Zbiórki

Agnieszka Gałecka, Rytel

Wielkie dzięki! Na ten moment zawieszam zbiórkę!

Oto kawałek historii mojego życia i walki z rakiem... Od ponad 5 lat walczę z rakiem piersi. Diagnozę usłyszałam pół roku po narodzinach mojego drugiego synka, Tymonka. Bruno miał wtedy 2 latka. Nasze normalne, gwarne życie rodzinne zostało chwilowo zaburzone. Wsparcie męża i chłopcy to pokłady mojej mocy i siły. Przeszłam mastektomię, chemioterapię i hormonoterapię. Po wszystkim wróciłam do pracy w szkole. 2 lata było znowu prawie normalnie (prawie, bo świadomość, że "dziad" może wrócić, pozostaje). Niestety nastąpiła wznowa choroby. Ponownie musiałam przejść operację, chemioterapię i nową hormonoterapię. Po leczeniu wróciłam do pracy. Minęły kolejne dwa lata i pojawiły się przerzuty w węzłach chłonnych i kościach. Zmiana hormonoterapii i nowatorski lek nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Rak się uzbroił. Zmutował do trójujemnego i pojawiły się nowe przerzuty. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii a lek, który chce dołączyć mój lekarz onkolog, nie jest refundowany w moim przypadku. Proszę o Waszą pomoc i wsparcie, aby moja rodzina była jak najdłużej pełna. Aby mama Bruna (7 lat) i Tymona (5 lat) miała czas i siły za nimi nadążyć... :) Dziękuję za Wasze wsparcie!!!

34 622 zł z 33 000 zł
104%
Adam Dolata, Wołów

Zbieram na leczenie po przeszczepie szpiku kostnego

Mam na imię Adam. W wieku 49 lat dn. 04.03.2019 r. rozpoznano u mnie przewlekłą chorobę układu wytwórczego szpiku, włóknienie szpiku po czerwienicy prawdziwej. W lipcu 2019 r. zgłosił się dawca. Bałem się, że taka osoba może się nie znaleźć... Pierwszy raz poczułem, że nie mam wpływu na swoje życie, a mój los zależy od nieznanej mi osoby. W tamtym okresie zrozumiałem, jak ważne jest poszerzanie bazy potencjalnych Dawców szpiku. Dzisiaj wiem, że zawdzięczam życie zupełnie obcemu człowiekowi. Po przeszczepie szpiku moja kondycja była bardzo słaba, miałem specjalną dietę, ograniczenia, moje życie bardzo się zmieniło. Raz było trochę lepiej, raz gorzej... Następnie pojawiła się u mnie choroba "przeszczep przeciw gospodarzowi", zaczęła mnie swędzieć skóra, ciężko było mi przełknąć wodę i zaczęły boleć oczy, uczucie jakbym miał piasek w oczach - w większości czas spędzałem z zamkniętymi oczami. Po kilku wizytach u różnych okulistów okazało się że cierpię na suchość oczu - przynajmniej raz w miesiącu jeżdżę na wizytę do prywatnego gabinetu oddalonego ode mnie ok. 50 km na leczenie tej choroby od 12.2020 r. Terapię przechodzę różnymi metodami, do tej pory nie udało mi się wyleczyć oczu. Na dodatek pojawiła się zaćma. Niestety lekarz nie może wykonać zabiegu, ponieważ zbyt słaba kondycja oczu na to nie pozwala. Co miesiąc jeżdżę również na wizyty do Szpitala Klinicznego, także oddalonego ok. 50 km na przeprowadzenie cyklu (2 dni) fotoforezy z powodu ciężkiego GvHD (wątroba, rogówki, skóra). Wizyty są w różnych terminach. Spora ilość leków, które przyjmuję, nie są refundowane z NFZ. Leczenie już od prawie trzech lat pochłania moje oszczędności, więc zwracam się z prośbą o wsparcie.

