Zbiórki

Joanna Stachurska, Warszawa

Chwilowo wstrzymuję zbiórkę. Bardzo dziękuję wszystkim darczyńcom.

Mam na imię Asia. Do niedawna myślałam, że najgorsze już za mną. Mam doświadczenie w walce z nowotworem. Dwukrotnie z nim wygrałam. Kiedy człowiek wiele w życiu przejdzie, myśli sobie, że może dość już nieszczęść. Wystarczy na jedno życie. Teraz będzie lepiej. Ale rak nie trzyma się reguł. Sam je wyznacza i tym razem poprzeczkę podniósł wysoko. Zaatakował kości. Głównie kręgosłup i kość udową. Operacja nie wchodzi w grę. Jestem w trakcie radioterapii pod opieką lekarzy z warszawskiego Centrum Onkologii. Jednocześnie przyjmuję chemioterapię. Później czeka mnie dalsza farmakoterapia i ortopedyczne naprawianie zniszczeń, jakich choroba już dokonała. Jedyną nadzieją dla mnie jest lek z grupy inhibitorów kinaz białkowych. Dzięki niemu można dwukrotnie wydłużyć średni czas do kolejnej walki. Niestety nie jest on refundowany. Miesięczna dawka kosztuje 15 tysięcy złotych. Przyjmuje się go aż do pojawienia się kolejnych przerzutów. Niedawno dostałam maszynę do szycia. Miałam uszyć córeczce sukienkę na pierwszy dzień w przedszkolu. Emilka ma dopiero dwa i pół roku. Chcę być przy niej jak najdłużej. Dla niej będę walczyć z całych sił i nie poddam się. Dlatego potrzebna mi jest Wasza pomoc. Żebym mogła być z rodziną...

33 450 zł z 200 000 zł
16%
Aleksandra Błasiak, Łazy

Ratowanie życia - nierefundowana immunoterapia

https://www.facebook.com/profile.php?id=61562883195747 ⬆️⬆️wszystkie aktualności powyżej⬆️⬆️ Na pewno znacie wiele takich historii: młoda kobieta, małe dziecko, codzienne sprawy i nagła diagnoza, która zmienia wszystko... To historie przepełnione bólem i cierpieniem, ale także nadzieją. Chcę Wam opowiedzieć taką właśnie historię o sobie. Mam na imię Olka, mam 40 lat, dwójkę dzieci: 6-letnią córeczkę Kaję i 22letniego syna Mateusza, świetnego partnera oraz mój zwierzyniec: 2 owce kameruńskie wykupione z mięsnej hodowli, kozę Piankę i 2 psy Milę i Krakersa. Kocham życie nad życie. Od 2 lat choruję na raka szyjki macicy w 4 stadium, pomimo regularnych kontroli i cytologii. Operacja (radykalna histerektomia), następnie badania (tomografia komputerowa) dawały nadzieję, że nowotwór nie zdążył się rozprzestrzenić i jest szansa na wyleczenie. Niestety, wyniki badań PET nie pozostawiły złudzeń. Nowotwór w 4 stadium zaawansowania, liczne przerzuty, łącznie około 11 guzów. Niedowierzanie, zwątpienie, złość, żal, wściekłość, rozpacz.... bo tak zaawansowany nowotwór często uznaje się za nieuleczalny. Decyzją konsylium zostałam zakwalifikowana do chemioterapii paliatywnej, która, choć była bardzo obciążająca, niestety nie dała spektakularnych efektów. Po zastosowaniu intensywnej radioterapii nastąpiła kolejna progresja choroby, która rozprzestrzeniła się w całym organizmie. Dalsza chemioterapia nie przyniosła żadnych efektów, a jedynie błyskawiczną progresję choroby i pogorszenie stanu zdrowia, kilkadziesiąt guzów od szyi aż po pachwiny, przerzuty do kości. Duże korzyści przyniosło leczenie nierefundowaną immunoterapią, w ramach ratunkowego dostępu do technologii lekowych. Kilkadziesiąt zmian uległo regresji, niestety te największe w obrębie miednicy uległy progresji. Z nimi immunoterapia sobie nie poradziła. Największy guz przy 4. segmencie wątroby ma 8 cm w osi krótkiej. Szukam możliwości operacyjnego usunięcia zmian i chcę kontynuować immunoterapię, bo jest to jedyne dotąd leczenie, które zadziałało w bardzo dużej mierze. Niestety jest to leczenie nierefundowane, a koszty wlewów są ogromne i przekraczają możliwości finansowe moje i moich bliskich. Koszty dodatkowych konsultacji, badań i dojazdów skutecznie wyczerpują nasze rezerwy finansowe. Nigdy nie musiałam o nic nikogo prosić, całe życie ciężko pracowałam, byłam niezależna. A teraz bez Waszej pomocy niestety nie dam rady... Nie boję się cierpienia, bólu, najbardziej boję się, że zostawię po sobie pustkę nie do wypełnienia w życiu moich dzieci, w życiu mojej malutkiej córeczki. Boję się, że kiedy mnie zabraknie, pęknie jej serduszko. Niestraszne mi długie dystanse. Nowotwór jest bardzo złośliwy - usłyszałam od lekarza. Spoko, ja też potrafię. Bo nieważne, jakiego człowiek ma raka, ważne, jakiego rak ma człowieka. A ja jestem silna jak słoń, waleczna jak lew i uparta jak osioł i nie zamierzam się poddać! Ale potrzebuje Waszej pomocy!!! Z całego serca proszę o pomoc i dziękuję za każde dobre słowo, za każdą wpłaconą złotówkę. Głęboko wierze w to, że dobro powraca i życzę Wam samego dobra. Tylko dzięki Wam jestem w stanie wygrać tę bitwę, a kto wie, może i wojnę:) Olka

