Zbiórki

Ligia Tuszyńska, Warszawa

Udało się osiągnąć cel zbiórki i przeprowadzić leczenie!

Dziękujemy za wpłaty! Zakończyłam leczenie Pertuzumabem zakupionym dzięki Państwa wpłatom. ****************************************************************************** Moja nagła choroba, złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do węzłów chłonnych wymaga chemioterapii lekiem Pertuzumab, który w moim przypadku nie jest refundowany przez NFZ. Aby uwolnić się od nowotworu, jestem zmuszona prosić o wsparcie. Koszt terapii pierwszego etapu wynosi 80 tysięcy zł. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową na moją zbiórkę w Fundacji „ALIVIA”.

48 994 zł z 80 000 zł
61%
Adriana Pichnowska, Poznań

W chwili obecnej zawieszam zbiórkę środków na lek palbocyklib

Witam, nazywam się Adriana Pichnowska i bardzo kocham życie! Mam 52 lat i od 14 lat walczę z hormonozależnym rakiem piersi. Pragnę zawalczyć dla swojej Rodziny. To moje zmartwienie i strach o to, by nie zostawić cierpienia bliskim po swoim odejściu, bardzo motywuje mnie do walki z rakiem. W 2007 roku zachorowałam na raka piersi z zajętymi węzłami chłonnymi. Pamiętam moment przekroczenia oddziału chemioterapii, to była dla mnie granica. Pomyślałam, że jestem po drugiej stronie. Uśmiechałam się wtedy do wszystkich, próbowałam być dzielna, ale lekarz prowadzący dostrzegł w moich oczach strach. Przysłano mi wówczas na rozmowę psychologa klinicznego i pękłam od środka, wyrzuciłam z siebie wszystkie obawy, strach o to, jak moja Rodzina poradzi sobie beze mnie. Od tego momentu zaczęłam walczyć. Przeszłam usunięcie lewej piersi z tkankami pachy, 6 kursów chemioterapii programem AC w ramach chemii przed i pooperacyjnej, 22 naświetlania radioterapii i 5 lat hormonoterapii. Przez okres 2 lat otrzymywałam implant w powłoki skórne brzucha w ramach farmakologicznego sprowadzania do menopauzy, a w 2010 roku konieczne okazało się usunięcie wszystkich narządów kobiecych. Mimo wszystko życie pokochałam jeszcze mocniej, żyjąc na 100%, dużo między innymi pracując, poświęcając się Rodzinie. Nałożyłam na siebie taki altruizm z myślą o córce i mężu, aby żyło nam się jeszcze lepiej. Dużą przyjemność czerpałam z myśli, że mimo choroby, mogę więcej dla nas zrobić. Wymieniłam meble w mieszkaniu, odważyłam się na kredyt i kupiłam nowy samochód. Kocham życie, kocham Święta Bożego Narodzenia, piękne chwile z najbliższymi, blask świecy, uwielbiam gotować. :) W lutym 2017 roku podczas badań kontrolnych wykryto u mnie nawrót choroby z przerzutami do wątroby, płuca prawego, węzłów chłonnych śródpiersia i tchawicy oraz w piersi prawej wykryto raka jako nową jednostkę chorobową, którą rozpoznano w badaniu histopatologicznym po stopniu złośliwości. Przeżyłam wstrząs! Przerzuty zatem dał rak piersi z 2007 roku. Pamiętam, jaki szok przeżyła także moja jedyna córka, będąca wtedy dwa miesiące przed porodem, pamiętam jak wyrwała mi wynik TK i krzyczała na głos: "Mamo! Dlaczego ty?! Mamo!". Nie mogłam jej uspokoić... Do teraz przeżywa i boi się o mnie, często żałując, że nie ma siostry, bo inaczej by mnie tak bardzo nie kochała, jak mówi. Dlatego muszę walczyć dla córki, męża i wnuków. Wierzę, że znajdą się ludzie dobrej woli, aby mi, nam pomóc, abym nie stała się czarno-białą fotografią z opisem: "Adriana odeszła". Obecnie od października 2019 roku jestem na chemii metronomicznej - leczeniu paliatywnym. Mimo kolejnej progresji choroby, nie zamierzam się poddawać! Leczenie w nawrocie choroby zaczęłam od hormonoterapii i tak w roku 2017 zalecono lek, który wstrzymywał u mnie złośliwą aktywność komórek rakowych do grudnia 2018 roku. Po roku i 10 miesiącach jednak lek ten przestał działać, doszło do progresji (wznowy procesu złośliwego) wątroby, płuca prawego i węzłów chłonnych śródpiersia oraz tchawicy. Przeszłam 2-miesięczne załamanie psychiczne. Od grudnia 2018 roku zmieniono u mnie lek, który przyhamował złośliwy proces nowotworowy, ale tylko przez okres 10 miesięcy. Mojego raka nie da się wyleczyć, ale można zamienić chorobę w proces przewlekły, wydłużając moje życie. Za mną konsultacje w Polsce i w klinice Charite Berlin, gdzie potwierdzono skuteczność leku, zalecanego wcześniej przez moją Panią Doktor z Wielkopolskiego Centrum Onkologii. By wciąż cieszyć się życiem, potrzebuję tego leku! W Polsce lek ten został wreszcie zrefundowany, ale mój przypadek nie kwalifikuje się do pokrycia kosztów leczenia w ramach NFZ. Koszt wymaganej terapii 24-miesięcznej wynosi 180.000 złotych. Z uwagi na moją chorobę jesteśmy ograniczeni finansowo, a ja sama nie jestem już w stanie pracować w wymiarze pełnego etatu. Kwota około 10.000 zł miesięcznie przerasta chyba większość osób, a trzeba jeszcze po prostu normalnie żyć i opłacać rachunki. Na dzisiaj jestem jeszcze na siłach, by walczyć, aby dogonić czas, który mi ucieka. Za jakiś czas może być za późno. Proszę, pomóż mi! Rak obdarł mnie z kobiecości, ale najważniejsze, by nie powstała pustka po moim odejściu w sercach moich bliskich! Dziękuję z góry wszystkim, którzy pomogą mi w walce o dłuższe życie! Adriana

