Zbiórki

Paulina Dąbrowska, Brwinów

Na tę chwilę zawieszam zbiórkę. Bardzo dziękuję za Wasze wsparcie.

Mam na imię Paulina, mam 29 lat, od prawie 6 lat jestem szczęśliwą mężatką, a od 2,5 roku najszczęśliwszą mamą urwisa Tymka. Jestem młodą, aktywną zawodowo, pełną życia i planów dziewczyną, która uwielbia tańczyć. W sierpniu 2017 zupełnie przez przypadek, bo podczas codziennej kąpieli w prawej piersi znalazłam takie bardzo małe "coś", sama nie byłam pewna, czy to jakaś zmiana czy tylko mi się wydaje, a na pewno nie dopuszczałam nawet myśli, że to "coś" może okazać się czymś złym. Po miesiącu przy okazji kontrolnej wizyty u ginekologa pokazałam moje znalezisko, zlecono kontrolne USG piersi, zalecono profilaktyczną wizytę u onkologa (wizyta 13.10.2017 - żeby było śmieszniej, był to piątek), a po wizycie biopsja, ale to też tylko dlatego, że takie są procedury, bo na każdej z tych wizyt słyszałam, że to ma być tylko włókniak, coś niegroźnego. Niestety po 4 dniach od biopsji telefon ze szpitala: "Prosimy stawić się na wizytę jeszcze w tym tygodniu, są wyniki biopsji", a później to już tylko kolejne badania potwierdzające wstępną diagnozę i z każdą kolejną wizytą dochodziły kolejne cegiełki do tego i tak już ciężkiego plecaka. Początkowo nie dowierzałam, później czułam rozgoryczenie: "dlaczego właśnie ja?" i ogromny strach, że moje życie właśnie się kończy. Do tej pory czasami myślę, że to zły sen i trochę nie wierzę, że mam raka. Moje normalne życie i plany nagle musiałam odwiesić na lepsze czasy, a zamiast realizować plany o drugiej ciąży musiałam zacząć leczenie. Nie mogłam i chyba do tej pory nie mogę pogodzić się z tym, że to los zadecydował za mnie i moje życie nie może się toczyć według moich zasad, tylko jednak wszystko podporządkowane jest mojej chorobie. Dziś już wiem, że to małe "coś" to był i nadal jest złośliwy rak piersi z receptorami potrójnie ujemnymi (dla niewtajemniczonych taki trochę gorszy raczek) i jakby było mało, od stycznia 2018 wiem, że to, że zachorowałam to nie jednorazowy wybryk mojego organizmu, tylko genetyczne obciążenie, mam mutację genu BRCA1, która zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi w ciągu życia do 50-70% i zostanie ze mną już do końca. Od grudnia 2017 leczę się, przyjmuję chemię. Mój schemat to 16 wlewów, po chemioterapii czeka mnie operacja, bo trzeba wyciąć tego intruza. Początkowo miała to być operacja oszczędzająca, ale ze względu na mutację przede mną chyba najcięższa w życiu decyzja o obustronnej mastektomii z rekonstrukcją, usunięciu sobie piersi dla własnego zdrowia i komfortu dalszego życia. Właśnie na ten cel zbieram środki, dlatego znalazłam się w tym miejscu i proszę o datki, choć jest to cholernie trudne, bo zawsze starałam się być niezależna i proszenie o pomoc przychodziło mi z trudem, ale teraz chodzi o moje życie... Na NFZ mogę usunąć i zrekonstruować tylko chorą pierś, takie jest prawo... Zdrową pierś mogę usunąć i zrekonstruować tylko prywatnie. Profilaktyczna obustronna mastektomia w wieku 29 lat to nie jest moja fanaberia, to walka o normalne życie bez piętna choroby nowotworowej. Nie chcę mieć poczucia, że moje piersi są jak cykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Są to niestety bardzo kosztowne operacje, a my jesteśmy przeciętną rodzinką, oboje z mężem pracujemy, wychowujemy małego synka, przed zdiagnozowaniem choroby kupiliśmy nasze wymarzone mieszkanie, oczywiście na kredyt. Obecnie wykańczamy mieszkanie, co pochłania nasz niemal cały budżet domowy i po prostu nie stać nas na wyłożenie extra 50000 zł, bo z takimi kosztami trzeba się liczyć przy mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ja będę żyć, nie poddaję się i walczę, bo mam dla kogo żyć. Chcę wygrać z tą chorobą i chcę, żeby kolejne lata mojego życia nie upływały pod znakiem lęku, że choroba może jeszcze wrócić. Chcę ryzyko zmniejszyć do minimum. Wasz gest dobrej woli może mi w tym pomóc. Dziękuję!

