Zbiórki

Beata Kowalska, Gliwice

Udało się otrzymać lek!

Drodzy Darczyńcy, Bliscy, Przyjaciele! Otrzymałam wspaniałą wiadomość, moje leczenie będzie kontynuowane nieodpłatnie, co oznacza, że wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim za wpłaty. Środki, które od Was otrzymałam, przeznaczę na leki zapisywane przez lekarzy, konsultacje oraz diagnostykę, na którą nadal czasem trzeba czekać w ramach NFZ. ************************************************************** Mam na imię Beata. W ostatnim czasie moje samopoczucie bardzo się pogorszyło, stale brakowało mi sił i chęci na wszystko. Z osoby energicznej i uśmiechniętej zmieniłam się w ponurą i wiecznie zmęczoną. Z racji, iż kończę w tym roku 50 lat, zostałam objęta programem profilaktycznym raka piersi. Mimo że regularnie się badałam, postanowiłam skorzystać z programu, zwłaszcza ze względu na złe samopoczucie. Ku zdziwieniu mojemu i bliskich, okazało się, że mam raka piersi. Na domiar złego, odmianę złośliwą i bardzo agresywną (HER2-dodatni). Szansę na wygraną zwiększa nowoczesny lek, za pomocą którego walczy się z tym konkretnym przypadkiem raka. Ma dobre statystyki i przynosi dobre efekty. Jest on refundowany w większości krajów UE, niestety w Polsce NFZ refunduje go dopiero w drugiej linii leczenia, gdy choroba jest już bardzo zaawansowana. Zastosowanie leku w moim przypadku daje o wiele większe szanse na wyzdrowienie. Koszt całej kuracji to 44 000 zł, do tego dochodzą konsultacje, dojazdy do ośrodka oraz badania diagnostyczne, na które w ramach NFZ często trzeba długo czekać. Leczenie należy rozpocząć w połowie chemioterapii, więc za około trzy tygodnie, a ja nie dysponuję tak ogromną kwotą, dlatego jestem zmuszona prosić o pomoc, co nie jest łatwe. Będę walczyć dopóki starczy mi sił, bo mam wokół ludzi, dla których warto żyć.

39 231 zł z 50 000 zł
78%
Ewa Stryjniak, SOSNOWIEC

Pomóż Ewie w walce z rakiem - Perjeta, wizyty lekarskie, badania

Kochani, mam na imię Ewa, w tym roku skończyłam 59 lat. Jestem żoną i matką dwóch wspaniałych córek.Niestety w czerwcu 2019 pomimo regularnej profilaktyki dopadła mnie choroba. Po szybkich badaniach: usg, biopsji i mammografii - diagnoza: nowotwór piersi lewej Her-2 dodatni. Przypadki nowotworów pojawiały się w mojej rodzinie, lecz kobiety nie miały szans na leczenie, ponieważ nie było wówczas takich leków. Teraz lek jest i od 1 września miał być refundowany, niestety nie ma jeszcze zakontraktowanego przez szpitale programu lekowego i nie jest możliwe uzyskanie leczenia państwowo w tej chwili, a ja bezwzględnie pierwszą dawkę leku muszę przyjąć 7października 2019 r. Tak naprawdę nie wiadomo, ile miesięcy może potrwać biurokracja, a przy raku liczy się każda chwila. Lek, które muszę przyjmować jest lekiem celowanym w typie nowotworu, na który zachorowałam. Koszt jednej dawki to ok. 11 000 zł i ma być podawany co 3 tygodnie (ogólnie 5 dawek). Jestem silna, nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc, lecz teraz zmusza mnie sytuacja, dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie mojej zbiórki na zakup leków, konsultacje medyczne, badania diagnostyczne. Wspierając moją zbiórkę na zakup leku, dajesz mi szansę na życie! Wszystkim z góry dziękuję i życzę dużo zdrowia! Ewa

6 397 zł z 24 500 zł
26%
Iwona Tryfon, Warszawa

Proszę o pomoc w walce z rakiem!