9 758 zł z 180 000 zł
5%
Kamila Czerwińska, Warszawa

Na operację usunięcia pozostałości guza w Niemczech

Pomóżcie mi odzyskać zdrowie dla mojego synka! Mam na imię Kamila, mam 38 lat i czteroletniego synka. To dla niego walczę każdego dnia, choć moja codzienność to ciągłe zmagania z chorobą. Latem 2022 roku, podczas wakacji za granicą, zaczęłam zauważać niepokojące objawy – nagle skręcałam samochodem w prawo bezwiednie, potem przyszły problemy ze wzrokiem, niedowład prawej strony ciała. Przed operacją mogłam się już poruszać tylko z chodzikiem… Wtedy usłyszałam diagnozę – guz mózgu. Przeszłam operację i długą rekonwalescencję. Skutki uboczne są ciężkie – przytyłam 20 kg od leków, które muszę brać, aby w ogóle funkcjonować, a dodatkowo cierpię na moczówkę, powodującą groźne skoki sodu. Leki biorę garściami. Życie niestety nie wróciło do normy – często czuję się tak źle, że mogę jedynie leżeć. Długo szukaliśmy ratunku i znaleźliśmy nadzieję w klinice w Heidelbergu, w Niemczech. Specjaliści potwierdzili, że operacja jest możliwa, a usunięcie guza może dać mi szansę na normalne życie. Odzyskałam nadzieję, ale czas ucieka, a koszty operacji są ogromne i znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Walczę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojego synka – on potrzebuje mamy, która będzie mogła go przytulać, bawić się z nim i patrzeć, jak dorasta. Każda złotówka, każde udostępnienie to krok bliżej do mojego zdrowia i życia. Wierzę, że dobro wraca i że razem możemy dokonać cudu. Dziękuję Wam za każdą pomoc! ❤️

