Zbiórki

Klaudia Rother, Świętochowice

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Witam kochani, jestem Klaudia, mam 32 lata, męża oraz dwójkę kochanych dzieci, dla których bardzo chcę żyć. W zeszłym roku moje życie zmieniło się całkowicie. Był środek lata, a ja zaczęłam coraz gorzej się czuć. Miałam stany podgorączkowe, ciągle było mi słabo. Poszłam do lekarza i zrobiłam badania. Okazało się, że mam ogromnego guza w brzuchu. Z dnia na dzień trafiłam do szpitala. Operacja wykazała raka jajnika - złośliwy potworniak niedojrzały. Wycięli mi ogromny guz, narząd rodny wraz z przydatkami oraz przerzuty w jelicie i wyrostek robaczkowy. Operacja była długa, ale wszystko skończyło się pomyślnie. Zostały guzy na otrzewnej, których się nie operuje. Sześć tygodni po operacji trafiłam do Gliwic, tam rozpoczęłam chemioterapię. Niestety po pierwszym kontrolnym badaniu Tomografii Komputerowej okazało się, że chemia nie podziałała, są liczne przerzuty do wątroby, których nikt mi nie zoperuje. Lekarze zdecydowali o innej chemii, lecz ja czuję się coraz gorzej. Guzy rozrastają się w szybkim tempie. Kolejna chemia nie chce cofnąć choroby. PROSZĘ KOCHANI, każda złotówka jest dla mnie bardzo ważna. Chciałabym jeszcze pożyć, odchować dzieci. Może jest leczenie innymi metodami, lecz nie stać mnie na nie.

583 zł z 5 000 zł
11%
Władysława Hajowa, Lubań

20 lat prowadziła firmę. Renta nie wystarcza jej na leczenie.

Mam na imię Władysława. Jestem żoną i mamą dwóch wspaniałych córek. Obecnie, z powodu choroby, przebywam na rencie. Do momentu diagnozy prowadziłam działalność gospodarczą i starałam się zapewnić rodzinie jak najlepszy byt. Niestety w sierpniu 2014 roku zdiagnozowano u mnie złośliwego raka jajnika. Przeszłam trzy poważne operacje oraz 9 kursów chemii. Miałam nadzieję, że to koniec mojej walki, że wygrałam... Niestety nowotwór uderzył ponownie w lutym 2016 roku, po 7-miesięcznej przerwie. To był dla mnie cios, przeszłam załamanie, ale w lutym również na świat przyszła moja długo wyczekiwana wnuczka, która dała mi siłę do dalszej walki. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do kliniki na chemię znacznie przekracza mój rodzinny budżet, dlatego apeluję do Państwa o pomoc. Mam 58 lat, córki (22 i 34-letnią), które potrzebują mojego wsparcia, a takżeprawie 5-letnią wnuczkę, na którą tak bardzo czekałam. Po prostu chcę żyć, mam przecież dla kogo :) Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Władysława Hajowa

