Zbiórki

Anna Łukowczyk, Rybnik

Udało się - otrzymuję leczenie celowane!

Moi Drodzy, proszę nie przekazujcie darowizn. Udało mi się uzyskać leczenie celowane! Bardzo Wam wszystkim dziękuję za otrzymaną pomoc i wsparcie. Wierzę, że dobro, które mi okazaliście, powróci do Was. ------------------------------------------------------------------ Mam na imię Anna. W marcu 2020 r. usłyszałam diagnozę, której nikt z nas nie chce usłyszeć – nowotwór. A dokładnie nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Po początkowym niedowierzaniu i załamaniu przystąpiłam do działania. Nie dam się – będę walczyć. Przecież mam dla kogo żyć. Mój syn ma 14 lat. Bardzo chcę zobaczyć, jak dorasta, jak sobie radzi, zakłada rodzinę. I mam jeszcze tyle planów na życie, tyle rzeczy chcę jeszcze spróbować, zobaczyć... Szybko rozpoczęłam leczenie – plan: chemioterapia przedoperacyjna i operacja, a potem wizyty kontrolne. Myślałam: nie jest źle, za chwilę będzie po wszystkim i będę tylko sprawdzać, czy wszystko jest w porządku. Życie miało jednak inny plan. Podczas chemii pojawiły się liczne powikłania, w tym zakrzepica i zatorowość płucna. Musiałam przerwać leczenie i uporać się z nimi. Dopiero w listopadzie mogłam powrócić do leczenia raka. Rozpoczęłam nową chemię - karboplatyną. Na ocenę leczenia muszę jeszcze poczekać, ale dotychczasowe badania pokazują, że reaguję na lek i jest szansa, abym był zdrowa. Aby tak się jednak stało, po zakończeniu chemioterapii mam rozpocząć przyjmowanie leku podtrzymującego. Dzięki niemu mogę uniknąć wznowy i żyć. Lek ten powinnam przyjmować już stale. Niestety koszt zakupu jednego opakowania leku to ok. 23 tys. zł. W Polsce lek jest refundowany wyłącznie pacjentkom z zaawansowanym rakiem jajnika, rakiem jajowodu lub rakiem otrzewnej, z mutacją BRCA, u których uzyskano odpowiedź na chemioterapię opartą na związkach platyny. Pacjentki takie jak ja – z rakiem piersi, pomimo tego, że mają wskazania do zastosowania tego leku i spełniają pozostałe wymagania, nie są objęte refundacją. Mam nadzieję, że sytuacja się zmieni i lek zostanie wpisany na listę leków refundowanych bez ograniczeń. Jednak dopóki tak się nie stanie, to my, chorzy musimy sfinansować cały koszt zakupu. Koszty planowanego leczenia przekraczają finansowe możliwości naszej rodziny, dlatego proszę Was o pomoc. Dzięki Wam mam szansę zakupić lek, który może uchronić mnie przed nawrotem choroby. Bardzo dziękuję za każdą pomoc, za każdy gest!

35 661 zł z 100 000 zł
35%
Anna Bielecka, Kraśnik

Zbiórka pieniędzy na leczenie raka

Nazywam sią Anna Bielecka, mam 38 lat, jestem szczęśliwą żoną i matką dwóch chłopców - 7 i 10 lat. We wrześniu zrobiłam kontrolne badanie piersi i okazało się, że w prawej piersi pojawiła się zmiana. Lekarz kazał tę zmianę obserwować i zgłosić się do kontroli za sześć miesięcy. Jednak mąż postanowił rozszerzyć badania, ponieważ trzy lata temu zmarła moja kochana mama. Po biopsji wykonanej we wrześniu okazało się że, jest to nowotwór złośliwy piersi i od tego momentu rozpoczęliśmy walkę. Dziś jestem już po pierwszej serii chemioterapiach, rozpoczęłam drugą chemioterapię, czeka mnie jeszcze operacja w Niemczech, radioterapia i terapia hormonalna. Proszę o wsparcie w poniesieniu nierefundowanych kosztów leczenia.