21 649 zł z 180 000 zł
12%
Violetta Twardawa, Pierściec

Zbieram na wydatki związane z leczeniem choroby nowotworowej

Witam Państwa serdecznie! Mam na imię Violetta, mam 51 lat i mieszkam w Pierśćcu koło Skoczowa. Jestem żoną, matką i babcią. Mam dwoje dorosłych dzieci - Szymona i Sonię i ukochaną wnusię, trzyletnią Zuzię. Mam fantastyczną rodzinkę, która mnie wspiera i pomaga w walce z chorobą. Mam dla kogo żyć - zresztą ja bardzo lubię żyć! Od stycznia 2019 r. zrobiłam szereg badań, po których zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy lewej piersi z przerzutami do węzłów chłonnych pachowych. Oceniono zaawansowanie choroby na T2N1Mx, podtyp biologiczny luminalny B z nadekspresją białka HER2 dodatni, czyli jest to szczególnie agresywna postać raka piersi, który ma skłonność do szybkiego wzrostu i dawania przerzutów. Zakwalifikowano mnie do chemii indukcyjnej. Obecnie jestem po 4. cyklu chemii, tak zwanej czerwonej. Kolejnym etapem jest chemia "biała". Pierwszy cykl zaczynam 11.07.2019 r. Muszę przejść 4 takie cykle co 3 tygodnie każdy. Pomimo krótkiego, zwięzłego opisu walka z rakiem jest w rzeczywistości bardzo długa i mozolna. Wiąże się ze sporymi wydatkami na konsultacje u specjalistów, rehabilitację, badania i innymi kosztami . Do tego dochodzą jeszcze leki - niestety nie wszystkie są dostępne w ramach NFZ . W ramach sprostowania chciałam z całego serca podziękować wszystkim darczyńcom za dotychczasowe wsparcie finansowe, które miało być przeznaczone na lek Pertuzumab. Z upływem czasu i polepszeniem wyników moich badań okazało się, że nie ma potrzeby jego podania. Środki zebrane na moim koncie będą przeznaczone na wszystkie potrzebne mi wydatki związane z walką z chorobą nowotworową. Dlatego, moi Kochani, bardzo przyda mi się Wasze wsparcie finansowe i z góry dziękuję za każdą złotówkę.