2 301 zł z 5 000 zł
46%
Krzysztof Naróg, Gdańsk

Cel zbiórki został osiągnięty

Szanowni Darczyńcy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witam wszystkich! Nazywam się Krzysztof Naróg, mam 42 lata. Wraz z żoną wychowuję dwóch wspaniałych synów: Macieja - 18 lat i Michała – 15 lat. Dzięki mojej rodzinie mam siłę i determinację, aby walczyć z chorobą, która pojawiła się nagle i wywróciła nasze życie do góry nogami. W maju 2015 zdiagnozowano u mnie guza w miednicy, który uciskał na nerw kulszowy (stąd ataki bólu rwy kulszowej, które utrudniały mi pracę jako kierowca). W dzień ojca 21 czerwca 2015 r. przeszedłem operację usunięcia guza. Wtedy myślałem, że moje życie wróci do normy. Niestety wynik badania histopatologicznego zwalił mnie z nóg – mięsak Ewinga – nowotwór złośliwy tkanek miękkich. Rozpoczęła się walka o życie. Ponieważ guz nie został w całości usunięty, zostałem poddany agresywnej chemioterapii – 8 cykli co 21 dni. Przed chorobą pracowałem w Niemczech dlatego moje leczenie odbywa się w Monachium. Co trzytygodniowe wyjazdy do szpitala bardzo obciążyły nasz budżet domowy. W grudniu przed świętami Bożego Narodzenia pojechałem na wizytę kontrolną z myślą, że usłyszę słowa - "jest pan już zdrowy". Niestety okazało się, że jestem dopiero na początku drogi, która prowadzi do zdrowia. W połowie stycznia 2016 rozpocząłem 6-tygodniową radioterapię wraz z chemioterapią. Był to czas dla mnie bardzo ciężki, daleko od domu. Tęsknota za rodziną jak i walka ze skutkami ubocznymi leczenia spowodowały u mnie chwilę zwątpienia. Przede mną jeszcze 4 cykle chemii. Specjalna dieta, ciągłe wyjazdy na konsultacje, kontrole i badania pochłaniają całkowicie nasze dochody. Po skończonej chemioterapii czeka mnie długotrwała rehabilitacja nogi, ponieważ guz uszkodził nerw kulszowy i mam niedowład prawej stopy. Zdrowy człowiek nie zastanawia się, ile jest warte życie. Ja i moja rodzina już wiemy. Zwracam się z prośbą do wszystkich chcących pomóc o wsparcie finansowe, które ułatwi mi szybki powrót do zdrowia i wygranie tej nierównej walki.

6 295 zł z 5 000 zł
125%
Jakub Andrzejczak, Ozorków

Leczenie pochłonęło już wszystkie oszczędności Kuby.

Witam serdecznie, nigdy nie lubiłem pisać o sobie, dlatego też napiszę krótko. Mam na imię Kuba i mam 36 lat. Jestem tatą cudownej dziewczynki – Amelki. Moja kochana córeczka ma 10 lat i dla niej chcę i muszę żyć. Pragnę uczestniczyć w każdym etapie jej życia oraz patrzeć jak dorasta. Zaczęło się niewinnie od małej kuleczki pod językiem, niestety z dnia na dzień stawała się ona coraz większa. W lutym 2016 r. udałem się do lekarza pierwszego kontaktu. W trybie natychmiastowym zostałem skierowany do Poradni Specjalistycznej w Łodzi, z podejrzeniem zmiany nowotworowej. Po badaniu histopatologicznym diagnoza była jednoznaczna - nowotwór złośliwy dna jamy ustnej. W jednej chwili świat mi się zawalił, w głowie pojawiło się wiele pytań. Dlaczego? Jak to możliwe? Co dalej? To nie może być prawda! Przeprowadzono kolejne badania, niestety to nie był koniec złych wiadomości: większość węzłów chłonnych także została zaatakowana. Na szczęście trafiłem pod opiekę wspaniałego zespołu lekarzy w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym Nr. 1 w Łodzi, który jednoznacznie stwierdził, iż zmiany te nadają się do natychmiastowego usunięcia. Termin operacji wyznaczono na 11 marca 2016 r. Usunięto mi większość węzłów chłonnych, do których były już przerzuty. Niestety część języka także została usunięta. Podczas operacji okazało się, iż lekarze musieli mi usunąć większą część zębów, dlatego też będę potrzebował protezy. Czekają mnie dalsze badania oraz konsultacje, radio i chemioterapia, a także długotrwała rehabilitacja. Muszę nauczyć się mówić na nowo. Dojazdy oraz odpowiednia dieta, którą musiałem stosować przed operacją, w szybkim stopniu pochłonęły moje nieduże oszczędności. Duże wsparcie oraz pomoc okazuje mi najbliższa rodzina oraz znajomi. Pomagają finansowo oraz wspierają psychicznie. Na dzień dzisiejszy posiadam orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy, nie mogę podjąć jakiejkolwiek pracy. Przyznano mi rentę w wysokości 500 zł miesięcznie, która nie wystarcza nawet na podstawowe zobowiązania, leki oraz dietę, którą muszę stosować. Nigdy nikogo o nic nie prosiłem, ale będę wdzięczny za każdą okazaną mi pomoc oraz za każdą złotówkę. P.S. Proszę wszystkich, abyście nigdy nie bagatelizowali zmian, jakie zachodzą w Waszym ciele, zawsze lepiej zapobiegać niż później leczyć! Aktualizacja: W sierpniu 2021 roku miałem kontrolne TK twarzoczaszki i niestety, ale wszystko powróciło na nowo, nie za długo mogłem cieszyć się, że choroba odeszła. Ona ciągle jest i na nowo przypomniała o sobie. Zmiany powstały po przebytej radioterapii, żuchwa znacznie osłabiła się - destrukcja tkanki kostnej lewego ramienia żuchwy z naciekiem sąsiadujących tkanek miękkich żuchwy. W październiku pobrali mi na nowo materiał do badania histopatologicznego. Zmiana silnie krwawi - materiał krwisty, w rozmazach kres, drobne strzępy ziarniny oraz komórki zapalne - taki otrzymałem opis mikroskopowy pobranego materiału. Niestety decyzja była jednoznaczna i nieodwracalna, zakwalifikowali mnie do paliatywnej chemioterapii, którą miałem 17-19 stycznia 2022 roku. Obecnie jestem bardzo słaby po przebytej chemioterapii, opiekę sprawują nade mną rodzice, którzy także są schorowani i sami potrzebują pomocy (tata po wypadku komunikacyjnym, a mama z orzeczeniem o całkowitej niezdolności do samodzielnej egzystencji), ale jakoś musimy sobie radzić. Kolejną dawkę mam zapisaną na 7-9 lutego 2022 roku. Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności wydał mi orzeczenie do listopada 2024 roku o stopniu UMIARKOWANYM, przez co nie należą mi się żadne dodatki z tytułu choroby i przysługuje tylko renta z ZUS. W obecnej chwili nie jestem w stanie wykonywać jakiejkolwiek pracy zarobkowej, a decyzją ZUS NIE MOGĘ, gdyż na decyzji mam całkowitą niezdolność do pracy do października 2022 roku. Renta nie wystarcza mi na podstawowe zobowiązania, leki, dojazdy na wizyty lekarskie, odpowiednią dietę. Najbliżsi pomagają jak mogą, wspierają finansowo i psychicznie.

