Zbiórki

Renata Radzięta, Mszczonów

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Nazywam się Renata Radzięta, choruję na raka piersi Her2 (3+) Ile warte jest ludzkie życie? Okazuje się, że bardzo dużo. W jednej chwili moje życie wywróciło się do góry nogami. Po usłyszeniu diagnozy moje życie nigdy już nie będzie takie samo. Okazało się, że nowotwór jest bardzo agresywny i wymaga natychmiastowego leczenia. Na szczęście istnieje lek, który może pomóc w pokonaniu nowotworu i powrocie do normalnego życia. Jest to lek o nazwie Perjeta. Może uratować mi życie, niestety w naszym kraju obowiązują procedury, które uniemożliwiają mi bezpłatne leczenie nim. Mimo pojawienia się leku na wrześniowej liście refundacyjnej, leczenie nim jest wciąż nierefundowane. W zeszłym tygodniu przyjęłam pierwszą, podwójną dawkę leku. Każda dawka kosztuje 12.000 zł. Czasu jest coraz mniej, ponieważ każdą dawkę trzeba przyjmować co trzy tygodnie, a łączny koszt takiej terapii przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Walka o życie trwa w każdej minucie. Fakt, że my, chorzy na raka musimy prosić innych o wsparcie jest przerażające i upokarzające. To niesprawiedliwe, że chorzy na raka muszą umierać, bo nie stać ich na leczenie, które powinno być dostępne dla każdego. Dlatego proszę o pomoc, bo tylko dzięki Wam, darczyńcom, będę mogła cieszyć się każdym kolejnym, przeżytym dniem.

37 228 zł z 40 000 zł
93%
Julita Kozłowska, Szczytno

Walka z nowotworem piersi, operacja i rehabilitacja

Witam Was! Nazywam się Julita Kozłowska i jestem mamą dwójki cudownych dzieci, 2,5-letniego Bartka oraz 8-letniej Lenki i żoną wspaniałego męża. Do niedawna byłam aktywna zawodowo, prowadząc swoją działalność gospodarczą. Walczę, bo nie jestem na tyle silna, aby się poddać. Dlaczego ja? Nie, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Bardzo chciałabym, żeby nikt nie musiał tych ciężkich chwil przechodzić. Mimo to diagnoza była dla mnie ciosem prosto w serce. Kiedy usłyszałam, że mam raka piersi, pierwsze o czym pomyślałam to, jak synek i córka poradzą sobie beze mnie, kto ich nauczy wszystkiego, co powinna przekazać mama. Kto je utuli w płaczu? Kto je zrozumie tak jak ja? Mam cudownego męża, który jest również cudownym tatą, jednak zawsze byłam pewna, że będę częścią życia swoich dzieci przez długi czas. Chciałabym być dla nich wsparciem i pomocą, uczestniczyć w wyborze studiów, sukni ślubnej, poznać partnerów, doczekać wnuków, móc ich kochać i rozpieszczać. Choroba sprawiła, że życie zatrzymało się, a wszystkie plany zawisły w próżni. Musiałam przerwać naukę w szkole kosmetycznej, a ze ściany zdjąć certyfikaty szkoleń. Środki do życia mocno się uszczupliły, jako że prowadziłam działalność gospodarczą, gdzie bycie chorym oznacza brak dochodu. Mąż stał się jedynym żywicielem czteroosobowej rodziny, z kredytem hipotecznym i innymi zobowiązaniami, które zostały zaciągnięte w trakcie prowadzenia wcześniejszej działalności. Niedługo przed chorobą postanowiłam otworzyć swój wymarzony salon kosmetyczny. Zapisałam się do szkoły, jeździłam na kursy... Teraz? Zostały mi certyfikaty, które musiałam zdjąć ze ściany opuszczając lokal, na który nie mogłam sobie dłużej pozwolić. Po salonie pozostało wspomnienie oraz kredyt. Aż po długim okresie płaczu i beznadziei uderzyła mnie myśl, niby prosta rzecz, choć może nie zawsze oczywista. Dotarło do mnie, że to przecież nie koniec. To nie koniec mojego życia, to nie koniec moich marzeń. Nadal żyję i mam szansę wyzdrowieć i spełnić marzenia swoje i swoich dzieci. Bardzo chcę tego, bardzo chcę wyzdrowieć. Jestem w trakcie chemioterapii pooperacyjnej, po obustronnej mastektomii z rekonstrukcją, choć jeszcze przede mną na pewno minimum jedna operacja, której koszt to około 15000 zł. Po chemioterapii pojawiła się polineuropatia, co sprawia, że wymagam szerokiej rehabilitacji. To koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Po operacji czeka mnie jeszcze kilka lat ciągłych badań, wizyt w szpitalu i brania leków. Niezwykle ciężko jest mi prosić o pomoc, nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale choroba zmusiła mnie do tego. Proszę Was o pomoc i wiarę we mnie. Dziękuję!!!