27 374 zł z 200 000 zł
13%
Krzysztof Płóciennik, Łódź

Pokonać glejaka

Cześć! Mam na imię Krzysiek i mam 39 lat. W grudniu 2019 zostałem poddany operacji. Po dwóch tygodniach otrzymałem wynik, którego, powiem szczerze, nie spodziewałem się: GLEJAK WIELOPOSTACIOWY IV STOPNIA. Najwyższy stopień złośliwości. Jest to najbardziej agresywny i najbardziej złośliwy ze wszystkich guzów. Czekam na badanie rezonansu, który ma odbyć się niebawem, czy mam wznowę, czy też nie. Obstawiam oczywiście tę 2 z wersji. Wspólnie z rodziną znaleźliśmy informacje na temat leczenia guzów mózgu za pomocą terapii NanoTherm w Niemczech i w Polsce w Klinice w Lublinie, która może przedłużyć mi życie i wpłynąć na spowolnienie procesu odrastania guza. Terapia ta działa na guzy od wewnątrz i może być ona stosowana jako monoterapia lub być łączona z chemioterapią i radioterapią w celu wzmocnienia skuteczności tych metod leczenia. Terapia NanoTherm® polega na wstrzyknięciu do guza płynu o właściwościach magnetycznych, który następnie rozgrzewany jest za pomocą bardzo szybko zmieniającego się pola magnetycznego. W wyniku działania powstałego ciepła komórki nowotworowe zostają zniszczone lub uwrażliwione na dalsze metody leczenia, takie jak radioterapia i chemioterapia, dzięki czemu ich skuteczność wzrasta. Niestety terapia nie jest na chwilę obecną refundowana przez NFZ. Szacowany koszt leczenia/zabiegu to około 200.000 PLN. Glejak wielopostaciowy IV stopnia to wyrok śmierci.

25 298 zł z 200 000 zł
12%
Olimpia Krupowska, Boguchwała

Moja druga walka - trójujemny rak piersi

Mam na imię Olimpia, dla bliskich i przyjaciół - po prostu Ola :) Mam 45 lat, z rakiem walczę już 4,5 roku. Pierwotną diagnozę otrzymałam tuż przed swoimi 41 urodzinami - najwyraźniej "gwarancja" była tylko do 40-tki ;) Teraz jestem w trakcie swojej drugiej bitwy o życie. Pierwszą zdawało się, że wygrałam... Przeszłam chyba wszystkie możliwe etapy leczenia: chemioterapię indukcyjną (czerwoną i białą), mastektomię, chemioterapię pooperacyjną, radioterapię, hormonoterapię. Całe leczenie znosiłam zaskakująco dobrze - poza włosami, które straciłam jeszcze w trakcie pierwszej chemioterapii, ale kupiłam sobie bardzo twarzową perukę ;) Przez ponad dwa lata byłam "wolna". Wracałam do swoich pasji, wróciłam do pracy, powoli zaczynałam wierzyć, że rak już nie wróci. Zapuściłam włosy :) Przypadkowo zrobione badania wykazały nietypowe przerzuty - do węzłów chłonnych w jamie brzusznej i śródpiersiu. To było 10 miesięcy temu. W tym czasie nastąpił dalszy progres choroby; okazało się, że rak w międzyczasie zmienił podtyp - z hormonozależnego na tzw. trójujemny, najbardziej agresywny, najrzadszy i najgorzej rokujący. Dotychczasowe leczenie okazało się nieskuteczne. Teraz znowu jestem w trakcie chemioterapii, która jest jedynym programowym ratunkiem. Skuteczność leczenia może znacząco poprawić tzw. immunoterapia, niestety w moim przypadku nierefundowana przez NFZ. Konieczne jest min. cztery dawki leku. Jednorazowe podanie komercyjne to koszt ok.17 tys. złotych, bez kosztów dodatkowych (np. dojazd 330 km w jedną stronę). Mam wspaniałego, wspierającego mnie zawsze męża, i dwoje cudownych dzieci (10 i 14 lat), które nie zdają sobie sprawy, że sytuacja jest tak naprawdę bardzo poważna. Chciałabym być z nimi jak najdłużej - tyle, ile będą mnie potrzebować. Córka w tym roku ma I Komunię, syn kończy szkołę podstawową. Nie chcę, by moja choroba zabrała im dzieciństwo. Proszę o Waszą pomoc i dziękuję za każde wsparcie, dobre słowo czy modlitwę. Ola

104 126 zł z 280 000 zł
37%
Joanna Kazuch, Katowice

Mam marzenia, a największym jest marzenie, aby żyć!