3 420 zł z 5 000 zł
68%
Katarzyna Ojrzyńska, Krynica Morska

Zbieramy lek nierefundowany przez NFZ

Mam na imię Katarzyna, z ukochaną córką zdobywałam świat, niestety w lipcu 2015 roku zdiagnozowano u mnie raka jajnika. Guzy znajdowały się na jajnikach oraz w miednicy. Ze względu na wielkość jednego z guzów operacja usunięcia narządów wraz z guzami została przeprowadzona natychmiast po zdiagnozowaniu. Następna była chemioterapia .Obecnie jestem w trakcie terapii lekowej lekiem nierefundowanym przez NFZ. Lek podawany jest co trzy tygodnie przez kilka lat, niestety terapia jest kosztowna - 1 podanie leku to koszt ponad 3 tysiące złotych. Rozpoczęłam również kurację innymi metodami, nierefundowanymi przez NFZ. Jeżeli ktoś z Państwa nie zdecyduje się wpłacić na moją osobistą zbiórkę, to proszę o wsparcie innych osób, cierpiących z powodu raka. Dziękuję, Katarzyna

68 232 zł z 70 000 zł
97%
Tomasz Kasprzak, Dębno

Na tę chwilę zawieszam zbiórkę

Dziękujemy Darczyńcom za wszelkie wpłaty! Na ten moment sytuacja jest stabilna, więc zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wsparcie i okazane dobre serce. ******************************************************************************* Witam wszystkich! Mam na imię Tomasz, jestem mężem i tatą trójki wspaniałych dzieciaków: dwóch synów w wieku 18 i 14 lat oraz córki, która ma 7 lat. Od 2 lat walczę z chłoniakiem z komórek B z cechami pośrednimi pomiędzy chłoniakiem rozlanym z dużych komórek B a klasycznym chłoniakiem Hodgkina. Obecnie jestem po 4 dawkach leku. Niestety, pomimo że lek w czasie mojego leczenia wszedł na listę leków refundowanych, ja nie zakwalifikowałem się do bezpłatnego leczenia. Koszty jakie ponieśliśmy na zakup leku zmusiły nas do zapożyczenia się u rodziny i znajomych. W tym momencie mam 41 lat, równo rok temu zakończyłem leczenie, jestem po kolejnej tomografii komputerowej, która wykazała dalsze cofanie się choroby pomimo zakończonego leczenia. Dzięki temu Pani doktor wyraziła zgodę na mój powrót do pracy. Konieczne jest jednak dalsze monitorowanie choroby, które wiąże się z wyjazdami do szpitala i zakupem wymaganych leków, co dla mojej rodziny jest dużym obciążeniem. Obecnie zbieram pieniądze na pokrycie tych koszów. Następne badanie TK we wrześniu. W mojej walce zawsze mogę liczyć na rodzinę. To oni dają mi siły, aby walczyć i nie poddawać się. Wiem, że mam dla kogo żyć. Choroba nowotworowa pomimo tego, że atakuje tylko jedną osobę, dotyka całej rodziny. Wsparcie, uśmiech i dobre słowo rodziny są moim motorem do walki z chorobą. Liczę również na Was i Waszą pomoc w zebraniu środków na moje leczenie. Z góry dziękuję za wsparcie i okazane dobre serce.

