynie zasiłek rehabilitacyjny oraz moja pensja. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc i wsparcie finansowe. Ewa marzy o powrocie do normalności, zdrowia i sprawności. Każda złotówka ułatwi jej walkę z tym trudnym przeciwnikiem, doda sił i pomoże w walce z ogromnym zmartwieniem. Marzymy o tym, aby Ewa mogła skupić się na leczeniu i nie musiała się martwić, ponieważ stres tylko szkodzi. Proszę, pomóżcie. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, nowej dla całej naszej rodziny. Celem naszej zbiórki jest pokrycie kosztów bieżącego leczenia oraz dojazdów do szpitala. Potrzebujemy Waszej pomocy, i przyznam szczerze, że jest mi niezręcznie prosić o wsparcie. W związku z pogarszającym się stanem zdrowia Ewy - przeszczep przeciw gospodarzowi (odrzucenie przeszczepu) - nasze koszty leczenia rosną, a czas powrotu do zdrowia się wydłuża. Konieczne są dodatkowe wizyty, pobyty we Wrocławiu, diagnostyka oraz konsultacje medyczne. Prosimy o dalsze wsparcie. Pomimo stosowania terapii fotoferezy przez dwa dni co dwa tygodnie w Klinice we Wrocławiu, minął już rok, a efekty leczenia nie są zadowalające. Wciąż zmagamy się z bardzo złymi wynikami wątrobowymi związanymi z przeszczepem przeciw gospodarzowi. Po długich poszukiwaniach znaleziono lek, który może pomóc w leczeniu, jednak nie jest on dostępny w Europie. Został zamówiony w Stanach Zjednoczonych i jest refundowany. Nasza droga leczenia po przeszczepie trwa już 3 lata, a nie ma jednoznacznej opinii na temat tego, kiedy mogę powrócić do pełni zdrowia. Z tego miejsca gorąco proszę o dalsze wsparcie.

84 701 zł z 100 000 zł
84%
Joanna Buszyńska, Poznań

Wsparcie w pokonaniu raka piersi

Mam na imię Asia, mam 34 lata, dwóch cudownych synków i do stycznia 2023 moje życie układało się szczęśliwie i harmonijnie. Podczas rutynowego nadania USG dowiedziałam się, że mam nowotwór złośliwy lewej piersi. Biopsja potwierdziła przypuszczenia, a dalsza diagnostyka przyniosła złe wiadomości: agresywny nowotwór HER2+++, przerzuty do węzłów chłonnych i wątroby, wiele zmian w piersi. Mimo tego, że choroba zdążyła mocno się rozwinąć, ciągle mam szansę na wyzdrowienie. Niestety terapie i konsultacje u specjalistów wiążą się z dużymi kosztami. Potrzebuję Waszego wsparcia w zbiórce środków na leczenie wspomagające, rekonstrukcję piersi i rehabilitację. Z całego serca dziękuję! <3 <3 <3

29 133 zł z 80 000 zł
36%
Ewa Kułakowska, Pisanica

Ratujmy życie

Od ponad roku zmagam się z nowotworem złośliwym z przerzutami. Proszę ludzi dobrej woli o wpłaty, ponieważ brakuje mi środków na dojazdy i leki.

11 990 zł z 20 000 zł
59%
Marzena Sikora, Mszana Górna

Wsparcie i pomoc w pokonaniu raka

Jestem mamą dwójki dzieci. 5 lat temu, będąc w 6 tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę - rak piersi. Szybko podjęte leczenie, które przeszłam w trakcie ciąży, pozwoliło mi cieszyć się macierzyństwem kolejne lata. Niestety we wrześniu 2022 roku rak zaatakował powtórnie, dając przerzuty do węzłów chłonnych. Przeszłam chemioterapię, zaplanowana jest operacja, radioterapia, leczenie farmakologiczne, w tym lekiem nierefundowanym oraz rehabilitacja. Proszę o wsparcie.