3 105 zł z 10 000 zł
31%
Beata Jac-Kamińska, Szczecin

Czas ucieka bezlitośnie... Pomoc w walce z rakiem jajnika bardzo potrzebna.

14 maja 2019 dowiedziałam się o swojej chorobie i świat runął w gruzach. Myślałam, że to będzie najlepszy rok w moim życiu, poznałam wspaniałego człowieka i nagle tyle planów... Nie wiedziałam, że w moim wieku może istnieć jeszcze miłość... Przez sekundę byłam naprawdę szczęśliwa. Chcę walczyć, ale czuję się zagubiona i bezradna. Nagle pojawiło się tyle przeszkód i zostałam bez środków do życia. Potrzebuję konsultacji dobrego specjalisty, leków, dostosowania pomieszczenia do godnych warunków życia. Chcę jeszcze zaznać choć chwili szczęścia. Mam nadzieję, że na mojej drodze znajdą się ludzie-anioły.

480 zł z 20 000 zł
2%
Małgorzata Jacaszek-Piekarska, Skierniewice

Pomóżcie mi pokonać raka

Witam Was! Nazywam się Małgorzata Jacaszek-Piekarska. Jestem mamą trójki dzieci, do niedawna działałam też aktywnie zawodowo jako dziennikarka i pilot wycieczek. Jednak w styczniu dowiedziałam się, że mam raka piersi. Wynik histopatologiczny opisany bezdusznie jako najbardziej złośliwy rodzaj raka i HER2 pozytywny. To najbardziej agresywna postać raka piersi, a takie wyniki wskazują, że bez odpowiedniego leczenia w szybkim czasie może dojść do przerzutów. Czeka mnie długa walka. Okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem i największą szansą na moje wyzdrowienie jest podanie kilku leków. Niestety NFZ nie zrefunduje mi jednego z leków, który może uratować mi życie. Jedyna droga to opłacenie leku z własnych środków. Jestem obciążona genetycznie, dlatego będę musiała poddać się obustronnej mastektomii, a z rekonstrukcją i rehabilitacją koszt operacji to 150 000 zł. To nie jedyna operacja, która jest konieczna, będę musiała także mieć wycięte jajniki. Od kwietnia przechodzę chemioterapię, podczas której miałam liczne powikłania. Przeszłam groźną dla życia neutropenię, chemia uszkodziła mi także serce i spowodowała liczne problemy z wątrobą. W tej chwili na stałe muszę leczyć się u kardiologa i hepatologa oraz wykonywać co tydzień niezbędne badania. Poza chemioterapią biorę mnóstwo lekarstw i preparatów wspomagających moje leczenie, które jednak są bardzo drogie. Koszty związane z działaniami, które mogą uratować mi życie, są ogromne. Dla mnie dużym obciążeniem finansowym są już same dojazdy do szpitala, zakup lekarstw i innych środków medycznych, wizyty u specjalistów, badania. Jestem wciąż w trakcie chemioterapii. Tak naprawdę to walka każdego dnia. Wizyty u kolejnych specjalistów jak: kardiolog, chirurg, ginekolog, lekarz naczyniowiec, hepatolog i liczne badania diagnostyczne - to stało się codziennością. Potrzebuję również środków na wielokrotne badania PET, a koszt jednego takiego badania to 6 tysięcy złotych. Moje podstawowe leczenie potrwa jeszcze ponad rok. Potem będzie kolejny etap leczenia. Leczenie raka jest bardzo obciążające dla całego organizmu, ale także dla psychiki. Ja staram się trzymać, bo muszę być silna dla moich dzieci, które mają tylko mnie. Walka z rakiem jest bardzo długa i bardzo ciężka. Ale można ją wygrać przy odpowiednim leczeniu i wsparciu. Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które piszą mi ciepłe słowa, wszystkim darczyńcom!!! Dzięki Wam wyszłam z "dołka psychicznego", stałam się silniejsza i uwierzyłam, że razem można pokonać wszystko. Jako dziennikarka wiele razy wspierałam akcje charytatywne. Tym razem to ja potrzebuję pomocy. Jest mi ciężko prosić o pomoc, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam. W tej chwili przebywam na zwolnieniu lekarskim. Przede mną jeszcze długie leczenie. Dzięki Waszej pomocy mogę wyzdrowieć. Jestem samotną matką. Mam wspaniałe dzieci, dla których chcę żyć. Przed chorobą byłam optymistyczną, ciągle uśmiechniętą osobą. Miałam w sobie mnóstwo energii, którą, jak twierdzą inni, przekazywałam dalej. Zawsze bardzo ważni byli dla mnie ludzie. Wiem, jak ważna jest pomoc innym. Nie spodziewałam się, że to ja będę potrzebować wsparcia. Zawsze byłam samodzielna, wychowywałam sama dzieci, byłam silna i zaradna. Kocham moje dzieci najbardziej na świecie i na nich mi najbardziej zależy. Praktycznie mamy tylko siebie nawzajem. Trzy lata temu moje dzieci straciły babcię, która przegrała walkę z rakiem, a teraz ich dziadek jest nieuleczalnie chory na stwardnienie boczne zanikowe, jego stan jest już krytyczny. Mają tylko mnie, tylko na mnie mogą liczyć. Wiem, jak bardzo się martwią. To dla nich muszę wyzdrowieć!!! Pomóżcie, proszę. Jestem wdzięczna za każdą kwotę. Wierzę, że razem może się wszystko udać. Dzięki Waszej pomocy będę mogła wyzdrowieć! Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, bo to najważniejsze! Przy wpłatach za pomocą przelewów proszę pamiętajcie o wpisaniu mojego nazwiska: Małgorzata Jacaszek-Piekarska oraznr: 111051. Bardzo dziękuję!