87 478 zł z 100 000 zł
87%
Gabriela Łuczak, Andrychów

Rekonstrukcja oraz dalsze leczenie

O swojej chorobie dowiedziałam się 2017 roku, kiedy podczas mammografii zdiagnozowano u mnie trzy zmiany, z czego dwie zostały usunięte, następnie zbadane. Okazały się niegroźne. Trzecią zmianę pozostawiono do obserwacji. W marcu 2019 roku, przy kolejnym profilaktycznym badaniu piersi, zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi z przerzutami na węzły chłonne pod pachą. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, przede mną operacja, naświetlania i rehabilitacja. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Częste chemioterapie powodują wahania nastroju i fatalne samopoczucie, przez co nie mogę pracować i przebywam na L4. Moja sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła, doszły dodatkowe wydatki związane z dojazdami na chemioterapię oraz samym leczeniem. Choroba ta wymaga częstych wizyt u lekarzy. Niestety terminy na NFZ są bardzo odległe, a aktualnie nie stać mnie na prywatne wizyty i badania u specjalistów. Druga pierś jest również zagrożona. Po skonsultowaniu z lekarzem wiem, że będzie potrzeba częstych i dokładnych badań, a najlepiej byłoby profilaktycznie wykonać mastektomię, której nie refunduje NFZ. Radioterapię rozpoczęłam w marcu 2020 r. Leczenie zakończyło się bardzo silnymi poparzeniami. Nie mogłam doczekać się rekonstrukcji piersi, niestety stan skóry, która była zwęglona, czarna na to nie pozwalał. Towarzyszyły temu nie do zniesienia silne nerwobóle spowodowane licznymi uszkodzeniami nerwów. To wszystko przez długi czas uniemożliwiało podjęcie krokóww kierunku rekonstrukcji. Na tę chwilę jest rok 2022, staram się o rekonstrukcję piersi, niestety ten zabieg nie będzie należał do prostych, gdyż skóra po radioterapii jest w bardzo złym stanie. Będzie potrzebny przeszczep skóry z pleców i co się z tym wiąże przyjęcie się przeszczepu, gojenie, rehabilitacja. Po czym daleka jeszcze droga do celu: ekspander z częstymi uzupełnieniami, implant i na końcu rehabilitacja. Dlatego bardzo proszę o wpłaty, ponieważ w dobie pandemii dostępność do służby zdrowia, badań, terminów jest jeszcze bardziej ograniczona niż była. Chciałam bardzo podziękować wszystkim Darczyńcom, którzy wpłacili na konto mojej zbiórki oraz wszystkim tym, którzy to zrobią. Dziękuję.

55 542 zł z 75 000 zł
74%
Beata Kowalska, Gliwice

Udało się otrzymać lek!