Cześć! Mam na imię Iwona, mam 50 lat. Pracuję, mam rodzinę, przyjaciół, płacę regularnie ZUS i podatki. Podczas rutynowej wizyty kontrolnej u lekarza, która odbyła się w lipcu tego roku, stwierdzono u mnie guza piersi. Była to informacja, która wstrząsnęła całym moim życiem. Przeszłam wszystkie etapy leczenia, a obecnie potrzebuję środków na rehabilitację po wycięciu węzłów chłonnych. Jest to zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny ciężki etap w życiu, jednakże wierzę, że dzięki wsparciu dobrych ludzi uda mi się przezwyciężyć chorobę oraz uzbieram środki, które są mi niezbędne, aby powrócić do zdrowia. Zadecydowałam, że podejmę tę walkę i się nie poddam! Dziękuję za każde wsparcie.

58 791 zł z 80 000 zł
73%
Beata Woźniak, Piastów

Proszę o pomoc w walce z rakiem. Zbieram na leki i rehabilitację.

Mam na imię Beata. Mam cudowną rodzinkę: męża, dzieci i dwa największe skarby - wnusie: Natalkę (4 latka) i Marcelinkę (2 latka). To właśnie dla nich CHCĘ i MUSZĘ walczyć z "dziadem", który się we mnie zadomowił. W maju 2019 usłyszałam diagnozę - nowotwór szyjki macicy płaskonabłonkowy złośliwy nieoperacyjny. Szok i niedowierzanie, ponieważ 10 miesięcy wcześniej robiłam cytologię - wynik badania grupa 1 (brak niepokojących objawów komórek nabłonka). Od czerwca przeszłam przez szereg badań, wstępnie zaproponowano mi leczenie radioterapią, następnie chemioterapię. Ostatnie badanie PET wykluczyło jednak możliwość zastosowania radioterapii ze względu na liczne powiększone węzły chłonne. W sierpniu rozpoczęłam chemioterapię. Podczas wizyty lekarz prowadzący poinformował mnie, że w moim przypadku mógłby być zastosowany lek, który zwalcza komórki nowotworowe i jest bardzo skuteczny, niestety jest NIEREFUNDOWANY w przypadku raka szyjki macicy. Wstępnie ustalone miałam 8 sesji co 3 tygodnie chemioterapii, podczas których powinnam mieć podawany ten właśnie lek. Dzięki wpłatom ludzi o dobrym sercu miałam rozpocząć kurację wyżej wymienionym lekiem, jednak po dwóch dawkach chemioterapii we wrześniu 2019 przeszłam udar mózgu. W jego efekcie zostałam częściowo sparaliżowana, przestałam chodzić i straciłam władzę w jednej ręce. Pojawiły się również ataki epilepsji. W obecnym stanie zdrowia leczenie dotychczasowym lekiem jest niewskazane, lecz pieniądze które zostały wpłacone, pozwalają mi na zakup leków niezbędnych do walki z chorobą. Pomogły mi także w częściowym odzyskaniu sprawności fizycznej. Dzięki zabiegom rehabilitacyjnym, które musiałam podjąć bezpośrednio po udarze, mogę chodzić oraz częściowo odzyskałam władzę w ręce. Łączny miesięczny koszt rehabilitacji to około 1000 zł, zakup leków to także wydatek w wysokości 1000 zł. Mój zasiłek chorobowy wypłacany przez ZUS wynosi tylko 1500 zł miesięcznie. Gdyby nie finansowe wsparcie ludzi, nie byłabym w stanie opłacić lekarstw i rehabilitacji. Zwracam się do wszystkich o wielkim serduchu o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na dalsze leczenie.

