Zbiórki

Goska Jarzyna, Szczesne

Leczenie onkologiczne

1,5 roku temu moje życie przewróciło się do góry nogami. Usłyszałam diagnozę: rak esicy 4 stopnia z przerzutami do wątroby. Chemioterapie znoszę źle. Jestem na rencie w wysokości 1800 zł. Z tego trzeba zapłacić rachunki, kupić leki, odbyć wizyty i badania częściowo prywatnie, a do tego dobrze sie odżywiać, by mieć siły na zmagania z chorobą. Oszczędności zmalały w zastraszającym tempie, dlatego zwracam się do WAS, ludzi o dobrych sercach. Każda złotówka przybliży mnie do mojego celu - po prostu ŻYCIA, bo mam dla kogo i chcę jak najdłużej... Dziękuję!

0 zł z 15 000 zł
0%
Krzysztof Stasiełuk, OLSZTYN

Na leczenie i zdrowie

Mam na imię Krzysztof i mam 50 lat. Jeszcze miesiąc temu moje życie toczyło się normalnie: praca, dom, zakupy, wypoczynek. Tak zwyczajnie... Dziś moja codzienność to poradnie, szpitale, ból, obawa i czekanie, co przyniesie następny dzień. Zdiagnozowano u mnie nowotwór płaskonabłonkowy szyi G3 - rzadki, złośliwy, nieoperowalny nowotwór- guz, który każdego dnia odbiera mi siły, chęci i nadzieje. Nie potrafię opisać, co czuje człowiek, kiedy słyszy, że choroba jest nieuleczalna. Jedyne co można robić to próbować ją spowalniać. Leczenie jest kosztowne, a ja nie mogę pracować z powodu choroby. Oszczędności, które zgromadziłem, rozchodzą się szybko. Nie proszę o cuda tylko o pomoc, bo nie chcę się poddać. Każda złotówka to dla mnie szansa na lepsze jutro. Proszę Was - pomóżcie mi walczyć o życie, które mi zostało.

0 zł z 2 000 zł
0%
Kazimiera Borowska, Warszawa

Podarujmy Kasi (mojej Mamie) troskę i ulgę w jej najtrudniejszym czasie

Moja Mama zawsze była dla mnie źródłem siły i oparcia. Dziś to Ona potrzebuje tej siły – i mojej pomocy. Pomimo posiadania dwóch kart DiLO, zamiast szybkiej ścieżki diagnostycznej Mama spotkała się z wielokrotnym odsyłaniem od lekarza do lekarza. „To nie tutaj” – te słowa słyszałyśmy częściej niż jakąkolwiek realną propozycję leczenia. Część badań – tomografię klatki piersiowej, jamy brzusznej i miednicy mniejszej – musiałyśmy wykonać prywatnie, aby nie tracić kolejnych tygodni. Potem szukałam miejsca, w którym możliwa byłaby biopsja płuca, by wreszcie dowiedzieć się, z czym się mierzymy. Od pierwszego badania USG do postawienia ostatecznej diagnozy minęły blisko trzy miesiące. W tym czasie stan Mamy dramatycznie się pogorszył. Gdy diagnoza w końcu zapadła, było już za późno – żaden z konsultowanych onkologów nie zaproponował ani chemioterapii, ani immunoterapii. Jedyne, co nam pozostawiono, to hospicjum domowe, z wizytą pielęgniarki raz w tygodniu i lekarza raz na dwa tygodnie. Nie otrzymałyśmy wsparcia żywieniowego ani innych rozwiązań, które mogłyby poprawić stan Mamy. Usłyszeliśmy, że jest zbyt słaba pod względem internistycznym, by podjąć leczenie onkologiczne, a leczenie internistyczne jest „nieopłacalne”, ponieważ ma rozsianego raka. Dziś Mama walczy każdego dnia. Guz płuca dał liczne przerzuty do wątroby. Zanika apetyt, pogarszają się wyniki wątrobowe, pojawiają się trudności z pamięcią i kojarzeniem faktów. Z radosnej, pełnej życia osoby – zainteresowanej sportem, polityką i dobrym kinem – stała się kimś zawieszonym między życiem a śmiercią, całkowicie zależnym od opieki i asysty drugiej osoby. Jestem jedyną córką i jedyną osobą, która może się nią zająć, dlatego musiałam przejść na tryb pracy zdalnej. Łączę pracę zawodową z całodobową opieką nad Mamą, co jest ogromnym obciążeniem psychicznym, fizycznym i finansowym. Chciałabym, aby ostatni etap Jej życia przebiegł w możliwie godnych i spokojnych warunkach. Zebrane środki przeznaczymy na łóżko rehabilitacyjne, leki oraz codzienne potrzeby związane z opieką paliatywną – tak, aby Mama miała jak najmniej cierpienia, a jak najwięcej ciepła i troski. Każda, nawet najmniejsza wpłata, jest dla nas ogromnym wsparciem i daje poczucie, że nie jesteśmy w tej trudnej walce sami. Dziękujemy z całego serca. ❤️