60 641 zł z 20 000 zł
303%
Olena Hovorukha, Opole

Potrzebuję środków na leczenie

Proszę o pomoc w zbieraniu funduszy na leczenie. Nie pracuję od trzech lat i jestem w trakcie leczenia onkologicznego. Diagnoza, którą mi postawiono, to chłoniak Hodgkina. W tej chwili tylko mój mąż przynosi dochód rodzinie. Na ten moment leczenie przebiega dobrze, ale życie bez wystarczających środków jest trudne, wszystko jest droższe i i brakuje nam pieniędzy, aby pokryć wszystkie niezbędne koszty związane z moimi lekami, dojazdami, konsultacjami i badaniami.

10 045 zł z 50 000 zł
20%
Milena Mazan, Kraków

Cel został osiągnięty, dziękuję!

Mam na imię Milena i mam 36 lat. Jeszcze do niedawna moje życie było wręcz idealne: kochający mąż, satysfakcjonująca praca, zdrowe dzieci (8-letnia córeczka oraz 5-letni synek). W grudniu 2020 roku urodziłam moje trzecie dziecko – synka Krzysia. Planowałam pod koniec tego roku wrócić do pracy. Jestem naukowcem i zajmuję się badaniami nad lekami antynowotworowymi. Niestety los chciał inaczej. Miałam zobaczyć świat choroby nowotworowej oczami pacjenta, a nie badacza. Po zakończeniu karmienia piersią wyczułam w prawej piersi guza. Lekarze uspokajali, że to prawdopodobnie niegroźna zmiana. Mylili się… W połowie października usłyszałam diagnozę: wieloogniskowy inwazyjny trójujemny rak piersi z przerzutem do węzła chłonnego. Świat jakby stanął. Wiedziałam częściowo, co to oznacza: nie ma bezpieczniejszej celowanej hormonoterapii, pozostaje ciężka chemia, operacja, naświetlania. Szansa, że nie pojawi się wznowa w ciągu 5 lat - ok. 50%... Ogarnęła mnie panika: Czy dożyję 5-tych urodzin najmłodszego synka? Czy zdążę przekazać córce wszystko, czego powinna dowiedzieć się od mamy? Jak oni poradzą sobie beze mnie? Mąż, rodzice, siostra nie pozwolili mi jednak tkwić w tych myślach. Trzeba walczyć dla siebie i dla nich. Nie mogłam się poddać. Czas, jak w każdej chorobie nowotworowej, jest największym wrogiem, więc już pod koniec października rozpoczęłam chemioterapię zaplanowaną na 16 cykli. W międzyczasie natrafiłam na informację o nowej linii leczenia „mojego” raka. W lipcu 2021 zatwierdzono w USA immunoterapię w pierwszej linii leczenia trójujemnego raka piersi. W zależności od odpowiedzi na chemioterapię dowiedziono, że zwiększa on szansę na brak wznowy nawet do kilkunastu procent. Niestety, lek nie jest refundowany w Polsce w raku piersi i jest bardzo drogi. Oprócz 8 dawek co 3 tygodnie przed operacją powinno się go przyjmować jeszcze 9 razy co 3 tygodnie po operacji, a cena jednego podania to prawie 14 000 złotych. Niestety ominęłam już dwie pierwsze dawki, gdyż musiałam jak najszybciej rozpocząć standardowe leczenie. Dzięki wsparciu najbliższych udało mi się zabezpieczyć podanie kilku dawek i jestem pełna wiary, że lek zadziała. Koszt jest jednak tak olbrzymi, że bez Waszej pomocy nie uda mi się dokończyć terapii, która daje mnie i mojej rodzinie ogromną nadzieję. Nigdy dotąd nikogo nie prosiłam o pieniądze, ale teraz walczę o swoje życie i o szczęśliwe dzieciństwo moich dzieci. Wierzę, że dzięki Waszej pomocy i wielkim sercom uda mi się pokonać tego przeciwnika na wiele, wiele lat… a może nawet na dobre. Za wszelkie wsparcie ogromnie dziękuję w imieniu swoim i całej mojej rodziny!

