Zbiórki

Galyna Solntseva, Warszawa

Zbiórka dla Galyny

Pani Galina ma raka i przerzuty w całym ciele. Przeszła już 2 operacje, usunięto jej wszystkie narządy kobiece i jedną pierś, a 19 lutego czeka ją operacja usunięcia drugiej piersi. Pani Galina potrzebuje pieniędzy na wydatki związane z leczeniem, ponieważ nie będzie mogła pracować po operacji w okresie rehabilitacji i chemioterapii. Ma tylko niewielką emeryturę z Ukrainy, ale to jej nie wystarcza i oszczędza na jedzeniu, lekarstwach i wszystkim innym, dlatego ważne jest, aby pomóc jej do października 2024 r. Potem, po leczeniu i rehabilitacji, mamy nadzieję, że będzie w stanie stanąć na nogi i zadbać o siebie.

618 zł z 15 000 zł
4%
Małgorzata Kamrad, Gliwice

Małgosia walczy z rakiem. Pomóż zdobyć środki na lek.

Jestem chora na raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Choruję już drugi raz w życiu na nowotwór. Pierwszy raz, gdy miałam 21 lat, i teraz, kiedy mam lat 45. Jestem w trakcie chemioterapii, ale czeka mnie także operacja - amputacja piersi.Lekarze poinformowali mnie, że mam możliwość leczenia indukcyjnego, lekiem nierefundowanym przez NFZ w moim wskazaniu, głównie z powodu kosztów, jakie generuje. Dzięki niemu mam szansę uwolnić się od raka z gwarancją, że już nigdy nie powróci. Przez 23 lata pracowałam na stanowisku pielęgniarki. Pełniłam służbę chorym - zarówno osobom starszym, jak i młodzieży. Mam też dwójkę dzieci, które są moim całym światem i są tylko na moim utrzymaniu. Oboje jeszcze się uczą, ale mimo że powoli wstępują w dorosłość, nadal potrzebują mamy.Jest mi o tyle trudniej, że wiem, że gdy mnie zabraknie, nie będą mogły liczyć na pomoc żadnego z rodziców. Ojciec dzieci nie żyje, od kiedy były małe. Niestety, moje dotychczasowe zarobki nie pozwalały mi na zaoszczędzenie wystarczającej kwoty potrzebnej na leczenie.Dlatego, drodzy Darczyńcy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że oddane dobro wraca. Kiedyś ja pełniłam służbę potrzebującym, a teraz sama jej potrzebuję. Spoglądam z nadzieją w przyszłość, mimo że jest ona w tym momencie dla mnie niepewna. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową.

29 517 zł z 44 064 zł
66%
Karolina Skrzypczak, Kościan

Pomoc w sfinansowaniu dalszego leczenia onkologicznego

Rok ten nie zaczął się dla mnie łaskawie. Ze względu na obniżoną odporność łapałam wszystko - począwszy od grypy, po zapalenie płuc czy oskrzeli. Dodatkowo chemia i radioterapia przyczyniły się bardzo do osłabienia mojego organizmu. Obecnie jestem po badaniu PET, które niestety wykazało, że guzy się zwiększyły, a co gorsza pojawiły się nowe. Na tę chwilę czekam za decyzją odnośnie wdrożenia nowego leczenia. Ponadto jestem na etapie szukania lekarzy, którzy podjęliby się zoperowania mnie i wycięcia tego co niepotrzebne. To jak wiecie, wiąże się z kosztami (leczenie, wizyty, badania, dojazdy itp.). Obecnie fizycznie jestem bardzo słaba, ale psychicznie mam wolę walki. Jestem gotowa ponownie podjąć rękawicę i walczyć dalej. Bo po prostu chcę ŻYĆ! Nie tylko dla moich synów, ale także dla samej siebie. Naprawdę nie jest mi łatwo ponownie prosić Was o pomoc, ale bez zbiórki nie jestem w stanie się dalej leczyć, a co za tym idzie mieć szansę na wygranie tej walki - mieć szansę na ŻYCIE! Leczenie dużo kosztuje, a mnie samej na nie nie stać. Dlatego jeżeli możecie, to proszę, pomóżcie. Kto nie może, to proszę o modlitwę.

