Zbiórki

Teresa Gruza, Warszawa

Teresa prosi o pomoc w zebraniu środków na leczenie.

Mam na imię Teresa. Mam 53 lata. Jestem pielęgniarką. Bardzo lubię moją pracę. Zawsze wykonywałam ją z wielkim zamiłowaniem. Od kilku lat oprócz podstawowego etatu w szpitalu pracowałam również dodatkowo z myślą o godnej emeryturze na starość. Niestety pod koniec 2016 roku okazało się, że mój organizm zaczął się buntować. Byłam coraz bardziej zmęczona i to nie tylko z powodu nadmiernej pracy. W grudniu 2016 wykryto u mnie złośliwy rodzaj nowotworu - raka zrazikowego piersi. W styczniu 2017 przeprowadzono operację oszczędzającą. Następnie w lutym 2017 doszczętnie usunięto węzły chłonne, ponieważ był przerzut do węzła. Progresja nastąpiła w szybkim tempie. W maju 2017 wykonano mastektomię. Zastosowane na początku leczenie hormonalne przerwano, gdyż po mastektomii okazało się, że to typ raka potrójnie ujemnego. Wykonana w czerwcu scyntygrafia wykazała zmiany osteolityczne w kośćcu (przerzuty do kości). Obecnie jestem w trakcie chemioterapii. Mieszkam z córką. Do tej pory dawałyśmy sobie radę z opłatami za dodatkowe wizyty prywatne i badania kontrolne. Chciałabym bardzo wrócić do pracy, ale w pierwszej kolejności należałoby zahamować rozwój choroby w kośćcu. W tym celu chciałabym poddać się terapii leczenia radem, która nie jest refundowana przez NFZ. Koszt takiego leczenia to 17 600 zł na miesiąc. Potrzebnych jest 6 kursów czyli ok. 110 000 zł. Ogromnym wsparciem są dla mnie moje córki, które są dla mnie całym życiem. Chciałabym zobaczyć jak radzą sobie w dorosłym życiu i poznać swoje wnuki. Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam, Teresa.

63 168 zł z 110 000 zł
57%
Anna Nagajew, Żagań

Cel zbiórki został osiągnięty.

Bardzo dziękujemy za wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ************************************************************************************* Mam na imię Anna. Żyję zaledwie 48 lat. Kiedy życie nareszcie pokazało mi swoją dobrą stronę, spadła na mnie druzgocąca diagnoza: złośliwy rak jajnika. Z chorobą walczę już ponad trzy lata. Przeszłam dwie serie chemioterapii, dwie operacje. Ostatni rok walczę z chorobą przy wsparciu Szlachetnych Serc Darczyńców. To dzięki nim mogłam wykonać szereg badań i konsultacji, wybrać najlepszą drogę leczenia, pokryć koszty dojazdu do Centrum Onkologii w Bydgoszczy, oddalonego 360 km od miejsca zamieszkania, koszty noclegu, wykonać badania diagnostyczne, zakupić niezbędne leki i opatrunki. Aktualnie podeszłam do chemioterapii drugiego rzutu, podano mi Caelyx wg schematu oraz Bevacizumab (Avastin). Niestety lek dający ogromne nadzieje - Avastin, w moim przypadku nie był refundowany przez NFZ. Ze względu na powikłania ze strony przewodu pokarmowego zmieniono zastosowane leczenie na chemię innego rodzaju. Teraz oprócz leczenia nowotworu doszło leczenie powikłań. Aktualnie jestem żywiona pozajelitowo. Jeżdżę systematycznie do Poradni Żywienia Pozajelitowego w Poznaniu. Proszę, po raz kolejny, z wielką pokorą i nadzieją o wsparcie finansowe. Sama nie dam rady, a bardzo pragnę żyć. Choroba pokazała mi jak piękne potrafi być życie i jak wiele chciałabym jeszcze zrobić i zmienić. Wierzę w ludzi, wierzę, że po raz kolejny spotkam się ze wsparciem osób, które będą chciały mnie wesprzeć w walce o życie. Jestem wdzięczna za każdy grosz wart sztabki złota, która jest ceną za życie. Przekazanie darowizny uprawnia do ulgi podatkowej przy rozliczeniu PIT.