5 380 zł z 10 000 zł
53%
Julianna Gaczkowska, Żnin

Rak piersi złośliwy

Witam, jestem Julia, mam 45 lat i dwójkę dzieci. Oto moja historia: 1 czerwca, w tak radosny dzień (Dzień Dziecka, a zarazem imieniny starszego syna), podczas szykowania się na wspólne świętowanie wyczułam guzek w piersi. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Umówiłam się na usg piersi, a tam diagnoza BI-RADS 4a. Lekarz pocieszał mnie, że to tylko podejrzenie i że jest duża szansa, że to nic złośliwego. Następnie odbyłam wizytę u innego lekarza, tym razem wykonano usg z elastografią. Tam już było BI-RADS 4b. Za dwa dni byłam już u onkologa na biopsji, a po kolejnych kilku dniach padła diagnoza: Rak inwazyjny piersi naciekający. Jestem teraz na etapie ciągłych wizyt na onkologii i badań, czy są przerzuty. Dojazdy też nie są łatwe, ponieważ młodszy syn jest niepełnosprawny i mąż musi z nim zostać w domu, a ja muszę organizować sobie kogoś, kto mnie zawiezie na onkologię oddaloną 70 km od mojego miejsca zamieszkania. Termin operacji wyznaczono na październik. Potem czeka mnie dalsze długotrwałe leczenie i rehabilitacja. Dlatego potrzebna jest mi Państwa pomoc, abym mogła wykorzystać wszystkie możliwości leczenia. Tak bardzo chce żyć - żyć nie dla siebie, a dla moich synów, którzy tak bardzo mnie potrzebują. Szczególnie młodszy wymagający opieki do końca swojego życia. Z całego serca dziękuje za okazaną pomoc!

500 zł z 10 000 zł
5%
Natalia Burik, Warszawa

Zbieram dla mamy na leczenie

Witam serdecznie, proszę o pomoc dla mojej mamy na leczenie nowotworu pęcherza moczowego. Każdy mały wkład będzie dla niej wsparciem w pokryciu różnorodnych kosztów. Mama codziennie walczy z chorobą i jej powikłaniami, często trafia do szpitala, nie ma wystarczających środków. Dziękujemy wszystkim, którzy zechcą nam pomóc w tym trudnym czasie! ♥️