13 854 zł z 25 000 zł
55%
Karolina Kowalska, Bogatynia

Pomóż mi pokonać białaczkę i cieszyć się życiem

Kochani! Nazywam się Karolina Kowalska i mam 24 lata. Do niedawna cieszyłam się życiem i czerpałam z niego jak najwięcej. Niestety w lutym 2019 roku zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową wysokiego ryzyka (nowotwór złośliwy układu krwiotwórczego). Obecnie jestem leczona w Klinice Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku we Wrocławiu. Do tej pory zrealizowałam kilka linii leczenia chemioterapią, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Leczenie utrudnione było licznymi powikłaniami oraz długotrwałym okresem aplazji, czyli upośledzeniem funkcji szpiku. W chwili obecnej jestem przygotowywana do przeszczepu szpiku. Planowany jest przeszczep od osoby spokrewnionej, a dawcą szpiku zostanie moja mama. Termin zabiegu wyznaczono na 20.08.2019, jednak może on z różnych względów ulec zmianie. Wiem, że moje leczenie w dalszym ciągu wymagać będzie ogromnych nakładów finansowych przerastających możliwości mojej najbliższej rodziny. Dlatego z całego serca będę wdzięczna za każdą najmniejszą pomoc, która pomoże mi pokonać chorobę.

2 414 zł z 50 000 zł
4%
Jadwiga Jakubowska, Racibórz

Proszę Państwa o wsparcie finansowe, abym mogła dalej żyć!

We wrześniu 2016 r. wykryto u mnie szpiczaka mnogiego - jest to nieuleczalny nowotwór złośliwy. Zaczęłam się leczyć w Chorzowie, ale było to za daleko od mojego miejsca zamieszkania i musiałam zrezygnować z leczenia z powodu wysokich kosztów. Po dłuższym czasie zaproponowano mi leczenie w Rybniku, czyli bliżej mojego domu. Podjęłam się terapii, bo inaczej nie miałabym żadnych szans na przeżycie. Jestem miłą i pogodną osobą, mimo iż los mnie ciężko doświadczył w życiu. A ostatnio doświadczył jeszcze bardziej... W październiku 2021 straciłam partnera, który pomagał mi, ale niestety sam zmagał się z problemami zdrowotnymi. Żeby wychodzić z domu, zaczęłam korzystać z wózka. Mieszkam teraz tylko ze swoim pieskiem, który jest dla mnie bardzo ważny, on stał się moim najwierniejszym przyjacielem i towarzyszem w tych trudnych dla mnie chwilach. Teraz dla niego staram się nie poddawać. Moje leczenie przebiegało w ten sposób, że wykonano mi badania i pobrano moje własne zdrowe komórki szpiku, a w październiku2017 r. miałam je przeszczepione. Następnie były badania, mocna chemia i obawa, czy ten przeszczep się przyjmie. Na szczęście się udało! Mam masę dodatkowych schorzeń, m.in. choruję na niezłośliwego guza nerki i mam usuniętą jedną nerkę. Mam problemy z płucami i astmę oskrzelową. To wszystko czasami wydaje mi się ponad moje siły, ale staram się nie poddawać mimo tego, iż bardzo podupadłam na zdrowiu psychicznym i fizycznym. Do końca życia czeka mnie jednak leczenie i rehabilitacja. Koszty te przerastają moje możliwości finansowe. Dlatego serdecznie proszę Państwa o pomoc. Proszę Państwa o wsparcie finansowe, m.in. na leki, transport, i zabiegi rehabilitacyjne. Nie proszę Państwa o wiele, każda złotówka się liczy.

243 zł z 10 000 zł
2%
Alicja Wiak, Warszawa

Babcia i wolontariuszka hospicjum domowego prosi o pomoc!