108 827 zł z 65 000 zł
167%
Agata Pastwa, Poniatowa

Może i bitwę z rakiem przegrałam, ale wojnę zamierzam WYGRAĆ!

Mam na imię Agata, mam 35 lat, jestem żoną i mamą trzech wspaniałych dziewczynek. Bliźniaczki są niepełnosprawne, a ja od 6 czerwca 2016 r. walczę z hormonozależnym rakiem piersi prawej. Swoje leczenie zaczęłam od chemioterapii AT od lipca do listopada 2016, później przeszłam radykalną mastektomię piersi prawej wraz z wycięciem układu chłonnego pachy prawej. Na przełomie stycznia i lutego 2017 r. przeszłam radioterapię, włączono mi hormonoterapię, a od marca 2017 do października 2017 r. poddana byłam immunoterapii w zastrzyku. Niestety, kiedy wydawało się wszystkim - mnie, mojej rodzinie i lekarzom, że już jest z górki, pod blizną gdzie wcześniej była pierś, wyskoczył nowy guz - WZNOWA!!! Zmieniono mi hormony i nic poza tym... Leczenie immunoterapią zostało przerwane, ponieważ mnie nie uchroniło, a wręcz odwrotnie - rak kwitł w środku :( Lekarze z Centrum Onkologii w Lublinie nie mają pomysłu na moje leczenie, dlatego szukam innych możliwości leczenia, ale żeby było to możliwe muszę prosić o wsparcie finansowe. Mój mąż nie pracuje zawodowo, ponieważ musiał przejąć opiekę nad bliźniaczkami chorymi na stwardnienie guzowate i padaczkę lekooporną, ja jestem na rencie z ZUS-u. Chciałabym pojechać ze swoimi badaniami do innych lekarzy i szpitali, może gdzieś znajdzie się jakaś szansa na leczenie dla 35-letniej młodej kobiety, która robi wszystko co tylko możliwe, żeby cieszyć się życiem najdłużej jak to możliwe, bo moje córki mnie potrzebują... Gdyby mój optymizm mógł pokonać raka, to już byłabym zdrowa i nie czytaliby Państwo mojej historii :) Kocham taniec i mam nadzieję, że jeszcze będę mogła cieszyć się swoją pasją :) Może i bitwę z rakiem przegrałam, ale wojnę zamierzam WYGRAĆ!!!

14 191 zł z 15 000 zł
94%
Agnieszka Stec, Pogorska Wola

Agnieszka ma dwoje maleńkich dzieci, dla których musi wyzdrowieć!

Witam Was kochani, mam na imię Agnieszka, mam męża i dwoje małych dzieci: Adrianka 5 lat i Natalkę 3,5 roku. Nasze życie do końca lipca tego roku było wspaniałe. Mąż pracował, ja zajmowałam się dziećmi i domem, planowaliśmy kolejne maleństwo, bo przecież dzieci są największym sensem życia i darem od Pana Boga, prawda? W grudniu 2016 roku zobaczyłam dwie magiczne kreski na teście, byliśmy przeszczęśliwi, a dzieci głaskały brzuszek i śpiewały mu kołysanki :):):) Niestety z początkiem marca 2017 poczułam mocne bole brzucha, izba przyjęć i… słowa lekarza oglądającego moja 17-tygodniowa dziewczynkę: "Przykro mi, ale serduszko nie bije" :(:(:( Najgorsze słowa, jakie usłyszałam w życiu… Postanowiliśmy, że za niedługo pomyślimy o maleństwie, ale zaczęłam odczuwać ból piersi, zgłosiłam się do lekarki, potem USG, biopsja gruboigłowa i słowa lekarza: "Przykro mi, rak piersi potrójnie ujemny o najgorszym rokowaniu..." Po 4 tygodniach wyszło mi obciążenie genetyczne, więc czekają mnie aż 3 operacje. Obecnie jestem leczona w krakowskim szpitalu onkologicznym, otrzymałam drugi cykl chemioterapii, niestety mój szpik już jest trochę uszkodzony, więc dostaję mocne zastrzyki na pobudzenie produkcji białych krwinek. Ponadto przy obciążeniu jest ogromne ryzyko raka jajnika, lekarze zrobili mi markery i niestety wyszły niedobrze. Jest mi bardzo trudno tak otwarcie opisywać moją historię, ale wiem, że muszę żyć dla moich dzieci, męża i bez wsparcia finansowego nie damy rady :( Ja nie pracuję, a mąż zarabia niewiele, wożąc mnie do Krakowa musi często brać wolne dni, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Uzyskane pieniądze przeznaczę na dojazdy do szpitala, zazwyczaj dwa razy w tygodniu, leki, konsultacje i rehabilitację po podwójnej mastektomii. Bardzo proszę o zrozumienie, bo każdego z nas może spotkać taka tragedia. Dziękuję serdecznie :)

