Zbiórki

Anna Szymończyk, Bielsko-Biała

Pomoc w walce z rakiem

Mam na imię Ania i mam 62 lata. Jestem żoną, mamą i babcią. Po całym życiu ciężkiej pracy nie długo przyszło mi cieszyć się emeryturą. Wykryto u mnie rzadkiego raka pęcherzyka żółciowego z przerzutami na wątrobę. Lekarze nie dają mi szans na długie życie, jednak mimo tego walczę i nie poddaje się. Dla swoich dzieci, wnuków i całej rodziny. Jestem w trakcie leczenia chemioterapią. Szpital w Krakowie dał mi szansę na kolejną linię leczenia nowoczesną formą - terapią celowaną. Terapia ta nie jest finansowana przez NFZ, stąd moja ogromna prośba o pomoc. Walczę o godne leczenie i możliwie jak najdłuższe życie. Wszystkim darczyńcom z góry dziękuje!

43 651 zł z 120 000 zł
36%
Joanna Stasiak, Węgorzyno

Wspólnie wygońmy raka - zbiórka na leczenie i rehabilitację

Jestem osobą, której wszędzie pełno. Realizatorką wielu wielu projektów dla dzieci i nie tylko. Pomysłodawczynią i realizatorką akcji charytatywnych dla najbardziej potrzebujących, nauczycielką od 24 lat i NAJWAŻNIEJSZE - KOCHAJĄCA MAMĄ trójki wspaniałych dzieci oraz ŻONĄ od 26 lat. ❤️ Nagła diagnoza całkowicie wywróciła moje życie do góry nogami. Zaczęło się stosunkowo niedawno, bo w styczniu tego roku. Po narzekaniu na ból piersi, ból przy podnoszeniu ręki oraz po palpacyjnym wyczuciu guzka już wiedziałam, że konieczna jest pilna wizyta u lekarza. Po pierwszym usg, kolejne. Następnie biopsja. Diagnoza - naciekający trójujemny rak prawej piersi oraz rak wewnątrzprzewodowy piersi lewej. Całe szczęście bez przerzutów. Od usg do pierwszej chemii minął miesiąc, a od diagnozy tydzień! To właśnie CZAS odgrywa najważniejszą rolę w wygraniu nierównej walki z rakiem! Bywają lepsze i gorsze dni - jak w każdej chorobie. Ale silna głowa i wiara, że wszystko będzie dobrze są najważniejsze. ❤️ Od zawsze wolę ofiarowywać pomoc innym, niż ją otrzymywać, lecz teraz potrzebuję jej bardziej niż kiedykolwiek!!! Mam 48 lat i większość życia przed sobą. Ogromna wola walki, wsparcie rodziny i przyjaciół daje mi nadzieję na pokonanie tego ciężkiego przeciwnika. Środki na leczenie potrzebne są na każdym etapie. Dlatego potrzebuję Twojej pomocy! Leczenie trwa. Następny etap to poważna operacja, mastektomia, rekonstrukcja oraz rehabilitacja i wreszcie powrót do UPRAGNIONEGO zdrowia! Koszty na każdym etapie wzrastają, a leczenie musi trwać bez przerwy. Bardzo proszę o wsparcie. Za każdą okazaną pomoc serdecznie dziękuję! To dla mnie niezwykle ważne. Joanna

3 459 zł z 80 000 zł
4%
Joanna Torój, Węgrzce wielkie

Zbiórka na leczenie

Drodzy Przyjaciele, zwracam się do Was z apelem o wsparcie w mojej walce z rakiem piersi. O chorobie dowiedziałam się w marcu 2023 r. Od tego czasu, dzięki nieocenionej pomocy lekarzy chirurgów, onkologów, radiologów, a także wsparciu przyjaciół i rodziny, przeszłam przez wiele trudnych etapów leczenia, w tym dwie operacje, chemio- i radioterapię. Niestety, doszłam do momentu, w którym dla dalszego dobrego rokowania wskazane jest przyjmowanie leku, który nie jest objęty refundacją. Koszt leczenia jest wysoki, a lek muszę przyjmować przez dwa lata. Zebrane środki pozwolą mi również na przeprowadzenie innych zalecanych terapii, zabiegów czy specjalistycznych fizjoterapii. Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, które pozwoli mi kontynuować to niezwykle ważne leczenie. Każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki ma ogromne znaczenie w mojej walce o zdrowie. Będę Wam niezwykle wdzięczna za wsparcie. Dziękuję!