Drodzy Darczyńcy, Bliscy, Przyjaciele! Otrzymałam wspaniałą wiadomość, moje leczenie będzie kontynuowane nieodpłatnie, co oznacza, że wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim za wpłaty. Środki, które od Was otrzymałam, przeznaczę na leki zapisywane przez lekarzy, konsultacje oraz diagnostykę, na którą nadal czasem trzeba czekać w ramach NFZ. ************************************************************** Mam na imię Beata. W ostatnim czasie moje samopoczucie bardzo się pogorszyło, stale brakowało mi sił i chęci na wszystko. Z osoby energicznej i uśmiechniętej zmieniłam się w ponurą i wiecznie zmęczoną. Z racji, iż kończę w tym roku 50 lat, zostałam objęta programem profilaktycznym raka piersi. Mimo że regularnie się badałam, postanowiłam skorzystać z programu, zwłaszcza ze względu na złe samopoczucie. Ku zdziwieniu mojemu i bliskich, okazało się, że mam raka piersi. Na domiar złego, odmianę złośliwą i bardzo agresywną (HER2-dodatni). Szansę na wygraną zwiększa nowoczesny lek, za pomocą którego walczy się z tym konkretnym przypadkiem raka. Ma dobre statystyki i przynosi dobre efekty. Jest on refundowany w większości krajów UE, niestety w Polsce NFZ refunduje go dopiero w drugiej linii leczenia, gdy choroba jest już bardzo zaawansowana. Zastosowanie leku w moim przypadku daje o wiele większe szanse na wyzdrowienie. Koszt całej kuracji to 44 000 zł, do tego dochodzą konsultacje, dojazdy do ośrodka oraz badania diagnostyczne, na które w ramach NFZ często trzeba długo czekać. Leczenie należy rozpocząć w połowie chemioterapii, więc za około trzy tygodnie, a ja nie dysponuję tak ogromną kwotą, dlatego jestem zmuszona prosić o pomoc, co nie jest łatwe. Będę walczyć dopóki starczy mi sił, bo mam wokół ludzi, dla których warto żyć.

39 231 zł z 50 000 zł
78%
Ewa Stryjniak, SOSNOWIEC

Pomóż Ewie w walce z rakiem - Perjeta, wizyty lekarskie, badania

Kochani, mam na imię Ewa, w tym roku skończyłam 59 lat. Jestem żoną i matką dwóch wspaniałych córek.Niestety w czerwcu 2019 pomimo regularnej profilaktyki dopadła mnie choroba. Po szybkich badaniach: usg, biopsji i mammografii - diagnoza: nowotwór piersi lewej Her-2 dodatni. Przypadki nowotworów pojawiały się w mojej rodzinie, lecz kobiety nie miały szans na leczenie, ponieważ nie było wówczas takich leków. Teraz lek jest i od 1 września miał być refundowany, niestety nie ma jeszcze zakontraktowanego przez szpitale programu lekowego i nie jest możliwe uzyskanie leczenia państwowo w tej chwili, a ja bezwzględnie pierwszą dawkę leku muszę przyjąć 7października 2019 r. Tak naprawdę nie wiadomo, ile miesięcy może potrwać biurokracja, a przy raku liczy się każda chwila. Lek, które muszę przyjmować jest lekiem celowanym w typie nowotworu, na który zachorowałam. Koszt jednej dawki to ok. 11 000 zł i ma być podawany co 3 tygodnie (ogólnie 5 dawek). Jestem silna, nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc, lecz teraz zmusza mnie sytuacja, dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie mojej zbiórki na zakup leków, konsultacje medyczne, badania diagnostyczne. Wspierając moją zbiórkę na zakup leku, dajesz mi szansę na życie! Wszystkim z góry dziękuję i życzę dużo zdrowia! Ewa

6 710 zł z 24 500 zł
27%
Iwona Tryfon, Warszawa

Proszę o pomoc w walce z rakiem!