34 330 zł z 80 000 zł
42%
Janina Rodkiewicz, GDAŃSK

Wołanie o pomoc!

Witam, nazywam się Janina Rodkiewicz, mam 62 lata. 23 maja 2017 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi. Jestem po usunięciu piersi. Obecnie jestem poddawana chemioterapii, następnie czeka mnie radioterapia. Jedynym moim dochodem jest emerytura w wysokości 1410 zł miesięcznie. Mieszkam sama w mieszkaniu komunalnym, w którym nie ma gazu, wszystko pracuje na prądzie - ogrzewanie, bojler na ciepłą wodę i kuchenka. Moje miesięczne wydatki, to: 308 zł - opłata za czynsz 400 zł - energia elektryczna + 200 zł - leki na depresję, reszta na comiesięczną skromną egzystencję i bieżąco zapisywanie leki. Do tej pory pomagał mi mój jedyny syn, ale w obecnej chwili przebywa w zakładzie karnym za przewinienia drogowe, co uniemożliwia mu opiekę nade mną. Jestem zdana na siebie i ewentualnie na dobry humor i dobre serce sąsiadów. Z uwagi na zły stan zdrowia (zawroty głowy, słabość, złe znoszenie chemioterapii) mam duże trudności z pokonaniem trasy do i od lekarza onkologa, na pobrania krwi przed wizytą u onkologa oraz na zabiegi chemioterapii i korzystam z uprzejmości sąsiadów. Niestety nie jestem w stanie zapłacić chociaż za paliwo - wprawia mnie to w zakłopotanie i dyskomfort psychiczny. Nie wiem, jak długo to potrwa i jak długo sąsiedzi będą mnie dowozić do przychodni i odwozić do domu, ponieważ jest to kłopotliwe z uwagi na czas oczekiwania podawania chemii. Po zaaplikowaniu chemii mam złe wyniki krwi - zgodnie z zaleceniem lekarza muszę wypijać drinki proteinowe, stosować odżywki niezbędne na jej poprawienie. Gdy wyniki są złe, wypadam z programu otrzymania chemii, co automatycznie wydłuża czas leczenia i zwalczenia raka. Jest mi bardzo ciężko i potrzebuję pomocy w kwestii opłacenia transportu na wizyty lekarskie, na pobrania krwi do badań oraz wyjazdy do szpitala na podanie chemii, a także na zakup zalecanych przez lekarza środków farmakologicznych w celu uzyskania lepszych wyników krwi, by leczenie przebiegało sprawnie i bez przesunięć. Z góry dziękuję za okazaną pomoc i zrozumienie. Janina Rodkiewicz