Mam na imię Alicja i mam 62 lata. Choruję na złośliwego raka piersi i węzła chłonnego. Jestem w trakcie leczenia chemioterapią. Utrzymuję się z niskiej emerytury, która ledwo daje możliwość wiązania końca z końcem. Przez wiele lat byłam motorniczą Tramwajów Warszawskich, wychowałam dwójkę niespotykanych urwisów, a obecnie jestem już babcią. Dzieci pomagają mi tyle, ile mogą. Jeden z moich synów jest moim pełnomocnikiem. Niemniej małe dzieci, kredyty hipoteczne sprawiają, że w kwestii finansowej niewiele mogą zdziałać. Jako kobieta i matka doświadczyłam wiele - miałam ojca alkoholika, potem męża, przez co samotnie pracowałam na dom. Nigdy się nie poddałam i pracowałam tak ciężko, jak tylko się dało. To moje pociechy motywowały mnie w życiu do tego, by się nie poddać. Przez swoje doświadczenia życiowe, w których pomagały mi osoby trzecie, wiedziałam, że nadszedł czas, aby spłacić ten dług. Jest tylu wokół nas, którzy potrzebują pomocy. Często są osamotnieni, dlatego pomagam jako wolontariuszka w hospicjum domowym, a dokładnie w Archidiecezjalnym Zespole Domowej Opieki Paliatywnej, gdzie nie tylko wspomagamy przez pielęgnację Podopiecznych, ale również dbamy o ich dobre samopoczucie. W leczeniu może pomóc mi nowoczesny lek. Jedna dawka tego leku to koszt 11 566,80 zł. Stosowanie tego leku zwiększa moje szanse na wyleczenie, lecz niestety lek jest nierefundowany przez NFZ w moim wskazaniu. Czas trwania mojego leczenia to 6 cykli, podczas których co 3 tygodnie będę przyjmować kolejne dawki. Proszę o pomoc, żebym mogła pomagać dalej, żebym mogła nadal spłacać swój dług.

1 818 zł z 80 968 zł
2%
Iwona Butny, Toruń

Zbieram na kolejne dawki leku

8 lat temu wygrałam swoją pierwszą walkę z rakiem jajnika. Wydawało mi się, że mam to już za sobą, tym bardziej, że minęło tyle czasu.Niestety rok temu gad powrócił ze zdwojoną siłą. Wykryto u mnie nieoperacyjnego guza w miednicy, umiejscowionego wokół najważniejszych naczyń kończyny dolnej. Obecnie jestem leczona chemioterapią oraz radioterapią, ale okazało się, że dedykowana do raka jajnika chemia nie działa. Choroba nadal postępuje, do tego dochodzą powikłania, m.in. zakrzepica. Od kilku miesięcy żyję z ciągłym bólem. W tej chwili pojawiła się nadzieja na odpowiednie dobranie leczenia. Czekam już na wyniki badania, które niestety było drogie. Z wyników będzie wiadomo, czy można mnie leczyć, czym i gdzie. W tej chwili potrzebuję środków na pokrycie kosztów tego badania (13000 zł), a także pieniędzy na bieżące leczenie przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe. Chciałabym znów wrócić do normalnego życia, cieszyć się nim i przede wszystkim żyć bez bólu, który najbardziej ogranicza moje życie.

50 045 zł z 30 000 zł
166%
Iwona Czarnecka, Warszawa

Cel został osiągnięty! Bardzo dziękujemy za wpłaty!

Mam na imię Iwona, jestem matką samotnie wychowującą 12-letniego syna. Guza w piersi wyczułam w kwietniu tego roku. W połowie maja miałam już diagnozę: naciekający rak piersi z przerzutem do węzłów chłonnych, niewrażliwy na hormony, HER 2: 3+, Ki67 + w 90%. Szok. Na początku marca tego roku robiłam kontrolne USG piersi i nic niepokojącego nie zostało zdiagnozowane, a w maju mam już przerzut, w niespełna 2 miesiące. Niestety jest to możliwe. Wskaźniki, które podałam świadczą o bardzo wysokiej złośliwości nowotworu, który cechuje się bardzo agresywnym przebiegiem i zwiększoną zdolnością do przerzutów oraz nawrotów. Leczenie zaczęłam praktycznie natychmiast. Pierwszą "czerwoną chemię" przyjęłam 3.06.2019. W tej chwili jestem już po 3 chemiach, ale to dopiero początek. Po zakończeniu czerwonej chemii, przed operacją czeka mnie jeszcze seria 12 chemii + trastuzumab. To oferuje mi NFZ. Ja mam dla kogo żyć. Mam wspaniałego syna, który wie, że jestem chora. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak bardzo poważna jest moja choroba. Ma dopiero 12 lat, więc nie powinien się martwić. I zrobię wszystko, żeby wprowadzić moje dziecko w dorosłe życie. Jest lek, który znacznie zwiększy moje szanse - pertuzumab, który w moim przypadku nie jest refundowany przez NFZ. Muszę go zacząć przyjmować wraz z pierwszą dawką trastuzumabu. Żeby w ogóle to było możliwe, musiałam przenieść leczenie do szpitala, który mi to umożliwi. Wszystko dzieje się z dnia na dzień. Nie mam czasu na to, żeby czuć się źle po chemii. Jak nie mam siły, pomagają mi moi przyjaciele. Wożą mnie od lekarza do lekarza. Leczenie trastuzumabem i pertuzumabem zaczynam już 29.07.2019 r. Niestety koszt leczenia tym lekarstwem to 57.834 PLN. Na pierwszą dawkę mam. Mogę zacząć :-) Koszt każdej dawki to 11.566,80 PLN. Pomóżcie mi, proszę, zrealizować moje marzenie i wprowadzić mojego syna w dorosłe życie! Dajcie mi proszę szansę na 10 lat! To jest minimum, o które walczę. Chcę być spokojna, że mój syn poradzi sobie w życiu. Byłam zdeterminowana, żeby jak najszybciej zacząć leczenie. Udało się! Teraz też jestem zdeterminowana i wierzę, że tym razem też mi się uda z Waszą pomocą! Z góry dziękuję, także za wsparcie moralne. Siła jest w nas!