56 150 zł z 80 000 zł
70%
Bogumila Wyrzykowska, Legnica

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Bogumiła. Od niedawna jestem emerytką, osoba samotną. W październiku 2020 rozpoznano u mnie nowotwór złośliwy, chłoniak MCL w stadium IV B. Rozpoczęłam trudne leczenie. Wielokrotnie przebywałam w szpitalu. Przechodziłam chemioterapię, transfuzje krwi i płytek, immunoterapię. Aktualnie jestem leczona chemioterapią celowaną, ponieważ guz pozostał w jelicie cienkim. Jest to agresywna postać chłoniaka - trudna, nawracająca choroba nowotworowa, która pozbawia mnie odporności. Długotrwałe leczenie, chemioterapia prawie bez przerw, spowodowało wiele powikłań, z którymi muszę się mierzyć. Skutkami leczenia są problemy kardiologiczne, dermatologiczne, laryngologiczne. Wystąpiła też osteoporoza oraz problemy z wątrobą. Bardzo proszę o wsparcie. Uzyskane środki chciałabym przeznaczyć na leczenie, szczególnie na konsultacje specjalistyczne i leki. Chciałabym również pojechać na turnus rehabilitacyjny psychoonkologiczny, aby zregenerować siły, poprawić samopoczucie i choć na chwilę zapomnieć o chorobie. Serdecznie dziękuję. Bogumiła Wyrzykowska

11 749 zł z 20 000 zł
58%
Maria Bertholz, Toruń

Proszę o pomoc w zakupie nierefundowanego leku!

Zanim przeczytasz historię naszej mamy, poproś swoich bliskich o to, żeby się przebadali. Im szybciej nowotwór zostanie zdiagnozowany, tym szanse na wyleczenie są większe. Jeśli zauważysz na swoim ciele coś co Cię niepokoi, nie wahaj się i powiedz o tym lekarzowi. To bardzo istotne, bo dzięki takim badaniom u naszej mamy wykryto raka. Złośliwy nowotwór sutka. Nasze życie zostało wywrócone do góry nogami w maju tego roku, kiedy to usłyszeliśmy diagnozę: nowotwór złośliwy sutka - nieokreślony rak piersi lewej NSTG3, typ nieluminalny, HER 2 dodatni cT1bN0M0. Po jej usłyszeniu każdy od razu myśli o najgorszym. Tak było i w naszym przypadku. Szok, niedowierzanie i pytanie "dlaczego ona?". Dlaczego miesiąc po śmierci naszej ukochanej babci otrzymałyśmy kolejny cios?! Zamiast siedzieć i użalać się nad sobą, szybko się pozbierałyśmy i rozpoczęłyśmy walkę. Walkę o życie naszej mamy. Mama przeszła 2 operacje oszczędzające pierś. W tej chwili jest po 4-tej chemioterapii, przez którą mimo utraty włosów i ogólnego złego samopoczucia przeszła zwycięsko. Myślę sobie, że przy chemii, radioterapia to pikuś. Niestety to nie koniec złych wieści. Na ostatniej chemioterapii okazało się, że mama potrzebuje leku, który ma za zadanie zmniejszyć ryzyko wystąpienia przerzutów i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ten lek nie jest refundowany, jeśli twój rak jest stosunkowo mały. Wniosek: gdyby guz był większy (czytaj: mniejsze szanse na wyleczenie), to ten lek byłby refundowany. Ile warte jest życie naszej mamy?! Zostało wycenione na 3500 zł miesięcznie. Tyle kosztuje miesięczna terapia tym lekiem. Dodam, że mama powinna stosować ten lek przez rok, co daje nam kwotę 42 000 zł. Właśnie dlatego zwracamy się do Was z prośbą o przekazanie jakiejkolwiek kwoty na zakup leku. Jeśli nie jesteś w stanie pomóc, zrozumiem, proszę jednak o udostępnienie postu jak największej liczbie osób. Wierzę, że razem możemy zdziałać cuda. :) Ten, kto miał okazję poznać naszą mamę, wie jak ciepłą osobą jest. Uwielbia jeździć na rowerze i cieszyć się życiem. Jestem pewna, że dla każdego z Was w miarę możliwości zrobiłaby to samo. Dodam tylko, że pewnego dnia może okazać się, że to Ty możesz potrzebować pomocy. Być może będzie to twoja siostra lub mama. Życie pisze różne scenariusze. My też nie spodziewałyśmy się, że taki los nas spotka... Z góry dziękujemy za słowa wsparcia i za wszelką pomoc. Bogusia i Beata z rodziną