2 790 zł z 12 000 zł
23%
Izabela Kuzioła, Kędzierzyn-koźle

Iza walczy ze złośliwym guzem mózgu

Witam serdecznie, mam na imię Iza, mam 46 lat. Mam cudowną rodzinę - 19-letnią córkę i kochanego męża.01.09.2015 roku po badaniu RM głowy otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU, glejak nieznanego pochodzenia. Neurolog skierował mnie do neurochirurga. Od 17.09.2015 do 01.10.2015 przebywałam w Klinice Neurochirurgi i Onkologii CUN w Łodzi. Miałam 2 razy wykonaną biopsję ciała modzelowatego (mózgu). Otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU SKĄPODZRZEWIAK G2 (nieoperacyjny ze względu na lokalizację).Poinformowano mnie, że czeka mnie skojarzona terapia na oddziale onkologii (radioterapia + chemioterapia). Udałam się do Instytutu Onkologii w Gliwicach. Przebywałam na oddziale od 19.11.2015 do 07.01.2016 i byłam leczona chemioterapią i radioterapią. Po wyjściu z oddziału onkologicznego zostałam objęta opieką w poradni onkologicznej w Gliwicach. Od lutego do lipca 2016 roku otrzymywałam chemię w warunkach domowych raz w miesiącu przez 5 dni. Obecnie jestem nadal pod opieką onkologa i mam systematycznie wykonywane badania RM głowy. Po zastosowanym leczeniu guz zmniejszył się nieznacznie, ale nigdy nie będzie guzem operacyjnym. W tamtym czasie zalecano mi, żebym skorzystała z leczenia protonoterapią, w wyniku czego założyłam konto w fundacji Alivia. Nikt nie poinformował mnie, iż jest to dla mnie bardzo niebezpieczne. Miałam wizytę u profesora onkologa-radiologa, który przekazał mi, że po leczeniu radioterapią nie można mieć leczenia protonoterapią. Guz mógłby rozpaść się na kawałki, co byłoby zagrożeniem dla mojego życia i zdrowia. Obecnie nadal jestem pod stałą kontrolą onkologa, który zleca mi regularne rezonanse. W trakcie leczenia przyjmowałam duże dawki leków sterydowych, co spowodowało spore zmiany w moim organizmie. Mam problemy z układem kostnym, przedwczesne wchodzenie w okres menopauzy, problemy z tarczycą. Z powodu silnych dolegliwości bólowych kończyn dolnych korzystam również z porad lekarza chirurga. W obecnej chwili guz jest w miarę stabilny. Pozyskane fundusze ułatwiają mi dostęp do lepszej diagnostyki oraz konsultacji z dobrymi specjalistami. Dzięki fundacji Alivia darczyńcy mogą przekazać mi pomoc finansową, abym mogła korzystać z lepszej opieki medycznej. Bardzo dziękuję za okazane mi wsparcie. Dziękuję wszystkim darczyńcom anonimowym, jak również wszystkim znajomym za dotychczasową pomoc. Dzięki Wam poprawiam sobie jakość życia. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim dużo zdrowia.

103 017 zł z 100 000 zł
103%
Grażyna Grońska, Wieruszów

Moja Mama walczy z rakiem piersi z przerzutem do kości!

U Mamy stwierdzono raka piersi z przerzutami do kości. Mama zaczęła chorować w 2013 r., przeszła dwa udary, a w maju 2015 r. dostała zawału serca. W czerwcu 2015 r. pojawiły się zmiany skórne w postaci dużych, ognistych plam. Po konsultacji z dermatologiem okazało się, że mogą to być zmiany spowodowane chorobą nowotworową. Po zastosowaniu leków przepisanych przez lekarza dermatologa zmiany ustąpiły i myśleliśmy, że jest wszystko w porządku. Jednak okazało się inaczej. Mama odczuwała ogromny ból w biodrze, do niczego nam się nie przyznała, pojawiła się też mała ranka na piersi, o czym też nie wiedzieliśmy. Zmęczona po przebytych chorobach nie chciała nam się do niczego przyznać. Z czasem rana na piersi się powiększyła i wchłonęła całą pierś, a tego Mama już nie ukryła. W styczniu 2017 r. Mama zaczęła utykać na prawą nogę, a w kwietniu przestała całkowicie chodzić, nawet nie mogła ruszyć nogą. Zmusiliśmy ją żeby poszła do lekarza. Okazało się, że nie kwalifikuje się na żadną operację, ponieważ rozlew na piersi był za duży, a stan Mamy był bardzo zły. Zaczęliśmy szukać pomocy wszędzie, gdzie się dało, dopiero w klinice SAMARYTANIN w Opolu dali nam nadzieję na zaleczenie tego rodzaju nowotworu. Leczenie zaczęło się 10 lipca 2017 r., do tej pory dawaliśmy radę z płatnościami za leki, dojazdy i rehabilitację. W tym momencie nie mamy środków na dalsze leczenie i zakup leków, które są nierefundowane przez NFZ. Stan Mamy przy zastosowanym leczeniu poprawia się, ale brakuje mi środków na dalsze leczenie.

