Zbiórki

Marzena Zakulska, Łódź

Leczenie

Witam, mam na imię Marzena. Choroba bardzo dużo zmieniła w moim życiu. Zdiagnozowano mnie w marcu 2020 roku i do tej pory trwa leczenie. Jestem już po serii chemioterapii (16 cykli), operacji usunięcia piersi, a obecnie w trakcie radioterapii. Leczeniu podporządkowałam całe swoje życie, obecnie nie pracuję. Zebrane pieniądze przeznaczę na dojazdy do szpitala, leki, dodatkową diagnostykę, na którą często trzeba czekać oraz konsultacje u specjalistów. Mam rodzinę, która mnie wspiera i nie poddaję się. Wierzę, że pokonam tę chorobę i będzie dobrze.

263 zł z 20 000 zł
1%
Wiktor Wyrzykowski, Kaleń

By wygrać z chorobą potrzebuję wsparcia.

Mam na imię Wiktor, mam 63 lat. Z wykształcenia jestem elektrykiem. Mam dwoje dzieci, syn jest studentem na studiach dziennych i jest jeszcze na naszym utrzymaniu. Córka założyła swoją rodzinę i mam kochaną wnuczkę Wiktorię, która ma dwa latka. Chciałbym patrzeć, jak bawi się z innymi dziećmi i dorasta. Los postawił przede mną jednak duże wyzwanie. W styczniu 2018 r. zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Szanse na wyleczenie wymagają zastosowania kuracji nowoczesnymi metodami, które nie są refundowane przez NFZ. Niewykluczone, że potrzebne będą dodatkowe fundusze na dalsze leczenie, nowoczesne leki kosztują nawet dziesiątki tysięcy złotych. Do tego dochodzi koszt prywatnych wizyt lekarskich i badań. Potrzebuję Twojej pomocy, żeby wygrać z nowotworem.

10 224 zł z 30 000 zł
34%
Yuliia Nedava, Jawor

Leczenie glejaka wielopostaciowego

Od 2016 roku mam raka. Zaczęło się od piersi, później ogniska nowotworowe pojawiły się w jajnikach, esicy, okrężnicy, odbytnicy oraz w płucu... Ponieważ cierpiałam na bardzo silny ból głowy, udałam się do neurologa, niestety dalej było tylko gorzej. 28.08.2024 po MR głowy zdiagnozowano u mnie glejaka z prawej strony mózgu. Guz złośliwy. Obecnie mój stan jest niedobry. Z powodu przyjmowanej chemii mam chore nerki, wątrobę, nie utrzymuję równowagi przy chodzeniu. Obecnie przyjmuję chemioterapię oraz muszę poddać się operacji chirurgicznej. Lekarz prowadzący zasugerował, że najlepszą opcją byłby zabieg z zastosowaniem CyberKnife. Niestety koszt to około 25 000 zł. Bardzo dziękuję za każdą pomoc!

207 zł z 20 000 zł
1%
Krystyna Sawicka, Lipsk

Rak jelita - dopóki jest nadzieja, będziemy walczyć!

Mam 59 lat. W 2022 roku wykryto u mnie złośliwy nowotwór - raka jelita grubego. 2 czerwca miałam operację wycięcia guza 3 cm. Czekam na wyniki i na chemioterapię. Potrzebna jest dieta wysokoenergetyczna, wysokobiałkowa, specjalistyczne żywienie - jest to kompozycja niezbędnych składników odżywczych, witamin oraz mikro- i makroelementów. Proszę Was, Kochani, jest możliwość, abym żyła, ale potrzebuję na leczenie pieniędzy. Nie mam żadnej renty. Błagam, moje życie jest w Waszych rękach.