6 203 zł z 42 000 zł
14%
Agnieszka Pietruszkiewicz, Kołbaskowo

Potrzebna pomoc w leczeniu

Dzień, w którym dowiedziałam się, że mam guza mózgu, wywrócił moje życie do góry nogami, ale prawdziwy szok przyszedł, gdy odebrałam wynik histopatologiczny, w którym napisano, że guz jest złośliwy w skali 9/10. Miałam tysiące pytań w głowie, na które nikt nie mógł mi odpowiedzieć. Dodatkowo jest to rzadki rodzaj guza, ale jest szansa na całkowite wyleczenie w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Państwowy Instytut Badawczy Oddział w Krakowie. Jestem jeszcze w trakcie pogłębionej diagnostyki, ale już wiem, że aby się leczyć, potrzebne są środki finansowe, których nie posiadam. Leki, badania, konsultacje, dojazdy - to wszystko kosztuje. Mogę liczyć tylko na pomoc ludzi dobrej woli. Dziękuję za każde wsparcie, bo każda złotówka to szansa, abym mogła dalej żyć. Mam dla kogo!

3 036 zł z 20 000 zł
15%
Agnieszka Madzio, Warszawa

Zbieram pieniądze na aktualne wydatki związane z leczeniem jak dojazdy, konsultacje i leki orazskuteczne leczenie dostępne tylko za granicą

Mam na imię Agnieszka. Mam 55 lat, mieszkam w małej miejscowości i pierwszy raz proszę Was o pomoc, bo nie stać mnie na dalsze leczenie… W Polsce doszłam do kresu możliwości refundowanego i ratunkowego leczenia. Zbieram na terapię CAR-T cells, która w Polsce jest niedostępna dla szpiczaków i tylko w Was nadzieja, że uda mi się wyleczyć dzięki terapii dostępnej za granicą, która jest koszmarnie droga. Przybliżony koszt jednorazowej terapii genowej w Europie to 2 mln dolarów, w szpiczaku nie skończy się to na jednym razie. Dlatego wyruszam z Wami po każdą złotówkę i zdrowie będąc wdzięczna z całego serca za każdą wpłatę. Nagle i niespodziewanie w 2017 roku dowiedziałam się, że mam szpiczaka (szpiczak mnogi plazmocytowy IgA lambda CS III A wg Durie i Salmona, ISS z t (4:14)., p53). Szpiczak jest bardzo podstępną i złośliwą chorobą nowotworową krwi, w Polsce nieuleczalną. Przeszłam pierwszą linię leczenia zakończoną udanym autoprzeszczepem i pomimo terapii lekowej podtrzymującej po 14 miesiącach był nawrót. Od grudnia 2019 roku mam masywne nawroty choroby, lekarze wytoczyli najcięższe dostępne im działa schematów chemioterapii. Aktualnie mam włączoną niestandardową linię leczenia, jaką jest alloprzeszczep (przeszczep komórek krwiotwórczych od dawcy zewnętrznego), jako procedurę podtrzymującą mi życie. W moim przypadku wskazana byłaby terapia CAR-T cells, gdyby była dostępna w Polsce. Alloprzeszczep daje mi szansę i czas na zgromadzenie funduszy i dalsze leczenie. Marzę o wyzdrowieniu i normalnym, godnym życiu bez strachu, a to może stać się tylko dzięki Wam – ludziom dobrej woli. Mając nadzieję, ma się inną perspektywę! W moim przypadku rozbija się to o brak funduszy na leczenie. Liczę na Waszą pomoc i serdecznie z góry za wszystko dziękuję. Dzięki Waszej dobroci będę mogła każdą wolną chwilę spędzić z dziećmi i wnuczkami. Spacer z moimi wnuczkami i ukochanym psem po łące to moje największe marzenie i tylko dzięki Wam może stać się to rzeczywistością. Trzymajcie kciuki! Cel zbiórki: - terapia CAR-T cells - zakup leków - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp.

46 254 zł z 8 000 000 zł
0%
Jarosław Piechowicz, Stare Opole

Kosztowna lekoterapia - proszę o pomoc!

