Zbiórki

Maria Chachulska, Gdansk

Nierefundowany lek na raka piersi

Mam na imię Maria i mam 68 lat. Jestem mamą i babcią wspaniałych dzieci i wnuków. Chociaż jestem na emeryturze, to pracuję jeszcze na pół etatu. Choroba, którą zdiagnozowano u mnie w lutym 2024 roku, zmieniła moje życie. W badaniu mammograficznym, które wykonuję co dwa lata, wykryto raka piersi. Po biopsji okazało się, że jest to rak zrazikowy, który jest trudny do wykrycia, ponieważ nie formuje się w postaci guza, lecz układa się w cienkie pasma. W początkowej diagnozie wydawało się, że choroba jest na wczesnym etapie rozwoju, lecz im dalej w las, tym więcej drzew... Po operacji oszczędzającej pierś wykonano u mnie również całkowite wycięcie węzłów chłonnych, które w dużej części były zaatakowane przez komórki rakowe. Po operacji przeszłam 4 chemie tzw. czerwone i 12 tzw. białych, a następnie 12 naświetlań (radioterapia), które zakończyły się w grudniu 2024 roku. Obecnie staram się doprowadzić mój organizm do w miarę dobrego funkcjonowania, stosując dietę i suplementy, a także lekarstwa. Zalecana jest również kontynuacja leczenia lekiem, który w moim przypadku nie jest refundowany, a jego miesięczny koszt przekracza moje zdolności finansowe. Lek ten powinno się przyjmować przez około 2 lata, miesięczny koszt dawki to około 7 tysięcy złotych. Dlatego też proszę o finansowe wsparcie w tak trudnej walce, którą podjęłam i mam nadzieję wygrać. Będę wdzięczna za każdą wpłatę, dziękuję.

15 156 zł z 140 000 zł
10%
Marta Kowalska-Owczarek, Łowicz

Wspomaganie leczenia raka piersi

Obecnie mam 48 lat. Jestem matką dwójki cudownych nastolatków i żoną pierwszego męża :) Zawsze byłam wesołą i aktywną osobą. Moją ogromną pasją jest zumba i jazda na rowerze. W 2016 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi z przerzutami do wątroby (HER +++). Przeszłam leczenie 10-ma dawkami kombinacji różnych leków - zostałam zakwalifikowana do badania klinicznego. Po zakończeniu badania korzystałam ze sponsoringu firmy farmaceutycznej, a obecnie jestem w programie lekowym NFZ. Od ponad 8 lat co 3 tygodnie przyjmuję wlewy. Przez cały czas leczenia procuję zawodowo i nie tracę optymizmu. Moim zdaniem bardzo pomaga to w procesie leczenia. Potrzebuję środków finansowych na zakup leków i suplementów, dodatkowe badania i zabiegi, które nie są refundowane przez NFZ oraz dojazdy na leczenie.

0 zł z 8 000 zł
0%
Agata Kaczmarczyk, Bielsko-Biała

Zbiórka na leczenie onkologiczne Agatki

Agatka to moja koleżanka z pracy, kochająca Mama dwóch cudownych chłopaków - dziewięciolatka i pięciolatka. Agatka to wspaniały pedagog i wrażliwy człowiek, któremu w wieku 38 lat przyszło stoczyć walkę z nierównym przeciwnikiem. W sierpniu 2024 usłyszała od lekarza informację - rak - diagnoza, która zabiera nie tylko zdrowie, ale także plany i marzenia, która odziera z poczucia bezpieczeństwa i ogranicza możliwości finansowe. Choroba onkologiczna generuje koszty, o których się nie mówi. Zebrane środki zostaną przeznaczone na niezbędne leki, suplementy, wizyty lekarskie, pokrycie kosztów transportu oraz wszystko to, co nie jest w naszym kraju refundowane. Agatka potrzebuje również finansów na konsultacje w innych ośrodkach - w Polsce i za granicą.