1 323 zł z 12 000 zł
11%
Iwona Wleklik, Rydzyna

Zbieram na rehabilitację, chcę znów być sprawna i pewna siebie!

Witam! Mam na imię Iwona. Pochodzę z Wielkopolski. W listopadzie tego roku skończę 42 lata. Zanim postawiono mi diagnozę, często miałam stany podgorączkowe, uczucie duszności i ciągłego zmęczenia. Zaczęło mnie to zastanawiać i niepokoić… 28 luty 2013 roku. Tego dnia odebrałam wynik biopsji – rak piersi z nadekspresją receptora HER2. Pojawił się strach, przerażenie i pierwsze pytanie: „Ile mi jeszcze czasu pozostało?” Nie ma nic gorszego od niepewności i braku wiedzy. Zaczęłam poszukiwać informacji, jak sobie poradzić z sytuacją, w której postawiła mnie choroba. Zostałam poddana chemioterapii, operacji, radioterapii oraz terapii uzupełniającej. Obecnie najważniejsza jest systematyczność badań kontrolnych i rehabilitacja. Zmagam się ze skutkami ubocznymi leczenia. Czeka mnie ponowny zabieg chirurgiczny. Pieniądze, jakie uda mi się uzbierać, chciałabym przeznaczyć na leczenie skutków ubocznych i rehabilitację. Marzę, że uda mi się zrobić ponowną operację rekonstrukcji. Jest to proces wieloetapowy, niestety drogi, i nierefundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki rekonstrukcji znów poczuję się pewną siebie kobietą. Z góry serdecznie dziękuję za życzliwość, gest zrozumienia i pomocy. Iwona

16 855 zł z 10 000 zł
168%
Agnieszka Dudek, Michów

Odpowiednia dieta i leczenie pochłonęły całe oszczędności.

Witam serdecznie, nie lubię pisać o sobie, ale poniżej kilka słów... Mam na imię Agnieszka, mam 42 lat, dwie wspaniałe córeczki - 5-letnią Zuzię i 16-letnią Oliwkę oraz kochającego męża. W sierpniu 2015 roku zrobiłam rezonans i okazało się, że coś jest nie tak. Po kilkunastu wizytach u kilkunastu lekarzy w całej Polsce trafiliśmy do Bydgoszczy - tam biopsja i czekanie... Okazało się, że jest to glejak III stopnia - oligoastrocytoma anaplasticum. Zajmuje on 1/2 lewej półkuli i jest nieoperacyjny na dzień dzisiejszy. Mąż i cała rodzina poruszyła niebo i ziemię, ale ze względu na wielkość guza nie kwalifikuję się do większości dostępnych metod leczenia. Została tylko chemia i radioterapia. Moja dieta jak i leczenie pochłonęły już prawie całe nasze oszczędności. Nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc finansową, ale teraz jestem niestety zmuszona. Jeśli chcesz mi pomóc, nie wahaj się. Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc i każdą złotówkę. Pozdrawiam Agnieszka

41 969 zł z 40 000 zł
104%
Maciej Koperczak, Sosnowiec

Maciej walczy z glejakiem. Nie wygra bez wsparcia finansowego.