81 234 zł z 160 000 zł
50%
Beata Równicka, Warszawa (Wilanów)

Zakup nierefundowanego leku na raka piersi

Mam na imię Beata i 26 września po otrzymaniu diagnozy złośliwego nowotworu piersi zmienił się mój świat. W moim przypadku jest to typ agresywny, potrójnie ujemny, co oznacza, że nowoczesne opcje leczenia stosowane w innych typach nie zadziałają. Zalecenia obejmują 20 tygodni chemioterapii, następnie operację i dalsze leczenie, w zależności od wyników chemio- lub radioterapią. Od bardzo niedawna na świecie, w tym w wielu zachodnich krajach UE (np. Niemcy, Belgia, Francja) zaczęto włączać do leczenia tego typu nowotworu także immunoterapię, która podawana razem z chemioterapią znacząco zwiększa szanse na wyleczenie i zmniejsza ryzyko nawrotu po zakończeniu kuracji. Ten nowy lek niestety w Polsce nie jest jeszcze refundowany dla chorych z nowotworem piersi (jest już objęty refundacją NFZ w czerniaku i raku płuc). Jestem osobą aktywną, uwielbiam sport, zwłaszcza siatkówkę i podróże. Ostatnie 3 lata poświęciłam na wychowywanie mojego synka Jurka, który jest całym moim życiem. Mam dopiero 43 lata i mnóstwo marzeń do spełnienia, a przede wszystkim chcę, aby mój synek miał mamę. Zebrane środki przeznaczę na zakup zaleconych mi przez lekarzy 16 dawek leku (podawanych przed i po operacji). Cena jednej dawki to 15,5 tysięcy złotych, czeka mnie zatem ogromny koszt. Lek muszę zacząć brać niezwłocznie, podaje się go bowiem równolegle z chemioterapią, którą już otrzymuję. Dzięki lekarzom, którym jestem ogromnie wdzięczna, bardzo szybko rozpoczęłam walkę z chorobą, już 1,5 tygodnia od wyników biopsji. Jestem już po pierwszej dawce chemioterapii. Bardzo dziękuję rodzinie i najbliższym osobom za to, że są i mnie wspierają. Jeśli zechcesz zasilić moją zbiórkę, będę Ci bardzo wdzięczna.

168 980 zł z 248 000 zł
68%
Alicja Wiak, Warszawa

Babcia i wolontariuszka hospicjum domowego prosi o pomoc!

Mam na imię Alicja i mam 62 lata. Choruję na złośliwego raka piersi i węzła chłonnego. Jestem w trakcie leczenia chemioterapią. Utrzymuję się z niskiej emerytury, która ledwo daje możliwość wiązania końca z końcem. Przez wiele lat byłam motorniczą Tramwajów Warszawskich, wychowałam dwójkę niespotykanych urwisów, a obecnie jestem już babcią. Dzieci pomagają mi tyle, ile mogą. Jeden z moich synów jest moim pełnomocnikiem. Niemniej małe dzieci, kredyty hipoteczne sprawiają, że w kwestii finansowej niewiele mogą zdziałać. Jako kobieta i matka doświadczyłam wiele - miałam ojca alkoholika, potem męża, przez co samotnie pracowałam na dom. Nigdy się nie poddałam i pracowałam tak ciężko, jak tylko się dało. To moje pociechy motywowały mnie w życiu do tego, by się nie poddać. Przez swoje doświadczenia życiowe, w których pomagały mi osoby trzecie, wiedziałam, że nadszedł czas, aby spłacić ten dług. Jest tylu wokół nas, którzy potrzebują pomocy. Często są osamotnieni, dlatego pomagam jako wolontariuszka w hospicjum domowym, a dokładnie w Archidiecezjalnym Zespole Domowej Opieki Paliatywnej, gdzie nie tylko wspomagamy przez pielęgnację Podopiecznych, ale również dbamy o ich dobre samopoczucie. W leczeniu może pomóc mi nowoczesny lek. Jedna dawka tego leku to koszt 11 566,80 zł. Stosowanie tego leku zwiększa moje szanse na wyleczenie, lecz niestety lek jest nierefundowany przez NFZ w moim wskazaniu. Czas trwania mojego leczenia to 6 cykli, podczas których co 3 tygodnie będę przyjmować kolejne dawki. Proszę o pomoc, żebym mogła pomagać dalej, żebym mogła nadal spłacać swój dług.