Nazywam się Jarosław Piechowicz. Mam 45 lat i od lutego tego roku walczę z chłoniakiem Hodgkina, chorobą podstępną i atakującą w najmniej oczekiwanym momencie. Przeszedłem już 7 chemioterapii i okazało się, że efekt nie jest taki, jak oczekiwano. Choroba zamiast się cofać, pogłębia się. Szansą dla mnie jest kosztowna lekoterapia, niestety lek nie jest refundowany. Koszt leczenia znacznie przewyższa moje możliwości finansowe, bo wynosi około 30 tysięcy złotych miesięcznie, a nie wiadomo jak długo będę musiał go przyjmować. Dotychczas byłem czynny zawodowo, ale przez chorobę obecnie przebywam na zasiłku rehabilitacyjnym, który nawet w części nie pokrywa kosztu leku. Jeśli nie zażyję tego leku i ilość komórek nowotworowych nie zmniejszy się, nie będę mógł być zakwalifikowany do autoprzeszczepu szpiku, zabiegu, który w moim przypadku jest kluczowym elementem leczenia, od którego zależy dalsze powodzenie w tej nierównej walce z chorobą.A zamierzam się z nią zmierzyć i wygrać, bo tak jak wszyscy mam marzenia do spełnienia i plany do zrealizowania, tylko aby mogło się to ziścić, brakuje mi jednego maleńkiego szczegółu – ZDROWIA. Do tej pory chorowałem sporadycznie na jakieś błahe choroby i myślałem, że tak już zostanie. Jednak jak się okazało, nic nie jest nam dane na zawsze i w każdej chwili nasze życiowe plany może zrujnować jedna okrutna diagnoza –NOWOTWÓR, dlatego proszę o wsparcie, nawet najmniejsze, bo TWOJA POMOC JEST MOJĄ SZANSĄ NA ZDROWIE, ŻYCIE I REALIZACJĘ MARZEŃ.

2 112 zł z 360 000 zł
0%
Piotr Pocheć, Mirów Stary

Wygram tę walkę!

Mam na imię Piotr i mam 34 lata. Jestem młodym, pełnym zapału i energii do życia miłośnikiem motocykli. W sierpniu tego roku zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową. W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć. Jednak diagnoza była okrutna i nie pozostawiała żadnych złudzeń. Mimo że ta wiadomość wywróciła mój świat do góry nogami, podjąłem decyzję, że będę się leczył, aż wyzdrowieję. W połowie sierpnia rozpocząłem pierwszą dawkę chemioterapii, która przyniosła częściową remisję, we wrześniu kolejną. Obecna sytuacja związana z pandemią COVID19 zupełnie odcięła mnie od najbliższych, co jest dla mnie dodatkowym obciążeniem psychicznym. W najbliższym czasie czeka mnie przeszczep szpiku kostnego, który daje mi ogromną szansę na powrót do normalności. Leczenie białaczki wiąże się z bardzo dużymi kosztami: badania i konsultacje medyczne, leki, dojazdy, przystosowanie domu do osoby z zerową odpornością. Bardzo proszę o pomoc i wsparcie, bo wiem, że przede mną długa droga do normalnego życia i zdrowia, ale jestem pewien, że wygram tę walkę!

20 005 zł z 30 000 zł
66%
Magdalena Kulig, Olkusz

Potrzebna pomoc w pokryciu kosztów związanych z leczeniem raka

PS. Witajcie kochani, to już prawie 4 lata, jak walczę, ale nadal walczę i będę walczyć do końca. Wciąż jednak potrzebuję pomocy, ponieważ chemia, którą teraz przyjmuję, daje popalić. Rak znika, po czym wraca jak bumerang. To już 3. raz, ale jak to mówią: "do 3 razy sztuka". Tym razem chcę wygrać już całkiem. Nie udałoby mi się to bez Państwa pomocy. Nadal jej potrzebuję niestety... Dziękuję, że jesteście! :* Witajcie Kochani, nazywam się Magda Kulig, mam 38 lat, jestem mężatką i mam 2 córeczki. Spotkała nas tragedia - zachorowałam na raka złośliwego jajnika. Jest to rak surowiczy brodawkowaty high grade, niestety już z przerzutami do otrzewnej oraz innych organów. Jestem już po operacji, wycięto mi wszystko, co można było, niestety tylko w 95%. Bardzo chciałabym żyć i wychować moje córeczki - młodsza ma tylko 7 lat... Jednocześnie chciałam ostrzegać przed tym okrutnym, podstępnym wrogiem! W listopadzie 2019 byłam u lekarza robiąc cytologię i wszystkie badania i nic nie wskazywało, że czeka mnie taki los. Dopiero w marcu i kwietniu 2020 miałam bardziej bolesne miesiączki, a w maju dostałam wodobrzusza i niestety wtedy dopiero po zrobieniu usg okazało się, że to rak, który jest w bardzo zaawansowanym stadium. Uważajcie na siebie i badajcie się jak najczęściej! Czeka mnie długotrwałe i kosztowne leczenie, dlatego założyłam tę zbiórkę. Wiem, że dzięki Wam poradzę sobie z kosztami związanymi z moim leczeniem, a są to miedzy innymi: dojazdy do szpitali, prywatne wizyty u lekarzy, dieta, leki i wiele innych. Za każdą pomoc serdecznie dziękuję. ❤️ Pamiętajcie o mnie w modlitwie, trzymajcie mocno kciuki i przesyłajcie mi dużo pozytywnej energii. Jest mi bardzo potrzebna!