Mam na imię Maciej, mam 43 lata. 3 lata temu lekarze dali mi rok życia. Nadal o nie walczę! Dowiedziałem się, że mam nowotwór mózgu - glejak. Po wieczornym spacerze z dziećmi dostałem temperatury, źle się poczułem, myślałem, że to tylko przeziębienie. Niestety nad ranem trafiłem do szpitala po ataku padaczki. Moje życie legło w gruzach. Mam 2 synów, kochającą żonę i bardzo chciałbym być z nimi jak najdłużej. Guz jest bardzo duży 6,8x4,8 cm. Położony w części skroniowo-czołowej, nacieka na ośrodek mowy, pień tętnicy mózgu otoczony jest naciekiem. Odkąd dowiedzieliśmy się o nowotworze, bardzo dużo czasu spędzamy na szukaniu pomocy, instytucji medycznych, sposobów leczenia - niestety, niektóre terapie nie są refundowane przez NFZ, a niektóre są niedostępne dla polskiego pacjenta. Próbuję różnych metod, suplementów, które są bardzo kosztowne. Stosuję rygorystyczną dietę: bezmięsną, bez cukru, nabiału i glutenu. Każdy z Nas przecież ratowałby się jak tylko potrafi, próbowałby wszystkiego. Koszty miesięczne, które ponoszę na leki i suplementy to 3 tys. złotych. Podjąłem decyzję oleczeniu w Centrum Protonoterapii w Czechach. Sytuacja wymagała już podjęcia decyzji, co robić dalej, ponieważ guz zaczął rosnąć. Zostałem zakwalifikowany. Na okres 2 miesięcy musiałem wraz z żoną i synem wyjechać do Czech. Prawie 2 miesiące naświetlań przyniosły efekty. Obecnie guz zmniejszył się i jest dalsza regresja. Aktualne wymiary to 54x44x56. Efekty uboczne oczywiście są, ale trzeba się ratować mimo wszystko. Boję się przyszłości, boję się jutra, ale trzeba żyć dalej i walczyć! Pozostała nam nadzieja i wiara w to, że wszystko się uda i zwalczymy guza! Dlatego bardzo proszę o pomoc, modlitwę oraz wsparcie finansowe. Z całego serca dziękuję.

5 721 zł z 130 000 zł
4%
Gerard Godek, Tychy

Nowotwór mózgu

Nazywam się Gerard i mam 39 lat. Do momentu diagnozy prowadziłem normalne życie, spotykałem się ze znajomymi i dużo jeździłem na rowerze. Pod koniec roku 2013 usłyszałem coś, co całkowicie odmieniło moje dotychczasowe życie. Okazało się, że w mojej głowie rośnie guz. W październiku 2013 r. przeszedłem operację, po której bardzo szybko doszedłem do siebie. Dobre rokowanie lekarzy mojego przypadku zupełnie uśpiło moją czujność. Niestety w listopadzie ubiegłego roku nastąpił nawrót choroby. Guz przekształcił się w formę złośliwą. Tym razem ułożenie i rozmiar nie pozwoliły na interwencję chirurgiczną. Przeszedłem wszystko, co polska medycyna ma do zaoferowania. Chemioterapię i radioterapię. Guz nadal jest, tylko że uśpiony, w każdej chwili może ponownie zaatakować. Nie chcę bezczynnie czekać, aż to się stanie. Koszty konsultacji i leczenia za granicą, które mogą uratować moje życie, niestety są zbyt wysokie i nie są refundowane przez NFZ. Aktualnie wszystkie wydatki na lekarstwa i suplementy pokrywałem z własnych oszczędności, które odkładałem na mieszkanie, ale środki zaczynają się powoli kończyć. Dlatego w tym momencie potrzebuję Waszej pomocy i bardzo o nią proszę.

