Lekarstwa, konsultacje medyczne, badania nierefundowane przez NFZ
Zofia Kalka, Racibórz,
numer zbiórki: 110897
Dziennik
Trochę dobrych wieści i… trochę trudnych.
Za mną kolejne badania – na szczęście jest dobrze. Wskaźniki nowotworowe nieznacznie się zmniejszyły, a to oznacza, że przede mną kilka miesięcy przerwy i szansa na dłuższą regenerację. Bardzo się z tego cieszę i łapię każdy spokojniejszy dzień. Zmuszam się do spacerów. Muszę się ruszać.
Lekarz zmienił mi leki przeciwbólowe. Dzięki temu przestałam budzić się w nocy z bólu. Wiem, jak to brzmi, ale dla mnie to ogromna ulga. W końcu mogę przespać całą noc bez płaczu.
Odwiedziłam też laryngologa i zrobiłam badanie słuchu. To było… niesamowite. Kiedy lekarka założyła mi aparat słuchowy, miałam wrażenie, jakby ktoś otworzył okno na inny świat. Słyszałam wszystko – szept, szelest, nawet swoje kroki. Niestety, cena takiego aparatu to 10–12 tysięcy złotych. Ten koszt jest dla mnie nieosiągalny. Lekarka podejrzewa, że ubytek słuchu to może być skutek uboczny chemioterapii.
Mimo wszystko – cieszę się z tego, co mam: lepsze wyniki, mniej bólu, trochę nadziei. I dziękuję Wam za to, że jesteście tu ze mną.
Małe rzeczy, wielkie przeszkody
Z każdą kolejną chemią czuję, że moje siły powoli się wyczerpują. Proste rzeczy, które kiedyś były oczywiste, teraz stają się wyzwaniem. Dlatego chciałam przepisać się do przychodni po drugiej stronie ulicy – tak, by w razie potrzeby móc łatwo dotrzeć do lekarza. Niestety, nie mają już miejsc.
Boję się dnia, w którym mąż zachoruje albo nasz stary samochód odmówi posłuszeństwa. Co wtedy? Jak dostanę się do lekarza kilka kilometrów dalej? Zostaje taksówka – ale to kolejne koszty, które trudno udźwignąć.
Choroba to nie tylko leczenie. To codzienne zmagania z rzeczami, o których wcześniej się nie myślało. To planowanie każdego kroku z nadzieją, że nie zabraknie sił i środków.
Dziękuję, że jesteście i wspieracie mnie w tej drodze. Wasze słowa i gesty naprawdę dodają mi sił.
Opis zbiórki
Gdy z początkiem 2018 roku czułam się coraz słabsza, myślałam, że to słabość, która przychodzi z wiekiem. Do tego doszły inne dolegliwości, których przyczyn ciągle szukałam. Dopiero USG przyniosło niepokojące informacje. Wtedy wszystko nabrało rozpędu.
Kolejne badania, operacja, wyniki z histopatologii i diagnoza - rak złośliwy jajnika. Byłam załamana, lecz mój mąż, dzieci i wnuczki dodawały mi siły i otuchy.
Pierwszą chemię zaczęłam brać 8 października 2018 roku. Dokładnie 9 lat po tym, jak moje wnuczka Wiktoria zaczęła chemioterapię. Wiktoria wygrała walkę z ostrą białaczką limfoblastyczną. Teraz ja muszę zrobić to samo. Wygrać! I być babcią swoich wnuczek! Pieniądze chcę przeznaczyć na lekarstwa niefinansowane przez państwo i na rehabilitację.
When on the beginning of 2018 I was becamimg weaker and weaker, I thougt that this is weakness which came with the age. But then cames other symptoms I've looked for causes. Untill the USG brought disturbing informations. Then everything starts to go quickly.
Next medical studies, surgery, result from histopatology and diagnosis - malignant ovarian cancer. I was depressed but my husband, childrens and grandchildrens were giving me hearten and strength.
I've got first cancer chemistry 8th of October 2018. Exactly 9 years after my granddaughter Wiktoria starts to have hers. Wiktoria won her fight with leukemia. Now it's my turn. I must win! I have to be, I want to be a grandma to my granddaughters.
Darczyńcy




Słowa wsparcia