22 441 zł z 30 000 zł
74%
Jarosław Ignasiak, WRZEŚNIA

Nierefundowany lek daje mi szanse na powrót do zdrowia!

Mam na imię Jarek. Moje życie przed chorobą było dobre i szczęśliwe. Miewałem oczywiście chwile zwątpienia, napięcia i stresu w pracy, ale wiedziałem, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają... To wszystko składało się w mozaikę, którą zwiemy życiem i codziennością. Wszystko zmieniło się w październiku, kiedy to małe drętwienie palców zmieniło się szybko w przeraźliwą diagnozę - guz mózgu, glejak wielopostaciowy. Rozpocząłem walkę - dla siebie i dla moich bliskich. W wyniku operacji doznałem niedowładu prawej strony ciała - ręki i nogi, ale nie poddawałem się, cały czas ćwiczyłem i rehabilitowałem się w nadziei na odzyskanie sprawności. Nadal wierzę, że kiedyś zagram z przyjaciółmi w tenisa, pojeżdżę na nartach czy popływam, a nawet poprowadzę swój samochód. Dzięki wsparciu rodziny i najbliższych dałem radę przejść kolejną operację. Niestety, w czerwcu pojawiła się wznowa, w wyniku której utraciłem zdolność mówienia. Jest to dla mnie wyjątkowo trudne, ponieważ uwielbiałem rozmowy i dyskusje na wiele tematów. Podjęliśmy decyzję o trzeciej operacji. Niestety ze względu na umieszczenie guza okazała się ona mało efektywna, ja natomiast przeszedłem ją bardzo ciężko. Na szczęście siła, która pcha mnie do życia, znowu pozwoliła się podnieść i podążać dalej. Razem z rodziną cały czas uczymy się cieszyć z drobnych rzeczy. Dzisiaj jest nowy dzień. Dzisiaj moje oczy mówią, że kocham, że jestem i że walczę o każdy dzień... W tej chorobie nie ma wielu metod, nie ma złotego środka, ale jest nadzieja. Podjąłem decyzję o leczeniu nierefundowanym lekiem. Koszt podania miesięcznej dawki to około 13 000 złotych. Dla mojej rodziny jest to ogromna suma, ponieważ stosowana suplementacja i rehabilitacja również pochłania dużą część naszego budżetu. Wierzę, że z pomocą wszystkich dobrych ludzi, przyjaciół i rodziny uda się przyjmować ten lek jak najdłużej, a choroba się zatrzyma. Najbardziej chciałbym znowu móc mówić, powiedzieć o swoich emocjach, wyrazić swoje myśli, powiedzieć "kocham" najbliższym. Miłością nie można obdarować na zapas... Ona jest w nas każdego dnia. Wiara w to, że tak będzie, dodaje mi sił do dalszej walki. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZELKIE WPŁATY I DATKI!

162 zł z 150 000 zł
0%
Elżbieta Zagajska, PŁOUSZOWICE

Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wpłaty.