119 951 zł z 150 000 zł
79%
Marta Stachowicz, Ruda Śląska

Samotna, aczkolwiek silna mama potrzebuje pomocy

Witam Cię Aniele z wielkim sercem, mam na imię Marta. Mam 33 lata (jeszcze :D) i jestem dumną mamą cudownego syna, najlepszą siostrą, kochającą ciocią moich Diabełków, prawdziwą przyjaciółką i podobno fajną koleżanką. :) Moje „zdrowe” życie było pełne ciężkich wyzwań, ale i radości, szaleństwa i śmiechu. Nawet gdy los sprawdzał jak dużo potrafię wytrzymać. Zawsze mogłam liczyć na moją kochaną siostrę, której bym nie oddała za żadne skarby, mimo że się czasem starała, by tak zrobić. :) Ma dwójkę wspaniałych dzieciaków w wieku 6 i 4,5 lat, które są moimi oczkami w głowie. Zawsze lubiłam się nimi zajmować czy bawić aż do utraty tchu. Największe szczęście, jakie mnie spotkało, to mój syn. Od ośmiu lat wychowuję go sama (obecnie ma 15 lat). Wszystko, co robiłam w życiu, to z myślą o nim. Staram się, by wyrósł z niego dobry mężczyzna. Bardzo lubiłam podróżować z Oktawianem w miejsca, które chciał zwiedzić. Fajnie było słyszeć, jak opowiada, że z mamą jest fajnie, bo się nie nudzi. Dobrze się uczy i jest dojrzały jak na swój wiek. Uwielbiałam dużo spacerować, tańczyć, obcować z naturą. Wędrówki po górach z moją Justynką, by się zrelaksować, wyciszyć, wygadać czy po prostu śmiać się z braku kondycji i tego, że przecież kanapa i Netflix też jest spoko, a potem dumne pozujące do zdjęć na szczycie – bezcenne. Zawsze lubiłam rysować, malować czy robić drobne upominki na różne okazje. Czy były to kartki okolicznościowe czy ręcznie malowane szkatułki sprawiało mi to ogromną radochę, ale było to też chwilą na oderwanie się od rzeczywistości, która czasem przytłaczała. 30 listopada 2020 roku dowiedziałam się, że mam raka piersi. Wtedy miałam 31 lat. Akurat myślałam o tym, by przystąpić do egzaminu na prawo jazdy. Śmiałam się, że los nie chce, bym miała prawko, dlatego wymyślił mi raka, żebym długo nie myślała o egzaminach. :D Moi bliscy i znajomi wiadomość o raku przyjęli „na klatę”, ale bardzo się o mnie bali, dlatego lekarzom mówiłam, że się nie martwię, bo mam od tego ludzi. :D W czasie licznych badań i konsultacji okazywało się, że nowotwór się szybko rozsiewa. Dlatego moje leczenie zaczęło się od chemioterapii, którą przeszłam całkiem nieźle. Może moje odczucie jest takie, ponieważ nie uważałam tego za tragedię, ale jako etap w wojnie, którą miałam zamiar wygrać. Nie wstydziłam się tego, że jestem łysa, bo niby dlaczego? Prawostronną mastektomie przeszłam bez powikłań. I gdy myślałam, że teraz będzie tylko lepiej, okazało się, że muszę przejść kolejną chemię i zacząć hormonoterapię. Niestety, ta chemia mnie nie oszczędziła. Traciłam siły, ból stawał się naprawdę uciążliwy, a chodzenie i podstawowe czynności zaczynały być wyczynem. Poruszałam się o kuli, bo inaczej nie potrafiłam. 15 kwietnia 2022 roku usłyszałam, że jestem zdrowa. TAK!!! Raczek cycaczek pokonany! Jednak całe leczenie doprowadziło do tego, że obecnie zmagam się z wieloma dolegliwościami. Muszę przyjmować dwa hormony: Reseligo i Glandex, witaminę D3 i wapń na wzmocnienie kości. Do tego przyjmuję leki na wątrobę, dwa antydepresanty. Przez hormony jestem w stanie menopauzy. Mam zaawansowaną osteoporozę i inne problemy z nią związane. Operacja rekonstrukcji piersi na chwilę obecną jest bardzo odległa. Potrzebuję również zrobić protezę, bo mam spore ubytki, a obecnie jedzenie sprawia mi trudności i ból. Zarabiam najniższą krajową, a alimenty na syna to zaledwie 500 zł. Wszystkie opłaty miesięcznie wynoszą mnie 3100 zł, także niewiele zostaje „na życie”. Nie jestem w stanie opłacić prywatnych wizyt, które pomogłyby w szybszych diagnozach. Przestałam wykupywać leki, które niwelowały skutki uboczne menopauzy i nie tylko, ponieważ muszę mieć te najważniejsze. Koszt wszystkich leków to ok. 250 zł miesięcznie. Do tej pory radziłam sobie sama, ale obecna sytuacja mnie nie oszczędza. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Bym mogła dalej leczyć się tak jak powinnam, bym mogła mieć choć namiastkę „dawnego” życia. Ślę każdemu, kto przeczyta moją historię, uściski. :) Bądźcie zdrowi i dbajcie o siebie i Bliskich.