1 818 zł z 80 968 zł
2%
Adrianna Piekarska, Koluszki

Leczenie i rehabilitacja po przeszczepie szpiku

Moje życie diametralnie się zmieniło, kiedy dnia 24.09.2014 r. zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę limfoblastyczną. Przeszłam pół roku leczenia chemioterapią oraz naświetlań całego ciała. 16.04.2015 r. miałam przeszczep szpiku. Często jeżdżę na kontrolę do Wrocławia, gdzie pół roku temu zdiagnozowano u mnie GVHD, czyli chorobę tzw. przeszczep przeciwko gospodarzowi, która w moim przypadku zaatakowała skórę i spowodowała jej twardnienie. Leczenie rozpoczęło się sterydoterapią, a teraz mam zabiegi fotoferez, czyli pozaustrojowe naświetlanie krwi. Leczenie jest długotrwałe i kosztowne. Efekty leczenia niestety nie dają o sobie zapomnieć. Po sterydoterapii wystąpiły problemy stawowe, na chwilę obecną jestem po trzech operacjach bioder, w wyniku których mam dwie endoprotezy. Do tego dołączyła ostra alergia oddechowa oraz astma. Wizyty lekarskie oraz potrzebne leki są w obecnych czasach bardzo kosztowne. Proszę o wsparcie.

20 838 zł z 100 000 zł
20%
Iwona Domurad, Pruszków

Daj mi poznać wnuka! Zbiórka na leczenie nierefundowane

W styczniu 2023 r. świat się dla mnie zatrzymał. Zupełnie nieświadoma poszłam na badanie USG, ponieważ męża pobolewał brzuch. Mężowi nic nie było, a mnie badali tak bardzo długo. W ciągu kolejnego tygodnia żyłam jak w transie, a rodzina umawiała kolejne wizyty. Jeździłam na dziesiątki badań pomiędzy Warszawą i Łodzią, by usłyszeć zupełnie mi wcześniej obcą diagnozę - rak dróg żółciowych. Nic z tego nie rozumiałam, czułam się dobrze, chciałam wyjechać na wakacje, a zrozpaczona córka kazała robić kolejne i kolejne badania. Ostatecznie w lutym 2023 r. wycięto mi połowę wątroby razem z pęcherzykiem żółciowym. Powiedzieli mi, że tak ciężką operację przeżywa 50% osób, a ja nadal miałam siłę, by walczyć. Przez kolejne miesiące przyjmowałam chemioterapię. Nie mogłam chodzić - stopy miałam rozpalone do czerwoności, a skóra z nich każdego dnia schodziła, by otwierać codziennie nowe rany. Zeszły mi wszystkie paznokcie i wypadały włosy, nie miałam apetytu, a ja nadal miałam siłę. Przez ponad rok miałam nowe życie - jeździłam rowerem, chodziłam na zumbę, uczyłam się hiszpańskiego i szukałam nowych miast we Włoszech, które chciałabym zobaczyć. Półtora roku później, w sierpniu 2024 r. podczas rutynowych badań kontrolnych miałam dziwne przeczucie. To gniotące uczucie w środku nie było przypadkowe. Okazało się, że mam wznowę nowotworu, na dodatek wzdłuż tętnicy, co uniemożliwia dalsze leczenie operacyjne oraz radioterapię. Pozostała mi chemioterapia ostatniej szansy oraz nierefundowane leczenie immunoterapią. Na dodatek tydzień przed tymi okropnymi informacjami moja córka powiedziała mi, że po wielu latach oczekiwań, zostanę w końcu babcią. Marzę o tym, by poznać nowego członka rodziny i móc się nim choć trochę nacieszyć. Każdego dnia pęka mi serce, że mogę tego nie doczekać. Niestety immunoterapia w moim przypadku nie jest refundowana w Polsce. Na raka dróg żółciowych choruje niewiele osób i mało jest aktualnie możliwości terapeutycznych. Miesięczna terapia tym lekiem wynosi 18 tys. złotych - leczenie nim jest wskazane, dopóki będzie on dawał efekty. Proszę, pomóż mi doczekać narodzin wnuka. Cieszyć się ze mną chce mój mąż Grzegorz, syn Kamil i córka Julia.