173 381 zł z 150 000 zł
115%
Robert Janas, Pionki

Pomoc dla Roberta w walce z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia

Cześć, mam na imię Klaudia i proszę Was o wsparcie i pomoc. Jestem córką mojego cudownego taty. Robert Janas to moja nadzieja. Tata ma 49 lat i zamierza wygrać walkę. TERAZ MÓJ TATA WALCZY Z GLEJAKIEM WIELOPOSTACIOWYM IV STOPNIA. Standardowa sytuacja, standardowe życie – rodzina, studia, praca, dom, znajomi, codzienne sprawy – te bardziej i te mniej istotne. Jeden dzień za drugim. Wspólne plany, marzenia, troski… W czerwcu bieżącego roku życie postawiło naszą rodzinę przed wielkim wyzwaniem i heroiczną walką. Tata zaczął gorzej widzieć, pole widzenia się zawężało, pojawiły się problemy z mówieniem. 13 czerwca Tata trafił do Szpitala w Anglii – Salford Royal NHS Foundation Trust i tam 16 czerwca został zoperowany, w jego głowie był guz 6x4 cm. Po szczegółowej diagnostyce usłyszeliśmy diagnozę – glejak wielopostaciowy IV stopnia, najbardziej złośliwy nowotwór mózgu. Od tamtego momentu życie Taty, moje i całej rodziny wywróciło się do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o życie Roberta. 8 sierpnia zaczęliśmy radioterapię w Radomskim Centrum Onkologii. Leczenie trwało 6 tygodni. Po tym czasie nastąpił miesiąc przerwy. W październiku rozpoczęliśmy leczenie chemią w tabletkach podawaną przez 5 dni w miesiącu. 30 listopada dowiedzieliśmy się, że guz odrasta, a tradycyjna chemia nie pomaga. 6 grudnia Tata przeszedł operację w prywatnej klinice w Kluczborku. Operacja polegała na usunięciu całości guza. Koszt tego zabiegu wyniósł 60 000 tys. zł, który dzięki internetowej zbiórce został pokryty w całości przez cudowne, wielkie, ciepłe serca ludzi. Bardzo dziękujemy za każdą pomoc. NIE MOŻEMY SIĘ PODDAĆ, Tata NIE MOŻE SIĘ PODDAĆ. Będziemy walczyć tak długo, jak to możliwe, bo życie człowieka jest najcenniejszym darem od losu. Zaangażowanie całej rodziny i przyjaciół w poszukiwaniu dostępnych w kraju i za granicą metod leczenia daje nam nadzieję na wygranie tej walki. Bardzo w to wierzymy, gdyż mamy obecnie kontakt z osobami, które już tę walkę stoczyły i żyją, mają się coraz lepiej – wracają do swoich rodzin i do swoich obowiązków. Prowadzą blogi, przekazują swoją cenną wiedzę na temat tego, jak i gdzie szukać wsparcia i pomocy w leczeniu tego schorzenia. Każda z innowacyjnych metod leczenia daje dużą szansę na osłabienie komórek nowotworowych i zahamowanie rozwoju nowotworu, jednak ze względu na ich innowacyjność i ograniczoną dostępność koszt leczenia jest bardzo wysoki. Pomimo wsparcia finansowego rodziny oraz przyjaciół nie jesteśmy w stanie sami sfinansować leczenia szacowanego wstępnie na kwotę około 150 000 zł, w ramach którego będziemy mogli opłacić dalsze leczenie uzupełniające po operacji, które trwać będzie około 6 miesięcy: 1) Nierefundowany lek - 1750 EUR co 3 tygodnie 2) Chemioterapia sprowadzana zza granicy za zgodą Urzędu Rejestracji Produktów Medycznych - 49 200 zł 3) Lek sprowadzany z Niemiec - 20 tys./miesiąc 4) Rehabilitacja po zabiegu - 15 tys./6 miesięcy Licząc na Waszą bezinteresowną pomoc i wsparcie finansowe wierzymy, że uda nam się sfinansować planowane leczenie, które pozwoli Tacie wrócić do normalnego życia, pozwoli mu realizować plany, pozwoli być dalej mężem i ojcem. Życie mojego Taty jest dla mnie największą wartością i największym priorytetem, dlatego PROSZĘ Z CAŁEGO SERCA O POMOC! Każda najdrobniejsza wpłata zbliża nas do wygranej. Chcemy móc krzyczeć z radości i mówić do ludzi dumnie, że wygraliśmy walkę z najgorszym nowotworem mózgu! Jestem otwarta na dzielenie się naszymi doświadczeniami i walką o zdrowie. Każdy z Państwa może do mnie zadzwonić i odpowiem na pytania oraz opowiem o naszej historii.