Szanowni Państwo! Nazywam się Joanna Kazuch i tak jak wiele innych kobiet zmagam się z nowotworem piersi. Moja historia: W 2001 roku zdiagnozowano u mnie łagodne zmiany nowotworowe, które cały czas kontrolowałam i konsultowałam z lekarzami. W ciągu ostatnich kilkunastu lat równocześnie zajmowałam się obłożnie chorą Mamą. Opieka pochłonęła wszystkie zgromadzone środki finansowe. W listopadzie 2017 roku mama odeszła, a wraz z jej śmiercią pojawiły się silne emocje związane ze stratą bliskiej osoby. Z początkiem lipca 2018 roku otrzymałam diagnozę – obustronny, złośliwy rak piersi HER 2 +, przy czym każda z piersi jest w innym stanie zaawansowania i wymaga odrębnej terapii. Jestem sama, żyję na własnym utrzymaniu, a mój obecny stan zdrowia uniemożliwia pracę zarobkową. Leczenie i rehabilitacja obejmuje leki, dojazdy do ośrodków zdrowia, wizyty lekarskie. Dlatego też, Szanowni Państwo, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Otrzymana pomoc finansowa byłaby dla mnie dużym wsparciem i pozwoliłaby mi kontynuować dalszy proces leczenia i rehabilitację w Polsce, jak również poza granicami kraju oraz realnie patrzeć w moją przyszłość. Będę wdzięczna za każdą kwotę, którą Państwo zechcą wpłacić. Pomagać w potrzebie to wielka i wspaniała rzecz.

71 102 zł z 250 000 zł
28%
Łukasz Hoffa, Pniewy

Pomóżcie mi wygrać walkę. Z Waszą pomocą to się uda!

Cześć, mam na imię Łukasz i mam 35 lat. Chciałbym Wam opowiedzieć historię, od której zaczęła się moja walka o zdrowie. We wrześniu zeszłego roku straciłem przytomność i trafiłem do szpitala, gdzie po wstępnych badaniach lekarze stwierdzili, że przyczyną tego była chwilowa utrata świadomości, bez konkretnych powodów. Wróciłem więc spokojnie do domu i cieszyłem się życiem. Mój spokój nie trwał długo... Po trzech tygodniach sytuacja się powtórzyła. Trafiłem wtedy do jednego z poznańskich szpitali, gdzie po wykonaniu wszelkich badań, w tym też tomografii komputerowej okazało się, że w mojej głowie znajduje się guz. Był szok, niedowierzanie - dlaczego ja? Po konsultacji lekarskiej dowiedziałem się że guz jest operacyjny i można go usunąć. Tak też 21 listopada 2019 roku odbyła się operacja usunięcia guza. Przebiegła bez żadnych powikłań. Czułem się bardzo dobrze. Myślałem, że wygrałem walkę. Niestety przyszedł wynik badań histopatologicznych i diagnoza - glejak. Nowotwór o charakterze rozrostowym, niestety złośliwy. Wtedy świat mój i moich bliskich nagle stracił kolory. Znowubył strach i pytania, dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało, przecież jestem jeszcze młody, silny, pełen pasji, planów i marzeń na przyszłość? Na szczęście w tym całym nieszczęściu mogę liczyć na wsparcie mojej rodziny. Na dzień dzisiejszy przebywam na oddziale radio i chemioterapii w Poznaniu, gdzie przechodzę radykalne leczenie onkologiczne. Ma to trwać 6 tygodni, a potem jeszcze 6-miesięczne leczenie w domu. I na tym kończy się refundowane leczenie w Polsce. Chciałbym skorzystać z wszystkich możliwych metod leczenia, które niestety w większości nie są refundowane w kraju, a dają nadzieję na wyleczenie. Chciałbym podjąć próbę zakwalifikowania się do terapii protonami w Polsce, gdzie od niedawna można to wykonać niestety na zasadach komercyjnych. Gdybym nie miał takiej możliwości w Polsce to są terapie, które odbywają się w Niemczech i są skuteczne. To np. terapia immunologiczna w klinice w Kolonii lub terapia Nanotherm firmy Magforce. Niestety koszt takiej terapii to ok. 60 000 euro, a czas trwania 6 miesięcy. Koszty takich terapii alternatywnych są bardzo wysokie i nieosiągalne dla mnie i mojej rodziny, dlatego tak bardzo ważna jest dla mnie Wasza pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata przybliży mnie do możliwości skorzystania z dodatkowego leczenia. Chciałbym zwalczyć tego potwora i cieszyć się każdą kolejną chwilą spędzoną z rodziną. Dlatego już teraz zaczynam zbierać pieniądze i wiem, że z Waszą pomocą się to uda. Dziękuję Wam z całego serca! Dobro powraca! ŁUKASZ