56 559 zł z 60 000 zł
94%
Andrzej Pacek, Mirzec

Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wpłaty.

Nazywam się Andrzej Pacek, mam 56 lat i mieszkam w Mircu. Moja choroba przyszła znienacka we wrześniu 2015 roku. Dosłownie z dnia na dzień moje dotychczasowe życie zmieniło się o 180 stopni. Ból w kręgosłupie między łopatkami zupełnie uniemożliwił mi poruszanie się. Jednoznaczna diagnoza była szokiem - szpiczak mnogi, a na domiar złego całkowity paraliż - od pasa w dół. Błyskawiczna operacja usunięcia guza uratowała mi życie. Wzmocniono i usztywniono również kręgosłup na odcinku 4 kręgów śródpiersiowych. Nastąpiło leczenie wysokodawkowaną chemią w Klinice Hematologii i Transplantacji Szpiku w Centrum Onkologii w Kielcach. Wsparto je dwoma przeszczepami autologicznych komórek krwiotwórczych krwi obwodowej. Było ciężko, a rokowania nie były najlepsze. Choroba, a potem leczenie wyłączyły mnie z życia zawodowego i rodzinnego. Obecnie nastąpiła remisja choroby, ale pozostał spastyczny niedowład kończyn dolnych. Od początku wiedziałem też, że jeśli chcę być znów w miarę sprawnym, czeka mnie długotrwała i żmudna rehabilitacja. Jestem zdeterminowany w tym postanowieniu i uparty. Nie użalam się nad sobą i walczę. Pomagająmi w tym ćwiczenia w domu oraz pod okiem profesjonalistów na turnusach rehabilitacyjnych w Otwocku czy Busku. Niestety terminy takich wyjazdów - refundowanych przez NFZ są bardzo odległe (nawet 2025 rok), a w mojej obecnej sytuacji materialnej nie stać mnie na wyjazdy komercyjne. Bardzo chciałbym wrócić znów do pełnej sprawności i aktywnego życia, dlatego środki zebrane za pośrednictwem Fundacji pragnę przeznaczyć na wyjazdy rehabilitacyjne. Już wiem, jak bardzo mi one pomagają. Dlatego bardzo proszę Państwa o każdą pomoc i za tę nawet najdrobniejszą z serca dziękuję. --- Dziękuję wszystkim Darczyńcom za okazaną mi pomoc. Moje marzenia się spełniły. Dzięki Wam mogłem znów w styczniu tego roku rehabilitować się w Busku. Wyjadę tam również na kolejny turnus we wrześniu. W dalszym ciągu liczę na Waszą pomoc w zbieraniu funduszy na kolejne wyjazdy. Naprawdę wiele mi one dają. Dzięki nim będę miał więcej siły do walki z rakiem, kiedy ten znowu da o sobie znać.Dlatego też pozwoliłem sobie ponownie prosić Was o wsparcie. Zwiększyłem też kwotę - zapewni mi to ciągłość w mojej rehabilitacji w tak cudownym ośrodku, jakim jest 21 WSZUR w Busku-Zdroju.

12 266 zł z 10 000 zł
122%
Monika Banaśkiewicz, Marki

Moje marzenia czekają na realizację!

Mam na imię Monika. Jestem mamą bliźniąt, Kai i Kamila. Dzieci mają 12 lat. Jeszcze do „wczoraj” cieszyłam się życiem i miałam głowę pełną marzeń i planów. W lutym 2018 zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi. Marzenia się skończyły, pozostało tylko jedno - dostać od losu chociaż kilka lat, aby móc uczestniczyć w najważniejszych chwilach życia swoich dzieci. Mam nadzieję, że uda mi się doczekać czasu, kiedy będą samodzielne i niezależne, będę wtedy spokojna o ich przyszłość. Czeka mnie trudne i długie leczenie, co wiąże się z dużymi wydatkami. Zebrane pieniądze przeznaczę na zagraniczne konsultacje, leki, diagnostykę i rehabilitację. Dlatego zwracam się do wszystkich Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu środków na moje leczenie.