852 zł z 150 000 zł
0%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

4 312 zł z 10 000 zł
43%
Aneta Rychlik, Węgrów

Zbieram na rehabilitację i walkę z rakiem

Witam, mam na imię Aneta, mam 43 lata. W styczniu 2021 roku przeszłam operację usunięcia złośliwego guza mózgu - skąpodrzewiaka G2/G3. Zabieg usunięcia guza spowodował u mnie niedowład prawostronny. Przeszłam 30 zabiegów radioterapii i jestem w trakcie chemioterapii. Potrzebuję codziennej rehabilitacji, aby odzyskać sprawność. Pozyskane fundusze ułatwią mi dalszą rehabilitację, dostęp do lepszej diagnostyki, konsultacje ze specjalistami i przyszłe leczenie. Wierzę, że dzięki Wam i Waszej pomocy uda mi się pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia. Dziękuję.

100 562 zł z 40 000 zł
251%
Małgorzata Plaskota, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Małgorzata, 44 l. Mam dwóch synów, 19 i 21 l. W marcu 2020 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios, dopiero co poukładałam swoje życie na nowo - rozwód, mieszkanie, zmiana pracy. Operację musiałam mieć przeprowadzoną w bardzo krótkim czasie, bo guz szybko rósł, do tego jest to typ raka, który nie reaguje na chemię. W kwietniu 2020 r. przeszłam mastektomię z rekonstrukcją i kolejny szok: w hist-pat 22 guzy. Dodatkowe badania, rezonans, usg, 4 biopsje, było podejrzenie wznowy. Dwie wizyty tygodniowo w Krakowie, 200 km od miejsca zamieszkania, stanowią dla mnie bardzo duży koszt. Do tego leki, nie wszystkie refundowane. Mam również zmiany w drugiej piersi, na ten moment niezłośliwe, chcę zrobić badania genetyczne - koszt ok 960 zł i starać się o profilaktyczną mastektomię z rekonstrukcją tej piersi. Badania mam co trzy miesiące, to dla mnie ogromny stres i nieprzespane noce, paraliżujący strach, nie chcę czekać, aż będzie za późno. Niestety taka operacja nie jest refundowana, a koszt to ok 20 000 zł. Proszę o wsparcie finansowe na ten cel: koszty dojazdów, konsultacje, badania, zakup leków to ok. 800 zł miesięcznie + operacja 20 000 zł. Wydatki te są nie do udźwignięcia przez mój skromny budżet. Mogę liczyć tylko na siebie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi synowie widzieli mamę uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto.