55 418 zł z 70 000 zł
79%
Jadwiga Rumowska, Stare Litewniki

Na dojazdy i leczenie

Witam, jestem Jadwiga. W sierpniu 2022 r. zachorowałam na nowotwór jelita grubego z przerzutami do wątroby, piersi i węzłów chłonnych. Jestem po 12. chemioterapii, a przede mną dalsze leczenie i walka o powrót do zdrowia. Potrzebuję wsparcia w poniesieniu codziennych kosztów leczenia i dojazdów, gdyż mam ok. 200 km do ośrodka leczenia. Z całego serca będę wdzięczna za wsparcie .

5 288 zł z 20 000 zł
26%
Agnieszka Piekarska, Wrocław

Wsparcie w walce z rakiem piersi

Witam, mam na imię Agnieszka. W sierpniu 2024 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór piersi. Jestem po chemioterapii i czekam na operację, która odbędzie się w marcu. Jednak nie będzie to koniec leczenia. Czeka mnie jeszcze immunoterapia pooperacyjna i radioterapia. Po chemioterapii organizm jest wycieńczony i potrzebuje leków, specjalistycznego żywienia i rekonwalescencji. Aby móc skupić się na walce z chorobą a nie na zmartwieniach finansowych, proszę Was o wsparcie.

109 zł z 15 000 zł
0%
Małgorzata Sobczyńska, Poznań

Noworoczny pech

Pod koniec 2024 moje spokojne i dość poukładane życie nagle wywróciło się do góry nogami. A wszystko zaczęło się od tego, że nie mogłam wejść po schodach! Wszelkie codzienne czynności, praca, a także aktywność fizyczna stały się niemożliwe z powodu duszności. Po dwóch hospitalizacjach otrzymałam diagnozę: pierwotny chłoniak śródpiersia z dużych komórek B. Dość szybko rozpoczęłam chemioterapię. Trudno mi się było odnaleźć w nowej rzeczywistości, z chorobą odbierającą siły i sprawiającą, że działam tylko "na pół gwizdka". Wyniszczony chemią system immunologiczny poddawał się infekcjom, zmuszając mnie do spędzania czasu w domu, na zwolnieniu. Niestety Nowy Rok rozpoczął się od kolejnego ciosu - mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic nie przedłużono mi umowy w pracy... Zostałam więc bez źródła dochodów i - co najgorsze w obecnej sytuacji - bez ubezpieczenia zdrowotnego. A kolejna chemia już za moment... Ze względu na zdrowie, poszukiwanie nowej pracy i rejestracja na bezrobociu na razie nie są możliwe. Otrzymałam orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Niedawno zdiagnozowano u mnie zakrzepicę i zatorowość płucną, co doprowadziło do kolejnych hospitalizacji i skutecznie unieruchomiło mnie w domu, w łóżku. Z pełnej energii osoby stałam się nagle kimś, kto potrzebuje pomocy przy codziennych czynnościach. Zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Pomoc społeczna, niestety, okazuje się niewystarczająca. Zostałam sama z synem i chorobą, która obecnie uniemożliwia mi normalne życie. Leczona od lat depresja nie sprzyja pozytywnemu nastawieniu. Koszty leków wynoszą ponad 500 zł miesięcznie. Sześć cykli chemioterapii przyniosło częściową remisję choroby. Niestety guz w śródpiersiu nadal jest spory, uciska płuca i powoduje męczący kaszel. Czeka mnie kilka tygodni radioterapii. Czy przyniesie ona spodziewany skutek? Marzę o powrocie do normalności, aktywności i życia bez trosk. Nie mam wielkich pragnień – choć obecnie nawet myśl o zobaczeniu syna zdającego maturę w przyszłym roku wydaje się zbyt odległa...