58 929 zł z 120 000 zł
49%
Izabela Mazur, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 792 zł z 60 000 zł
89%
Dariusz Grunt, starachowice

Pomóżmy Darkowi wygrać walkę z nowotworem!

Wiosną 2017 roku, po licznych badaniach i poszukiwaniach postawiono mi diagnozę: nowotwór złośliwy G2, gruczolakorak śluzowy IV stadium. Brak guza pierwotnego, bardzo liczne przerzuty 1-3 mm na otrzewnej i innych narządach. Zaproponowano mi wówczas chemioterapię paliatywną i... Pół roku życia! Świat nagle się zawalił... Rozpoczęła się walka o każdy dzień życia, o każdą godzinę... Wraz z żoną poszukiwałem ratunku na stronach internetowych. Znaleźliśmy metodę chemioterapii dootrzewnowej - HIPEC, dotarliśmy do profesora, który wprowadził ją do Polski. W kwietniu 2017 roku zostałem poddany temu zabiegowi w trybie pilnym. Zabieg został wykonany komercyjnie, gdyż w ramach NFZ czas oczekiwania to 7-8 miesięcy. Z moim nowotworem nie mogę sobie pozwolić na taki długi okres. Koszty tego leczenia wraz z badaniem wycinków w Belgii to 49 000 zł. Po tym zabiegu stan mojego zdrowia uległ poprawie, markery pomału wracały do normy, co 11 dni jeździłem do szpitala na 3-dniową chemioterapię systemową. Przez kilka miesięcy było dobrze. Kolejne badania obrazowe i rosnące ponownie markery wykazały niekorzystne zmiany chorobowe. Moje "raczysko" jest bardzo rzadkim przypadkiem nowotworowym. Na dobre rozgościł się we mnie i na dodatek trudno go diagnozować... Dopiero po otwarciu brzucha widać, co się tam dzieje. W 2018 roku znów zaszła konieczność, by w trybie pilnym wykonać zabieg operacyjny: cytoredukcję połączoną z chemią dootrzewnową. Kosz takiej operacji to 32 000 zł. I jak rok temu zabieg w ramach NFZ to miesiące oczekiwań, a przy tej chorobie każdy miesiąc zwłoki to pogorszenie stanu zdrowia z wiadomym finałem. Obecnie jestem już po dwóch operacjach HIPEC oraz po dwóch leczeniach chemioterapią. Markery w lutym 2020 roku spadły do normy. Niestety od kwietnia wzrosły do takiego poziomu jak na początku leczenia. Obecnie jestem leczony chemią w tabletkach. Od 11 miesięcy markery nie spadają. Zachodzi potrzeba zmiany tabletek. W najbliższym czasie być może trzeba będzie wykonać kolejny, trzeci zabieg chirurgicznyoraz kontynuować leczenie. Obecnie w listopadzie 2023 rokuwykonałem badania w Anglii celem określenia dalszego leczenia chemią, doboru leku o największej skuteczności oraz mutacji genów nowotworowych. Jest prawdopodobne, że koszt terapii będę musiał pokryć z własnych środków, miesięcznie to ok. 12 tys. zł. Jak widać część leczenia będę musiał pokrywać z własnych środków. Nie załamuję się jednak chcę walczyć dalej, do końca... Mam tyle planów... Mam dla kogo żyć i działać społecznie. Czeka mnie długie i kosztowne leczenie. Proszę więc o pomoc, wsparcie finansowe w tej nierównej walce z "cichym zabójcą". Dzięki hojnym i często bezinteresownym Darczyńcom udało mi się w bardzo szybkim czasie uzbierać kwotę na dwie operacje, za co wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!!! Nie spodziewałem się, że wokół mnie jest tylu przyjaciół, życzliwych i nieobojętnych na ludzką krzywdę ludzi. Niestety choroba zaczęła znowu postępować. Cały czas jestem na chemioterapii. Przez 3,5 roku brałem nowy lek w tabletkach LONSUR w ramach nowego programu lekowego. Brałem go najdłużej w Polsce. Lecz przestał działać. Aby dobrać znowu odpowiednia chemie w Angli przeprowadziłem badania, których koszy to 12 tysięcy złotych. Po przesłaniu wyników wybraliśmy najlepsza chemie, która miała zadziałać. Skutkiem uboczny po trzech seriach była neuropatia. Straciłem czucie w palcach oraz zaczęły się problem z chodzeniem. Nie ma na to leków. W kwietniu 2024 r. Profesor zaproponował kolejnego HIPEC-a. Poddałem się operacji. Niestety zabiegu nie wykonano. Po otworzeniu brzucha okazało się, że mam zbyt duże zmiany nowotworowe. Schudłem 30 kilogramów.Obecnie jestem na sztucznym odżywianiu, aby poprawić wyniki.Gdy będzie lepiej wracam do chemioterapii. Sztuczne odżywianie, które otrzymuje codziennie w kroplówce wiąże sięz dodatkowymi kosztami. Aby nie zainfekować portu w/g wskazówek lekarza który wszczepia porty od dwudziestu lat port należy płukać co miesiąc lekiem TAUROLOC. Koszt 5 ampułek to 1300 zł. Dodatkowo na nadkwasotę dostaje zastrzyk dożylnie Controlok 40. Pakier 20 zastrzyków to koszt 600 zł. Ponoszę również koszty opatrunków, bo zrobiła mi się przetoka w sumie ok. 400 zł miesięcznie. Jak widać wydatki są spore. Ale cóż zrobić ciągle jest szansa na przedłużanie życia. Bardzo bym chciał doczekać promocji syna w szkole wojskowej jesienią 2025 r.Jeszcze raz dziękuje za wpłaty.