534 zł z 80 000 zł
0%
Jan Solon, Warszawa

Proszę, pomóżcie mi dożyć przełomu w medycynie.

Mój ukochany mąż. Najlepszy człowiek na świecie. Zawsze pełen energii, radości, chęci do życia, mający mnóstwo planów na przyszłość... 07.07.2021 – wstępna diagnoza - glejak mózgu 21.07.2021 – operacja 30.07.2021 – pełna diagnoza - glejak mózgu III stopnia 15.09.2021 – początek radio i chemioterapii Nikt się tego nie spodziewał. Przypadkowa wizyta u lekarza, aby sprawdzić stan zdrowia po przebytej infekcji COVID, wyjątkowa nadgorliwość przy doborze badań, szybka diagnoza, szok… Operacja, radio i chemioterapia to dopiero początek walki. Jesteśmy w trakcie konsultacji z prof. Wellerem z University Hospital Zürich Department of Neurology. Lada dzień kolejne badania, kolejne wnioski, kolejne próby odsunięcia wyroku… Jedyne, co jest teraz dla nas ważne, to życie. Jak najdłuższe wspólne życie. Zrozpaczeni, choć nadal pełni nadziei i wiary w rozwój medycyny, błagamy o pomoc. Wstępny koszt wszystkich badań, konsultacji, leczenia opiewa na kwotę 150 tys. zł. Jest to dla nas ogromna suma, dlatego prosimy Was o pomoc. Nie tylko o przekazanie darowizny, ale również o wsparcie psychiczne w tak trudnej sytuacji. - żona Marta Proszę, pomóżcie mi dożyć przełomu w medycynie. - Jasiek

68 360 zł z 150 000 zł
45%
Rafał Pietroń, Zagórnik

Pomóż proszę mojemu Tacie w walce z gwiaździakiem

Mój Tato - Rafał przez większość swojego zawodowego życia był aktywnie działającym przedsiębiorcą. Przez ostatnie 10 lat spełniał się w roli doradcy biznesowego i zawsze bardzo cenił relacje z ludźmi, otwartość, optymizm, poczucie humoru. Początkiem grudnia 2023 r. zauważyliśmy pojawiające się znaczące trudności w funkcjonowaniu Taty i po nagłym zasłabnięciu 14 grudnia rozpoczęła się nasza walka o jego życie. Rozpoznano guza mózgu. 17 grudnia przeprowadzona została operacja wycięcia guza, który został zdiagnozowany jako astrocytoma G4. Po operacji Tato przebywał na oddziale rehabilitacji, na którym stoczył swoją pierwszą walkę o sprawność fizyczną i intelektualną (stan po operacji - zaburzenie widzenia, niedowład prawej strony ciała), oczekując na precyzyjną diagnozę i dalsze leczenie. Tato jest niesamowicie zdeterminowany do walki o zdrowie i razem zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by przezwyciężyć gwiaździaka. Będę bardzo wdzięczna za wsparcie Taty na tej drodze poprzez rozliczenie 1.5% swojego podatku na jego cel. Te środki będą bardzo pomocne w dalszym leczeniu, rehabilitacji i możliwości zastosowania nowoczesnych metod, jak NanoTherm. Dziękuję za okazane wsparcie! Kamila Ch.