8 189 zł z 70 000 zł
11%
Dorota Hałat, Kozy

Cel zbiórki został już osiągnięty.

Cel zbiórki został już osiągnięty. Z całego serca dziękuję wszystkim darczyńcom za dokonane wpłaty. Pozdrawiam, Dorota ______________________________________________________________________________________ Witam, mam na imię Dorota. Mam 48 lat i choruję na mięsaka tkanek miękkich. Zaczęło się niewinnie - od niewielkiego guza umiejscowionego na podudziu lewej nogi. Po kolejnych trzech operacjach (w 2013, 2015, 2016 roku) i nadziejach na wyleczenie - kolejna wznowa w 2017 r. i porażająca diagnoza - amputacja lewej nogi na wysokości uda. Jestem już po operacji. Staram się zaakceptować obecną sytuację, choć jest to bardzo trudne. Chciałabym znów chodzić i dlatego potrzebuję środków na rehabilitację oraz zakup protezy! Będę wdzięczna za okazaną pomoc. Dorota

40 768 zł z 45 000 zł
90%
Monika Jakubas, Warszawa

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękujemy za wpłaty!

Na chwilę obecną wstrzymuję zbiórkę, proszę o nieprzekazywanie darowizn, a wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! :) ********************************************************************************************************************************************************************** Żyję. Jestem szczęśliwa. Od 13 miesięcy jestem mamą Gai. Właśnie skończyłam wymarzone studia. Mam pracę, którą lubię, rodzinę, którą kocham najmocniej. Mam też 32 lata. Ale zaczynam źle się czuć. Szukam. Znajduję dosyć szybko. A dokładniej lekarze znajdują. To chłoniak. Diagnoza nie rozpieszcza, bo badania potwierdzają typ IV chłoniaka B-komórkowego. Pewnie nic Wam to nie mówi, mnie do niedawna też nic, ale uwierzcie na słowo - jest poważnie. Ja trochę nadal nie wierzę, że „mam raka”, bo to brzmi jak wyrok. A ja nie zgadzam się z wyrokami. Nie tylko dlatego, żeby Gaia miała zdrową mamę, ale też żeby niedługo miała rodzeństwo i fajne wspomnienia z dzieciństwa. Decyzja podjęta - wyzdrowieję i będę żyła. Dla siebie, dla Gai, dla jej rodzeństwa (które dopiero jest w planach) i dla Was też. Ale żeby to się stało, potrzebuję Waszego wsparcia. I wtedy wszystko się uda. Cel zbiórki: - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp. Za co już teraz z całego serca Wam dziękuję. Jesteście niesamowici. Ja postanowiłam, że wyzdrowieję, Wy postanowiliście mi w tym pomóc. Dziękuję z całego serducha! Teraz idę się kurować, ale jeśli ktoś jeszcze chciałby się dorzucić do mojego zdrowia, to zbiórka nadal trwa. Dzięki serdeczne za każdą poświęconą mi minutę i złotówkę.

61 117 zł z 15 000 zł
407%
Dorota Głowacka, Bydgoszcz

Pomóżcie moim dzieciom mieć jak najdłużej mamę!