73 518 zł z 300 000 zł
24%
Sylwia Czyżewska, ząbki

Leczenie oraz badania

Nazywam się Sylwia, mam 44 lata. Wychowuję sama dwóch dorastających synów. W grudniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie rozsianego raka piersi. Był to dla mnie cios, ponieważ całe życie pomagałam innym - byłam honorowym dawcą krwi oraz szpiku. Choroba wywróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami, zostawił mnie partner, zostałam z problemami całkiem sama, bez środków do życia. Postanowiłam zawalczyć i podjąć leczenie. Najpierw długa chemioterapia, następnie mastektomia piersi z usunięciem węzłów chłonnych. Potem miało być już z górki - rekonstrukcja piersi oraz 5 lat leczenia hormonalnego. Niestety znów dostałam kopniaka od losu. Podczas podróży z synem do rodzinnego Włocławka straciłam przytomność i dostałam ataku padaczki. Obudziłam się w szpitalu. Po cyklu badań wykryto u mnie guza przysadki mózgowej. Lekarze zalecili obserwację oraz liczne badania, nie wszystkie refundowane. Serdecznie proszę o pomoc, by móc się leczyć i żyć dla moich synów. Styczeń 2021: Jestem wciąż pod stałą opieką i obserwacją lekarzy w sprawie guza przysadki. Niestety efektem zmian w mózgu jest dodatkowe leczenie z powodu ataków padaczki… Za kilka miesięcy czeka mnie drugi etap rekonstrukcji piersi oraz związana z nim rehabilitacja. Styczeń 2022: Od początku roku leżę w szpitalu, czekają mnie długie rehabilitacje. Bardzo dziękuję za każde, nawet najmniejsze wsparcie. Marzę, żeby znów żyć jak dawniej, ale potrzebuję jeszcze odrobinę Waszej pomocy, by móc stanąć na nogi. Chciałabym żyć i być dla moich dzieci oparciem, ponieważ mają tylko mnie. Dziękuję z całego serca.