17 669 zł z 100 000 zł
17%
Arleta Hassine, Inowrocław

Proszę o pomoc w finansowaniu kosztów leczenia onkologicznego.

Moja historia jest jakże typowa, podobna do wielu osób borykających się z rakiem. Wszystko można opisać w kilku słowach: szok, niedowierzanie, bunt, walka codzienna z bólem i konsekwencjami chemioterapii, naświetlań, lęk przed odebraniem kolejnych wyników badań i myśli praktycznie w każdej chwili dnia i nocy o tym, co będzie, przecież to tykająca bomba, czasami z opóźnionym zapłonem… Ciężko mi jest prosić kogokolwiek o pomoc, bo nie potrafię i nigdy tego nie robię – taka jestem, ale tutaj to trochę łatwiejsze, bo wystarczy napisać, a sytuacja, w której się znalazłam, nie daje mi dużego wyboru. Kiedy usłyszałam, że mogę być włączona do programu z RYBOCYKLIBEM popłakałam się ze szczęścia. Jakie rozczarowanie przyszło kilka tygodni później, kiedy dowiedziałam się, że jednak nie spełniam kryteriów i nie kwalifikuję się na refundowane leczenie. Mogę brać lek, ale w wersji pełnopłatnej – koszt leku bez refundacji to ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. Obecnie mogę kupować lek przez CO za około połowę tej kwoty miesięcznie, ale i tak nie stać mnie i mojej rodziny na to. A ile rodzin jest takich jak ja…? Tu na Ziemi mamy tylko jedno życie. Zaczynamy je doceniać niestety często za późno, kiedy wydarzy się coś, czego cofnąć nie można, a dalsze życie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Tak jest i w moim przypadku. Ponad siedem lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi. Mam na imię Arleta. Mam 52 lata. Pracuję jako planista produkcji. Od ponad 7 lat choruję na raka. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Mój mąż i 16-letni syn cały czas wspierają mnie, ale teraz to już nie wystarcza. Potrzebuję też wsparcia finansowego. Mąż też dość poważnie choruje, a nie chcemy, aby nasz syn został sam. Przez około 25 lat byłam pod stałą opieką onkologa z powodu wcześniej usuniętego włókniaka w jednej z piersi. Co roku kontrola u lekarza, co 2 lata USG, a także co jakiś czas mammografie, biopsje. Na przełomie stycznia i lutego w 2016 roku pojawił się kolejny guz, tym razem w lewej piersi. Pojawił się nagle i to od razu nie taki mały. Dostałam skierowanie na USG. Zalecono biopsję cienkoigłową. Wyniki biopsji były prawidłowe. Lekarz zalecił „obserwację guza”. W kolejnym m-cu pierś zaczęła wyglądać inaczej, wiedziałam, że coś jest nie tak. Poszłam kolejny raz do lekarza i zalecono mi biopsję gruboigłową. Ta już nie dała dobrych wyników. Stwierdzono nowotwór złośliwy. Niestety po skierowaniu na TK wątroby stwierdzono w badaniu rozsiane guzy we wszystkich płatach, przypadek nieoperacyjny. W ciągu kilku dni dostałam od razu „chemię”. Guzy zaczęły się zmniejszać. Po ponad 5 miesiącach chemioterapii przyszedł czas na hormonoterapię. Od ok. 6 lat zażywam hormony, które blokują rozwój choroby. Niestety w 2020 roku pojawiły się kolejne przerzuty. Okazało się, że choroba postępuje i stwierdzono m.in. przerzuty do kości. Jestem już po zakończonym cyklu radioterapii. Każda zła diagnoza to przygotowywanie się na nowo do śmierci. Z mojego już 7-letniego doświadczenia powiem Wam, że nie da się do tego przygotować. Znowu podjęłam walkę i nie zamierzam się poddawać. Dalsze leczenie stało niestety pod znakiem zapytania. Najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji było włączenie do leczenia leku cytostatycznego. Niestety jest to lek refundowany wyłącznie w pierwszej linii leczenia, czyli do momentu, w którym pacjent po raz pierwszy otrzymuje chemioterapię w zaawansowanym stadium choroby. Ja nie kwalifikuję się do refundacji leczenia. Obecnie udaje mi się otrzymywać lek poprzez Centrum Onkologii w Bydgoszczy za tzw. „złotówkę”, ale nie wiem jak długo to potrwa, dlatego zbieram środki na dalsze leczenie tym lekiem, bo taki sposób finansowania może się w każdej chwili skończyć. Dotychczasowe zastosowanie chemioterapii i radioterapii dokonało niestety spustoszeń w moim organizmie, stąd zbieram również środki na leczenie innych schorzeń, w tym też związanych ze wzrokiem czy uzębieniem, a także na koszty dojazdu do Centrum Onkologii, bo wizyt jest naprawdę wiele. Bardzo proszę o wpłaty. Z góry serdecznie dziękuję wszystkim za wsparcie. Jestem osobą, która konsekwentnie dąży do celu. Nie poddaję się chorobie, staram się żyć na tyle normalnie, na ile mogę. Chcę dalej żyć i sama wspierać innych. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę w ten sposób prosić o pomoc. Robię to także dla mojego syna. Nie chcę go zostawiać. Pomóżcie.