73 161 zł z 58 000 zł
126%
Grażyna Mikułan, Miłakowo

Udało się otrzymać lek w ramach NFZ!

Witam, mam na imię Grażyna (53 lata), jestem mamą trójki dzieci (31, 27 i 17 lat) i babcią małej 7-miesięcznej Matyldzi. Moja choroba ujawniła się pod koniec lata 2018 roku, gdy wyczułam małe zgrubienie w piersi. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. W ciągu 3 tygodni mój guz urósł do wielkości 55x30 mm. Listopad 2018 roku - wynik badania histopatologicznego - zaawansowany nowotwór złośliwy piersi IV stopnia z przerzutami do węzłów chłonnych pachy. Kolejne badania oraz diagnozy były równie niepokojące. Na początku grudnia 2018 roku przeszłam skomplikowany zabieg chirurgiczny usunięcia segmentu prawego płuca. Wynik badania histopatologicznego - przerzuty do węzłów chłonnych śródpiersia. Ciąg tych trudnych dla mnie i rodziny wydarzeń przerwany został narodzinami upragnionej Wnusi, która obudziła we mnie siły i chęci do walki z chorobą. W moim przypadku jedyną możliwością leczenia nowotworu jest hormonoterapia, wspomagana nowatorskim lekiem o naukowo potwierdzonej skuteczności w hamowaniu rozwoju komórek rakowych. Lek ten z powodzeniem stosowany jest w krajach Europy Zachodniej oraz Stanach Zjednoczonych, w naszym kraju nie jest refundowany przez NFZ. Szczęśliwie, wiosną tego roku zakwalifikowałam się w Klinice Onkologii na darmową, 5-cio miesięczną terapię, która niestety dobiegła końca, gdyż mój limit się wyczerpał. Wiem, że lek działa. Guz w piersi zmniejszył się, a przerzuty przestały być widoczne w badaniach obrazowych. Wiem też, że nowotwór jest nadal, ale lek dał mi nadzieję, że mogę powstrzymać chorobę. Teraz zmuszona jestem zakupić lek indywidualnie. Bez Waszej pomocy nie jestem w stanie zakupić kolejnych dawek. Każdego miesiąca potrzebuję kwoty 10.000 zł. Termin zakupu upływa zawsze 10 dnia każdego miesiąca. Jest to dla mnie kwota nieosiągalna. Zawsze byłam osobą samodzielną i nigdy nie prosiłam o pomoc. Dziś, choć to osobiście bardzo trudne dla mnie, nie pozostaje mi nic innego, jak zwrócić się do Was, do ludzi o otwartym sercu i dobrej woli o pomoc i wsparcie finansowe. Za każde wsparcie bardzo dziękuję.