318 zł z 30 000 zł
1%
Kazimierz Łosiak, Warszawa

Dla Kazika

Mam na imię Kazimierz. Razem z Agą wychowujemy 2 córeczki - Zosię (8 lat) i Nelę (3 latka). Zosia spokojna - córeczka mamusi, a Nela zwariowana - córeczka tatusia. Kocham te trzy kobietki bardzo mocno. Diagnoza spadła na nas przed świętami. Glejak IV stopnia. W sobotę trafiłem do szpitala, a w poniedziałek odbyła się operacja. Lekarze usunęli wszystko. Wiemy, że to podstępna choroba i atakuje nagle. Pomimo diagnozy nie mam zamiaru się poddać. Chcę zawalczyć dla dziewczyn i dla mojej pasji, jaką są gołębie. Mam ich dużo i czekają na mnie. Zbieram pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację. Potrzeby finansowe będą rosły w miarę rozwoju sytuacji. Jestem na początkowym etapie leczenia, więc jeszcze długa droga przed nami. Proszę o pomoc i modlitwę.

20 814 zł z 240 000 zł
8%
Violetta Markusik, Piekary Śląskie

Zbiórka na leczenie

Mam na imię Violetta i z całego serca proszę o Wasze wsparcie w mojej walce z rakiem piersi. Przeszłam już operację, intensywną chemioterapię i jestem w trakcie radioterapii oraz hormonoterapii. Choć to wszystko było ogromnym wyzwaniem, nadal nie mogę odetchnąć z ulgą – moja walka wciąż trwa. Pojawiła się dla mnie nadzieja na dodatkowe leczenie zbliżone do immunoterapii, które znacząco zwiększa moje szanse na pełne wyzdrowienie. Niestety, koszt tej terapii to aż 118 000 zł – około 3 000 zł miesięcznie przez trzy lata. Lek ten wciąż nie jest refundowany w Polsce, dlatego muszę zebrać całą kwotę samodzielnie. Każda wpłata, nawet najmniejsza, to dla mnie krok w stronę zdrowia i życia bez strachu. Proszę, pomóżcie mi stanąć na nogi i wygrać tę walkę. Jeśli możecie, udostępnijcie również tę zbiórkę – każda pomoc ma ogromne znaczenie. Z całego serca dziękuję za wsparcie, dobre słowo i nadzieję, którą mi dajecie. Violetta

18 331 zł z 118 000 zł
15%
Ilona Andrzejewska, Poznań

Na dalsze leczenie po nowotworze

Diagnoza została mi postawiona 2.02.2022 - rak jajnika Figo IIIC z naciekami na inne narządy. Przeszłam operację radykalną oraz cykl 6 chemioterapii. Załapałam się również do programu lekowego podtrzymującego. Leczenie uspokoiło chorobę na 2 lata... W sierpniu 2024 dowiedziałam się o wznowie, po czym przyjęłam 5 dawek chemii. Szósta dawka nie była możliwa, ponieważ chemioterpia doszczętnie zniszczyła mi szpik kostny (przed 2 z 5 wlewów miałam podaną transfuzje krwi), i aby nie pogarszać wyników morfologii lekarz zadecydował o zakończeniu leczenia. Niestety wznowa spowodowała, że wypadłam z programu leczenia podtrzymującego. Obecnie zostałam pozostawiona sama sobie, bez jakichkolwiek lekarstw, leczenia. Założyłam tę zbiórkę, aby mieć fundusze na leki, suplementację, comiesięczne kontrolowanie markera CA-125 oraz morfologii, dojazdy do lekarzy. Tylko to mi pozostało...