61 733 zł z 80 000 zł
77%
Dariusz Łoś, Bytom

Walczymy dalej!

Witajcie, mam na imię Darek. Moja "przygoda" z rakiem rozpoczęła się już w 2010 roku. Wtedy na wizycie kontrolnej u dermatologa niewinny pieprzyk okazał się czerniakiem. Szybka diagnoza, usunięcie zmiany nowotworowej i dalsza kontrola w Instytucie Onkologii w Gliwicach dały oddech na kolejne 7 lat. Niestety pod koniec 2017 roku, po długich i skomplikowanych badaniach wykryto we wnęce wątroby guza Klatskina, wywołanego przez kolejne ognisko czerniaka. Operacja była skomplikowana i ciężka, usunięto 2/3 wątroby z całą zmianą nowotworową. Dalszy etap to poradnia onkologiczna w Gliwicach. Tam skierowano mnie na badanie PET, które miało w 100% wykluczyć kolejne przerzuty... Niestety stało się inaczej. Badanie to ukazało kolejne 3 ogniska nowotworu w pachwinach oraz prawej kości udowej. W tym samym czasie otrzymaliśmy potwierdzenie obecności mutacji BRAF, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację przy doborze leczenia. Lekarz prowadzący zdecydował się na program immunologiczny, co jest bardzo dobrą informacją. Obecnie jestem po kolejnych tomografiach głowy, klatki piersiowej i jamy brzusznej, co ma na celu przygotowanie mnie do podania pierwszej dawki leku immunologicznego, która nastąpi 12 marca... O postępach w leczeniu będziemy starać się informować każdego zainteresowanego. Razem z żoną i 3 dzieci nie tracimy nadziei na lepsze jutro. Dziękujemy za wszelkie wsparcie, napływające ze strony rodziny, przyjaciół i znajomych. Zbiórka związana jest z dojazdami do szpitala, ewentualnymi konsultacjami, rehabilitacją. --- Kochani, jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie wpłaty. Nasz cel został osiągnięty, ale nasza walka trwa dalej. Szczęśliwie jest stabilnie, leczenie trwa i będzie trwało. Co miesiąc wizyta w Gliwicach, gdzie poddawany jestem immunoterapii. Co trzy miesiące kontrolne badanie TK, czy aby na pewno wszystko w porządku. Mój organizm dobrze znosi tę metodę leczenia. Niestety po tak rozległej operacji zrobiła mi się duża przepuklina brzuszna. Muszę korzystać z pasa ściągającego i czynnie się rehabilitować. Koszty, które ponosimy, związane są właśnie głównie z rehabilitacją i dojazdami do placówek medycznych. Dzięki Waszym wpłatom i wpływom z 1% podatku mogę się rehabilitować trzy razu w tygodniu i korzystać z udogodnień rehabilitacyjnych, które są mi niezbędne. Nie jestem w stanie opisać mojej wdzięczności. Staram się oddać to dobro innym. Bardzo dziękuję.