Drodzy Państwo, przede wszystkim dziękuję, że czytacie ten tekst. Mam 44 lata i od 6 lat choruję na nowotwór piersi. Usunięto mi pierś, jestem już po chemioterapii, odrosły mi włosy, wróciłam do własnej wagi, mogę zajmować się sama dziećmi i robić wszystko to, co robiłam do tej pory, ale to koniec dobrych wiadomości. Niestety obawiam się, że wszystko co dobre, zostanie mi po raz kolejny odebrane, bo mój rak mnie chyba bardzo lubi... Mam bardzo złośliwy nowotwór, lekarze określają go jako „potrójnie negatywny”, odporny na wszelką farmakoterapię. Niestety chemioterapia, jaką przeszłam, nie jest w stanie pokonać złośliwości zdiagnozowanego u mnie nowotworu, a lekarze nie są w stanie zaoferować mi już innych metod leczenia. Znowu mam powiększone węzły chłonne, szybko rośnie ilość komórek nowotworowych we krwi, pojawiło się też jakieś podejrzane ognisko w głowie, które będzie niebawem diagnozowane. Ale ja postanowiłam nie czekać biernie, aż rak się mocno rozwinie, a szukać innych, nierefundowanych metod leczenia i zrobić wszystko, co mogę aby pokonać chorobę. Szukam nowych możliwości leczenia. Środki chciałabym przeznaczyć na konsultację u specjalistów, dojazdy do ośrodka leczenia jak i badania diagnostyczne (choroba odebrała mi też pracę, jestem na rencie, a mąż zarabia niewiele). Może dotrę też do jeszcze innych form leczenia, za które pewnie również trzeba będzie płacić. Stąd moja ogromna prośba do Państwa o pomoc, bardzo Was moi Kochani proszę o jakąkolwiek pomoc finansową. Mam dwójkę cudownych dzieci: 5-letnią Kornelkę i 10-letniego Antosia, które to kocham najbardziej na świecie. To głównie dla nich walczę o życie i to one dodają mi siły i wspierają w chorobie. Postanowiłam zrobić wszystko co możliwe, aby wychować moje dzieci i otoczyć je miłością, na którą tak zasługują. Nikomu nie życzę tego towarzyszącego mi uczucia strachu, że może nie zdążę być przy moich dzieciach, kiedy najbardziej będą mnie potrzebować, nie będę mogła przytulić, pochwalić, cieszyć się z ich radości i wspierać w problemach. Będę Państwu wdzięczna do końca życia, no i moja cała rodzina również, bo możecie sprawić, żeby moje dzieci wyrosły na szczęśliwych ludzi, mając kochającą mamę u boku.

46 413 zł z 80 000 zł
58%
Katarzyna Drzewoszewska, Brzezie

Cel zbiórki został osiągnięty.

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Kasia. Na nowotwór piersi choruję od pół roku. Mam dziewięcioletniego synka Stasia, dla niego muszę i chcę być silna i zdrowa. Mieszkamy w leśniczówce w Brzeziu, w Borach Tucholskich, gdzie z mężem prowadzimy skup runa leśnego. Kocham przyrodę, zwierzęta, dlatego pośrodku wielkiego lasu mam piękny ogród, o który dbam, jak i o całe gospodarstwo. Z wykształcenia jestem pielęgniarką, zawsze służyłam pomocą chorym i potrzebującym. Dziś jest taki czas, że sama potrzebuję pomocy... ...ale to już nieaktualne :) Chciałabym z całego serca podziękować Wam wszystkim za wsparcie finansowe i psychiczne. Jestem po chemio i radioterapii. Obecnie biorę hormonoterapię i fizykoterapię, ale to tylko powrót do zdrowia. Jestem na dobrej drodze... Zbieram jeszcze na suplementację i dojazd na fizykoterapię, obliczyłam, że ok 3000 zł. Liczę na dobre serce i chęć Twojej pomocy. DZIĘKUJĘ!