Cześć! Mam na imię Iwona, mam 50 lat. Pracuję, mam rodzinę, przyjaciół, płacę regularnie ZUS i podatki. Podczas rutynowej wizyty kontrolnej u lekarza, która odbyła się w lipcu tego roku, stwierdzono u mnie guza piersi. Była to informacja, która wstrząsnęła całym moim życiem. Przeszłam wszystkie etapy leczenia, a obecnie potrzebuję środków na rehabilitację po wycięciu węzłów chłonnych. Jest to zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny ciężki etap w życiu, jednakże wierzę, że dzięki wsparciu dobrych ludzi uda mi się przezwyciężyć chorobę oraz uzbieram środki, które są mi niezbędne, aby powrócić do zdrowia. Zadecydowałam, że podejmę tę walkę i się nie poddam! Dziękuję za każde wsparcie.

59 831 zł z 80 000 zł
74%
Beata Woźniak, Piastów

Proszę o pomoc w walce z rakiem. Zbieram na leki i rehabilitację.

Mam na imię Beata. Mam cudowną rodzinkę: męża, dzieci i dwa największe skarby - wnusie: Natalkę (4 latka) i Marcelinkę (2 latka). To właśnie dla nich CHCĘ i MUSZĘ walczyć z "dziadem", który się we mnie zadomowił. W maju 2019 usłyszałam diagnozę - nowotwór szyjki macicy płaskonabłonkowy złośliwy nieoperacyjny. Szok i niedowierzanie, ponieważ 10 miesięcy wcześniej robiłam cytologię - wynik badania grupa 1 (brak niepokojących objawów komórek nabłonka). Od czerwca przeszłam przez szereg badań, wstępnie zaproponowano mi leczenie radioterapią, następnie chemioterapię. Ostatnie badanie PET wykluczyło jednak możliwość zastosowania radioterapii ze względu na liczne powiększone węzły chłonne. W sierpniu rozpoczęłam chemioterapię. Podczas wizyty lekarz prowadzący poinformował mnie, że w moim przypadku mógłby być zastosowany lek, który zwalcza komórki nowotworowe i jest bardzo skuteczny, niestety jest NIEREFUNDOWANY w przypadku raka szyjki macicy. Wstępnie ustalone miałam 8 sesji co 3 tygodnie chemioterapii, podczas których powinnam mieć podawany ten właśnie lek. Dzięki wpłatom ludzi o dobrym sercu miałam rozpocząć kurację wyżej wymienionym lekiem, jednak po dwóch dawkach chemioterapii we wrześniu 2019 przeszłam udar mózgu. W jego efekcie zostałam częściowo sparaliżowana, przestałam chodzić i straciłam władzę w jednej ręce. Pojawiły się również ataki epilepsji. W obecnym stanie zdrowia leczenie dotychczasowym lekiem jest niewskazane, lecz pieniądze które zostały wpłacone, pozwalają mi na zakup leków niezbędnych do walki z chorobą. Pomogły mi także w częściowym odzyskaniu sprawności fizycznej. Dzięki zabiegom rehabilitacyjnym, które musiałam podjąć bezpośrednio po udarze, mogę chodzić oraz częściowo odzyskałam władzę w ręce. Łączny miesięczny koszt rehabilitacji to około 1000 zł, zakup leków to także wydatek w wysokości 1000 zł. Mój zasiłek chorobowy wypłacany przez ZUS wynosi tylko 1500 zł miesięcznie. Gdyby nie finansowe wsparcie ludzi, nie byłabym w stanie opłacić lekarstw i rehabilitacji. Zwracam się do wszystkich o wielkim serduchu o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na dalsze leczenie.

14 043 zł z 25 000 zł
56%
Alicja Wiak, Warszawa

Babcia i wolontariuszka hospicjum domowego prosi o pomoc!