20 214 zł z 200 000 zł
10%
Tomasz Mikinka, Łódź

Zbiórka dla Tomka

Dzień dobry, mam na imię Tomek. W grudniu 2023 zgłosiłem się na SOR WAM w Łodzi z powodu niepokojących objawów, dotyczących powiększenia gałki ocznej i podwójnego widzenia. Zostałem bardzo szybko zdiagnozowany i następnego dnia zoperowany, guz miał być niezłośliwym nowotworem. Niestety diagnoza i decyzja o operacji okazała się nietrafna. Okazało się, że jest to rak gruczołowy gruczołu łzowego z przerzutem do węzła wartownika w śliniance przedusznej i zajętym węzłem w śródpiersiu. W wyniku operacjinowotwór szybko się rozprzestrzenia, obecnie 3 miesiące po operacji naciek wynosi 2,5 cm wraz z 1,5 cm przerzutem w śliniance oraz 1 cm przerzutem do płuc (potwierdzone w badaniu PET). Jest to bardzo rzadki typ nowotworu, na który nie ma planu leczenia. Koszty konsultacji medycznych w różnych ośrodkach są bardzo wysokie, a ponieważ mieszkam i opiekuję się dodatkowo schorowaną matką (Alzheimer}, nie stać mnie na leczenie, a tym bardziej na koszt immunoterapii. Łączna kwota leczenia wyniosłaby 190 tys. zł. Lekarze są bezradni, ponieważ nowotwór jest już zaawansowany. Tylko nieliczne ośrodki są w stanie zaproponować skomplikowane leczenie, które nie daje gwarancji wyleczenia, w tym całkowitą egzenterację gałki ocznej, mięśni okalajacych, a także rekonstrukcję kości czaszkowych, które również zajęte są już przez nowotwór. Choroba jest bardzo agresywna i szybko się rozprzestrzenia (100% poliferacji komórek), czas gra tutaj kluczową rolę. Zależy mi na tym, żeby się nie poddać i mimo złych rokowań zawalczyć o swoje życie - dla siebie i mojej rodziny. Chciałbym też dalej mieć możliwości pracy jako grafik. Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie.