26 880 zł z 50 000 zł
53%
Juliusz Czupak, Lubin

Juliusz potrzebuje pieniędzy na drogie leczenie glejaka.

W lutym 2017 trafiłem do szpitala z powodu cukrzycy. Wykonano tomograf komputerowy głowy i rozpoznano guza. Pobrany został materiał do badania histopatologicznego. Po trzech tygodniach przyszedł wynik - GLEJAK III stopnia. Był to dla mnie szok. Nie miałem żadnych objawów wskazujących na jakiegoś guza w mojej głowie. Niestety nie jest on operacyjny metodą konwencjonalną, nie kwalifikuję się na nóż gamma, ani na terapię NanoTherm. Jedyne moje szczęście w tym całym nieszczęściu to moja rodzina - moi rodzice i dwie siostry, którzy mnie wspierają i pomagają mi. Jest nam bardzo ciężko, gdyż mój tato także jest chory - jest po udarze. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale żyję. Lekarze dawali mi najwyżej trzy miesiące, a ja żyję już tyle lat od diagnozy. Moja nadzieja leży w terapii immunologicznej, którą wykonują w Kolonii w Niemczech i kosztuje około 60 tys. euro. Z całego serca proszę o wsparcie, ponieważ każda złotówka jest ważna. Mam taką cichą nadzieję, że z pomocą Boską wszystko skończy się dobrze. Z góry serdecznie dziękuję.

10 304 zł z 252 000 zł
4%
Marek Sztabnicki, Biały Bór

Zbieram na leczenie podtrzymujące po przeszczepie.

Dnia 11.09.2017 r. wynik histopatologiczny jednoznacznie stwierdził, że jestem chory na chłoniaka z komórek płaszcza C83. Jestem teraz po szóstym cyklu chemioterapii, leczę się w Koszalinie. Byłem już na konsultacjach w klinice onkologicznej w Gliwicach, gdzie po zapoznaniu się z moją dokumentacją medyczną wstępnie zakwalifikowano mnie do przeszczepu komórek macierzystych. Moja żona musiała zrezygnować z pracy, by zaopiekować się mną, ja natomiast jestem bez dochodu, ponieważ przekroczyłem 182 dni zasiłku chorobowego. Składałem dokumenty do ZUS na rentę w grudniu 2017 r. Do dziś bez odpowiedzi ze strony ubezpieczyciela! Ponieważ okresy składkowe w Polsce są niewystarczające, urząd zwrócił się do instytucji zagranicznych o potwierdzenie okresów składkowych, gdyż za granicą również pracowałem. Byłem kiedyś sportowcem wyczynowym, uprawiałem kajakarstwo, przywoziłem medale z mistrzostw Polski. Zawsze sobie radziłem! Najprościej teraz byłoby odejść, ale uważam, że to by było tchórzostwo.

74 625 zł z 80 000 zł
93%
Wiktor Wyrzykowski, Kaleń

By wygrać z chorobą potrzebuję wsparcia.

Mam na imię Wiktor, mam 63 lat. Z wykształcenia jestem elektrykiem. Mam dwoje dzieci, syn jest studentem na studiach dziennych i jest jeszcze na naszym utrzymaniu. Córka założyła swoją rodzinę i mam kochaną wnuczkę Wiktorię, która ma dwa latka. Chciałbym patrzeć, jak bawi się z innymi dziećmi i dorasta. Los postawił przede mną jednak duże wyzwanie. W styczniu 2018 r. zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Szanse na wyleczenie wymagają zastosowania kuracji nowoczesnymi metodami, które nie są refundowane przez NFZ. Niewykluczone, że potrzebne będą dodatkowe fundusze na dalsze leczenie, nowoczesne leki kosztują nawet dziesiątki tysięcy złotych. Do tego dochodzi koszt prywatnych wizyt lekarskich i badań. Potrzebuję Twojej pomocy, żeby wygrać z nowotworem.