4 379 zł z 20 000 zł
21%
Monika Igielska, Kraków

Na leczenie, leki dojazdy do szpitala I przychodni

Drodzy Darczyńcy, Rodzino, Przyjaciele, Znajomi Minęło już ponad 3 lata, od kiedy rozpoczęła się moja Walka o zdrowie i życie. Choroby, które powstały po operacji onkologicznej raka, nadal pustoszą mój organizm. Pojawiły się również nowe schorzenia. 17.02. 2025 czeka mnie operacja usunięcia tętniaka w głowie, której się bardzo boję. Następny zabieg to endoproteza kolana lewego - operacja w lipcu. Choroby, z którymi się zmagam to: łuszczyca, cukrzyca, marskość wątroby, łuszczycowe zapalenie stawów, problem z tarczycą (duże tsh), neuropatia, dna moczanowa. Koszt leczenia jest ogromny. Jestem z tym wszystkim sama, ostatnio przeżyłam tragedię, bo 26.11.2024 zmarł mój Mąż - na raka. Zostałam sama. Jestem załamana, nie wiem, jak dalej żyć. Mimo wszystko WALCZĘ. ❤️ JESTEM BARDZO WDZIĘCZNA WAM WSZYSTKIM ZA OKAZANE SERCE I POMOC. ❤️ BEZ WAS NIE DAŁABYM RADY.❤️ BARDZO PROSZĘ O DALSZE WSPARCIE I PRZEKAZANIE 1,5 % PODATKU NA MOJĄ ZBIÓRKĘ. ZA KAŻDĄ OKAZANĄ POMOC Z SERCA DZIĘKUJĘ! ❤️ Monika --- Dzień dobry. Nazywam się Monika Igielska, mam 56 lat, mieszkam w Krakowie. W czerwcu 2021 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór trzonu macicy. 16.07.2021 przeszłam operację w Krakowie w Szpitalu na Klinach. Leczenie trwa do teraz, ponieważ wykryto nowe zmiany koło cewki moczowej. Po operacji onkologicznej powstały u mnie nowe choroby tj. łuszczyca, łuszczycowe zapalenie stawów, cukrzyca, marskość wątroby, problem z nerkami. Pojawiły się również dwa guzy na tarczycy, które były operowane w styczniu 2023 r. po lewej stronie, a w październiku 2023 r. po prawej. Dodatkowo powstał naciek, który jest diagnozowany (TK). Leczenie - często prywatne - leki, dojazdy do szpitali i przychodni pochłaniają ogromne pieniądze. Stąd moje prośba do Państwa o wsparcie na zbiórce lub przekazanie 1,5% dla mnie, bym mogła nadal się leczyć i żyć. Dziękuję, Monika Igielska

14 141 zł z 30 000 zł
47%
Ewa Rytel, Białystok

Udało się sfinansować leczenie!

Wszystkim bardzo dziękuję za wsparcie! Z zebranych środków udało się przeprowadzić leczenie nierefundowanym lekiem Kadcyla! Wstrzymuję zbiórkę i proszę o nieprzekazywanie darowizn. ****************************************************************************************************** Mam na imię Ewa. Mam 41 lat, jestem mamą dwóch Córeczek w wieku 5 i 8 lat, żoną Tomka i córką Jasi. Mam też wielu krewnych, znajomych i przyjaciół, którzy od ponad roku wspierają mnie w chorobie swoją opieką, pomocą i modlitwą. Moja historia nie odbiega zbytnio od innych. Żyłam w pędzie, na pomaganie innym czasem brakowało mi czasu, na życie też brakowało mi czasu. Zawsze jednak pamiętałam o corocznych badaniach usg – moja Mama miała raka piersi, a Tata zmarł, gdy miałam 13 lat. Pragnęłam, aby moje dzieci nie doświadczyły tego ciągłego poczucia lęku osieroconego dziecka. Niestety, mój rak nie był widoczny na żadnym ze zrobionych usg. Jesienią 2017 nalegałam na rozszerzenie diagnostyki i wykryto u mnie miejscowo zaawansowanego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Przeszłam już leczenie radykalne – chemioterapię, mastektomię i radioterapię, jestem w trakcie leczenia herceptyną. Ten rok zmienił moje życie. Uświadomiłam sobie, że można inaczej żyć, już nie biegnąc, ale idąc, że moja siła tkwi w relacjach z innymi ludźmi, że warto pomagać kosztem swoich spraw i że warto o pomoc prosić. Jako że mój nowotwór nie poddał się w pełni chemioterapii, zaproponowano mi lek Kadcyla, nierefundowany w Polsce, a z powodzeniem od kilku lat stosowany za granicą. Lek, który może pomóc zapobiec przerzutom. Koszt jednej dawki to około 20 000 PLN – ja zaś potrzebuję przynajmniej 5 dawek. Koszt leczenia przekracza nasze możliwości finansowe.Dlatego bardzo proszę o pomoc i wsparcie. Moja Rodzina i znajomi bardzo mnie potrzebują, a ja tak bardzo chciałabym dzielić się radością życia i wzajemnym wsparciem, póki sił starczy.Proszę, pomóżcie.