Mam 60 lat, do tej pory byłam szczęśliwą żoną, matką i babcią, spełniałam się zawodowo pracując w PKP PLK S.A. jako główny specjalista. W październiku 2018 roku okazało się, że mam raka jajnika w stadium zaawansowanym (FIGO IIIC C56), brak mutacji w genach BRCA1/BRCA2 . Czy coś zaniedbałam? Nie, co roku dokładne badania. Żadnych wcześniejszych symptomów, badania laboratoryjne w normie. Niestety na tego raka nie ma wczesnych testów. Dopiero laparoskopia wykazała rozmiar klęski. Konieczne było zastosowanie 6 kursów ciężkiej chemioterapii, a po chemii natychmiastowa operacja i po niej następne 3 kursy chemii. Efektem była pełna remisja, brak zmian w tomografii komputerowej, markery w normie. Wydawało się, że bitwa wygrana, ale nie wojna - bo po roku od zakończenia ostatniej chemioterapii (czerwiec 2019) nowotwór powrócił. Obecnie przyjmuję drugą linię leczenia – chemioterapię (znowu 6 kursów ciężkiej chemii). Niestety ten rak w 70% przypadków daje nawroty, a wówczas jest to już choroba śmiertelna. Nadzieją w leczeniu raka jajnika są przełomowe wyniki badania SOLO1 ogłoszone w końcu października 2018 r., dotyczące leku Olaparib. Niestety podlega on refundacji tylko dla pacjentek z mutacją genu BRCA1/2. Ja nie jestem nosicielką mutacji w genach BRCA – co nie pozwala na kwalifikację mnie do terapii Olaparibem finansowanej przez NFZ w ramach Programu Lekowego. Jednakże badania kliniczne II fazy Study 19 dostarczyło dowodów na skuteczność Olaparibu zarówno u pacjentek z mutacją w genach BRCA, jak i u chorych bez tych mutacji. Wykazano istotne wydłużenie czasu przeżycia bez progresji (PFS) w przypadku stosowania leczenia Olaparibem w porównaniu do placebo. Korzyści z leczenia podtrzymującego Olaparibem utrzymują się również długoterminowo: wydłużeniu ulega nie tylko czas do progresji choroby, ale i czas do kolejnej terapii (TFST). Bez refundacji koszt leczenia to ok. 22 000 zł miesięcznie!!! Leczenie Olaparibem wymaga włączenia leku najpóźniej do 8 tygodnia od zakończenia chemii i powinnam otrzymać co najmniej 6-9 cykli terapii. Z uwagi na długotrwałe i kosztowne leczenie mogę samodzielnie sfinansować niecałe 15% kosztów terapii. Jednak wierzę w dobroć ludzi i stąd moja obecność w Onkozbiórce. Cel zbiórki to pozostała część kosztów. Każda wpłata jest szansą na kontynuację mojego leczenia i wyzdrowienie. Wszystkim darczyńcom z całego serca dziękuję.

77 536 zł z 198 000 zł
39%
Krzysztof Tasulis, Świeradów-Zdrój

Walczmy o Krzyśka. Nie dajmy glejakowi wygrać!