0 zł z 30 000 zł
0%
Alexandre Rossi, Warszawa

NANOKNIFE - moja szansa na życie

Drodzy Darczyńcy, nazywam się Alexandre Rossi. Od czterech lat dzielę życie z moją ukochaną Katariną w Polsce - kraju, który stał się moim drugim domem. Trzy pokolenia temu moja włoska rodzina osiedliła się w Brazylii, a ja z powodu trudności ekonomicznych, wyemigrowałem do Irlandii, by pracować jako kucharz i wspierać swoją mamę. To właśnie miłość do Katariny sprawiła, że przeprowadziłem się do Polski. Tu jest teraz moje serce i mój dom. Mam 56 lat i nie jestem gotowy na śmierć. Niestety, zdiagnozowano u mnie nieoperacyjnego raka trzustki i jestem w trakcie chemioterapii. Jedną z opcji na walkę z nowotworem jest dla mnie nierefundowana technika Nanoknife, która może dać mi szansę na to, by jeszcze przeżyć kilka lat. Wierzymy, że nasza miłość jest silniejsza od choroby i że razem pokonamy wszelkie przeciwności. Jednak potrzebujemy pomocy - Twojego wsparcia, które da nam nadzieję na pokonanie raka. Prosimy, pomóż nam w tej walce. Z głębi serca dziękujemy za Twoją pomoc i wsparcie. Razem możemy pokonać wszystko. Zebrane środki pieniężne mogą zostać przeznaczone (poza głównym celem zbiórki) na: środki farmakologiczne, badania diagnostyczne, konsultacje oraz procedury medyczne, usługi transportu do i z ośrodka medycznego, badania, rehabilitację, terapię, sprzęt oraz zabiegi rehabilitacyjne. Z wyrazami wdzięczności,Alexandre i Katarina

3 945 zł z 60 000 zł
6%
Teresa Woźniak, Stanowice

Szansa na życie dzięki innowacyjnemu lekowi – pomoc dla Teresy

Od 2017 roku Teresa walczy z nowotworem. Przez ten czas przeszła wiele trudnych etapów leczenia. Obecnie jest już w piątej linii terapii. Niestety, mimo ogromnych starań, dotychczasowe metody nie przynoszą efektów. Z najnowszych wyników jasno wynika, że jedyną realną szansę na zatrzymanie choroby daje innowacyjna substancja, należąca do klasy leków zwanych koniugatami przeciwciało-lek. Obecnie dopiero staramy się o dostęp do tego leku. Jego dostępność w Polsce jest bardzo ograniczona, a refundacja przysługuje jedynie pacjentom do trzeciej linii leczenia – wszystkie inne kryteria Teresa spełnia. Niestety, przez zaawansowanie choroby i wcześniejsze terapie, refundacja w jej przypadku jest niemożliwa. Terapia kosztuje aż 80 000 zł miesięcznie. Aby rozpocząć pełne leczenie trwające co najmniej 12 miesięcy, potrzebujemy zebrać 960 000 zł. Czas ma kluczowe znaczenie – bez leczenia choroba będzie postępować i może zakończyć się tragicznie. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie – każda wpłata, każde udostępnienie, każdy gest solidarności przybliża nas do celu i daje nadzieję na życie. Dziękujemy za każdą formę pomocy.

4 015 zł z 960 000 zł
0%
Przemysław Pawlik, Łódź

Na lepsze życie

Moja historia – ratownik, który sam potrzebuje pomocy Na co dzień to ja byłem tym, który ratował życie – jako ratownik medyczny przez lata byłem pierwszą linią wsparcia dla osób w najtrudniejszych chwilach. Dziś role się odwróciły. Zachorowałem na nasieniaka – nowotwór, który pojawił się nagle i wywrócił moje życie do góry nogami. Jestem już po operacji, ale leczenie nadal trwa. Walczę dalej – o zdrowie, o przyszłość, o życie. Nie jest łatwo przejść z pozycji ratownika do roli pacjenta. Ale wiem jedno – nie poddaję się. I choć zawsze byłem tym, który dawał pomoc, dziś sam potrzebuję wsparcia. Dlatego proszę – jeśli możesz, pomóż mi w tej walce.