83 937 zł z 100 000 zł
83%
Jacek Kozyra, Pruszcz Gdanski

Na ciągłą rehabilitację

Nazywam się Jacek Kozyra, mieszkam wraz z żoną i siedemnastoletnią córką w Pruszczu Gdańskim. W lipcu 2017 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy (chrzęstniakomięsak) w kręgosłupie. Rokowania, jakie usłyszałem w Akademii Medycznej w Gdańsku, to paraliż i śmierć w najbliższym czasie. Powiedziano mi, że jeżeli znajdę neurochirurga, który podejmie się tej operacji, mam szanse żyć. Byłem u sześciu neurochirurgów w Polsce, nikt nie chciał podjąć się tej operacji. Z pomocą profesora z Akademii zacząłem szukać pomocy za granicą. Udało nam się skonsultować z lekarzem w Narodowym Centrum leczenia schorzeń kręgosłupa w Budapeszcie, który ma bardzo duże doświadczenie w operacjach tego typu nowotworu tak umiejscowionego. Powiedział, że jest w stanie mnie zoperować, jednak by mogło się to odbyć, musi wpłynąć pełna kwota tj. 46 tys. EURO na konto szpitala. Oczywiście pieniądze pożyczyłem, ponieważ czas tutaj odgrywał bardzo ważna rolę i 16.08.2017 przeszedłem operację całkowitej resekcji guza. Usunięto guza w jednym kawałku z zapasem zdrowej tkanki, co było najważniejsze i czego w Polsce nikt nie chciał się podjąć. Wycięto mi trzy kręgi kręgosłupa, trzy przylegające żebra po 10 cm, trzy wypustki nerwowe i wykonano plastykę opony twardej. Niestety podczas operacji doszło do częściowego uszkodzenia rdzenia kręgowego w odcinku piersiowym na skutek niedokrwienia. Ubiegałem się o zwrot kosztów w NFZ, ale niestety nie otrzymałem refundacji. Od tego czasu minęło już ponad dwa lata. Od wysokości klatki piersiowej mam niedowład prawostronny, spastyki i brak czucia. Dzięki nieustannej rehabilitacji jestem samodzielny, chodzę o dwóch kulach. Przed operacją pracowałem, dziś jest to niemożliwe, wszystko spadło na moją żonę. Moja sprawność jest uzależniona od ciągłej rehabilitacji. Zbiórkę organizuję przede wszystkim na rehabilitację i wyjazd do ośrodka na turnus rehabilitacyjny. Jeśli możesz pomóc - serdecznie dziękuję. Jacek

33 830 zł z 50 000 zł
67%
Jolanta Kowalczyk, Debrzno

Kocham życie i nie dam się rakowi!

Mam 69 lat. Jestem emerytowanym nauczycielem nauczania początkowego. Chociaż pensja nie była wysoka, kochałam swój zawód. Chyba jak każdy miałam marzenia. Żyłam skromnie. Starałam się jak najwięcej odłożyć, chciałam "uzbierać" na domek z ogródkiem na wsi, aby w nim zamieszkać, gdy przejdę na emeryturę. W czasie wakacji i ferii, jako wychowawca jeździłam na kolonie i zimowiska. Udzielałam też korepetycji. Byłam szczęśliwa, bo byłam zdrowa i miałam cel w życiu, do którego przez lata dążyłam. Kiedy w 2019 roku kupiłam dom, nie posiadałam się z radości. Byłam pełna optymizmu i pozytywnej energii. Dlatego też, gdy dwa lata później postawiono mi diagnozę: rak gruczołowy płuca prawego (5,3 x 3,4), przeżyłam trudny do opisania szok. Dlaczego? Skąd? Co teraz? Przecież dopiero co ziściło się marzenie mojego życia! Pragnieniem moim było spędzenie jesieni życia w wymarzonym, wyciułanym domku!!! Zawsze byłam optymistką i wierzę w to, że będzie dobrze. Jestem poddawana chemioterapii i na pewno leczenie odniesie pozytywny skutek. Chcę żyć! Chcę być zdrowa! Jednakże oprócz wiary, potrzebne są też środki na codziennie wydatki związane z leczeniem i zapewnieniem odpowiedniej diety. Nie jestem w stanie pokryć wszystkich kosztów z niskiej emerytury (1500 zł). Dlatego proszę o wsparcie.

3 826 zł z 20 000 zł
19%
Edyta Sabaj, Będzin

Edyta to samotna mama. Choroba uniemożliwia jej pracę.