Mam na imię Alicja i mam 62 lata. Choruję na złośliwego raka piersi i węzła chłonnego. Jestem w trakcie leczenia chemioterapią. Utrzymuję się z niskiej emerytury, która ledwo daje możliwość wiązania końca z końcem. Przez wiele lat byłam motorniczą Tramwajów Warszawskich, wychowałam dwójkę niespotykanych urwisów, a obecnie jestem już babcią. Dzieci pomagają mi tyle, ile mogą. Jeden z moich synów jest moim pełnomocnikiem. Niemniej małe dzieci, kredyty hipoteczne sprawiają, że w kwestii finansowej niewiele mogą zdziałać. Jako kobieta i matka doświadczyłam wiele - miałam ojca alkoholika, potem męża, przez co samotnie pracowałam na dom. Nigdy się nie poddałam i pracowałam tak ciężko, jak tylko się dało. To moje pociechy motywowały mnie w życiu do tego, by się nie poddać. Przez swoje doświadczenia życiowe, w których pomagały mi osoby trzecie, wiedziałam, że nadszedł czas, aby spłacić ten dług. Jest tylu wokół nas, którzy potrzebują pomocy. Często są osamotnieni, dlatego pomagam jako wolontariuszka w hospicjum domowym, a dokładnie w Archidiecezjalnym Zespole Domowej Opieki Paliatywnej, gdzie nie tylko wspomagamy przez pielęgnację Podopiecznych, ale również dbamy o ich dobre samopoczucie. W leczeniu może pomóc mi nowoczesny lek. Jedna dawka tego leku to koszt 11 566,80 zł. Stosowanie tego leku zwiększa moje szanse na wyleczenie, lecz niestety lek jest nierefundowany przez NFZ w moim wskazaniu. Czas trwania mojego leczenia to 6 cykli, podczas których co 3 tygodnie będę przyjmować kolejne dawki. Proszę o pomoc, żebym mogła pomagać dalej, żebym mogła nadal spłacać swój dług.

1 818 zł z 80 968 zł
2%
Monika Laszczak, Mazańcowice

Operacja profilaktyczna drugiej piersi, badania kontrolne, leki

Witam serdecznie, Po prawie 3,5 latach od diagnozy nie śpię dalej spokojnie. Czy kiedyś będzie to możliwe? Nie wiem, ale musze zrobić wszystko, co mogę zrobić, by ustrzec się przed nawrotem choroby,a więc muszę usunąć drugą pierś, w której może pojawić się rak. Niestety w moim wypadku operacja ta nie jest refundowana, gdyż nie spełniam wymogów NFZ. Zachorowanie w młodym wieku i mój podtyp raka stwarzają ryzyko, iż nowotwór może pojawić się w drugiej piersi. Poza tym chora pierś i jej okolice po rekonstrukcji i radioterapii zrobiły się twarde i bolesne. Odbiegają również mocno wyglądem od zdrowej strony. Naświetlona tkanka zwłókniła się, zdeformowała i stwardniała. Z tego powodu coraz bardziej krzywi mi się kręgosłup i pojawia się ciągnący ból, z którym coraz trudniej mi sobie radzić. Tyle już przeszłam , nie mogę teraz złożyć broni i poddać się losowi. Muszę zrobić, co się da, by żyć dla dwójki moich małych dzieci. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że wciąż mogę z nimi być. Jestem wdzięczna Wam za pomoc w leczeniu. Obecnie kontynuuję hormonoterapię, która daje mi w kość każdego dnia, ale tak trzeba, by mieć szansę na życie. Kontrole, konsultacje lekarskie, leki i badania prywatne, które muszę robić, by wcześniej wykryć ewentualny przerzut, szarpią mocno mój budżet. W obecnych czasach, gdy wszystko tak podrożało, nie mam finansowej możliwości pokryć w całości operacji drugiej piersi oraz poprawy już zrekonstruowanej. Koszt takiej operacji to około 25 tys. zł. Brakuje jeszcze 17 tys. zł., dlatego też będę wdzięczna za każde choćby najmniejsze wsparcie. Wszystkim moim darczyńcom bardzo dziękuję i życzę dużo zdrowia w tych trudnych czasach.

