Zbiórki

Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

4 312 zł z 10 000 zł
43%
Mariola Markiewicz, Dwikozy

Odmówiono mi prawa do życia. Błagam o pomoc!

Mam na imię Mariola, mam 38 lat, kochającego męża Marcina i synka Adasia, który jest dla mnie wszystkim. Walczę z rakiem piersi, który pomimo chemioterapii i usunięcia piersi, powrócił. Płaczę nie tylko dlatego, że mam raka piersi, ale także dlatego, że nasz kraj uznał, że nie jestem warta tego, aby żyć! We wszystkich krajach UE lek, który mógł uratować mi życie, jest refundowany, a u nas jest ustawa ważniejsza od człowieka. U mnie choroba wróciła po 5 miesiącach od ostatniego leczenia - według ustawy powinna wrócić po roku... Właśnie ten zapis zadecydował, że ja nie dostałam refundowanego leczenia. Dano mi dwa wyjścia - mogłam się poddać i umrzeć albo zapłacić za leczenie sama. Lekarze byli ze mną szczerzy - chemia refundowana, którą mogli mi podać, kupiłaby mi miesiące. Nierefundowany już w moim przypadku lek mógł kupić mi lata życia. Cena jednej dawki mnie zabiła - 40 tys. zł na 3 tygodnie leczenia! (koszt całkowitego leczenia 750 000,00 zł). Skąd zwykły człowiek ma wziąć takie pieniądze? Oprócz raka zabijała mnie rozpacz, nie wiedziałam już, co mam robić. Zdecydowałam się poprosić Was o wsparcie i dzięki Waszej pomocy przez 1,5 roku leczyłam się nierefundowanym lekiem. Niestety musiałam zakończyć terapię. Dostałam lek z NFZ, który niestety nie zadziałał w moim przypadku. Znowu stanęłam przed dylematem. Skąd wziąć pieniądze? Od stycznia miałam brać inny lek, który nie jest refundowany, a koszt to ok. 20 tys. zł co 3 tygodnie. W kwietniu pojechałam na konsultacje w Niemczech w klinice w Essen. Tam lekarze byli w szoku, do jakiego stanu mnie tutaj doprowadzili i że ta wznowa nie została usunięta. Wydałam mnóstwo pieniędzy, aż płakać mi się chce. U nas lekarze mi mówili, że tego się już nie da zoperować, bo choroba i tak wróci.W Niemczech zrobiłam wszystkie potrzebne badania, za które zapłaciłam z własnych pieniędzy. Wyszły w miarę ok, nie mam przerzutów na inne organy. Ale pojawia się minimalnie w innych miejscach. Dwa dni temu dowiedziałam się, że operacja musi być przeprowadzona jak najszybciej, bo to ostatnia szansa. Termin padł na koniec kwietnia. Lekarze poszli mi na rękę, za co bardzo dziękuję i zrezygnowali z części kosztów. Niestety i tak całą resztę: 2-tygodniowy pobyt i wszystkie medykamenty, muszę opłacić. Czeka mnie też radioterapia. Koszty te przekraczają mój budżet, a czasu bardzo niewiele. Bardzo proszę o pomoc. Koszt to ok. 100 tys. zł. Mam pierwszy rachunek już wystawiony przez szpital. Ta suma powala na kolana. Jest mi już wstyd prosić o pieniądze, ale bez tej terapii choroba mnie pokona. Więc proszę po raz kolejny o pomoc i wsparcie. Zrobię wszystko żeby żyć - bo mam dla kogo. Dlatego błagam Cię o pomoc, ja po prostu chcę żyć! ----------- W pierwszej kolejności chcę bardzo podziękować wszystkim za pomoc i wsparcie. Bez Was nie dałabym rady. Dziękuję. W kwietniu miałam operację w Niemczech. Operacjabyła bardzo poważna i trwała 11,5 godz. Usunięto mi węzły, przeszczepiono skórę oraz usunięto żebra. Na szczęście wszystko się udało, mimo iż spędziłam tam aż 6 tygodni. Po powrocie do domu długo jeszcze dochodziłam do siebie. Niestety moja radość szybko się skończyła, bo we wrześniu okazało się, że mam przerzut do mózgu, który jest nieoperacyjny. Rozpoczęłam badania i nie mam zamiaru się poddać. Jestem też po radioterapii, która trochę pomogła. Czekaja mnie częste wyjazdy do szpitala oddalonego o 100 km. Po badaniach będzie wiadomo, co dalej. Proszęnie zostawiajcie mnie z tym samej. MOJE ŻYCIE JEST W TWOICH RĘKACH, BEZ TWOJEJ POMOCY UMRĘ, PROSZĘ O WSPARCIE.