152 zł z 20 000 zł
0%
Beata Pawlik, Turek

LECZENIE RAKA TRZONU ŻOŁĄDKA

Witajcie! Mam na imię Beata. Jestem mamą dwóch, niestety dorosłych już, córek. Dlaczego niestety? A to dlatego, że obie dawno opuściły rodzinne gniazdo. Jednakże są one ogromnym wsparciem w trudnych dla mnie chwilach, które w ostatnim czasie mocno się namnożyły. W zeszłym roku otrzymałam wiadomość, że mam RAKA. Pierwszą gastroskopię wykonano mi w sierpniu 2023 roku i ta nie wykazała żadnych zmian rakowych w układzie pokarmowym. Kolejną gastroskopię wykonano 10 miesięcy później i tylko tyle czasu wystarczyło, żeby dziadostwo zajęło mi żołądek. Na szczęście nie mam żadnych przerzutów, ale uderzyło mnie to jak grom z jasnego nieba! Długo skrzętnie ukrywałam chorobę przed znajomymi i przyjaciółmi. Nigdy nie musiałam i nie lubiłam prosić o pomoc. Córki długo przekonywały mnie, żeby jednak otworzyć się na ludzi i dać sobie pomóc. Dlatego zdecydowałam się skorzystać z pomocy Fundacji. Rodzina, przyjaciele i znajomi określili mnie jako osobę ciepłą, uśmiechniętą i pełną empatii w stosunku do ludzi jak i zwierząt. Sama pragnę napisać, że kocham życie i czerpię z niego pełnymi garściami. Kocham swoje córki oraz wnuki i pragnę z nimi spędzać jak najwięcej czasu. Lubię podróżować, jeździć na koncerty kapel rockowych i w ogóle nie czuję się na swój wiek. Powyższe rzeczy są obecnie niemożliwe do realizacji. Chemia znacząco osłabiła mój organizm i spowodowała, że bardzo szybko się męczę. Nawet najprostsze czynności sprawiają mi trudność. Wchodząc po schodach do mieszkania (jest ono na czwartym piętrze), muszę zrobić na chwilę ze dwa przystanki, żeby odpocząć i złapać oddech. Do tej pory korzystałam ze swoich oszczędności. Niestety szybko się wyczerpały i brakuje mi funduszy na operację, dalsze leczenie oraz dojazdy do szpitali (do głównego, w którym się leczę, mam niemalże 200 km w jedną stronę). Wszystkie rzeczy okołooperacyjne, leki, które będę musiała brać do końca życia, długa rehabilitacja oraz specjalistyczna dieta również są bardzo kosztowne. Utrzymuję się jedynie z niewysokiej emerytury, dlatego zmuszona jestem poprosić o pomoc. Uwzględniając powyższe, bardzo Was proszę: kto chce, kto może, to niech pomoże. Z góry wszystkim dziękuję za szansę na długie i szczęśliwe życie (prawie jak w bajce o księżniczkach i rycerzach na białych rumakach :)) KARMA WRACA!

100 zł z 20 000 zł
0%
Liudmyla Danyliuk, Glynky

Prawo do życia

Wszystko zaczęło się ponad rok temu od krwawienia z nosa. Po wielu kompleksowych badaniach u naszej mamy zdiagnozowano chorobę Waldenstroma. Jest to choroba onkologiczna krwi, której leczenie wymaga licznych kursów chemioterapii i rekonwalescencji. Mama przeszła już dwa cykle chemioterapii i nie wiadomo, ile jeszcze będzie potrzebnych. Choroba i trudne leczenie spowodowały, że mamie pogorszył się wzrok i na ten moment prawie nic nie widzi. Konieczna jest interwencja chirurgiczna i dalsze leczenie w celu przywrócenia wzroku. Nasza mama ma dwie córki, obie jesteśmy od dawna rozwiedzione i samotnie wychowujemy dzieci. Bez względu na to, jak bardzo byśmy się starały zarobić pieniądze potrzebne na leczenie mamy, nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo dla nas to po prostu kosmiczne kwoty. Leki i wszystkie codzienne wydatki są bardzo drogie. W rodzinie nie ma dorosłych mężczyzn, a dzieci są jeszcze niepełnoletnie. Nasz tata zmarł pięć lat temu po operacji i długotrwałym leczeniu - miał raka płuc. Zostałyśmy więc same z tym problemem. Mama jest emerytką i otrzymuje minimalna emeryturę. Krewni, przyjaciele i znajomi pomogli nam, jak tylko mogli. Nie mamy już na kim polegać i prosić o wsparcie. Nigdy nikogo o nic nie prosiłyśmy, ale dziś jesteśmy do tego zmuszone. Prosimy wszystkich troskliwych ludzi o pomoc w ratowaniu naszej mamy. Będziemy wdzięczne za każdą kwotę!

95 zł z 20 000 zł
0%
Zdzisław Szcześniak, Jęczydół

Terapia Glejaka IV

Jestem w trakcie rozpoczęcia terapii onkologicznej, po rozpoznaniu guza mózgu: Glejak IV. Jednocześnie poszukuję wszystkich możliwych metod leczenia o udowodnionej skuteczności -terapii tzw. evidence based medicine. Niestety często są to bardzo kosztowne terapie, nierefundowane przez NFZ. Na pewno będę chciał z nich skorzystać, żeby zapewnić sobie największe szanse na powrót do pełnego zdrowia. Proszę o wsparcie, będę wdzięczny za każdą złotówkę. Pozdrawiam serdecznie, Zdzisław Szcześniak