0 zł z 60 000 zł
0%
Ewa Beata Tyszkiewicz-Pawłowska, Warszawa

Przeszczep wątroby

Jestem chora na raka układu pokarmowego (wątroby). Szansą na przeżycie jest dla mnie przeszczep wątroby. By móc kontynuować leczenie i przygotowanie do operacji potrzebuję przybrać na wadze. Jest to trudne z uwagi na typ schorzenia i powstające przy tym wodobrzusze. Zbieram środki finansowe na leki, rekonwalescencję, leczenie z dożywianiem pod kontrolą medyczną, potrzebne na co dzień substancje białkowe, a także na możliwe włączenie żywienia dożylnego. Z góry dziękuję za wsparcie.

6 989 zł z 50 000 zł
13%
Marta Szlaga, Żyrardów

Wsparcie w leczeniu glejaka złośliwego

Witajcie, mam na imię Marta, mam 44 lata. Mam 10-letniego synka, którego kocham nad życie i chcę patrzeć, jak dorasta, rozwija się oraz wspaniałego męża, który mnie bardzo wspiera. W kwietniu usłyszałam diagnozę glejak złośliwy-mutant IV stopnia. Zostałam poddana operacji usunięcia guza, a po miesiącu kolejnej, ponieważ guz był rozlany i trzeba było powtórzyć zabieg. W lipcu zaczęłam 6-tygodniową radioterapię z chemią. Wiążą się z tym codzienne dojazdy do Warszawy (130 km). Nie wiem jeszcze, co będzie dalej, jakie będzie leczenie i jakie dojdą koszty. Na tę chwilę zwracam się z prośbą o pomoc w pokryciu kosztów dojazdów, leków, specjalistycznych wizyt, badań i rehabilitacji. Wszystkim z góry bardzo dziękuję za każdą kwotę wsparcia mnie w walce. Marta

19 574 zł z 50 000 zł
39%
Anna Koźniewska, Ojrzanów

Terapia komórkami TIL za granicą

Witajcie, nazywam się Ania i w styczniu 2020 roku usłyszałam diagnozę: czerniak złośliwy z mutacją w genie BRAF. Moje życie wywróciło się do góry nogami, wszystkie moje plany oraz marzenia musiałam odłożyć na bok. W tej chwili mam 32 lata, a od pięciu zmagam się z tym trudnym przeciwnikiem, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Chciałabym móc normalnie żyć, ale niestety skutki uboczne leczenia mocno mi to komplikują. W tej chwili jestem w trakcie trzeciego leczenia, które przestało przynosić efekty i moją ostatnią szansą jest droga terapia komórkami TIL, która niestety w naszym kraju nie jest dostępna. Wybrałam klinikę Sheba w Izraelu, ponieważ jest jedną z najlepszych placówek wykonujących tę terapię zaraz po klinikach w USA, gdzie koszty są dwukrotnie wyższe. Zawsze to ja chciałam pomagać, zawsze to ja chciałam być potrzebna, zawsze to ja chciałam widzieć radość osób, które mogły na mnie liczyć, niestety teraz to ja potrzebuję waszej pomocy. Bez tej terapii moje życie skończy się, zanim się na dobre zaczęło! Moja historia leczenia rozpoczęła się od terapii celowanej inhibitorami BRAF. Przebieg był ciężki. Ciągłe gorączki, brak sił na cokolwiek, walka o to, by wstać z łóżka i po prostu żyć. Po zakończeniu terapii kiedy myślałam, że już wszystko jest dobrze, że przetrwałam i dam radę, choroba odebrała mi tak upragnione, tak wyczekiwane, moje Kochane Maleństwo, cząstkę, którą mogłam zostawić po sobie na tym świecie i która dałaby mi jeszcze więcej siły. Niestety nie było mi to dane. Duże osłabienie organizmu po przebytym pierwszym leczeniu spowodowało, że będąc w ciąży, poroniłam. Jakby tego było mało, badanie obrazowe wykazało przerzuty i konieczność kolejnego leczenia. Drugą terapią była immunoterapia z zastosowaniem dwóch leków. Terapia przyniosła świetne efekty, wszystkie przerzuty zniknęły. Niestety nie dokończyłam leczenia, zostałam zdyskwalifikowana z powodu ciężkiego zapalenia jelit stopnia czwartego, przez które wylądowałam w szpitalu na dwa miesiące. Stosowane były różne formy leczenia, ale nic nie przynosiło efektów. W końcu doszło do tego, że przez prawie miesiąc byłam karmiona sondą, nie mogłam włożyć nic do ust, nie mogłam pić ani jeść, a musiałam funkcjonować, wstawać, chodzić, myć się, po prostu żyć. Na szczęście jakimś cudem udało się opanować skutki uboczne, ale mój świat znów się zawalił! Coś, co działa, co ma szansę mnie wyleczyć, nie może być mi dłużej podawane, bo może mnie po prostu zabić. Tragedia!!! Trzecią i obecną terapią jest kolejna terapia celowana, ale z zastosowaniem innej kombinacji leków. Znów gorączki, znów brak sił, znów dom, łózko i dochodzenie do siebie po kolejnych skutkach ubocznych. Niestety po roku leczenia pojawiło się u mnie wiele nowych przerzutów, co świadczy o tym, że ostatnia możliwa terapia przestała działać. W naszym kraju nie ma już więcej możliwości!!! Chciałabym móc normalnie żyć i dzielić wszystkie piękne dni z moim narzeczonym, który jest ze mną w tej chorobie od samego początku. Nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby nie on. Nie mogę się poddać, on się nie poddaje. Chyba tylko dzięki niemu jeszcze nie zwariowałam, dzięki niemu jeszcze się uśmiecham i mam siłę, by walczyć. Każdego dnia jest przy mnie, każdego dnia daje mi radość, o której nawet nie śniłam. Kocham go i nie chcę go stracić, nie chcę, by on stracił mnie. Proszę, pomóżcie mi zostać! Jeśli w ciągu kilku najbliższych tygodni nie trafię na terapię TIL, na którą zbieram środki, może być już dla mnie za późno. Jeśli do tego czasu w moim mózgu pojawią się przerzuty, zostanę zdyskwalifikowana z ostatniej możliwej formy leczenia dostępnej na tym świecie i będzie na mnie czekała już tylko śmierć. Nie chcę umierać! Chciałabym jeszcze tyle w życiu zobaczyć, tyle zrobić, tyle przeżyć... Błagam, pomóżcie!!!