194 303 zł z 200 000 zł
97%
Barbara Pikul, Kraków

Zbiórka na finansowanie nierefundowanego leku

Witam, mam na imię Basia, mam 54 lata. Od 2011 r. zmagam się z chorobą nowotworową (diagnoza - nowotwór złośliwy sutka). Przeszłam cały szereg różnych form leczenia: od operacji, chemioterapii po radioterapię. Wydawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kolejne badania - strach co pokażą wyniki i szok... Nowe ognisko - przerzut do kości. Dotychczasowe leczenie nie przyniosło pożądanego rezultatu, mam kolejną zmianę. Niestety obecne leczenie nie jest refundowane w całości przez NFZ, szczególnie lek, który ma zapobiegać powikłaniom kostnym w chorobie nowotworowej. Mieszkam sama ze starszą mamą, która wymaga opieki. Na co dzień pracuję jako sanitariuszka w szpitalu. Moje uposażenie jest niewystarczające na pokrycie kosztów leku, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jednocześnie proszę i apeluję, aby wszystkie kobiety nie bały się badać. Im wcześniej potencjalne zmiany nowotworowe zostaną wykryte, tym większa szansa na wyleczenie. Jak każdy mam marzenia i plany. Mam ukochaną wnuczkę, chciałabym zobaczyć, jak dorasta i pięknieje z dnia na dzień, móc towarzyszyć jej w ważnych wydarzeniach jej życia. Jedno marzenie się spełniło: doczekałam komunii świętej. Jeśli możecie, pomóżcie mi w realizacji moich marzeń o zdrowiu i w konsekwencji o szczęśliwym życiu.

4 254 zł z 10 000 zł
42%
Małgorzata Wlazło, Zwierzyniec

Nowotwór złośliwy piersi - trójujemny

Mam na imię Gosia. Diagnozę otrzymałam kilka tygodni temu. Zachorowałam na bardzo agresywnego raka piersi. Jest to rak tak zwany potrójnie ujemny. W takim przypadku możliwości leczenia są dość ograniczone. Otrzymałam kwalifikację do leczenia CHTH neoadjuwantowego i właśnie je rozpoczęłam. Dalsze decyzje nastąpią po weryfikacji leczenia. Jestem na samym początku ciężkiej walki i każda pomoc w poniesieniu dodatkowych kosztów związanych z leczeniem będzie dla mnie ogromnym wsparciem. Jeśli chcesz mi podarować 1,5 % podatku wpisz: Numer KRS: 0000358654 Cel szczegółowy: Małgorzata Wlazło, 111849 Dziękuję za Twoją pomoc

49 243 zł z 55 000 zł
89%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

100 zł z 6 000 zł
1%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Olimpia Krupowska, Boguchwała