17 099 zł z 120 000 zł
14%
Monika Laszczak, Mazańcowice

Operacja profilaktyczna drugiej piersi, badania kontrolne, leki

Witam serdecznie, Po prawie 3,5 latach od diagnozy nie śpię dalej spokojnie. Czy kiedyś będzie to możliwe? Nie wiem, ale musze zrobić wszystko, co mogę zrobić, by ustrzec się przed nawrotem choroby,a więc muszę usunąć drugą pierś, w której może pojawić się rak. Niestety w moim wypadku operacja ta nie jest refundowana, gdyż nie spełniam wymogów NFZ. Zachorowanie w młodym wieku i mój podtyp raka stwarzają ryzyko, iż nowotwór może pojawić się w drugiej piersi. Poza tym chora pierś i jej okolice po rekonstrukcji i radioterapii zrobiły się twarde i bolesne. Odbiegają również mocno wyglądem od zdrowej strony. Naświetlona tkanka zwłókniła się, zdeformowała i stwardniała. Z tego powodu coraz bardziej krzywi mi się kręgosłup i pojawia się ciągnący ból, z którym coraz trudniej mi sobie radzić. Tyle już przeszłam , nie mogę teraz złożyć broni i poddać się losowi. Muszę zrobić, co się da, by żyć dla dwójki moich małych dzieci. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że wciąż mogę z nimi być. Jestem wdzięczna Wam za pomoc w leczeniu. Obecnie kontynuuję hormonoterapię, która daje mi w kość każdego dnia, ale tak trzeba, by mieć szansę na życie. Kontrole, konsultacje lekarskie, leki i badania prywatne, które muszę robić, by wcześniej wykryć ewentualny przerzut, szarpią mocno mój budżet. W obecnych czasach, gdy wszystko tak podrożało, nie mam finansowej możliwości pokryć w całości operacji drugiej piersi oraz poprawy już zrekonstruowanej. Koszt takiej operacji to około 25 tys. zł. Brakuje jeszcze 17 tys. zł., dlatego też będę wdzięczna za każde choćby najmniejsze wsparcie. Wszystkim moim darczyńcom bardzo dziękuję i życzę dużo zdrowia w tych trudnych czasach.

65 287 zł z 77 000 zł
84%
Aleksandra Kapica, Międzyrzec Podlaski

Twoja pomoc moją szansą na życie

Witam, mam na imię Aleksandra i mam 33 lata.Na co dzień mieszkam i pracuję w Międzyrzecu Podlaskim. Prowadzę swój salon kosmetyczny. Praca jest moja ogromną pasją. Niestety w chwili obecnej jestem w trakcie chemioterapii i nie jestem w stanie pracować, rozwijać się, szkolić i spełniać zawodowo. Choroba pokrzyżowała mi plany zawodowe i prywatne. Kiedy skończyłam 30 lat, usłyszałam diagnozę: ziarnica złośliwa. Był to dla mnie i dla moich bliskich ogromny szok, nikt w rodzinie wcześniej nie chorował na nowotwór. Całe moje życie i nie tylko moje zmieniło się diametralnie, teraz najważniejszym celem było wyzdrowieć. Rodzina i przyjaciele bardzo wspierają mnie w walce z chorobą, to dzięki nim nadal mam siłę, by walczyć i się nie poddawać.W 2016 roku rozpoczęłam chemioterapię, było to długie i ciężkie leczenie. W lipcu 2017 roku przeszłam autoprzeszczep komórek macierzystych, który pozwolił mi na chwilę wrócić do normalnego życia i zapomnieć o chorobie, niestety ta okazała się podstępna i wraca. Nadzieją dla mnie jest lek, który w moim przypadku nie jest refundowany. Miesięczny koszt lekoterapii to ok. 30 tysięcy złotych. Koszt leczenia znacznie przewyższa moje możliwości finansowe, dlatego jestem zmuszona prosić o wsparcie. Będę bardzo wdzięczna za gest dobrej woli. Aleksandra Włodarczyk

108 695 zł z 200 000 zł
54%