71 522 zł z 156 000 zł
45%
Jolanta Nicowska, Włocławek

Pomóż mojej Mamie wygonić raka!

Przyszedł "RAK" nieborak... Moje życie zmienił tak... Były smutki i cierpienia... Chwile szczęścia i zwątpienia... Poleciały wszystkie włosy... Taka chuda, talia osy... Mimo bólu i udręki... Przeszłam chemię, Bogu dzięki... Tak choroba mnie zmieniła... Walczę mocno... abym żyła! Proszę Was o pomoc i wsparcie. Będzie to dla mnie najlepszy prezent urodzinowy - każde udostępnienie przybliża mnie do zdrowia. Obecnie od ponad 11 miesięcy walczę o swoje życie, a jednocześnie o możliwość bycia z moim Synkiem tak długo jak to możliwe. Znalazłam się w niełatwej roli dla mnie - w roli szukającej wsparcia. Nadzieją na wygranie tej walki jest nierefundowany lek - na ten cel zorganizowana jest zbiórka, do której dojrzewałam bardzo długo. Będę wdzięczna za każde wsparcie i udostępnienie. Proszę w imieniu mojego Synka Stasia - ma tylko mnie... Z góry bardzo dziękuję za zrozumienie i życzę dużo zdrowia! ----------------------------------------------------------------------------------------- Cześć! Jestem Staś, mam 5 lat i jestem synem tej wspaniałej Mamusi! Moja Mama na każdym kroku spełnia moje marzenia, to teraz czas, abym ja spełnił Jej marzenie. Mama Od ponad 11 miesięcy walczy z potworną chorobą - złośliwym wieloogniskowym rakiem piersi B Her dodatnim 3+. Jest już po chemioterapii i dwóch operacjach, a przed Nią jeszcze przynajmniej dwie. Poszedłbym do pracy, aby zarobić na lek dla Mamy, ale mam dopiero 5 lat... Choć muszę się pochwalić, że odbyłem w swoim życiu już pierwsze praktyki w dziedzinie chirurgii onkologicznej u wspaniałego Doktora, który naprawia moja Mamę. ♥️ Poniżej film z odbytych praktyk: https://fb.watch/7G2b49NGXV/ Mama, niestety, gdy powiedziała w pracy o chorobie, została z tym sama - pracodawca nie przedłużył Jej umowy i obecnie żyjemy ze skromnych zasiłków. Muszę też uzbierać środki na lek, który pomoże Mamie stanąć na nogi - niestety nie jest refundowany. Jego koszt to ok 11,5 tys. zł co miesiąc i tak przez rok. Do tego dochodzą koszty związane z rehabilitacją, bo niestety Jej prawa ręka nie jest sprawna. Leki, witaminy, dojazdy do doktorów na konsultacje - to wszystko niestety kosztuje... Pamiętajcie proszę, że dobro powraca ze zdwojoną siłą! Wywiad z nami: https://fb.watch/8a5ilb1SgK/

74 740 zł z 160 000 zł
46%
Bogumiła Szeksztełło-Kiliańska, Pasłęk

Długa rehabilitacja pozwoli mi na powrót do normalności!