8 161 zł z 190 000 zł
4%
Lidia Sulejczak, Lublin

Nierefundowane leczenie onkologiczne

Mam na imię Lidia, mam 32 lata, wspaniałego męża i dwójkę dzieci w wieku 3 i 7 lat. Mam też złośliwy nowotwór piersi, który z dnia na dzień zniszczył moją codzienność. Teraz walczę o moje życie, ale także o to, by nie zostawić pustki w życiu mojej rodziny. Bardzo mi na nich zależy… Spróbuję wszystkiego, zapukam do każdych drzwi. Byle tylko mieć możliwość zobaczyć, jak moje dzieci dorastają! Zaczęło się niewinnie – wyczułam zgrubienie w piersi i postanowiłam udać się do lekarza. W czerwcu 2022 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi - bardzo złośliwą i agresywną odmianę nowotworu, wymagającą jak najszybszego wdrożenia leczenia. Możecie się tylko domyślać, co czuje kobieta w momencie otrzymania takich informacji… Ciężko pogodzić się z takimi zmianami. Ciężko dopuścić do siebie tak dramatyczną diagnozę. Pod koniec sierpnia 2022 roku rozpoczęłam leczenie chemioterapią, które trwało do końca lutego 2023 roku, następnie przeszłam amputację piersi. Wyniki histopatologiczne po operacji nie były optymistyczne. Okazało się, że rak nie odpowiedział na chemioterapię, co znacznie pogorszyło moje rokowania. Mimo to wiedziałam, że nie mogę się poddać. Wciąż wierzyłam, że jeszcze pojawi się dla mnie szansa! W ostatnim czasie pojawiła się nowa, bardzo dobrze rokująca metoda leczenia – immunoterapia, która znacznie zwiększa szansę na zapobieganie wznowom i daje możliwość wyleczenia. Niestety w przypadku mojej choroby lek ten nie jest na liście leków refundowanych. Koszt terapii przekracza możliwości finansowe mojej rodziny, dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Nie mogęprzejść obojętnie obok tej szansy. Mam możliwość żyć i cieszyć się każdym dniem z moją wspaniałą rodziną. W tej walce liczy się każda złotówka, dlatego z całego serca proszę Cię o pomoc! Lidia z mężem Pawłem i dziećmi: Adrianem i Julią

64 955 zł z 250 000 zł
25%
Joanna Trzeszczkowska, Turośń Kościelna

Pilna prośba o wsparcie leczenia immunologicznego

Nazywam się Joanna Trzeszczkowska. Mam 39 lat. Jestem mężatką i mam wspaniałą niespełna czteroletnia córeczkę. W maju tego roku wykryłam na prawej piersi guz. Po szybkiej diagnostyce (miałam wielkie szczęście spotkać na swojej drodze wspaniałych lekarzy) okazało się, że mam nowotwór złośliwy piersi. Diagnoza, którą przedstawili mi lekarze, była dla mnie wielkim szokiem. Nie wierzyłam, że do tej pory pełna życia, zdrowo odżywiająca się, aktywna fizycznie osoba, taka jak ja, mogła zachorować na raka piersi potrójnie ujemnego (G3). Jestem już po pierwszej dawce chemioterapii i docelowo mam ich mieć aż 18. Na miejscu u lekarza onkologa dowiedziałam się, że w moim przypadku wskazana jest immunoterapia podawana jednocześnie z chemioterapią. Niestety w Polsce nie jest ona refundowana dla tych parametrów nowotworu, które ja mam. Najnowsze badania jednoznacznie dowodzą, że immunoterapia jest obecnie strategią terapeutyczną stosowaną w onkologii, która nawet na etapie zaawansowanego procesu nowotworowego może potencjalnie doprowadzić do całkowitego wyleczenia chorego, niezależnie od chemiomożliwości nowotworu. Mąż i moja rodzina bardzo wspierają mnie psychicznie i fizycznie, ale koszt całkowity immunoterapii wraz z obsługą medyczna wynosi około 250000 zł, co finansowo jest dla nas nieosiągalne. Wiem, że są ludzie dobrego serca, dzięki którym będę mogła podjąć to dodatkowe leczenie i wyzdrowieć.