8 526 zł z 10 000 zł
85%
Katarzyna Penkala, Rumia

Onkozbiórka dla Kasi

LIST DO CIEBIE!!! Rak zawsze budzi lęk. Kiedy dowiedziałam się o swojej diagnozie nowotworu piersi 25.11.2022 roku, byłam zrozpaczona. Czułam się zdrowa, sprawna fizycznie. Życie prowadziłam dość intensywne, zawsze w szkole albo w pracy. Urodziłam czworo dzieci i przez 20 lat opiekowałam się babcią. Życie toczyło się w szybkim tempie. Do momentu, w którym wszystko się zmieniło... Rozpoczęła się walka z czasem o wiedzę, dobrą diagnostykę i leczenie, której towarzyszył ciągły lęk. Czy zrobiłam wszystko co mogłam? Ukojenie i spokój dają mi chwile spędzone z rodziną, wsparcie męża, beztroskie życie czwórki dzieci. Mała Hania, która jest blisko przy mnie, potrzebuje mnie, a ja jej miłości. Widzę, ile jest serdecznych ludzi wokół mnie, ile mnie wspiera i obserwuję to ze wzruszeniem. Kocham moje życie, rodzinę , dzieci, męża, przyjaciół. Wszystko, na co tyle lat ciężko pracowałam, dało mi przed chorobą spokój, dobry czas i szczęście. W tym momencie jest bardzo trudno z tego zrezygnować i poddać się losowi. Dlatego jedynym moim marzeniem, jakie teraz mam jest, żeby wszystko trwało dalej, bez zmian. Żebym mogła popatrzeć na wschód słońca, popijając kawę, pospacerować po plaży, przytulić drzewo. Zdrowi ludzie tego nie czują, teraz to widzę... Dowiedziałam się podczas diagnostyki, że jest lek, który można włączyć do planu mojego leczenia w skojarzeniu z hormonoterapią, jako leczenie uzupełniające. Lek ten należy przyjmować nieprzerwanie przez dwa lata lub do czasu nawrotu choroby. Przewidywalny koszt leczenia jest na poziomie około 300 tys. złotych. Bardzo proszę wszystkich o pomoc w tej zbiórce, ponieważ wydatki te przekraczają zdecydowanie nasze możliwości finansowe. Z góry dziękuję za każdą złotówkę, która da mi czas! Uświadomiłam sobie, podczas wielu miesęcy mojego leczenia, jak wieloetapowo i wielowątkowo się ono odbywa. Wycięcie guza było właściwie początkiem walki o życie, sprawność i spokój. Wkrótce po operacji okazało się, że w związku z usunięciem węzłów chłonnych potrzebuję ciągłej rehabilitacji, usprawniającej funkcjonowanie i zakres ruchomości ręki. Aktualnie jestem podczas chemioterapii, radioterapii i hormonoterapii. Pozostaję pod opieką wielu specjalistów: chirurga, onkologa, hepatologa, kardiologa, internisty, psychologa, rehabilitantów, genetyka. Niestety chemioterapia powoduje również pogorszenie formy fizycznej organizmu: bóle, złe samopoczucie, osłabienie, pogorszenie wzroku, neuropatię. Próbuję się suplemenować, leczyć i dbać o możliwie najlepszą formę. Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie w tych trudnych dla mnie momentach. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Jesteście kochani, jestem naprawdę wzruszona, ściskam Was mocno i pozdrawiam serdecznie. Swoją zbiórkę chciałam również rozszerzyć na leki i badania, które w perspektywie długiego leczenia są mocno obciążającym kosztem dla mojej rodziny.

72 955 zł z 300 000 zł
24%
Ivanna Vaskul, Poznań

Ivanna walczy z guzem mózgu - glejakiem! Zbieramy środki na leczenie terapią NanoTherm.

Mam na imię Ivanna, mam 52 lata, cudowną córkę Bożenkę i zięcia Andrzeja. W grudniu świat całej naszej rodziny przewrócił się do góry nogami. Zdiagnozowano u mnie złośliwy guz mózgu - glejak IV stopnia. Z dnia na dzień z silnej, zdrowej i aktywnej osoby stałam się pacjentką, którą czeka nierówna i bardzo niesprawiedliwa walka z nowotworem. W dniu 27 grudnia guz został usunięty w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. Niestety jest to dopiero początek mojej ciężkiej i długiej drogi do zdrowia. Obecnie przebywam w Wielkopolskim Centrum Onkologii, gdzie jestem poddawana chemio i radioterapii, co jednak nie daje pewności na dalsze życie i powrót do zdrowia przy moim ciężkim schorzeniu, bowiem glejak jest bardzo agresywnym nowotworem. Pojawiła się nadzieja uzupełnienia standardowego leczenia terapią NanoTherm. To innowacyjna metoda, która polega na wprowadzeniu bezpośrednio do guza mózgu lub w miejsce po guzie, nanocząsteczek z tlenkiem żelaza. Następnie odpowiednia temperatura niszczy lub trwale uszkadza komórki rakowe, które przetrwały zabieg operacyjny, ale nie uszkadza zdrowych struktur. Jest to jednak niezwykle droga terapia – jej koszt wstępnie szacowany jest na około 200 tysięcy złotych! Dla nas jest to olbrzymia kwota! Niestety, ta terapia nie jest refundowana w Polsce, dlatego proszę Państwa o pomoc. Wiem, że otaczają nas ludzie o dobrych sercach i wspólnie możemy pokonywać nawet najwyższe szczyty. Zwracam się z uprzejmą i gorącą prośbą do wszystkich życzliwych ludzi o przekazanie darowizny na leczenie. Nawet jeden grosz pomoże! Wierzę, że damy radę. Wierzę też, że dobro wraca szybciej, niż się tego spodziewamy. Dziękuję za wszystkie dobre myśli, modlitwy, udostępniania oraz za wsparcie!

46 112 zł z 200 000 zł
23%