Moja druga walka - trójujemny rak piersi

Mam na imię Olimpia, dla bliskich i przyjaciół - po prostu Ola :) Mam 45 lat, z rakiem walczę już 4,5 roku. Pierwotną diagnozę otrzymałam tuż przed swoimi 41 urodzinami - najwyraźniej "gwarancja" była tylko do 40-tki ;) Teraz jestem w trakcie swojej drugiej bitwy o życie. Pierwszą zdawało się, że wygrałam... Przeszłam chyba wszystkie możliwe etapy leczenia: chemioterapię indukcyjną (czerwoną i białą), mastektomię, chemioterapię pooperacyjną, radioterapię, hormonoterapię. Całe leczenie znosiłam zaskakująco dobrze - poza włosami, które straciłam jeszcze w trakcie pierwszej chemioterapii, ale kupiłam sobie bardzo twarzową perukę ;) Przez ponad dwa lata byłam "wolna". Wracałam do swoich pasji, wróciłam do pracy, powoli zaczynałam wierzyć, że rak już nie wróci. Zapuściłam włosy :) Przypadkowo zrobione badania wykazały nietypowe przerzuty - do węzłów chłonnych w jamie brzusznej i śródpiersiu. To było 10 miesięcy temu. W tym czasie nastąpił dalszy progres choroby; okazało się, że rak w międzyczasie zmienił podtyp - z hormonozależnego na tzw. trójujemny, najbardziej agresywny, najrzadszy i najgorzej rokujący. Dotychczasowe leczenie okazało się nieskuteczne. Teraz znowu jestem w trakcie chemioterapii, która jest jedynym programowym ratunkiem. Skuteczność leczenia może znacząco poprawić tzw. immunoterapia, niestety w moim przypadku nierefundowana przez NFZ. Konieczne jest min. cztery dawki leku. Jednorazowe podanie komercyjne to koszt ok.17 tys. złotych, bez kosztów dodatkowych (np. dojazd 330 km w jedną stronę). Mam wspaniałego, wspierającego mnie zawsze męża, i dwoje cudownych dzieci (10 i 14 lat), które nie zdają sobie sprawy, że sytuacja jest tak naprawdę bardzo poważna. Chciałabym być z nimi jak najdłużej - tyle, ile będą mnie potrzebować. Córka w tym roku ma I Komunię, syn kończy szkołę podstawową. Nie chcę, by moja choroba zabrała im dzieciństwo. Proszę o Waszą pomoc i dziękuję za każde wsparcie, dobre słowo czy modlitwę. Ola

93 794 zł z 100 000 zł
93%
Izabela Mazur, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 792 zł z 60 000 zł
89%
Anna Gędoś, Trzebinia

Leczenie nowotworu złośliwego piersi

Mam na imię Anna. Jak większość z Was, nigdy nie myślałam że będę kiedykolwiek pisać taki list. Dwa dni po moich 47 urodzinach miałam wykonaną biopsje, która wykazała wieloogniskowego hormonozależnego raka piersi, HER 2 dodatniego. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Okres po diagnozie to psychiczne, fizyczne i duchowe tsunami. Zarówno dla mnie jak i moich najbliższych. Zadecydowano, że zostanie mi podana przedoperacyjna chemioterapia. Po rozpoczęciu leczenia byłam pełna entuzjazmu i wiary, że uda mi się pokonać raka i będę żyć. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak po 4 cyklu chemioterapii rezonans magnetyczny wykazał zamiast regresji pojawienie się nowych zmian, w tym jedna prawdopodobnie nacieka na skórę. Niestety podejrzana zmiana pojawiła się też w piersi prawej. Dla mnie to jak przerzuty. Leczę się dalej i przygotowuję do operacji. Najlepsze szanse na wyleczenie daje teraz przedoperacyjne podanie chemioterapii i leczenie przy zastosowaniu tzw. podwójnej blokady. Jeden z leków potrzebnych do tej terapii nie jest refundowany w moim przypadku (Pertuzumab), gdyż nie mam przerzutów do węzłów chłonnych. Ja chcę zdążyć przed przerzutami i dlatego proszę Was o pomoc! Koszty tylko tego leku to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leczenie w części finansuję sama, pomaga mi rodzina, przyjaciele i liczę na Was. Wiele badań i konsultacji medycznych wykonywałam i zapewne będę nadal wykonywać prywatnie. Chciałabym wykorzystać każdą szansę żeby zostać jak najdłużej z moim synem, mężem i bliskimi oraz wrócić do pracy i swoich pasji. Dziękuję! Anna W przypadku wpłat poza stroną, numer konta do wpłat to 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831, w tytule przelewu koniecznie trzeba podaćnumer identyfikacyjny "111301" (w ten sposób środki są identyfikowane jako przeznaczone na zbiórkę dla Ani). Rachunek jest prowadzony w Alior Banku, IBAN: PL 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831; SWIFT Code (BIC): ALBPPLPW