10 224 zł z 30 000 zł
34%
Iwona Demuth, Pleszew

Jestem chora na raka jajnika

Choruję od 2015 r. na raka jajnika z przerzutami na otrzewną i przewód pokarmowy. Jestem już po dwóch operacjach HIPEC tj. po operacji chirurgicznego usunięcia nowotworu. W trakcie tej procedury do brzucha podawana jest gorąca chemia, która usuwa mikrozmiany. Operacje są skuteczne - ale nierefundowane! Jeden zabieg kosztował 30.000 zł. Obecnie mam trzecią wznowę, a co za tym idzie wizyty u lekarzy, badania, zakup leków, dalsze leczenie... Dziękuję wszystkim, którzy zdecydują się mnie wspomóc.

1 933 zł z 5 000 zł
38%
Anna Bulzak, Nowy Sącz

Zbieram na rehabilitację

Witam, Kochani! Mam na imię Anna. Mam kochającą rodzinę, męża i dwójkę dzieci. Wiadomość o chorobie była zaskoczeniem dla mnie i mojej rodziny. W kwietniu 2016 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi. Jest to szczególny typ nowotworu - her 2 dodatni, a możliwości jego leczenia są ograniczone. Jestem po operacji i po leczeniu onkologicznym. By nie dopuścić do nawrotu choroby, potrzebuję pieniędzy na specjalistyczne badanie - tj. płynną biopsję, która jest bardzo droga i przekracza moje możliwości finansowe. Potrzebuję też rehabilitacji, gdyż cały czas walczę ze skutkami ubocznymi choroby. Dziękuję każdemu za okazane wsparcie i pomoc!

21 088 zł z 80 000 zł
26%
Iwona Ogórek, Sosnowiec

Pomóż Iwonie wygrać walkę!

Mam na imię Iwona i mam 43 lat. Mieszkam w Sosnowcu wraz z moja rodziną. Jestem szczęśliwą żoną oraz mamą dwóch wspaniałych córek. Jestem osoba otwartą, pełną energii, kochającą życie. Wraz z moją rodziną prowadziliśmy pełne spokoju życie, aż do momentu zdiagnozowania choroby w grudniu 2016 roku - raka jajnika. Rozpoczął się wtedy bardzo trudny dla mnie czas, dla mojej rodziny również. Głęboko wierzyłam jednak, że wszystko się ułoży. Przeszłam wtedy operację usunięcia guza jajnika prawego. W styczniu 2017 roku badanie histopatologiczne wykazało, iż nowotwór jajnika był przerzutem z przewodu pokarmowego. Dokładniejsze badania wykazały i potwierdziły nowotwór jelita grubego. Miałam nadzieję, że do żadnych przerzutów już nie dojdzie. Kilka miesięcy później wyniki moich badań w czasie chemioterapii były dobre, co dało mi nadzieję na lepsze jutro. Moja radość nie trwała jednak długo, ponieważ tuż po zakończeniu 12 cyklu chemii badanie TK wykazało wynik niejednoznaczny. Kolejno badanie PET potwierdziło przerzuty w trzech ogniskach oraz mutację genu KRAS w raku jelita grubego. Oznacza to, że terapia okazała się nieskuteczna, gdyż obecność mutacji w nowotworze związana jest z jego opornością na leki, które otrzymywałam do tej pory. Czułam ogromny strach i niepewność, bo nic innego nie kojarzy się z taką chorobą. Zwłaszcza, że byłam prawie pewna, że wygrałam swoja walkę! Bardzo trudne jest życie w niepewności, zwłaszcza kiedy dotyczy to naszego zdrowia i jest pełne obaw o tych, których kochamy. Ja jednak nie tracę nadziei, dlatego udałam się na konsultacje do specjalisty we Wrocławiu, gdzie szczęśliwie na dzień dzisiejszy zostałam zakwalifikowana do operacji HIPEC. Niestety czas oczekiwania to 5 miesięcy lub dłużej w zależności od kondycji chorego. Czas w tej walce zawsze jest najtrudniejszym przeciwnikiem. Dlatego oczekuje również na chemię z przeciwciałami w nadziei, że zadziała. Pieniądze zbieram na dojazdy do ośrodka, konsultacje, przyspieszoną diagnostykę. Myślę również o zabiegach hipertermii, które nie są refundowane, a do tanich nie należą. Mimo wszystko jestem dobrej myśli i ciągle mam nadzieje, że dzięki nowoczesnym metodom leczenia uda mi się pokonać chorobę jak najszybciej. Dlatego każda okazana mi pomoc z Państwa strony wiele dla mnie znaczy. Z całego serca dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie.

25 328 zł z 30 000 zł
84%