5 118 zł z 30 000 zł
17%
Tamara Czajkowska, Izabelin

Nierefundowany lek to dla mnie ogromna szansa

Szanowni Państwo, guz jajnika zdiagnozowano u mnie 3 grudnia 2018. Operacja odbyła się 7 stycznia 2019. Badanie histopatologiczne było bezwzględne - nowotwór złośliwy III stopnia i na dodatek nietypowy jak na guz jajnika bo jasnokomórkowy. W marcu rozpoczęłam chemioterapię w szpitalu w Wieliszewie. Niestety na część leków (mimo dwukrotnej próby podania w warunkach szpitalnych) jestem uczulona. Zgodnie z zaleceniami specjalistów niezbędne jest podanie oprócz podstawowego leku drugiego preparatu. Niestety NFZ nie refunduje w moim przypadku nic poza taksoidami, a na te jestem uczulona. Koło się zamyka. Zarówno prowadząca mnie dr Justyna Barzał jak i dr Kuc-Rajca z Instytutu Onkologii na Ursynowie zalecają podanie 6 dawek nierefundowanego leku.

9 204 zł z 18 000 zł
51%
Leszek Jabłoński, Łódź

Leszek walczy z nowotworem nerki. Jest szansa na powodzenie!

Szanowni Państwo, mam na imię Leszek, mam 79 lat, mieszkam w Łodzi. Jestem emerytowanym inżynierem, wieloletnim urzędnikiem, a przede wszystkim mężem, ojcem i dziadkiem. Niewinny ból barku w styczniu 2018 r. okazał się zburzyć moją, dotychczas spokojną emeryturę. Diagnoza - nowotwór nerki z przerzutami do kości – całkowicie zmieniła codzienność. W lutym przeszedłem operację usunięcia nerki i rozpocząłem intensywne leczenie. Od zeszłego roku jestem pod opieką lekarzy z oddziału Centrum Diagnostyki i Terapii Onkologicznej w Tomaszowie Mazowieckim. Lekarze na wstępie przedstawili mi trzy drogi postępowania. Pierwsza to lek, który niestety po okresie trzech miesięcy w badaniach nie przyniósł na tyle dobrych rezultatów, aby NFZ wyraziło zgodę na finansowanie leczenia. Moje wyniki przekroczyły normy poprawy stanu zdrowia określone przez NFZ o jedyne 5%. Niestety leczenie przerwano i skierowano mnie na kolejną ścieżkę. Drugą ścieżką był inny lek, który podobnie jak w ścieżce pierwszej po około trzech miesiącach również nie przyniósł wyników zgodnych z normami NFZ. Leczenie przerwano i skierowano mnie na ścieżkę trzecią. Trzecia ścieżka to połączenie stosowania obu leków naraz. Trzecia ścieżka okazała się w moim przypadku idealna, bo pozwoliła mi wrócić do sprawności i funkcjonować całkowicie normalnie. Wchłonął się bolesny guz na barku, poprawiają się wyniki. Terapia dała też nadzieję na przyszłość. Niestety jest to ścieżka nierefundowana. Leczenie musi trwać minimum 18 miesięcy. Miesięczny koszt leczenia to 19.031,86 zł. Bardzo trudno jest mi prosić o pomoc. Zwykle bywałem w odwrotnej sytuacji. Ale rzeczywistość zmienia się nie tylko dla mnie, ale i dla moich bliskich. Kwota 342.573,48 zł, którą przy obecnych cenach muszę zapłacić za minimalny okres terapii, za same leki, jest dla mnie niewyobrażalna i abstrakcyjna. Dlatego proszę o pomoc i dziękuję za każdą złotówkę, Leszek z rodziną

95 285 zł z 342 573 zł
27%
Grażyna Jungnickel, Kożuchów

Potrzebuję środków na dojazdy do ośrodka i konsultacje!