30 314 zł z 30 000 zł
101%
Ola Matla, Poznań

Walka z rakiem piersi, podwójna blokada, operacja, rehabilitacja

Przez kilka miesięcy miałam nadzieję, że leczenie będzie jedynie krótkim przystankiem w moim życiu – etapem, który minie, a ja wrócę do codzienności. Niestety, w lutym 2022 roku dowiedziałam się, że choroba wykroczyła poza pierwotne ognisko w piersi i dała przerzuty do kości. Ta diagnoza zmieniła wszystko. Od tego momentu moje leczenie stało się paliatywne – czyli przewidziane na całe życie, aż do kolejnych progresji choroby. Co to oznacza w praktyce? Regularne wizyty na oddziale onkologicznym co trzy tygodnie, gdzie otrzymuję specjalistyczne leczenie onkologiczne. Każda wizyta to kolejna dawka leków, które pomagają mi utrzymać chorobę w ryzach, ale też przypomnienie, że to nie jest etap, który po prostu minie. Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tej walce, możesz to zrobić, przekazując darowiznę na moje subkonto w fundacji Alivia. Każda wpłata to realna pomoc w pokryciu kosztów leczenia, badań i terapii wspierających, które pozwalają mi dalej walczyć. Dziękuję, że jesteś tu ze mną. --- Cześć, mam na imię Ola. Mam 36 lat, wspaniałą rodzinę, 4-letnią córkę Adę i męża. We wrześniu zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi HER2-dodatni, jestem w trakcie chemioimmunoterapii indukcyjnej, przed mastektomią obustronną (ze względu na mutację genetyczną) i rekonstrukcją. Zebrane fundusze przeznaczę na nierefundowaną w moim przypadku w Polsce terapię oraz zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją, który jest kosztowny i będzie także wiązał się z wielokilometrowymi podróżami oraz późniejszą rehabilitacją, a także na dodatkowe wydatki apteczne. Moim obecnym marzeniem jest uzyskanie 100% odpowiedzi na leczenie, bez choroby resztkowej i powrót do normalnej codzienności bez szpitali, chemii, żeby córka jak najmniej kojarzyła dzieciństwo z chorobą mamy.

38 054 zł z 73 500 zł
51%
Jan Solon, Warszawa

Proszę, pomóżcie mi dożyć przełomu w medycynie.

Mój ukochany mąż. Najlepszy człowiek na świecie. Zawsze pełen energii, radości, chęci do życia, mający mnóstwo planów na przyszłość... 07.07.2021 – wstępna diagnoza - glejak mózgu 21.07.2021 – operacja 30.07.2021 – pełna diagnoza - glejak mózgu III stopnia 15.09.2021 – początek radio i chemioterapii Nikt się tego nie spodziewał. Przypadkowa wizyta u lekarza, aby sprawdzić stan zdrowia po przebytej infekcji COVID, wyjątkowa nadgorliwość przy doborze badań, szybka diagnoza, szok… Operacja, radio i chemioterapia to dopiero początek walki. Jesteśmy w trakcie konsultacji z prof. Wellerem z University Hospital Zürich Department of Neurology. Lada dzień kolejne badania, kolejne wnioski, kolejne próby odsunięcia wyroku… Jedyne, co jest teraz dla nas ważne, to życie. Jak najdłuższe wspólne życie. Zrozpaczeni, choć nadal pełni nadziei i wiary w rozwój medycyny, błagamy o pomoc. Wstępny koszt wszystkich badań, konsultacji, leczenia opiewa na kwotę 150 tys. zł. Jest to dla nas ogromna suma, dlatego prosimy Was o pomoc. Nie tylko o przekazanie darowizny, ale również o wsparcie psychiczne w tak trudnej sytuacji. - żona Marta Proszę, pomóżcie mi dożyć przełomu w medycynie. - Jasiek