67 827 zł z 77 000 zł
88%
Aleksandra Kapica, Międzyrzec Podlaski

Twoja pomoc moją szansą na życie

Witam, mam na imię Aleksandra i mam 33 lata.Na co dzień mieszkam i pracuję w Międzyrzecu Podlaskim. Prowadzę swój salon kosmetyczny. Praca jest moja ogromną pasją. Niestety w chwili obecnej jestem w trakcie chemioterapii i nie jestem w stanie pracować, rozwijać się, szkolić i spełniać zawodowo. Choroba pokrzyżowała mi plany zawodowe i prywatne. Kiedy skończyłam 30 lat, usłyszałam diagnozę: ziarnica złośliwa. Był to dla mnie i dla moich bliskich ogromny szok, nikt w rodzinie wcześniej nie chorował na nowotwór. Całe moje życie i nie tylko moje zmieniło się diametralnie, teraz najważniejszym celem było wyzdrowieć. Rodzina i przyjaciele bardzo wspierają mnie w walce z chorobą, to dzięki nim nadal mam siłę, by walczyć i się nie poddawać.W 2016 roku rozpoczęłam chemioterapię, było to długie i ciężkie leczenie. W lipcu 2017 roku przeszłam autoprzeszczep komórek macierzystych, który pozwolił mi na chwilę wrócić do normalnego życia i zapomnieć o chorobie, niestety ta okazała się podstępna i wraca. Nadzieją dla mnie jest lek, który w moim przypadku nie jest refundowany. Miesięczny koszt lekoterapii to ok. 30 tysięcy złotych. Koszt leczenia znacznie przewyższa moje możliwości finansowe, dlatego jestem zmuszona prosić o wsparcie. Będę bardzo wdzięczna za gest dobrej woli. Aleksandra Włodarczyk

110 146 zł z 200 000 zł
55%
Ligia Tuszyńska, Warszawa

Udało się osiągnąć cel zbiórki i przeprowadzić leczenie!

Dziękujemy za wpłaty! Zakończyłam leczenie Pertuzumabem zakupionym dzięki Państwa wpłatom. ****************************************************************************** Moja nagła choroba, złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do węzłów chłonnych wymaga chemioterapii lekiem Pertuzumab, który w moim przypadku nie jest refundowany przez NFZ. Aby uwolnić się od nowotworu, jestem zmuszona prosić o wsparcie. Koszt terapii pierwszego etapu wynosi 80 tysięcy zł. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową na moją zbiórkę w Fundacji „ALIVIA”.