44 615 zł z 50 000 zł
89%
Joanna Gromnica, Zabrze

Na tą chwilę zawieszam zbiórkę

Mam na imię Joanna i mam 42 lata. Mój syn w tym roku skończył 18 lat. Na początku 2006 roku zdiagnozowano u mnie rzadki rodzaj raka rdzeniastego tarczycy. Usunięto mi tarczycę. Ze względu na przerzuty usunięto mi również centralny układ chłonny. Mój synek miał wtedy 6 lat i wiedział tylko, że Mama choruje. Słowo "rak" nigdy nie padło. Tak minęło prawie 10 lat.. W maju 2015 roku wystąpiła u mnie wznowa i nastąpiły przerzuty do kości. Na konsultacji w Centrum Onkologii poinformowano mnie, o “braku możliwości terapii systemowej”, sugerując jednocześnie podjęcie prób leczenia w trakcie badań klinicznych. Niestety do badań klinicznych nie zostałam zakwalifikowana.Bałam się przyszłości - bałam się też wreszcie powiedzieć synowi, jak poważna jest moja choroba. Ale gdy w końcu dowiedział się o moim raku, byłam pod wrażeniem jego wrażliwości i chęci pomocy. Dopuszczone w Polsce leki na moje schorzenie nie są refundowane przez NFZ i koszty leczenia są bardzo wysokie. Miesięczna terapia kosztuje około 18 000 złotych. Przyjmowanie leku powoduje zatrzymanie rozwijającego się procesu nowotworowego, a chemio i radioterapia są nieskuteczne! Od 2016 roku wciąż "leczę się" tylko paliatywnie. Zmiany w kościach wciąż się pojawiają, ale rygorystyczne warunki badań klinicznych nie pozwalają mi wziąć w nich udziału. Wciąż pracuję, choć mam orzeczenie o niepełnosprawności. Od ponad 20 lat wciąż z tym samym pracodawcą. Praca ma dla mnie terapeutyczny wymiar, przy natłoku obowiązków i zajęć udaje mi się nie myśleć o chorobie. Od tych myśli odrywa mnie też syn. W tym roku skończył 18 lat, snuje plany na przyszłość, szuka swojej ścieżki. Jest dla mnie ogromną pomocą. Proszę o każdą pomoc w mojej walce z rakiem, za którą serdecznie dziękuję.

49 223 zł z 180 000 zł
27%
Monika Maksoń, Skarżysko-Kamienna

Monika potrzebuje pomocy w leczeniu raka płuca.

Mam na imię Monika. Mam 52 lata i kochaną córkę Kamilę, lat 28. Pierwsze objawy choroby pojawiły się u mnie nagle w kwietniu 2012 r. W lipcu 2012 r. po przeprowadzonych badaniach zapadła diagnoza RAK PŁUCA z przerzutami do węzłów chłonnych szyjnych. Niczego w życiu tak się nie bałam, jak tej choroby. To było jak wyrok, cały czas krążyły myśli o najgorszym. Byłam przerażona, miałam przed oczami moją nieletnią wtedy córkę, która wychowywała się bez ojca. Jednak otrzymując duże wsparcie mojej najbliższej rodziny, musiałam wziąć się w garść dla moich bliskich, a szczególnie dla mojej jedynej córki. Najgorsza jest w tej chorobie ta niepewność jutra, ciągłe obawy. Zawsze wierzyłam w ludzi i niosłam im pomoc, teraz sama potrzebuję tej pomocy. Od listopada 2012 r. do kwietnia 2013 r. przeszłam cykl chemioterapii. Nastąpiła lekka poprawa. Jednak w październiku 2014 r. choroba znowu dała o sobie znać i od tej pory, aż do chwili obecnej poddawana jestem ponownej chemioterapii, tylko w postaci tabletek. Leczenie to spowodowało ponowne uśpienie choroby. Niestety może to trwać nawet kilka lat i niesie za sobą uciążliwe dolegliwości i skutki uboczne. Wiąże się to również z wieloma comiesięcznymi wizytami u specjalistów, kontrolami i badaniami. Wyjazdy oraz leki pochłaniają znaczne środki finansowe, co jest bardzo dużym utrudnieniem dla mnie. W 2018 r. nastąpiła progresja mojej choroby i koniec leczenia w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. Musiałam szukać w innym miejscu pomocy. Na szczęście udało się i leczona jestem od września 2018 r. w Centrum Onkologii w Warszawie. Ja zawsze byłam osobą wesołą, pełną optymizmu i mimo wszystko dalej taką pozostałam, daje mi to siłę do walki z tą podstępną chorobą. Ogólnie bardzo lubię spacery, poznawać nowe miejsca, muzykę, taniec. Mieszkam z córką Kamilą, której pasją jest stylizacja paznokci. Sprawdza się w tym, co robi i cały czas kształci w tym kierunku. Jestem bardzo wdzięczna za okazaną mi do tej pory pomoc oraz wsparcie najbliższych i znajomych.

28 962 zł z 40 000 zł
72%