68 360 zł z 150 000 zł
45%
Krzysztof Kempski, Ostrzeszow

Rehabilitacja, leczenie, konsultacje, leki

Cześć, przez ostatni rok dużo się działo od ostatniej operacji, gdzie miałem paraliż prawostronny i myślałem, że to już koniec. Dziękuję za każdą oddaną złotówkę, dzięki której mogłem rehabilitować się i wyjechać na turnusrehabilitacyjny 2-tygodniowy do Wrocławia. Potrzebuję dalej wsparcia na rehabilitację nogi i szczególnie ręki oraz, jak Bóg da, kolejnych turnusów rehabilitacyjnych. Dzięki Waszemu wsparciu mogę ustać na nogach, robić kroki, o których marzyłem rok temu. Na chwilę obecną przejdę dystans 80 m i wskakuję na wózek, który jest jeszcze częścią mojego życia. Mam nadzieję, że dzięki Wam i rehabilitacji już niedługo nie będę go potrzebować. Z góry dziękuję. Bóg zapłać, Krzysztof --- Hej Wam, jestem po 3 operacji guza mózgu, niestety powstała u mnie afazja mowy i niedowład prawej strony góry i dołu, dlatego proszę Was o wsparcie. Rehabilitacja pozwoli mi wrócić do sprawności i jakoś funkcjonować w większym stopniu samodzielnie. Rehabilitacja jest PILNA. Liczę na Waszą pomoc. --- Nazywam się Krzysztof, mam 35 lat. Pod koniec 2015 r. stwierdzono u mnie guza mózgu, którego wycięto w lipcu 2016. To było niczym uderzenie pioruna z nieba - glejak 2 stopnia. Kolejną operację przeszedłem pół roku później. Moje życie zaczęło się układać: kochana żona, narodziny synka i buch... wszystko się zepsuło, delikatnie mówiąc. W lipcu 2019 wznowa guza, przeszedłem radioterapię, w 2020 zacząłem chemioterapię. Przez rok było wszystko dobrze, guz się zatrzymał. Sierpień 2021 - kolejny cios od życia. Kolejny guz w głowie w innym miejscu. Zmagam się z atakami padaczkowymi, niedowładami prawej strony, szczególnie rąk, do tego mam silne bóle głowy, które utrudniają normalne funkcjonowanie. Proszę Was o pomoc, bo chcę żyć. Chcę szukać wsparcia tu i tam, ale bez Waszej pomocy nie dam rady. Zażywam codziennie leki, witaminy i minerały, dojeżdżam do lekarzy poza miejscem zamieszkania, co daje mi w kość. Nie chcę się poddać, będę walczyć! Moja żona mnie potrzebuje. Chcę patrzeć, jak nasz syn rośnie, uśmiecha się i co najważniejsze cieszyć się każdą chwilą z nimi. Szukam nowych metod leczenia, na przykład immunoterapia w Niemczech lub NanoTherm w Lublinie, które wiążą się z wysokimi kosztami. Z góry dziękuję za każdy grosz, za okazanie Waszego wsparcia i szanse na normalne życie. Krzysztof

55 963 zł z 80 000 zł
69%
Kornel Łyjak, Rosnowo

Proszę o wsparcie w walce z chorobą

Witam, nazywam się Kornel i dopiero co skończyłem 25 lat. Moje życie jak dotąd było bardzo ekscytujące, ciągle coś się działo, pracowałem jako kurier: do pracy, do znajomych posiedzieć, pogadać, miałem ciągle kontakt z ludźmi, aż tu przyszedł weekend, kiedy pojechałem odwiedzić rodziców. Niestety nie mieliśmy blisko lekarza rodzinnego, więc trzeba było dzwonić po karetkę. Myślałem, że zrobią mi badania, jakieś leki podadzą i wypuszczą (bo pojechałem z bólem żołądka i przełyku). No i tak to przeleżałem 2 dni na SORze, bo już pierwszego dnia mieli podejrzenia, że może być białaczka, ale dopiero po tych dwóch dniach mnie zamknęli na oddział i wtedy lekarz powiedział mi, że to ostra białaczka szpikowa. Od tamtej pory cały świat mi się zawalił. Od pół roku praktycznie nikogo nie spotkałem, ciągle w zamknięciu siedzę (na dodatek przez pandemię nawet z sali nie można wychodzić). Przez tę chorobę także straciłem pracę, a jeżdżenie między Koszalinem a Szczecinem czy Koszalinem a Gdańskiem też trochę kosztuje, tym bardziej że nie mogę poruszać się żadnymi środkami komunikacji, gdzie jest dużo ludzi, bo nie mam żadnej odporności po tych chemiach. Niedługo też dojdą leki poprzeszczepowe, które boję się, że będą drogie... Jeśli to czyta osoba, która jest w podobnej sytuacji, ma podobną chorobę, to śmiało proszę pisać. Będziemy się podtrzymywać na duchu, bo jednak łatwiej jest, kiedy dwie osoby znają ten ból, który przechodzą. Pozdrawiam i życzę zdrówka!

22 895 zł z 30 000 zł
76%