0 zł z 20 000 zł
0%
Sebastian Parafjańczuk, Warszawa

Walka i Wsparcie

NA CO ZBIERAM? Na leczenie, terapie, poszukiwania rozwiązania, przygotowanie zapasów na ciemniejsze dni przy następnej ostrej walce z "mutantem". KIM JESTEM? Mężczyzna lat 37, z wykształcenia i pasji ratownik medyczny, trener personalny, miłośnik kalisteniki. Wiecznie pozytywnie nastawiony, od pewnego czasu bardzo mocno wierzący. JAK WIELE DLA MNIE ZNACZY POMOC? Ogromnie dużo, choć sam staram się robić, co mogę, pracować tak jak mogę, pomagać innym jak tylko mogę, jednak nie jestem tego w stanie robić aż tak bardzo, jak bym tego chciał. Dlatego teraz ja zwracam się z prośbą do Was o pomoc. DLACZEGO ZBIERAM? Bo jest co najmniej kilka osób, dla których chciałbym jeszcze z 18 lat przeżyć ;)

100 000 zł z 120 000 zł
83%
Renata Józwicka, Świdnica

Wierzę i walczę

Nazywam się Renata Józwicka i od 32 lat pracuję jako pedagog szkolny w Świdnicy. Uczniom zawsze tłumaczyłam, że w domu rodzice, dziadkowie im pomagają, a w szkole m.in. ja - pedagog-pomagacz. Teraz ja proszę o pomoc. We wrześniu 2024 r. moją pracę z dziećmi przerwała zaskakująca i szokująca diagnoza - rak pirsi. Jest to typ agresywnego raka, który szybko się powiększa (w lutym mammografia i USG nic nie wykazały). Podjęłam leczenie we wrocławskim szpitalu (67 km od domu). Jestem w trakcie chemioterapii, a pod jej koniec zapadnie decyzja dotycząca operacji. Niestety, na obecnym etapie choroby nie przysługuje mi refundacja leku, który jest zalecany w trakcie leczenia tego typu raka i który w znacznym stopniu ogranicza możliwość mikroprzerzutów i przerzutów odległych (tzw. podwójna blokada). Zdecydowałam się na jego zakup, bo chcę wrócić do zdrowia, normalności, do pracy w szkole. Jedna dawka leku to koszt ok. 7,5 tysiąca złotych, a potrzebne jest 5 dawek. Moja kochana rodzina, bliscy i koleżanki z pracy bardzo mnie wspierają w różnych formach. Wiem jednak, że będę potrzebowała środków finansowych nie tylko na zakup leków, dojazdy, ale i leczenie następstw choroby, wizyty u specjalistów, rehabilitację. Jeśli możesz, chcesz, uwzględnij moją sytuację przy odpisie podatkowym. Będę bardzo wdzięczna.