0 zł z 50 000 zł
0%
Małgorzata Sobczyńska, Poznań

Noworoczny pech

Pod koniec 2024 moje spokojne i dość poukładane życie nagle wywróciło się do góry nogami. A wszystko zaczęło się od tego, że nie mogłam wejść po schodach! Wszelkie codzienne czynności, praca, a także aktywność fizyczna stały się niemożliwe z powodu duszności. Po dwóch hospitalizacjach otrzymałam diagnozę: pierwotny chłoniak śródpiersia z dużych komórek B. Dość szybko rozpoczęłam chemioterapię. Trudno mi się było odnaleźć w nowej rzeczywistości, z chorobą odbierającą siły i sprawiającą, że działam tylko "na pół gwizdka". Wyniszczony chemią system immunologiczny poddawał się infekcjom, zmuszając mnie do spędzania czasu w domu, na zwolnieniu. Niestety Nowy Rok rozpoczął się od kolejnego ciosu - mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic nie przedłużono mi umowy w pracy... Zostałam więc bez źródła dochodów i - co najgorsze w obecnej sytuacji - bez ubezpieczenia zdrowotnego. A kolejna chemia już za moment... Ze względu na zdrowie, poszukiwanie nowej pracy i rejestracja na bezrobociu na razie nie są możliwe. Otrzymałam orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Niedawno zdiagnozowano u mnie zakrzepicę i zatorowość płucną, co doprowadziło do kolejnych hospitalizacji i skutecznie unieruchomiło mnie w domu, w łóżku. Z pełnej energii osoby stałam się nagle kimś, kto potrzebuje pomocy przy codziennych czynnościach. Zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Pomoc społeczna, niestety, okazuje się niewystarczająca. Zostałam sama z synem i chorobą, która obecnie uniemożliwia mi normalne życie. Leczona od lat depresja nie sprzyja pozytywnemu nastawieniu. Koszty leków wynoszą niemal 500 zł miesięcznie. Marzę o powrocie do normalności, aktywności i życia bez trosk. Nie mam wielkich pragnień – choć obecnie nawet myśl o zobaczeniu syna zdającego maturę w przyszłym roku wydaje się zbyt odległa...

4 379 zł z 20 000 zł
21%
Marta Orlik-Gaillard, Warszawa

Wspomóż Martę w walce o zdrowie - potrzebny nierefundowany lek

Marta zachorowała na dosyć rzadki, złośliwy, agresywnie i bardzo szybko rosnący nowotwór – raka prawej piersi typu HER2+. Marta jest po chemioterapii, operacji, radioterapii i w trakcie leczenia celowanego. Jej organizm dobrze zareagował na zastosowane środki. Leczenie molekularne wraz z chemioterapią w leczeniu przedoperacyjnym przyniosły oczekiwane efekty. Najnowsze wyniki badań naukowych potwierdzają, że na obecnym etapie terapii onkologicznej w celu uniknięcia nawrotu choroby lub przerzutów najskuteczniejsze jest kontynuowanie podawania leku, który w Polsce nie jest refundowany. Każda dawka tego leku kosztuje ponad 10 000 PLN. Marta potrzebuje przyjąć ich 9, w tym jedną podwójną. Pomimo tego, że od początku tej wycieńczającej choroby Martę wspierają rodzina i najbliżsi, koszty leczenia i rehabilitacji są tak wysokie, że przyjaciele zaproponowali przekazanie na ich pokrycie 1,5% swojego podatku i innego typu darowizny. Zbiórka została zainspirowana właśnie tymi serdecznymi gestami pomocy. Choć długo Marta się przed nimi broniła, pozwolą one skoncentrować się na pokonaniu choroby i powrocie do zdrowia oraz pracy, do której Marta wykorzystuje prawą rękę, pozostającą po operacji usunięcia guza i zajętych węzłów chłonnych wciąż jeszcze nie do końca sprawną. Wielkie dzięki za wszystkie wpłaty, udostępnienie informacji o zbiórce, dobrą energię i wszelkiego rodzaju wsparcie. Martę czeka w dalszym ciągu długie leczenie oraz rehabilitacja.