Jestem Bogumiła, mam 56 lat, jestem mężatką. Mamy pięcioro dorosłych dzieci i pięcioro wnucząt. Kiedy zostaliśmy z mężem sami, zamiast cieszyć się życiem, zaczęły się choroby. W 2015 r. mąż miał zawał i operację serca. Gdy mąż poczuł się lepiej, ja pewnego majowego wieczoru wyczułam pod brodą mały guzek. Tak się zaczęło. W lipcu 2015 r. usłyszałam diagnozę - rak dna jamy ustnej, do usunięcia. Pamiętam ciągle, jak na początku lekarz powiadomił mnie o skutkach ubocznych i powikłaniach operacji, ale to do mnie nie docierało. Chciałam jak najszybciej pozbyć się choroby. 14 września 2015 r. odbyła się operacja, która trwała 11 godzin. Usunięto układ chłonny szyi, dno jamy ustnej, część trzonu i nasady języka oraz trzonu kości gnykowej po stronie prawej. Miałam założoną sondę i rurkę trachoestomijną, którą usunięto po 2 tygodniach. Z sondą wróciłam do domu. W połowie października usunięto sondę, a założono PEGA (przetoka odżywcza połączona bezpośrednio do żołądka), gdyż nie mogłam przełykać. Przez 2 miesiące byłam poddawana radioterapii. W marcu 2016 r. kontrolny rezonans - nie ma go. Pokonałam raka i żyję!!! Ale co to za życie - dusiłam się własną śliną, moja mowa to bełkot. W lutym 2018 usunięto mi PEGA, gdyż nauczyłam się jeść potrawy blendowane, półpłynne w pozycji półleżącej. Czas mijał, a ja zamiast lepiej to czułam się gorzej. Mój lekarz powiedział, że on tu już nic nie może zrobić, pomóc mi może tylko operacja rekonstrukcji z unerwieniem. Zaczęłam szukać lekarza, który podjąłby się operacji. Znalazłam, zapisałam się na wizytę i pełna nadziei pojechałam do Katowic na konsultację... I co usłyszałam? Pan Profesor podejmie się tej operacji, którą trzeba wykonać jak najszybciej, ponieważ czas działa na moją niekorzyść (zrosty, skutki radioterapii), ale operacja nie jest refundowana przez NFZ, a koszt jej to 120 tysięcy złotych. Wróciłam do domu załamana, bo skąd wziąć taką sumę? Nawet kredytu nie dostanę. Nie mam renty z ZUS, gdyż nie spełniam warunków. Dowiedziałam się, że można coś zrobić, że jest szansa, aby wrócić do normalnego życia i kontaktu z ludźmi. Niestety, nie stać mnie ani mojej rodziny na taki wydatek. Zanim udało mi się zebrać takie środki, na początku 2019 r. okazało się, że na operację już za późno. I tak by nie pomogła. Ale lekarz zalecił inną, specjalistyczną rehabilitację - i pomaga, z każdym dniem jest lepiej. Ale to też koszty, ogromne. Rehabilitacja, dojazdy do ośrodka, ale też specjalne kosmetyki i środki do pielęgnacji, nawet specjalna pasta do zębów. Dlatego ciągle proszę Państwa o wsparcie. Proszę, pomóżcie mi, abym mogła rozmawiać z mężem, usiąść z moimi dziećmi i wnukami przy stole, zjeść i napić się herbaty.

33 502 zł z 120 000 zł
27%