14 818 zł z 3 000 zł
493%
Monika Dembek, Warszawa

Potrzebuję pieniędzy na rehabilitację ręki

Zaskoczył mnie w 42. roku życia. Nie pomyślałam "Dlaczego ja?!"... Życie... Pamiętam to jak dziś, jestem w pociągu i telefon. W słuchawce usłyszałam: "Mamy wynik biopsji. Rak. Sutka. Złośliwy". Sto myśli na minutę, ile pożyję, co z synem, jak ja to powiem (ja zawsze taka zdrowa). Przyjęłam to na klatę, musiałam, mam dla kogo walczyć. Kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu trzeba stawić odważnie czoła. Następnego dnia spotkanie z lekarzem, konsylium, a tam informacja o przerzutach w węzłach chłonnych. Szybka decyzja - chemia, operacja, radioterapia. Leczenie trwało od 2.06.2016 do lutego 2017. Małe wyniszczenie organizmu od środka, ale byłam dzielna (przy wsparciu innych)! Wtedy, tak jak i teraz, pracuję zawodowo jako manager w klubie sportowym, gdzie prowadzę akademię dla dzieci (mój mały osobisty bank energii, tak potrzebnej w tej sytuacji). Minął już rok mojej mozolnej walki z rakiem, nie wygrałam, ale nie składam broni! Jestem już na kolejnym etapie - po operacji muszę mieć sprawna rękę! Codziennej rehabilitacji potrzebuje jak "wody ", wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Kwota zbiórki na moje leczenie wzrosła, ponieważ krótko po operacji usłyszałam od pana profesora, że przede mną profilaktyczna, znów nierefundowana, operacja lewej piersi.. Cieszę się każdą chwilą, doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się błahe. Chciałabym, jak najdłużej mieć taką możliwość. Niestety cały 2017 rok to walka: najpierw operacja oszczędzająca, następnie usunięcie całej piersi prawej + uszkodzona ręka przez brak węzłów. Mam mutację genetyczną BRCA1, która jest właśnie potrójnie negatywna jak mój nowotwór, który został wykryty w piersi prawej i węzłach pachowych. Dlatego następnie profesor z Gdańska usuwa lewą pierś mówiąc: "Pani Moniko, musimy jeszcze zrobić porządek z lewa piersią, aby choroba nie powróciła, ponieważ pani nowotwór to taki "cichacz" :( Jestempo mastektomii piersi lewej wraz z rekonstrukcją jednoczasową. Po tygodniu wdaje się infekcja i jestem w czasie 4 miesięcy po 2 nieudanych próbach rekonstrukcji. Budzę się bez piersi... i mam informację: "Pani Moniko, nie udało się... Poczeka pani 6 miesięcy i postaram się zoperować". W 2018 jestem po szczęśliwej rekonstrukcji. Kiedy sądziłam, że wszystko już za mną, moja ręka miała odmienne zdanie. Ręka nie mieściła się w żadną bluzkę, była opuchnięta, nie można było wykonywać nią żadnych ruchów. To były kolejne tygodnie walki z chorobą i z własnym ciałem. Pojechałam do Słupska, tam byłam czwartą w Polsce pacjentką, u której przeprowadzono operację rekonstrukcji dróg chłonnych. Następnie długie miesiące rehabilitacji i już do końca tak będzie... Mam mutację skutkująca znacznie zwiększonym ryzykiem wystąpienia również raka jajnika i czekam tylko na informację od doktora: „Musimy, pani Moniko, usuwać". Rak trójnegatywny ma większą skłonność do nawrotów z szybkim wystąpieniem przerzutów, np. do kości, ośrodkowego układu nerwowego czy płuc. Ze względu na fakt, że potrójnie ujemny rak piersi rozsiewa się przede wszystkim drogą naczyń krwionośnych, trwają badania nad lekami, które miałaby na celu ograniczenie tworzenia się naczyń w obrębie guza, ale na razie nie zostały one jeszcze ujęte w standardach leczenia.

59 674 zł z 80 000 zł
74%