126 142 zł z 150 000 zł
84%
Marta Artemczuk, Ryki

Godne Życie z nowotworem

Cześć, jestem Marta. Mam 38 lat, a choruję od 5. Diagnozę, po której zawalił mi się świat, dostałam w maju 2019 roku. Zaczęło się od małego guzka, który wydawał się niegroźny - finalnie były 3 i groźne. Przeszłam 7 operacji piersi, łącznie z ostatnią rekonstrukcją, którą miałam w tym roku, w czerwcu. Momentami zapominam, jak wyglądało moje życie przed diagnozą. Te 5 lat chorowania zabrało mi 5 lat z życia moich dzieci. Od 4 lat jestem w programie lekowym. Przyjmuję leki hormonalne + zastrzyki. Od tego czasu jestem w tzw. sztucznej menopauzie (farmakologicznej). Raz w miesiącu jeżdżę na onkologię, do szpitala oddalonego o 290 km od mojego miejsca zamieszkania. Nocuję i wracam kolejne 290 km z przesiadką. Nie ukrywam, że koszty dojazdów nadwyrężają domowy budżet. Najmłodsze moje dziecko miało zaledwie 3 latka, jak zachorowałam. Strach, że mnie przy niej zabraknie, to było coś nie do opisania. Po załamaniu przyszły myśli, że przecież nie mogę zniknąć z ich życia, że są moim całym światem i zrobię wszystko, co mogę, żeby być tu dla nich. Strach wciąż jest, ale staram się nie pozwalać, żeby zawładnął moim życiem. Staram się żyć normalnie, na ile mogę. Jeżdżę rowerem (jeśli tylko mam siłę), wycinam figurki z drewna, które można kolorować, stawiać jako dekoracje albo wieszać na ścianie. Mam ten luksus, że mieszkam pod lasem, dlatego na ile pozwalają mi siły, chodzę z psem na spacery i chłonę całą sobą naturę.

178 zł z 2 000 zł
8%
Justyna Szczypek, Bielsko-Biała

Wsparcie walki z nowotworem złośliwym piersi z przerzutami do płuc

Dzień dobry. Mam na imię Justyna, mam 44 lata, a w zasadzie za miesiąc już 45 ;) W czerwcu b.r. zdiagnozowano u mnie złośliwego raka piersi - typ luminalny B HER2-ujemny oraz wtórny złośliwy nowotwór do miąższu płuc. Mam dwóch synów (10 i 14 lat), sama wychowuję dzieci i sama jakoś wszystko ogarniam. Ciężko mi z tą myślą, że znów po 13 latach nawrót choroby zrobił zamieszanie i spustoszenie w moim życiu... Jestem po 5. chemioterapii paliatywnej, ale zostało mi prawdopodobnie jeszcze 7, zależnie od tego co wykażą badania TK, które będą robione za miesiąc. Nie lubię pisać o sobie, ponieważ ciężko przechodzę leczenie i wiem, że teraz jest bardzo dużo ludzi z tą chorobą i jest mi przykro, że ten rak zaatakował właśnie nas. Kolejki do lekarzy są kilometrowe, a każdy przecież chce żyć, cieszyć się tym życiem, rodziną, spędzać czas razem i wspierać się wzajemnie w tych trudnych dla nas chwilach. Mam nadzieję, że będzie kiedyś lepiej, bo medycyna poszła do przodu. Myślę, że nikt nie jest przygotowany na diagnozę choroby nowotworowej. Na korytarzach onkologicznych nie widać uśmiechów i kolorowych twarzy, lecz ludzi z nadzieją, walczących, czasem już bez sił, bez włosów w kolorowych chustach czy czapeczkach. Stan psychiczny każdego z nas jest bardzo ważny. Emocje, jakie nam towarzyszą, są odzwierciedleniem naszej duszy, ciała i czasami uśmiech jest tym, czego akurat nam potrzeba. Krótka wymiana zdań z drugą osobą i opowieści kto jaki w danej chwili przechodzi nowotwór, jaką stosuje dietę lub i nie, uśmiech, jakiś żart, by rozładować emocje. Ale to jest tylko na chwilę... Zaczęłam oswajać się z własnymi emocjami i z tą chorobą i na nowobudować normalność mojego życia z dziećmi. Mam marzenia, plany jak każdy, ale to wszystko, co się dzieje teraz, zakłóciło mi komfort mojego życia. Uważam, że zaznajomienie społeczeństwa z tematem choroby nowotworowej jest ważne, bo dzięki temu rak i leczenie onkologiczne nie są tematem tabu. Trzeba o tym mówić, bo im więcej o tym wiemy, tym mniej się tego boimy, czy jesteśmy chorzy, czy zdrowi. Nam chorym to pomaga w tej trudnej sytuacji. Musimy się wszyscy mądrze wspierać!