Mam na imię Grażyna. Mam 62 lata. Moją chorobę zdiagnozowano w maju 2018 r. We wrześniu przeszłam operację mastektomii prawej piersi, potem chemioterapię w klinice w Poznaniu. Jestem samotną emerytką i mieszkam w małej miejscowości oddalonej od kliniki 200 km. Mój proces leczenia wymaga cotygodniowych konsultacji onkologicznych związanych z powikłaniami po przeprowadzonej operacji. Moja niska emerytura nie pozwala mi na tak częste wyjazdy do kliniki, co powoduje, że proces leczenia się wydłuża. Ponadto kilka lat wcześniej przeszłam skomplikowaną operację kręgosłupa, po której do dzisiaj mam problemy z poruszaniem się, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się środkami komunikacji publicznej generując wysokie koszty przejazdów. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję.

1 938 zł z 8 000 zł
24%
Jarosław Wojtal, Raciaz

Chciałbym znowu stanąć na nogi

Witam! Nazywam się Jarosław Wojtal, mam 40 lat. Do zeszłego roku pracowałem jako zawodowy kierowca. Mam troje dzieci, dwóch synów w wieku 2 i 9 lat oraz 16-letnią córkę. Wspiera mnie również kochającą żona. Realizowałem swoje marzenie, by mieć własną firmę transportową, ponieważ kochałem to, co robiłem i na tym najlepiej się znam. Zaryzykowałem i osiągnąłem swój cel, ale musiałem zaciągnąć kredyt. Krótko po rozpoczęciu własnej działalności przyszła diagnoza - nowotwór złośliwy, mięsak, ulokowany w nodze. Ciężko pracowałem, by spełnić swoje marzenia. Szkoliłem się i zdobywałem doświadczenie, jednak choroba przekreśliła cały mój wysiłek. Zostałem z kredytami, które pomaga mi spłacać rodzina, ale brakuje pieniędzy na wszystkie pozostałe wydatki w tym oczywiście moje leczenie. Dziś potrzebuję pomocy w sfinansowaniu protezy podudzia, by jak najszybciej odciążyć rodzinę i móc wrócić do pracy. W roku 2017 w styczniu trafiłem do lekarza rodzinnego z małym guzkiem na prawej stopie w okolicy pięty. Doktor wysłał mnie na biopsję do COI w Warszawie no i wynik potwierdził jednoznacznie - nowotwór złośliwy mięsak Ewinga. Lekarz wyznaczył datę zabiegu na 18.05.2017. Miał to być prosty zabieg, lecz w trakcie okazało się, że guz jest dużo większy. Wycięto mi znaczną część pięty, lecz nie zachowano odpowiedniego marginesu z powodu ratowania funkcji stopy. Poprawnie nazwano to operacją zapobiegawczą, poprzedzoną radioterapią. Noga zaczęła się goić nad wyraz dobrze. Po kolejnym badaniu obrazowym oraz biopsji okazało się, że mam wznowę. 19.10.2018 r. przeszedłem operację - amputacja kończyny dolnej prawej na wysokości 1/3 podudzia. Jednym słowem był to dla mnie SZOK. Przez 1,5 roku borykałem się z olbrzymim bólem i nadzieją, że kiedyś to się zagoi i skończy się mój koszmar. Czasem myślę by się poddać, ale mam dla kogo walczyć. Staram się nie myśleć o chorobie, choć momentami nie potrafię ukrywać przed rodziną, że będzie ok. Jestem bardzo zmęczony tą chorobą. Moi rodzice są niepełnosprawni, zawsze starałem się im pomagać, a dziś to oni pomagają nam z całych sił. Nasza sytuacja finansowa nie jest dobra. Trudno mi prosić o pomoc, zawsze uważałem, że są bardziej potrzebujący ode mnie i cieszyłem się z tego co mam. Wstępny koszt protezy to 38 tysięcy złotych, które jest poza moim zasięgiem. Bardzo proszę Państwa o pomoc w zbiórce środków na protezę, która pozwoli mi na samodzielne funkcjonowanie.