Witam wszystkich, Nazywam się Sabaj Edyta, mam 40 lat. Od roku 2012 choruję na nieoperacyjny nowotwór pnia mózgu - astrocytoma WHO III. Poza tym samotnie od 2010 roku wychowuję dwójkę dzieci. Córeczka obecnie ma 13 lat, a synek 11 lat. W życiu codziennym pomaga nam moja rodzina. Mój były mąż w momencie mojej choroby porzucił dzieci. Nie interesuje się nimi, nie płaci alimentów, zupełnie nie utrzymuje z nimi kontaktu. Razem z dziećmi utrzymujemy się jedynie z renty inwalidzkiej oraz zasiłków MOPS. Już prawie 9 lat walczę dzielnie z chorobą nowotworową, która odebrała mi wiele, ale nie odebrała najważniejszego - ŻYCIA. Jestem obecnie po zakończeniu leczenia chemioterapią oraz naświetleniami, przeszłam leczenie eksperymentalne oraz terapię niekonwencjonalną. Guz cały czas jest w mojej głowie, aktualnie uśpiony i teraz moja w tym głowa, aby nie dopuścić do jego aktywności, dlatego aby ratować swoje życie potrzebuję kontynuować terapię, dzięki której mój organizm powrócił do życia.Niestety guz sparaliżował część mojego ciała tzn. połowa twarzy jest sparaliżowana, mam trudności z poruszaniem się, zaburzenia równowagi, całkowity niedosłuch lewego ucha i praktycznie zerową widoczność lewego oka (jestem już po trzech operacjach). Rehabilitacja i dalsza terapia są zbyt dużym obciążeniem dla mojego budżetu z uwagi na to, że choroba całkowicie pozbawiła mnie możliwości pracy. Z ZUS mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy na stałe oraz orzeczoną niepełnosprawność w stopniu znacznym. Dlatego kieruję do was ludzi o złotym sercu prośbę o pomoc w uzbieraniu potrzebnych mi pieniędzy na kontynuację ratowania swojego życia i nie dopuszczenia do aktywności choroby. Jeszcze tyle życia przede mną, chcę tu być, szczególnie dla moich dzieci, które nie mogą zostać same, mają tylko mnie. Mogę teraz rozpocząć solidną rehabilitację i na to potrzebuję najwięcej pieniędzy, oczywiście na ile się da, korzystam również z usług NFZ, ale terminy tu są tak odległe, że zmuszona jestem kontynuować prywatnie, aby rehabilitacja przynosiła skutek. Dziękuję wszystkim za okazane serce. Edyta

133 623 zł z 150 000 zł
89%
Małgorzata Gizińska, Warszawa

Proszę o pomoc w walce z rakiem!

Mam na imięMałgosia. Od kiedy pamiętam, badałam się naprzemiennie: mammografia, USG, mammografia, USG... W październiku 2015 roku tuż przed wyjazdem do Ameryki Południowej zaniepokoił mnie ból ręki. W listopadzie wiedziałam już, że to niewyłapane w badaniach obrazowych przerzuty raka piersi w węzłach chłonnych. Na konsylium, od sławy onkologicznej usłyszałam - "Miała pani pecha..." Przeszłam chemioterapię przedoperacyjną i mastektomię, rok później asekuracyjnie mastektomię profilaktyczną drugiej - zdrowej piersi. Od czerwca 2016 rozpoczęłam, zaplanowaną na 10 lat, hormonoterapię, powoli wracając do normalności. Niestety pech mnie nie opuszcza. Hormonoterapia, która miała mnie chronić, zawiodła. W marcu 2020 stwierdzono u mnie liczne przerzuty do obu płatów wątroby oraz do kości. O obszarach do dalszej diagnostyki z tomografii komputerowej wolę nie myśleć... Czas, kiedy przyszło mi się zmierzyć z przerzutami jest bardzo trudny. KORONAWIRUS doświadczył wszystkich nas. Dostęp do badań diagnostycznych, wizyt lekarskich i terapii graniczy z cudem i właśnie cudu teraz potrzebuję. Od miesiąca przyjmuję rybocyklib, a za tydzień rozpoczynam leczenie hormonalne nierefundowanym lekiem na układ kostny - denosumab. Wdrożone terapie mają na celu zahamowanie progresji choroby oraz wydłużenie czasu stabilizacji, a tak po ludzku: wydłużenie życia. Staram się zgromadzić środki naterapięnierefundowanym lekiem na układ kostny oraz dodatkowe leki niezbędne przy agresywnym leczeniu. Z podziękowaniem dla Szlachetnych Darczyńców za wsparcie, Małgosia Gizińska

133 608 zł z 150 000 zł
89%