NIE DAJMY GLEJAKOWI WYGRAĆ! JEST SZANSA NA WYLECZENIE DZIĘKI IMMUNOTERAPII! Ludzie mawiają, że życie zaczyna się po trzydziestce. Ja dopiero co przekroczyłem ten próg, mam 33 lata. Pracuję jako wychowawca w Domu Wczasów Dziecięcych, w swoim ukochanym mieście, gdzie dzielę się z odwiedzającymi DWD grupami swoją pasją, jaką jest chodzenie po przepięknych górach i opowiadam im o lokalnej historii. Planuję ślub i założenie rodziny z ukochaną Madzią. Wszystkie plany i marzenia na przyszłość stanęły pod znakiem zapytania, gdy przyszła diagnoza - glejak wielopostaciowy IV stopnia, czyli najgorszy i najbardziej agresywny ze wszystkich guzów mózgu. Zaczęło się niepozornie: ból głowy, który prawie każdy z nas bagatelizuje, myśląc "poboli, poboli i przestanie". Kiedy ból nie mijał i nie mogłem już normalnie funkcjonować, zgłosiłem się do lekarza, ale w dobie COVID-19 oczywiście miałem "szczęście" skorzystać z teleporady. Po analizie objawów rozpoczęto leczenie zatok... Nic nie zapowiadało tego, co miało później nastąpić. Ból się nasilał, a w dniu 28.06.2020 r. dostałem gwałtownego ataku padaczkowego, straciłem przytomność, dalszą część historii znam już tylko z relacji moich bliskich. Życie uratowała mi Ukochana Madzia dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji. Niezwłocznie przewieziono mnie na SOR. Po wykonaniu tomografu i rezonansu okazało się, że w lewym płacie czołowym znajduje się wielki guz - 8 cm x 5,5 cm x 5,2 cm. Rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe, utrata przytomności, mikroudary, atak padaczkowy... To wszystko sprawiło, że błyskawicznie, w trybie pilnym, już następnego dnia przeprowadzono ratującą życie operację usunięcia guza. Guz udało się w całości usunąć, a ja dochodziłem do siebie po operacji, najpierw na oddziale intensywnej terapii, a później na oddziale neurochirurgii. Czułem się coraz lepiej, wszyscy myśleliśmy, że to już koniec, że najgorsze za nami i teraz będzie już wszystko OK. Nasza radość nie trwała jednak długo, wynik badania histopatologicznego był jednoznaczny - glejak wielopostaciowy IV stopnia. Większość informacji, jakie można wyczytać na temat tego nowotworu w internecie to prawie wyrok. Ani ja, ani moi bliscy nie zgadzamy się z tym stwierdzeniem. Statystyka to przekłamany obraz rzeczywistości i jest to tylko informacja, a nie wyrok. Każdy pacjent jest inny, znane są przypadki osób wyłamujących się z tych statystyk, żyjących wiele lat po usunięciu guza. W zdrowiu i szczęściu, jako i my planujemy!!! Nie zamierzam się poddać, chcę i będę walczyć o swoje życie i zdrowie w każdy możliwy sposób. Teraz jestem w trakcie leczenia skojarzonego (połączenie radio i chemioterapii) w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Jednak żebym całkowicie wyzdrowiał, nie można na tym poprzestać. I działać trzeba już natychmiast! A niestety standardowe leczenie onkologiczne w Polsce ogranicza się jednak tylko do tych wymienionych wyżej metod. Już nawet suplementacja środkami ochronnymi, wzmacniającymi i wspomagającymi proces zdrowienia jest we własnym zakresie i na własny koszt, a wydatki te są niemałe. Poza granicami kraju są efektywne, potwierdzone wieloma pozytywnymi efektami terapie onkologiczne, stanowiące alternatywę lub uzupełnienie leczenia standardowego. Szansą na moje wyleczeniejest immunoterapia, czyli w dużym uproszczeniu leczenie polegające na odbudowaniu i stymulacji układu odpornościowego do walki z komórkami nowotworowymi. W Polsce dostęp do immunoterapii jest ograniczony do zaledwie kilku nowotworów i nie obejmuje leczenia glejaka wielopostaciowego. Leczenie takie jest możliwe w Klinice Immun-Onkologischen Zentrum Koln (IOZK) w Kolonii. Niestety koszt takiego leczenia przekracza możliwości finansowe moje, całej mojej rodziny oraz wszystkich bliskich i przyjaciół. Całkowity koszt kompleksowej indywidualnej spersonalizowanej terapii to ok. 80.000 EURO. Jak najszybsze rozpoczęcie leczenia jest tu bardzo ważne! Trzeba je rozpocząć niezwłocznie po zakończeniu intensywnej chemioradioterapii, dodając immunoterapię już podczas chemioterapii podtrzymującej, aby zmaksymalizować szansę całkowitego wyleczenia. Zarówno ja, jak i cała Rodzina jesteśmy przekonani, że uda się tego dziada-glejaka pokonać i zapewnić mi jeszcze długie lata życia, ale potrzebujemy do tego Waszej pomocy. Nie mam zamiaru się poddać i wierzę w zwycięstwo, a każda podarowana przez Was pomoc finansowa będzie przybliżała mnie do osiągnięcia tego celu. W chorobie nowotworowej, zwłaszcza tak agresywnej jak glejak wielopostaciowy, kluczowe jest jak najszybsze wdrożenie leczenia. Niestety w obecnej rzeczywistości pacjenci onkologiczni muszą sobie radzić sami, jeśli chcą wyjść poza chemioradioterapię i muszą opłacić wszystko we własnym zakresie, a koszty są przeogromne. Dlatego bardzo liczymy na Waszą pomoc. Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami z Kliniki w Kolonii. Wstępne analizy i badania są już wykonywane. Powinienem się tam zgłosić osobiście na końcową konsultację już po 22 września, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni rozpocząć zaplanowane spersonalizowane leczenie immunoterapią. Czasu jest tak mało, a koszt całkowity terapii ogromny!!! Zgromadzenie całej kwoty na leczenie w tak krótkim czasie jest bardzo trudne, ale wierzymy głęboko, że z Waszą pomocą uzbieramy kwotę niezbędną najpierw do rozpoczęcia, a potem do kontynuowania leczenia. Pomóżcie mi wygrać z tym wrednym i podstępnym glejakiem! Będziemy wdzięczni za najdrobniejsze nawet wpłaty, bo razem dadzą one kwotę, której potrzebujemy. Krzysztof z Ukochaną Madzią

9 635 zł z 500 000 zł
1%