48 994 zł z 80 000 zł
61%
Adriana Pichnowska, Poznań

W chwili obecnej zawieszam zbiórkę środków na lek palbocyklib

Witam, nazywam się Adriana Pichnowska i bardzo kocham życie! Mam 52 lat i od 14 lat walczę z hormonozależnym rakiem piersi. Pragnę zawalczyć dla swojej Rodziny. To moje zmartwienie i strach o to, by nie zostawić cierpienia bliskim po swoim odejściu, bardzo motywuje mnie do walki z rakiem. W 2007 roku zachorowałam na raka piersi z zajętymi węzłami chłonnymi. Pamiętam moment przekroczenia oddziału chemioterapii, to była dla mnie granica. Pomyślałam, że jestem po drugiej stronie. Uśmiechałam się wtedy do wszystkich, próbowałam być dzielna, ale lekarz prowadzący dostrzegł w moich oczach strach. Przysłano mi wówczas na rozmowę psychologa klinicznego i pękłam od środka, wyrzuciłam z siebie wszystkie obawy, strach o to, jak moja Rodzina poradzi sobie beze mnie. Od tego momentu zaczęłam walczyć. Przeszłam usunięcie lewej piersi z tkankami pachy, 6 kursów chemioterapii programem AC w ramach chemii przed i pooperacyjnej, 22 naświetlania radioterapii i 5 lat hormonoterapii. Przez okres 2 lat otrzymywałam implant w powłoki skórne brzucha w ramach farmakologicznego sprowadzania do menopauzy, a w 2010 roku konieczne okazało się usunięcie wszystkich narządów kobiecych. Mimo wszystko życie pokochałam jeszcze mocniej, żyjąc na 100%, dużo między innymi pracując, poświęcając się Rodzinie. Nałożyłam na siebie taki altruizm z myślą o córce i mężu, aby żyło nam się jeszcze lepiej. Dużą przyjemność czerpałam z myśli, że mimo choroby, mogę więcej dla nas zrobić. Wymieniłam meble w mieszkaniu, odważyłam się na kredyt i kupiłam nowy samochód. Kocham życie, kocham Święta Bożego Narodzenia, piękne chwile z najbliższymi, blask świecy, uwielbiam gotować. :) W lutym 2017 roku podczas badań kontrolnych wykryto u mnie nawrót choroby z przerzutami do wątroby, płuca prawego, węzłów chłonnych śródpiersia i tchawicy oraz w piersi prawej wykryto raka jako nową jednostkę chorobową, którą rozpoznano w badaniu histopatologicznym po stopniu złośliwości. Przeżyłam wstrząs! Przerzuty zatem dał rak piersi z 2007 roku. Pamiętam, jaki szok przeżyła także moja jedyna córka, będąca wtedy dwa miesiące przed porodem, pamiętam jak wyrwała mi wynik TK i krzyczała na głos: "Mamo! Dlaczego ty?! Mamo!". Nie mogłam jej uspokoić... Do teraz przeżywa i boi się o mnie, często żałując, że nie ma siostry, bo inaczej by mnie tak bardzo nie kochała, jak mówi. Dlatego muszę walczyć dla córki, męża i wnuków. Wierzę, że znajdą się ludzie dobrej woli, aby mi, nam pomóc, abym nie stała się czarno-białą fotografią z opisem: "Adriana odeszła". Obecnie od października 2019 roku jestem na chemii metronomicznej - leczeniu paliatywnym. Mimo kolejnej progresji choroby, nie zamierzam się poddawać! Leczenie w nawrocie choroby zaczęłam od hormonoterapii i tak w roku 2017 zalecono lek, który wstrzymywał u mnie złośliwą aktywność komórek rakowych do grudnia 2018 roku. Po roku i 10 miesiącach jednak lek ten przestał działać, doszło do progresji (wznowy procesu złośliwego) wątroby, płuca prawego i węzłów chłonnych śródpiersia oraz tchawicy. Przeszłam 2-miesięczne załamanie psychiczne. Od grudnia 2018 roku zmieniono u mnie lek, który przyhamował złośliwy proces nowotworowy, ale tylko przez okres 10 miesięcy. Mojego raka nie da się wyleczyć, ale można zamienić chorobę w proces przewlekły, wydłużając moje życie. Za mną konsultacje w Polsce i w klinice Charite Berlin, gdzie potwierdzono skuteczność leku, zalecanego wcześniej przez moją Panią Doktor z Wielkopolskiego Centrum Onkologii. By wciąż cieszyć się życiem, potrzebuję tego leku! W Polsce lek ten został wreszcie zrefundowany, ale mój przypadek nie kwalifikuje się do pokrycia kosztów leczenia w ramach NFZ. Koszt wymaganej terapii 24-miesięcznej wynosi 180.000 złotych. Z uwagi na moją chorobę jesteśmy ograniczeni finansowo, a ja sama nie jestem już w stanie pracować w wymiarze pełnego etatu. Kwota około 10.000 zł miesięcznie przerasta chyba większość osób, a trzeba jeszcze po prostu normalnie żyć i opłacać rachunki. Na dzisiaj jestem jeszcze na siłach, by walczyć, aby dogonić czas, który mi ucieka. Za jakiś czas może być za późno. Proszę, pomóż mi! Rak obdarł mnie z kobiecości, ale najważniejsze, by nie powstała pustka po moim odejściu w sercach moich bliskich! Dziękuję z góry wszystkim, którzy pomogą mi w walce o dłuższe życie! Adriana

21 734 zł z 180 000 zł
12%