44 760 zł z 65 000 zł
68%
Monika Dembek, Warszawa

Potrzebuję pieniędzy na rehabilitację ręki

Zaskoczył mnie w 42. roku życia. Nie pomyślałam "Dlaczego ja?!"... Życie... Pamiętam to jak dziś, jestem w pociągu i telefon. W słuchawce usłyszałam: "Mamy wynik biopsji. Rak. Sutka. Złośliwy". Sto myśli na minutę, ile pożyję, co z synem, jak ja to powiem (ja zawsze taka zdrowa). Przyjęłam to na klatę, musiałam, mam dla kogo walczyć. Kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu trzeba stawić odważnie czoła. Następnego dnia spotkanie z lekarzem, konsylium, a tam informacja o przerzutach w węzłach chłonnych. Szybka decyzja - chemia, operacja, radioterapia. Leczenie trwało od 2.06.2016 do lutego 2017. Małe wyniszczenie organizmu od środka, ale byłam dzielna (przy wsparciu innych)! Wtedy, tak jak i teraz, pracuję zawodowo jako manager w klubie sportowym, gdzie prowadzę akademię dla dzieci (mój mały osobisty bank energii, tak potrzebnej w tej sytuacji). Minął już rok mojej mozolnej walki z rakiem, nie wygrałam, ale nie składam broni! Jestem już na kolejnym etapie - po operacji muszę mieć sprawna rękę! Codziennej rehabilitacji potrzebuje jak "wody ", wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Kwota zbiórki na moje leczenie wzrosła, ponieważ krótko po operacji usłyszałam od pana profesora, że przede mną profilaktyczna, znów nierefundowana, operacja lewej piersi.. Cieszę się każdą chwilą, doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się błahe. Chciałabym, jak najdłużej mieć taką możliwość. Niestety cały 2017 rok to walka: najpierw operacja oszczędzająca, następnie usunięcie całej piersi prawej + uszkodzona ręka przez brak węzłów. Mam mutację genetyczną BRCA1, która jest właśnie potrójnie negatywna jak mój nowotwór, który został wykryty w piersi prawej i węzłach pachowych. Dlatego następnie profesor z Gdańska usuwa lewą pierś mówiąc: "Pani Moniko, musimy jeszcze zrobić porządek z lewa piersią, aby choroba nie powróciła, ponieważ pani nowotwór to taki "cichacz" :( Jestempo mastektomii piersi lewej wraz z rekonstrukcją jednoczasową. Po tygodniu wdaje się infekcja i jestem w czasie 4 miesięcy po 2 nieudanych próbach rekonstrukcji. Budzę się bez piersi... i mam informację: "Pani Moniko, nie udało się... Poczeka pani 6 miesięcy i postaram się zoperować". W 2018 jestem po szczęśliwej rekonstrukcji. Kiedy sądziłam, że wszystko już za mną, moja ręka miała odmienne zdanie. Ręka nie mieściła się w żadną bluzkę, była opuchnięta, nie można było wykonywać nią żadnych ruchów. To były kolejne tygodnie walki z chorobą i z własnym ciałem. Pojechałam do Słupska, tam byłam czwartą w Polsce pacjentką, u której przeprowadzono operację rekonstrukcji dróg chłonnych. Następnie długie miesiące rehabilitacji i już do końca tak będzie... Mam mutację skutkująca znacznie zwiększonym ryzykiem wystąpienia również raka jajnika i czekam tylko na informację od doktora: „Musimy, pani Moniko, usuwać". Rak trójnegatywny ma większą skłonność do nawrotów z szybkim wystąpieniem przerzutów, np. do kości, ośrodkowego układu nerwowego czy płuc. Ze względu na fakt, że potrójnie ujemny rak piersi rozsiewa się przede wszystkim drogą naczyń krwionośnych, trwają badania nad lekami, które miałaby na celu ograniczenie tworzenia się naczyń w obrębie guza, ale na razie nie zostały one jeszcze ujęte w standardach leczenia.

59 674 zł z 80 000 zł
74%
Marcin Jończyk, Łódź

Pomóż wygrać walkę z nowotworem mózgu

Nazywam się Marcin Jończyk, mam 34 lata, mieszkam w Łodzi z moją żoną i 5-letnią córeczką Kalinką oraz niedawno narodzonym synem Kamilem. W listopadzie 2016 roku zdiagnozowano u mnie złośliwego guza mózgu. W jednej chwili moje życie się zmieniło. Z wielu planów muszę zrezygnować. Jednak nie zamierzam się poddawać i będę walczyć do końca... Mam dla kogo żyć, chciałbym patrzeć, jak moja córka rośnie i mieć możliwość uczestniczenia w najważniejszych momentach jej życia. Brzmi to bardzo banalnie, ale prawdą jest to, że w obliczu choroby zupełnie inaczej patrzy się na życie. Dopiero po takiej wiadomości docenia się wartość zwykłych, codziennych chwil. Mój guz został usunięty, a obecnie jestem leczony radioterapią i chemioterapią. Jednak prawdopodobieństwo całkowitego wyleczenia jest znikome, natomiast guz w każdej chwili może odrosnąć. Przede mną jeszcze długie leczenie. Obecnie największe nadzieje pokładam w terapii NanoTherm w Berlinie, której koszt wynosi około 200 tysięcy złotych. Dodatkowe koszty to leki, dojazdy oraz prywatne konsultacje lekarskie. Wraz z rodziną poszukuję różnych innych sposobów leczenia. Niestety są one jeszcze bardziej kosztowne, a żadna z tych metod nie daje mi gwarancji wyzdrowienia. Bardzo Was proszę o wsparcie w zbieraniu funduszy na leczenie u specjalistów, ponieważ to może uratować mi życie.

179 481 zł z 200 000 zł
89%
Grażyna Pilcek, Sztum

Chcę jeszcze trochę pożyć...

Moja choroba to złośliwy rak piersi, luminalny B, HER 2 dodatni. Jest mi potrzebna pomoc, ponieważ jestem na KRUS i jeden dzień świadczeń ubezpieczenia to 20 zł. W miesiącu to tylko 600 zł, a czeka mie długie leczenie, które wiąże się z potężnymi kosztami. Moje ubezpieczenie pokryje tylko część z nich, resztę muszę opłacić sama. Pozdrawiam, Grażyna

283 zł z 21 000 zł
1%