63 479 zł z 250 000 zł
25%
Natalia Hryhorieva, Gorzów Wielkopolski

Pomoc dla Natalii

Pomóż uratować życie Natalia to młoda kobieta, która z powodu wojny została zmuszona do opuszczenia domu na Ukrainie i przyjazdu z dzieckiem do Polski. Towarzyszył jej strach o życie dziecka i stres wywołany wojną. W tym czasie choroba się rozprzestrzeniła, a rak wyrządził ogromne szkody w organizmie. Guzy zlokalizowane w klatce piersiowej osiągnęły duże rozmiary i zablokowały przełyk, przez co nie może połykać nawet środków przeciwbólowych, a każdy oddech sprawia jej ból. W ostatnich miesiącach straciła 20 kg wagi. Przerzuty, które narosły w kręgosłupie, przynoszą cierpienie, utrudniając jej poruszanie się. Nie może nawet spać, przez co bardzo cierpi. Natalia każdego dnia odczuwa nieznośny ból. Przez osiem lat walki z rakiem rodzina Natalii wydała wszystkie swoje środki i nie może już walczyć sama, dlatego proszą o pomoc i są bardzo wdzięczni za każdą przesłaną złotówkę. Obecnie na ratowanie życia Natalii potrzebne jest 14 tys. złotych co miesiąc przez jeden rok. Każdy grosz daje szansę na życie Natalii. Pomóż uratować życie młodej kobiety.

419 zł z 196 000 zł
0%
Agnieszka Siemieniak, Warszawa

Mam dla kogo żyć i jestem jeszcze potrzebna!

Walczę z chorobą od 2015 roku. Choć analizując historyczne zdarzenia, powinnam tą walkę rozpocząć już w 2010 roku, zaraz po narodzinach córeczki. Mało precyzyjne informacje od lekarzy spowodowały zbagatelizowanie pierwszych objawów. „Przecież mnie to nie dotyczy…” A to rak jelita grubego… Miały być „tylko” hemoroidy. Teraz mam 54 lata i do emerytury jeszcze mi trochę zostało. Do tej pory leczyłam się korzystając z dobrodziejstw dostępu do procesów medycznych w ramach NFZ, wspomagając się, finansowanymi prywatnie, konsultacjami i drobnymi zabiegami. Przeżyłam 2 operacje, 2 radioterapie oraz kilka chemioterapii. Mój organizm przyjął już maksymalną dawkę promieniowania i radioterapia nie jest już dla mnie dostępna. Pierwsza operacja wycięcia większości śmiercionośnego „towarzysza” dała nadzieję. Później okazało się, że mam przerzuty na węzły chłonne, których nie udało się usunąć przy drugiej operacji - zbyt bliskie ułożenie względem aorty biodrowej. Ostatnio doszły przerzuty na płuca i uaktywniły się uśpione chemioterapią i naświetlaniami węzły chłonne. Teraz powodują bardzo silny, ciągły ból uniemożliwiający codzienne funkcjonowanie pomimo zażywania bardzo silnych środków przeciwbólowych. Mam silny ból jak chodzę, siedzę oraz jak leżę. Nie ma już miejsca na żadne pomyłki. Muszę skonsultować swój przypadek w zagranicznych klinikach. Mam nadzieję, że uda się znaleźć metodę leczenia, którą będzie można zaimplementować w polskim systemie opieki zdrowotnej - choćby łącząc finansowanie NFZ z prywatnymi funduszami, co umożliwiają niektóre krajowe kliniki. Muszę się jednak liczyć z dłuższym leczeniem poza granicami kraju. To niestety nie jest tanie i domowy budżet tego na pewno nie wytrzyma. A życie jest jedno. Życie poświęciłam dzieciom. Syn się prawie usamodzielnił, córeczka jeszcze mnie potrzebuje. I nie mogę tak po prostu jej zostawić. Właśnie kończy 8 klasę szkoły podstawowej. Ojciec, nawet najbardziej opiekuńczy, nie zastąpi nastoletniej dziewczynce wsparcia mamy. Każda pomoc jest na wagę życia. Dziękuję za najmniejsze nawet wsparcie. Agnieszka

1 197 zł z 200 000 zł
0%