23 785 zł z 30 000 zł
79%
Filip Koźmiński, Kraków

Proszę o pomoc w finansowaniu leczenia i rehabilitacji

Cześć. Mam na imię Filip. W chwili kiedy to piszę, jest wiosna 2020 roku, a ja kończę liceum oraz szykuję się do matury. Równocześnie jednak od 2015 roku walczę z niezwykle ciężką, śmiertelną chorobą – mięsakiem Ewinga. Wiązało się to z 5 latami radykalnego leczenia: trudnymi operacjami, licznymi zabiegami, chemioterapią i radioterapią. Nie obyło się też bez chwil bardzo ciężkich - wznów w płucach, powikłań, reoperacji, autologicznego przeszczepu szpiku kostnego, kolejnych chemioterapii i kolejnych miesięcy spędzonych w szpitalach w Krakowie i Warszawie. W tym czasie poznałem wielu wspaniałych ludzi (pewnie to również jest część z Was), którzy pomogli mi i moim rodzicom przejść przez najtrudniejszy okres leczenia, wspierając nas również w udźwignięciu jego kosztów. Walka trwa jednak nadal, a ja jestem silny i nie mam zamiaru się poddać. Chcę wrócić, na ile to będzie możliwe, do zdrowia, które pozwoli mi prowadzić normalne życie, iść na wymarzone studia i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Dlatego właśnie, w imieniu moim i mojej najbliższej rodziny, proszę o wsparcie w zebraniu środków, które będą przeznaczone na leczenie i rehabilitację oraz niezbędne koszty z tym związane (miesięcznie oscylują w granicach 2 tys. zł). Rocznie potrzebuję 25.000 zł, to jest kwota, jaką chciałbym zebrać. Każda Wasza pomoc, nawet najmniejsza, jest bardzo potrzebna! Z góry dziękuję, pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowia, Filip

18 754 zł z 25 000 zł
75%
Aleksandra Morawa, Sanok

Potrzebuję środków na leczenie

Witam wszystkich serdecznie, kochani. Mam na imię Ola i choruję od ponad trzech lat. Diagnoza: białaczka promielocytowa wysokiego ryzyka, szok. Pół roku w izolatce szpitalnej, przez następne dwa lata chemioterapia doustna i już prawie pokonana choroba. Aż tu nagle diagnoza MDS wtórny (wysokiego ryzyka), a co się wiąże z tą chorobą to przeszczep szpiku. Obecnie jestem już po przeszczepie, ale jest różnie z moim zdrowiem, dlatego, kochani, bardzo Was proszę o wpłatę niewielkich datków na leki i dojazdy do kliniki. Z całego serca wam wszystkim dziękuję. ❤️

8 716 zł z 15 000 zł
58%
Małgorzata Sekuła, Grybów

Zbiórka na badania, leki oraz dojazdy do kliniki

Mam na imię Małgorzata. W 56. roku życia zachorowałam na złośliwy nowotwór jajnika, 3 stadium. Najpierw był szok, niedowierzanie, potem poukładanie wszystkiego w głowie, żeby nie zwariować, następnie walka o postawienie w miarę szybko dobrej diagnozy. Trzy miesiące badań i w maju w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie operacja radykalna narządów rodnych z węzłami chłonnymi. Tydzień później wylądowałam na SOR z powodu niedrożności jelit. Ponowne otwarcie jamy brzusznej i uwolnienie jelit ze zrostów. Po histopatologii natychmiastowa 3-seansowa brachyterapia i podjęcie leczenia 6-cyklową chemioterapią czerwoną. Po usunięciu guza jajnika trwały badania genetyczne nad mutacjami. Wykryto uszkodzenia DNA, co może spowodować powrót raka. Zostałam zakwalifikowana do leczenia lekiem niraparib. Wymaga to cotygodniowych badań. Robię je prywatnie, gdyż nie mam możliwości dojeżdżać 150 km do Krakowa co tydzień. Do tego dochodzi bogata suplementacja, która wspomaga organizm w walce o dobre wyniki oraz dosyć droga dieta bogata w moc witamin. Poza tym wizyty w Krakowie nawet co dwa tygodnie. Musiałam pożegnać się z pracą, a moja renta nie jest wystarczająca, żeby pokryć wszystkie koszty. Jestem silną kobietą i nie poddaję się tak łatwo. Mam nadzieję, że pokonam raka i będę mogła jeszcze normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem. Wszystkich ludzi dobrego serca proszę o wsparcie. Dzielenie się z drugim wraca ze zdwojoną siłą. Z góry serdecznie dziękuję za okazaną pomoc, Pełna optymizmu Małgorzata z Grybowa

13 546 zł z 20 000 zł
67%