1 000 zł z 15 000 zł
6%
Teresa Anuszewska, Witonia

Walka z rakiem trzustki

Witajcie, mówi się, że coś spada na człowieka jak grom z jasnego nieba. I u nas też tak było... Najpierw wszystkie objawy u mamy skierowane zostały na kręgosłup, aż nagle po silnych bólach w lewym boku okazało się, że to nie do końca kręgosłup tylko guz trzustki, który już dał przerzuty i to na samą wątrobę (oba płaty z rozsianym rakiem). Strach, lęk, walka każdego dnia z czasem, a ten, wiadomo, ucieka w mgnieniu oka... Szukanie pomocy wszędzie i u każdego, a najgorsze jak słyszy się, że przy takiej diagnozie operacja nie wchodzi w grę, bo mimo iż guz jest na ogonie trzustki, to dał już liczne przerzuty. Metody NFZ w naszym przypadku to tylko chemia paliatywna i czas na uporządkowanie spraw i odliczanie, czekanie wiadomo na co... Serce pęka szczególnie wtedy, gdy chodzi o osobę najbliższą. Komercyjny zabieg Nano-knife to koszt prawie 75 tys. zł, później chemioterapia i leki. Czy pomoże? Czy będzie dobrze? Czy zyskamy cenny czas? Boimy się, że może być ciężko, a koszta przerażają, ale nie ma nic cenniejszego niż życie! Dlatego przełamaliśmy się, choć to ciężkie, z założeniem zbiórki i prośbą o wsparcie...

3 171 zł z 50 000 zł
6%
Monika Łukaszewska-Koltun, Warszawa

Pomóż mi wygrać walkę z rakiem piersi

Lubię wracać do tego zdjęcia. Było zrobione dwa dni przed wykryciem guza, a ja myślałam, że muszę się nauczyć jeździć na rolkach, aby córka nie jeździła sama. Mój cel musiał się drastycznie zmienić kilka dni później – muszę się wyleczyć, aby córka i syn nie zostali sami. Idąc na USG, nie miałam żadnych obaw. Co roku regularnie się badałam, miało to być zwykłe coroczne "odhaczenie" badania. Wyszłam z ugiętymi nogami i zdjęciami dwóch guzów. W ciągu 3 tygodni miałam już diagnozę - nowotwór złośliwy piersi, typ HER2 dodatni. Moja lekarka powiedziała mi, że możliwe, że urósł w kilka miesięcy. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, później czeka mnie operacja i kolejne cykle chemioterapii. Patrząc na ludzi w szpitalu, staram się wierzyć, że rak to nie wyrok i ciągle jest szansa na wyleczenie. I na to właśnie chciałabym przeznaczyć pieniądze ze zbiórki – dodatkową diagnostykę, rehabilitację, a jeśli będzie taka potrzeba to również nierefundowane terapie. Chcę za rok założyć rolki i jeździć z dziećmi.

11 293 zł z 50 000 zł
22%