30 057 zł z 38 000 zł
79%
Małgorzata Kamrad, Gliwice

Małgosia walczy z rakiem. Pomóż zdobyć środki na lek.

Jestem chora na raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Choruję już drugi raz w życiu na nowotwór. Pierwszy raz, gdy miałam 21 lat, i teraz, kiedy mam lat 45. Jestem w trakcie chemioterapii, ale czeka mnie także operacja - amputacja piersi.Lekarze poinformowali mnie, że mam możliwość leczenia indukcyjnego, lekiem nierefundowanym przez NFZ w moim wskazaniu, głównie z powodu kosztów, jakie generuje. Dzięki niemu mam szansę uwolnić się od raka z gwarancją, że już nigdy nie powróci. Przez 23 lata pracowałam na stanowisku pielęgniarki. Pełniłam służbę chorym - zarówno osobom starszym, jak i młodzieży. Mam też dwójkę dzieci, które są moim całym światem i są tylko na moim utrzymaniu. Oboje jeszcze się uczą, ale mimo że powoli wstępują w dorosłość, nadal potrzebują mamy.Jest mi o tyle trudniej, że wiem, że gdy mnie zabraknie, nie będą mogły liczyć na pomoc żadnego z rodziców. Ojciec dzieci nie żyje, od kiedy były małe. Niestety, moje dotychczasowe zarobki nie pozwalały mi na zaoszczędzenie wystarczającej kwoty potrzebnej na leczenie.Dlatego, drodzy Darczyńcy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że oddane dobro wraca. Kiedyś ja pełniłam służbę potrzebującym, a teraz sama jej potrzebuję. Spoglądam z nadzieją w przyszłość, mimo że jest ona w tym momencie dla mnie niepewna. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową.

29 517 zł z 44 064 zł
66%
Jacek Kropkowski, GDAŃSK

Proszę, pomóż zdobyć środki na nierefundowane leczenie.

Witam! Jestem Jacek, mam 58 lat, w listopadzie 2018 r. po przeprowadzeniu biopsji potwierdzono u mnie raka. Zbieram pieniądze na nierefundowane leczenie, konsultacje ze specjalistami i pobyt w klinice. Mam szanse dzięki Twojej pomocy pokonać chorobę. Leczenie wczesnych stadiów raka metodami refundowanymi przez NFZ wywołuje szereg nieodwracalnych powikłań: radykalna operacja powoduje okaleczenie i niesprawność, chemioterapia i radioterapia niszczy komórki rakowe, ale również i te zdrowe, co stanowi zagrożenie dla życia lub powoduje kalectwo. Duże szanse dla mnie na całkowite wyzdrowienie daje przeprowadzenie nowocześniejszych zabiegów mniej inwazyjnych, jak zabieg Nanoknife, zabieg HIFU oraz wspomagające zastosowanie hipertermii. Dodatkowo muszę zmierzyć się z kosztami licznych prywatnych konsultacji, badań i przejazdów do ośrodka leczenia. Zmieniłem radykalnie tryb swojego życia. Obecnie stosuję diety oczyszczające organizm z toksyn w celu wzmocnienia własnego systemu odpornościowego. Samopoczucie jest o wiele lepsze i powróciła nadzieja na wyzdrowienie. Oprócz raka mam problemy z kręgosłupem, posiadam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, jednak ZUS odmawia prawa do renty, dlatego pracuję z ograniczeniami. Prowadzę szkolenia i audyty w zakresie stosowania w praktyce prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, RODO i PPK. Jeśli Ty lub Twoja Firma - Urząd ma z tym problemy, chętnie pomogę, dopóki sił i zdrowia wystarczy. Bardzo proszę o wsparcie finansowe i liczę, że razem z Tobą uda mi się chorobę pokonać. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc Jacek Kropkowski

65 430 zł z 120 000 zł
54%