47 908 zł z 1 500 000 zł
3%
Łucja Łazarska, NOWY TARG

Walka z białaczką

28.02.2025 trafiłam na SOR z bólem pleców, który uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie. Ortopedzi i fizjoterapeuci upierali się, że cierpię na nerwobóle i napięcia mięśniowe typowe dla kobiet, które niedawno urodziły dziecko. Niestety już po dwóch dniach znalazłam się na oddziale intensywnej terapii, gdzie w trwającej 10 dni śpiączce farmakologicznej stoczyłam walkę o życie z sepsą i niewydolnością wielonarządową. W międzyczasie zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę limfoblastyczną oraz złamania kompresyjne czterech kręgów piersiowych. Już w trakcie śpiączki rozpoczęto u mnie leczenie i chemioterapię. Aktualnie leczę się na zamkniętym oddziale Hematologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Udało się osiągnąć remisję, ale przede mną jeszcze długa walka o powrót do zdrowia. W tym samym czasie mój mąż przejął opiekę nad naszą niespełna 9-miesieczną córką i z uwagi na to stracił możliwość pracy i zarabiania pieniędzy, a z racji pracy za granicą nie przysługuje nam praktycznie żadna pomoc socjalna. Jesteśmy młodym małżeństwem, mamy na głowie kredyt, rachunki, a teraz dodatkowo koszty związane z moim leczeniem (zakupy do szpitala, dojazdy, leki na receptę). Zwracamy się do państwa z prośbą o wsparcie nas w tym ciężkim wyzwaniu, z jakim przyszło nam się zmierzyć. Z góry dziękujemy, Łucja, Kaja i Krzysztof Łazarscy

45 004 zł z 50 000 zł
90%